MIKROKOMPUTER DLA NARODU
Miesięcznik Komputer, nr 1, kwiecień 1986, "OPOL-1 i co dalej?"
Komentarz do tekstu: Artykuł jest z pogranicza ciekawostek, bo i wtedy nikt poważnie nie myślał, że OPOL-1 może być podstawą polskiej komputeryzacji. Tytułowe pytanie było czysto retoryczne. Rzecz jest jednak o tyle warta uwagi, że taka domorosła maszynka nieźle nadawała się do pisania prostych programów w Basicu, poznawania komputera itp. - dla naprawdę dużej gromady zapaleńców. Gdyby ktoś wyprodukował wtedy trochę takich komputerków, poszłyby jak woda. "Osławione trzy S", to AFAIR samorządność, samodzielność i samofinansowanie. Rzucone przez władzę hasło zaradności w realiach gospodarczych socjalizmu.
|
|
Są młodzi, bardzo młodzi, jak "choroba", którą się zarazili. Jacek Domerecki, Marek Krokoszyński i Aleksander Sachanbiński jeszcze całkiem niedawno byli uczniami Zespołu Szkół Elektrycznych im. T. Kościuszki w Opolu. Za pracę pt. "Opracowanie dokumentacji technicznej i wykonanie mikrokomputera w oparciu o mikroprocesor Z-80" otrzymali wyróżnienie ubiegłorocznej edycji Turnieju Młodych Mistrzów Techniki organizowanego przez ZSMP.
Dwaj pierwsi postanowili dochować wierności komputerom. Będą studiować elektronikę w Politechnice Wrocławskiej. W nagrodę za OPOL-1 dostali przecież upragnione indeksy.
A wszystko zaczęło się tak. Szukali tematu do pracy dyplomowej. Ktoś rzucił im na zachętę: a może zrobicie mikrokomputer dydaktyczny? "Kupili" ten pomysł. Od września 1984 roku zaczął się młyn. Poszukiwanie i czytanie literatury, wycieczki po całej Polsce "za częściami", przygotowanie schematu, wyklejenie plansz obwodu drukowego płytki mikrokomputera, wykonanie klawiatury i obudowy. Pracowali po kilkanaście godzin dziennie, a przecież czekała ich też matura z innych przedmiotów. Ze swym konsultantem, inż. H. Białowieckim wyprzedzili znacznie program szkolny, poznając układy cyfrowe i technikę TTL. Radami praktycznymi służyli im także studenci i pracownicy Instytutu Cybernetyki Technicznej Politechniki Wrocławskiej oraz Zakładu Doświadczalnego "COBRAB" w Opolu, który finansował całe przedsięwzięcie. Za "ojca" całego przedsięwzięcia uważają swego opiekuna naukowego, profesora Rudolfa Zmarzłego. To on wskazał im drogę. Dzięki niemu "zachorowali" na komputery. Swoją pracę oceniają niezwykle skromnie. Po prostu przyłożyli się i coś zrobili, bo ich to wciągnęło. Podobnie skromnie, acz rzeczowo oceniają możliwości sprzętu, który zaprezentowali w szkole podczas obrony pracy dyplomowej.
Autorzy mikrokomputera OPOL-1 przyznają, że jest to bardzo proste urządzenie, o stosunkowo niskich parametrach technicznych. Z szerokiej gamy produkowanych na świecie mikroprocesorów wybrali jednak Z-80. Za nim przemawiały nie tylko dobre parametry, lecz także jego popularność i to, że jest produkowany w krajach socjalistycznych, co znacznie obniżyło koszty całego przedsięwzięcia.
Zbudowany przez nich mikrokomputer charakteryzuje się dużą prostotą obsługi i szeroką możliwością zastosowania do celów dydaktycznych. Może współpracować z dowolnym odbiornikiem telewizyjnym, magnetofonem oraz poprzez interfejs z drukarką. Posiada pamięć programu ROM o pojemności 4 kB i pamięć danych RAM 2 kB, z możliwością rozbudowy do 16 kB. Wersja podstawowa pozwala na wprowadzenie prostych programów umożliwiających użytkownikowi zapoznanie się z zasadami programowania w języku maszynowym oraz stałoprzecinkowej wersji języka BASIC, którego interpreter wchodzi w skład stałego oprogramowania.
- Czy myślicie o wdrożeniu swojego pomysłu do produkcji?
Marek: - To raczej dalekosiężne plany, chociaż byłby to mikrokomputer dla każdego, kto rozpoczyna przygodę z elektroniką poprzez gry, zabawy, etc... Po przestawieniu go na język LOGO, doskonale nadawałby się dla dzieci, nawet 5-7-letnich. Pod jednym jednak warunkiem, że produkcja liczona byłaby w setkach tysięcy sztuk, a cena nie przekroczyłaby kilkunastu tysięcy złotych. Niestety, naszych obecnych sponsorów na to nie stać.
- Podobno złożyliście wniosek patentowy?
Jacek: - Układ wyświetlania, oparty wyłącznie na polskich elementach UCY-74 przy wykorzystaniu mikroprocesora, to nowoczesne rozwiązanie. Wniosek zgłosiliśmy przez szkołę, lecz rzecznik patentowy nas zniechęcił, twierdząc, że procedura potrwa 2-4 lat. Zdajemy sobie sprawę, że po tym czasie nasze rozwiązanie będzie niewiele warte, zwłaszcza że w mikroelektronice postęp jest bardzo szybki. I chociaż w Polsce myśl techniczna i jej produkty są coraz lepiej widoczne, to jednak dostęp do informatyki nie jest ciągle powszechny. Już za kilka lat grozi nam analfabetyzm informatyczny. Sytuację może uratować jedynie naprawdę popularny, tani mikrokomputer kosztujący ok. 20 tys. złotych. Tymczasem np. w szkołach często brakuje magnetofonów. Na telefon czeka się bez mała 20 lat; cóż więc mówić np. o sieciach informatycznych. Ta technika wymaga 100-procentowej dokładności przy produkcji i programowaniu, a więc zmiany metod pracy, sposobów myśl
enia...
Marek: - Jeżeli przemysłowi naprawdę zależałoby na osławionych "trzech S", to z konieczności sięgnąłby po mikroinformatykę. Wygląda na to, że nie zależy nam na produkcji opłacalnej, nowoczesnej i konkurencyjnej. Komputery nie mogą pracować w przedsiębiorstwach, w których panuje bałagan. Poza tym wielu ludzi straciłoby pracę, a przynajmniej musiałoby ją zmienić. Dla "świętego spokoju" unika się więc komputerów.
Jacek: - A ja uważam, że jesteśmy młodym społeczeństwem, i to gwarantuje, że nacisk na wprowadzenie i powszechne stosowanie mikrokomputerów będzie coraz silniejszy. To po prostu konieczność.
Michał Liszka
Pismo Bajtek, nr 1, wrzesień 1985 "Meritum - NA RAZIE NIE WIDAĆ KONKURENCJI"
Komentarz do tekstu: Może się wydać nieprawdopodobne, ale przez pewien czas MERITUM był poważnie traktowany jako podstawowy komputer dla polskiego szkolnictwa.
|
|
Rozmowa z mgr inż. ZYGMUNTEM KORGĄ - z-cą dyrektora ds. handlowo-technicznych Zakładów Urządzeń Komputerowych Mera-Elzab w Zabrzu, produkujących mikrokomputery MERITUM I.
- Czy ma Pan swój ideał komputera osobistego?
- Oczywiście - piękny jak Macintosh, oprogramowany jak Apple a tani jak ZX-81. Tylko, że to...
- ...nie jest MERITUM.
- Tylko, że to w naszych warunkach jest niemożliwe. Ze względu na brak krajowej bazy elementowej, ani nas, ani nikogo w Polsce nie stać nawet na wytwarzanie odpowiednika SPECTRUM o porównywalnej cenie.
- Czy wobec tego nie czujecie się tu, w ELZAB-ie sfrustrowani?
- Nie. Przy tak mizernym poziomie rodzimej mikroelektroniki robimy dobry, wytrzymały mikrokomputer, obniżyliśmy dwa razy jego cenę, mamy poniżej 5 proc, awaryjności, obywamy się przy tym bez importu z Zachodu. To chyba wystarczy by mieć satysfakcję.
- Klientów wasz wyrób niezbyt jednak zachwyca. Zwłaszcza, gdy zestawiają go z Commodore albo Atari.
- I nic dziwnego. Problem jednak nie w tym, co my i nabywca chcemy, bo chcemy tego samego, a w tym, co i za ile można wyprodukować. Dziś budowa IBM-a PC nie wymaga superwiedzy lecz odpowiednich "kości". Nie mamy ich i tylko dlatego musimy robić MERITUM. Pretensje z tego tytułu proszę więc kierować do tych, którzy odpowiadają za rozwój technologii. Sam zresztą jestem ciekaw dlaczego mikroprocesory wytwarza się u nas w ilości zaledwie kilku tysięcy sztuk rocznie, dlaczego nie mamy własnej pamięci dynamicznej, ba - czemu każda nóżka w tranzystorze jest różnej grubości.
- Jak z tego wynika produkcja MERITUM to niemal heroizm.
- Bynajmniej. Dla ELZAB-u jest to raczej margines, naszą specjalnością są przecież monitory. MERITUM stanowi zaledwie 1 proc. produkcji zakładów.
- Po cóż więc wam ten kwiatek, skoro tyle jest z nim kłopotów? Czyżby zysk je rekompensował?
- Finansowy z pewnością nie. Przy cenie 100 tysięcy złotych za jednostkę centralną MERITUM I, zarabiamy zaledwie 6 proc. Nasze korzyści wynikają z zaznajomienia załogi z tego rodzaju wyrobem. Ważna jest też reklama oraz zainteresowanie wzbudzane przez zakład, dzięki czemu nie mamy na przykład problemów z naborem załogi.
- A co z tego ma człowiek ciekawy miktroinformatyki?
- Jak do tej pory - kilkanaście szkolnych laboratoriów komputerowych, kilkanaście klubów o tym profilu, biuletyn dla rodziny MERITUM, możliwość zakupu polskiego personalu za polskie pieniądze.
- Bez dobrej grafiki, bez koloru, bez oprogramowania, z niewielką pamięcią i bardzo drogi.
- Cena wynika z niezbędnego importu, jest przy tym niższa niż choćby cena kolorowego telewizora. Pozostałe parametry sukcesywnie doskonalimy. Produkowany od lipca br. drugi model MERITUM I ma już pamięć dynamiczną o pojemności do 48kB, polskie znaki alfabetyczne, przystawkę umożliwiającą współpracę z każdym czarno-białym telewizorem. Seryjnie też montujemy w nim dodatkowy port równoległy dedykowany pamięci zewnętrznej na dysku elastycznym. Zgodnie z zapowiedziami we wrześniu ruszyła produkcja wersji II, sprzedawanej w zestawach z NRD-owską stacją 5-calowych dyskietek.
- A grafika?
- W przyszłym roku będziemy sprzedawali na życzenie zamawiającego modele z dodatkową płytką, która pozwoli uzyskiwać duża rozdzielczość punktową. Poza tym oferujemy oprogramowanie. Głównie narzędziowe (np. Asembler dla Z-80, Pascal, oraz użytkowe, jak choćby baza danych). Chcemy, choć nie jest to nasze zadanie, kupować i rozprowadzać również inne programy. Na razie jednak nie ma dla takich działań podstaw prawnych.
- Czy to wszystko, czego może się od was spodziewać użytkownik MERITUM?
- Na razie niczego więcej nie planujemy.
- Jak długo zamierzacie więc produkować te urządzenia?
- Dopóki będzie na nie zbyt. Rocznie możemy dać na rynek do 4 tysięcy sztuk.
- Nie boi się Pan utraty klientów?
- To jest pytanie o konkurencję, której na razie nie widać. A szkoda.
Rozmawiał: KRZYSZTOF KRUPA
Komentarz do tekstu: Październikowy numer Komputera z 1987 roku przynosi w rubryce "Komputeryzujmy się" swego rodzaju finał kariery komputera Meritum.
|
|
Na odpowiedzialność "Sztandaru Młodych" podaliśmy w tej rubryce informację, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego postanowiło skomputeryzować się "za pomocą małych Meritum, mających z mikrokomputerami taki sam związek jak liczydła ".
Z zamieszczonej obecnie w "Sztandarze Młodych" odpowiedzi doradcy ministra wynika, że to co gazeta napisała, a my powtórzyliśmy, to równocześnie prawda i nieprawda. Prawdą jest mianowicie, że ministerstwo zakupiło w ubiegłym roku kilka sztuk Meritum. Nieprawdą jest, że sądziło, iż kupuje komputery:
"Można zaryzykować twierdzenie, iż w okresie przejściowym zastępują one z powodzeniem liczydła. Nie ma to nic wspólnego z programem komputeryzacji naszego ministerstwa"; wyjaśnia doradca ministra. Na co z kolei "Sztandar Młodych" odpowiada, że w takim razie mogło sobie ministerstwo kupić kalkulatory typu "Bolek", 30 razy tańsze.
Zrelacjonowaliśmy tę dyskusję i zrobiło nam się przykro. "Ciszej nad tą trumną" - miałoby się ochotę powiedzieć, słuchając o nieszczęsnym Meritum, które - tak jeszcze w końcu niedawno to było - zapowiadano jako narzędzie powszechnej edukacji komputerowej w polskim szkolnictwie...
Miesięcznik Komputer, nr 2, maj 1986
Komentarz do tekstu: Komputerem, który miał stać się podstawą informatyzacji polskiego szkolnictwa był Junior, produkowany przez wrocławskie zakłady ELWRO. Na razie z prezentowanych fragmentów wstępniaka dowiadujemy się o przyśpieszeniu prac nad komputerem dla polskich szkół i biur. Już z grubsza wiadomo, co będzie produkowane - pozostaje czekać efekty produkcji.
|
|
PROBLEM KABELKA
Wiosna wraz z ożywieniem w przyrodzie przyniosła nam też pewne przyspieszenie prac nad rodzimą masową informatyką, a zwłaszcza nad jej najistotniejszą dla przyszłości kraju częścią - nad programem edukacji informatycznej. Zamówienie rządowe na mikrokomputer szkolny stało się faktem. Zakłady Elektroniczne ELWRO mogą już bez wahań pełną parą brać się do roboty. Nam pozostaje wierzyć, że z zobowiązań, o które tak walczyły, wywiążą się jak najlepiej i w terminie.
Choć nadal nie wiadomo, jak dokładnie będzie wyglądał przyszły polski mikrokomputer szkolny, miniony miesiąc przyniósł jednak pewne podstawowe informacje na ten temat: wiemy już, że z pewnością będzie on przynajmniej w jednym z trybów swej pracy zgodny programowo z ZX Spectrum. Informacja ta ma szczególne znaczenie dla ośrodków planujących tworzenie programów dydaktycznych i kształcących nauczycieli - będą one mogły skoncentrować się na pewnym standardzie, którego przyszłość, przynajmniej w ciągu najbliższych kilku lat, wydaje się stabilna.
Nie oznacza to oczywiście, że rozwój rodzimego sprzętu zatrzyma się na tym poziomie: opracowany przez zespół doc. Wojciecha Cellarego z Instytutu Automatyki Politechniki Poznańskiej prototyp ELWRO 800 Junior, jeden z poważnych kandydatów do roli przedmiotu zamówienia rządowego; obok udawania Spectrum potrafi też pracować pod CP/M, potrafi współpracować w sieci lokalnej z "dorosłym" ELWRO 800, daje też szanse uzyskania bogatszej grafiki i korzystania z obszerniejszej pamięci niż w ZX Spectrum. Te możliwości ustalają pewien poziom wyjściowy dla wyjściowy dla konkurentów: SOLUM i wciąż rozwijanego na Śląsku MERITUM (he, he - przyp. LZ). Jest nadzieja, że zdrowa rywalizacja doprowadzi do rozwiązań łączących zalety wszystkich konkurentów.
Rozstrzygnięty też został ostatecznie po dogrywce - konkurs o drugie poważne zamówienie rządowe na mikrokomputer biurowy: przyznano je również ELWRO na ELWRO 800. Decyzja ta, choć oparta na zgodnej opinii ekspertów, niesie jednak cień ryzyka: wybrano konstrukcję ambitniejszą, ale i odleglejszą od światowego standardu, jakim jest IBM PC.
Komputer nr 6, wrzesień 1986 "SĄD TECHNICZNY"
Komentarz do tekstu: Prezentacja w zakładach ELWRO, z której raport został zamieszczony w miesięczniku Komputer (poniżej główne fragmenty), była pewnego rodzaju zwieńczeniem wielomiesięcznych zmagań o komputer dla polskiego szkolnictwa. Dobry, tani, produkowany masowo. Zakłady ELWRO opracowały Juniora i... wydawało się, że tylko wdrożyć do produkcji. Tak się nie stało. Redakcja Komputera, od początku zaangażowana bardzo pozytywnie w cały projekt, później bezlitośnie obnażała całe dno jego realizacji.
Wracając do "raportu". Podkreślanie przeróżnych zalet ELWRO 800 Juniora nie zmienia faktu, że podstawową jego zaletą była kompatybilność z ZX Spectrum. Można było liczyć, że z czasem podstawowym nośnikiem danych stanie się stacja dysków; w mniejszym stopniu, że powstaną w oparciu o Juniora sieci lokalne. Mogą bawić wyrażane obawy przed zalaniem rynku Timexami (też klony "trumny") i pryncypialne stanowisko, że polscy uczniowie powinni być kształceni na polskich komputerach (nie będzie Spectrum pluł nam w twarz! ;-)).
|
|
Wrocławskie Zakłady ELWRO udzieliły gościny jedynemu w swoim rodzaju sądowi. Bez paragrafów, peruk i tóg, 22 maja odbyło się posiedzenie, powołanego przez Prezydium Zarządu i Radę Naukową Fundacji Edukacji Komputerowej, składu sędziowskiego nazwanego Zespołem Oceniającym. Na wokandzie sprawa: Junior kontra Solum.
Czytelnicy zapewne już się domyślili - we Wrocławiu oceniano przydatność dla szkolnictwa krajowych mikrokomputerów edukacyjnych: ELWRO-700 Solum i ELWRO-800 Junior. Chcemy powrócić do dawnej (oj, dawnej) dobrej tradycji jawności wszystkich etapów powstawania decyzji, których owoce konsumować będziemy przez wiele lat. O tym jak ważna jest trafność wyboru mikrokomputera dla szkół nikogo przekonywać nie trzeba. Dlatego też redakcja postanowiła opublikować (z niewielkimi skrótami) protokół z posiedzenia Zespołu Oceniającego. Zamieszczamy też kilka refleksji naszego redakcyjnego kolegi - Zenona Rudaka - który brał udział w posiedzeniu. Relacja nie byłaby pełna bez podania składu "sędziowskiego" - Zespołu Oceniającego:
(tu nastąpiło podanie składu zespołu - LZ)
PROTOKÓŁ
Prezentacja mikrokomputerów
W pierwszym punkcie posiedzenia zespoły autorskie zaprezentowały proponowane mikrokomputery edukacyjne.
Jako pierwszy był prezentowany mikrokomputer ELWRO-700 Solum. Przedstawiono jego zasadnicze dane techniczne, informacje o oprogramowaniu oraz informacje o współpracy z urządzeniami opcjonalnymi.
Następnie została dokonana prezentacja komputera ELWRO-800 Junior. Przedstawiono działanie tego komputera na poziomie I (tj. jako ZX Spectrum); na poziomie II (tj. pod kontrolą dyskowego systemu operacyjnego) oraz zaprezentowano współpracę 3 jednostek ELWRO-800 Junior w sieci lokalnej.
W dalszym ciągu zespoły autorskie odpowiadały na pytania z sali.
Spotkanie z dyrektorem naczelnym ZE ELWRO Przedyskutowano m.in. możliwości (czasowe i ilościowe) wyprodukowania serii prototypowej oraz serii informacyjnej komputera edukacyjnego. Dyrektor ZE ELWRO zapewnił, że istnieje możliwość wyprodukowania serii prototypowej (ok. 10-20 szt.), a następnie serii informacyjnej (ok. 100 szt.) w bieżącym roku oraz udostępnienie tych komputerów do dalszych badań eksploatacyjnych w wytypowanych placówkach kształcenia.
Posiedzenie zamknięte
Doc S. Waligórski po dokonaniu porównania mikrokomputerów stwierdził, że w przypadku produkcji mikrokomputera edukacyjnego w Polsce istnieje rozwiązanie alternatywne: albo wytwórca dostarczy kompletne oprogramowanie użytkowe, albo mikrokomputer zapewni możliwość przeniesienia większości już wytworzonego oprogramowania użytkowego i edukacyjnego. Ze względu na obecną dużą popularność mikrokomputera ZX Spectrum w polskim szkolnictwie niezbędne jest więc wymaganie kompatybilności proponowanego mikrokomputera edukacyjnego z ZX Spectrum. Wymaganie to spełnia jedynie ELWRO-800 Junior, gdyż próba dokonana dla najnowszej polskiej wersji języka Logo (wytworzonej w bieżącym roku przez PTI zakończyła się fiaskiem w przypadku ELWRO-700 Solum (program dał się wczytać, ale nie dał się uruchomić wskutek dokonania pewnych przeróbek w ROM-ie).
DOC. J. MADEY stwierdził, że porównanie obydwu koncepcji zaprezentowanych mikrokomputerów edukacyjnych zdecydowanie wypada na korzyść ELWRO-800 Junior. Mikrokomputer ELWRO-100 Solum został zaprojektowany w taki sposób, aby stanowił polską wersję mikrokomputera ZX Spectrum, głównie w odniesieniu do programowania w języku Basic (co jest nonsensowne). W przeciwieństwie do tego, koncepcja mikrokomputera ELWRO-800 Junior wyprzedziła wytyczne zespołu Doradczego MOiW.
PROF. D.J. BEM stwierdził, że żadna z prezentowanych klawiatur nie jest właściwa. Klawiatura polskiego mikrokomputera edukacyjnego powinna spełniać wymagania polskich norm. Konstruktorzy ELWRO-800 Junior oczekują w tym względzie na wytyczne ZE ELWRO i - jak zapewniają - są w stanie w przeciągu 2 tygodni dostosować klawiaturę mikrokomputera do wymagań polskich norm.
PROF. D.J. BEM stwierdził, że wszyscy członkowie Zespołu Oceniającego jednoznacznie opowiadają się za przyjęciem mikrokomputera ELWRO-800 Junior jako polskiego mikrokomputera edukacyjnego. Zaskoczenie stanowi tak duża dysproporcja pomiędzy obydwoma proponowanymi mikrokomputerami. Mikrokomputer ELWRO-700 Solum nie spełnia wymagań postawionych przez MOiW.
DYR. Z. ROGOWSKI zauważył, że podjęcie szybkich działań nad uruchomieniem produkcji polskiego mikrokomputera edukacyjnego może skutecznie uchronić polskie szkolnictwo przed niebezpieczeństwem nasycenia placówek oświatowych mikrokomputerami typu TIMEX.
PROF. D.J. BEM podkreślił, że niezwykle istotne jest, aby uczeń polskiej szkoły byt kształcony na polskim mikrokomputerze edukacyjnym.
DYR. J. JANISZEWSKI zaproponował, aby jednocześnie z przygotowaniem do produkcji mikrokomputera edukacyjnego przystąpić do pracy nad przygotowaniem "otoczenia" komputera, zgodnego z zasadami ergonomii (obejmującego monitory, stacje dysków elastycznych, zasilacze itp.) i stwierdził, że spostrzeżenia te winny również znaleźć się w niniejszym protokole.
PROF. D.J. BEM podsumowując obrady Zespołu Oceniającego stwierdził, że wynikiem spotkania są następujące stwierdzenia:
wytypowanie mikrokomputera ELWRO-800 Junior jako polskiego komputera edukacyjnego,
zalecenie przygotowania serii prototypowej 10 - 20 sztuk tego komputera i przekazanie jej do badań eksploatacyjnych w wytypowanych jednostkach kształcenia,
przekazanie do badań 2 istniejących modeli w okresie 1-15 lipca br. do lKN,
zalecenie przygotowania serii informacyjnej 100 sztuk mikrokomputerów i przekazanie jej do badań eksploatacyjnych wraz z dodatkowymi 3 egzemplarzami mikrokomputera ELWRO-800 w wytypowanych placówkach kształcenia resortu oświaty oraz resortu szkolnictwa wyższego.
zalecenie podjęcia prac nad osprzętem wytypowanego komputera edukacyjnego.
Na tym prof. D.J. Bem zamknął obrady Zespołu Oceniającego.
Z BLISKA
ELWRO-700 Solum - podsumowującą ocenę komputera, który był w zasadzie namiastką komputera, darujemy sobie;-) - LZ
ELWRO-800 Junior opracowany został przez Instytut Automatyki Politechniki Poznańskiej. Użyte do budowy elementy były produkcji krajowej lub krajów RWPG. Junior może pracować jako kopia ZX Spectrum (zachowano wszystkie adresy odwołań wewnętrznych) lub jako komputer nadzorowany przez dyskowy system operacyjny CP08 zgodny z CP/M 2.2. Rozbudowany interpreter języka Basic umożliwia dodatkowo obsługę urządzeń zewnętrznych, pracę w sieci komputerowej oraz przepisywanie na dyskietki programów wczytywanych z magnetofonu.
Konstruktorzy zastosowali klawiaturę jednoznakową, wzbogaconą o polskie litery. Wykorzystanie słów kluczowych interpretera ZX Basic jest możliwe przy pomocy mapki określającej lokalizację ich na klawiaturze. Junior może być traktowany jako terminal dla komputera ELWRO-800, może również rozsyłać programy lub dane do komputerów ZX Spectrum przez ich złącze EAR (magnetofonowe wczytujące). Na pokazie zaprezentowano trzy komputery ELWRO-800 Junior sprzęgnięte w sieć, pracujące pod kontrolą systemu CP/M, z wykorzystaniem dwóch napędów dysków elastycznych 5,25 cala (produkcji NRD).
Konstrukcja Juniora jest "otwarta" i umożliwia dalszą rozbudowę o dodatkowe bloki funkcjonalne jak twardy dysk, grafika wysokiej rozdzielczości, układy wykonawcze automatyki.
Należy podkreślić bardzo dobre przygotowanie zespołu "poznańskiego" do prezentacji swojej konstrukcji. Prelegent prowadził pokaz interesująco i dokładnie. Szeroko odpowiedział na zadawane pytania.
Zenon Rudak
Komentarz: fragment wstępniaka z Komputera nr 5/1987, poświęconego targom Infosystem '87. Po prezentacji Juniora w maju 1986 roku - rzec można objawienia go naszemu światu - rozpoczął się etap czekania. Czekania coraz bardziej niecierpliwego, aż po irytację, gdy w końcu stało się jasne, że na masowe zawitanie rodzimego komputera do szkół poczekamy sobie ad mortem defecatam (czyli z przeproszeniem, acz dosłownie: do usranej śmierci). Wtedy skończyły się uszczypliwości, a zaczęła wojna opinii publicznej z producentem.
|
|
Wystawa wrocławska była "światową" prezentacją polskiego komputera edukacyjnego. W zajmującym cały środek hali stoisku ELWRO stało kilka sztuk działających komputerów ELWRO 800 Junior. Komputer wygląda ładnie i okazale, posiada dobrą klawiaturę i umożliwia współpracę ze stacją 5,25-calowych dyskietek. Stację taką (dwa napędy w jednej obudowie) prezentowano również. Kilka Juniorów wraz ze stacją (stacjami) może być połączone w sieć i być wyposażeniem szkolnych pracowni komputerowych. Czy będzie - to się dopiero okaże, gdyż resort oświaty odłożył decyzję o wprowadzeniu Juniora do szkół do czasu, gdy producent zdoła udostępnić do testowania na okres 3 miesięcy co najmniej 300 egzemplarzy z produkcji.
Komentarz: ten sam numer Komputera (5/87), dział "Komputeryzujmy się" ukazujący dziwactwa naszej rzeczywistości. Mazovia to rodzimy klon peceta, nasza chluba przez jakiś (niedługi) czas.
|
|
Janina Paradowska opisuje w "Życiu Warszawy" entree przedstawiciela Zrzeszenia "Mera" w czasie spotkania naukowców debatujących nad programem komputeryzacji wyższych uczelni:
"... przyszedł przepełniony wspaniałym samopoczuciem i swymi deklaracjami wprawił w osłupienie profesorskie grono. Stwierdził bowiem ni mniej ni więcej, że generalnie przemysł potrzeby pokryć może, ale w realizacji praktycznej są kłopoty, szkolnictwo wyższe bowiem powinno sobie uświadomić, ile to właściwie miliardów na ten cel potrzebuje.
Tak więc oto mamy wspaniały rynek nasycony polskimi komputerami, a teraz niech się klienci martwią o środki ".
Rzeczywistość natomiast - stwierdza autorka - "jest jakby zupełnie inna". Scharakteryzował ją "w prostych słowach prof. Węgrzyn, któremu znajomości tego, co się w świecie i w kraju w tej akurat dziedzinie dzieje, nikt odmówić nie może ". Mazovia i Elwro-800 "do dziś są w handlu niedostępne, nie można ich kupić, sprawdzić, przetestować. Mówi się, że będą to komputery klasy XT, a więc takie, których sezon na świecie właśnie się kończy, (...) bowiem rozpoczęła się era komputerów klasy AT. (...) Może się więc okazać, że przyszła oferta już w momencie przedłożenia będzie najzwyczajniej przestarzała i nieprzydatna.
Czy można coś zrobić, aby do tego nie doszło? Prof. Węgrzyn proponuje bardzo konkretny program, ważny nie tylko dla wyższych uczelni, ale dla całego przemysłu komputerowego i gospodarki: szybkie oddanie choćby kilku egzemplarzy Elwro-800 i Mazovii do wybranych ośrodków politechnicznych i uniwersyteckich, aby je można było wszechstronnie przetestować i wskazać kierunki zmian, jakim sprzęt ten powinien podlegać. (...) Na dobrą sprawę powinna być to propozycja nie do odrzucenia. Zawiera wsparcie intelektualne, a także bieżący kontakt producenta z klientem celem doskonalenia wyrobu. Tak robią wszystkie światowe firmy".
Na razie, jak się dowiadujemy z dalszej części artykułu, obiecano całemu szkolnictwu wyższemu w Polsce jedną Mazovię i jedno Elwro-800. To i tak znaczny procent produkcji.
Komputer nr 6/1987.
Komentarz: Artykuł pod tytułem "Palę komputery!!!" był jednym ze wstępniaków tego numeru (prezentuję większość artykułu). Od tego momentu zakłady ELWRO miały w mediach jako dostarczyciel komputera dla polskich szkół, i bardzo pracowały, żeby się nie znudzono nimi i ich produktem.
|
|
Refleksje te są plonem trzydniowego spotkania wizytatorów-metodyków, powołanych w kuratoriach do pilotowania akcji komputeryzacji szkół, które odbyło się w połowie maja.
Miniony rok nie zmienił w oświacie nic. Nadal nie istnieje system tworzenia i promowania oprogramowania, zainteresowani mają do zaoferowania jedynie publiczne ostre wymiany zdań, a jedynym efektem konkursu na komputer szkolny było umocnienie się pozbawionego perspektyw oraz podstaw materialnych standardu "Spectrum". Jest to zjawisko zniechęcające. Przed rokiem słowami doc. Cellarego prezentowaliśmy Juniora jako komputer klasy CP/M 2.2, który dla zachowania ciągłości będzie w jednym ze swych trybów mógł udawać Spectrum. W powszechnej świadomości i w praktyce przemysłowej pozostaje z tego jedno hasło: będzie polskie Spectrum. Okazuje się już dziś, że dla Juniora zabraknie stacji dysków, że emulacja Spectrum będzie (gdy wreszcie będzie...) jego podstawowym trybem pracy - itd.
Zawsze jest inne wyjście
Słowa te przychodzą mi z trudem - przed kilku laty byłem jednym z propagatorów komputeryzacji oświaty - ale dziś trzeba się poważnie zastanowić, czy nie wstrzymać się na kilka lat z kupowaniem dla szkół byle jakich komputerów, a za zaoszczędzone pieniądze kupić szkołom sprzęt video, którego standard jest dobrze ustabilizowany, a potencjalne wykorzystanie póki co łatwiejsze i znacznie bardziej wszechstronne. Innym rozwiązaniem może być wyposażenie szkół w pojedyncze egzemplarze komputerów klasy IBM PC: dla uczniów bezpośredni pożytek będzie tak samo niewielki jak przy zakupie spectrumopodobnych grybasów, ale przynajmniej skorzysta na tym administracja szkolna, zapaleńcy z kółek zainteresowań i najaktywniejsi nauczyciele potrafiący uruchomić na swej lekcji pokaz komputerowy.
Oczywiście obie powyższe propozycje są celowo wyjaskrawione. Ukazują one jednak, że oświata wcale nie jest skazana na bierne godzenie się z losem i łaską ELWRO.
Władysław Majewski
Minął kolejny rok wypełniony głównie informacjami o kłopotach zakładów ELWRO z uruchomieniem masowej produkcji Juniora. Tymczasem wrześniowy numer pisma Komputer z 1988 roku - nie wdając się już w cytaty - przyniósł w artykule "Junior wędruje do szkoły" informacje o debiucie Juniora w polskiej edukacji. Stało się to po dwóch latach od ogłoszenia przez ELWRO konkursu na opracowanie komputera dla polskiego szkolnictwa. Refleksje redakcji nie były budujące. Wiosną 1988 roku pierwsze egzemplarze Juniora trafiły do magazynów szkolnych, ale jakość komputerów była beznadziejna. Dodatkowo firma nie porozumiała się z producentami oprogramowania (m.in. Borland) dostarczanego wraz ze sprzętem, zatem uczniowie mieli "oficjalnie" korzystać na lekcjach z kradzionych programów. Niejasna była sprawa serwisu gwarancyjnego.
Po ostrej polemice Komputera z przedstawicielami zakładów ELWRO, w styczniu 1989 roku ukazał się... raport? z inauguracji Juniora w szkole. Długi, ale cięty i... w sumie smutny w wymowie tekst. Potraktujmy go jako zatrzaśnięcie wieka trumny.
A zatem: Komputer nr 1/1989:
|
|
List do redakcji
Jako jeden z tych, którym przyszło uczyć "Elementów Informatyki" z pomocą Juniora, pragnę przedstawić swoje z nim potyczki, ilustrując uwagi zawarte w komentarzu Władysława Majewskiego "Junior wędruje do szkoły" z nr 9/88 "Komputera". Odsyłacze do literatury dotyczą dokumentacji, dołączanej przez Elwro do każdego zestawu. Przepraszam za nieczytelny miejscami wydruk (poradziliśmy sobie, choć z trudem - redakcja) - zaczęła szwankować ostatnia drukarka.
Witold R.Rudolf
Otmuchów
Prolog
1. połowa maja 1988 roku
Szkoła dostaje zawiadomienie o przyznaniu zestawu Juniora. Wkrótce otrzymujemy zaklejone pudła z komputerami, monitorami, stacją dysków i informacją, że drukarkę otrzymamy później. Jest jeszcze pudełko z dwoma dyskietkami systemowymi i 10 czystymi "Made in Bulgaria", książkami i paczką papieru do drukarki oraz wiadomość, że musimy czekać na serwis Firmy, która zastrzegła sobie wyłączne prawo instalowania Juniora.
2. 18 maja 1988
Fachowcy z Firmy montują Juniora w przygotowanej pracowni. Istotnie ich obecność jest niezbędna komputer nauczycielski i stacja dysków nie nadają się do użytku. Panowie montują pozostałe komputery, podłączają kable sieci lokalnej, pakują to, co nie działa (i wszystkie 12 dyskietek...) i odjeżdżają, zostawiając obietnicę szybkiej wymiany uszkodzonego sprzętu oraz pytanie: co robi w Firmie dział odbioru technicznego?
3. pierwsza połowa lipca
Testujemy Juniory, na razie w trybie Spectrum. Dużo kłopotu sprawiają ukryte funkcje klawiatury. Odnosi się wrażenie, że pracuje się z czymś tajemniczym i skomplikowanym. Nawet dodatkowe klawisze z lewej strony klawiatury sprawiają niespodzianki: naciskasz [DOS] - wyskakuje 6, [DIR] - DIR [LOAD] i [SAVE] też dają oczekiwane napisy, ale ostatni, [ERA], daje na ekranie 7. Dostanie się do znaków nad cyframi, np. ! czy " także odbywa się w nietypowy sposób - zamiast [SHIFT] trzeba użyć [ALT]. Prawda, że jest to opisane - tylko po co nowy standard klawiatury? Dużą wygodą są natomiast klawisze sterowania kursorem.
Niespodzianka: nad klawiszem [CR] mamy klawisz ze znakami ^ i -. Faktycznie wywołuje on parę znaków ^ i :.
Próba pracy w sieci: komputery bez trudu wykonują instrukcję LOAD @numer," " (wczytaj program z komputera o podanym numerze), podobnie działa przesyłanie komunikatów przez DISP @numer,"..." - ale konia z rzędem temu, kto pośle w sieć program zleceniem SAVE @numer, "nazwa". Do tego pojawia się znienacka angielski komunikat "Program: COPY" wśród "czysto" polskich typu "Błędne urządzenie I/O". Hm!
Praca w sieci z dodatkowymi mikrokomputerami ZX SPECTRUM to chwyt reklamowy - za dziurą w obudowie oznaczoną "sieć Spectrum" nie ma nic!!!
Straty w przedbiegu:
2 komputery z przekłamującymi klawiaturami;
1 spalony bezpiecznik (aby go wymienić, trzeba wzywać serwis);
2 komputery z niedziałającymi gniazdami manipulatorów.
W sumie 5 z 7 (!) komputerów padło w ciągu dwóch tygodni.
4. 13 lipca 1988
Dostarczona zostaje nowa stacja dysków (z dwoma dyskietkami systemowymi i już tylko pięcioma czystymi). Na zgłoszenie uszkodzeń panowie nie reagują - oni tylko instalują, od serwisu jest kto inny. Co kraj, to obyczaj.
Panowie przerabiają jeden z komputerów na wersję dyskową (okazuje się, że nie każdy może wprost współpracować ze stacją), sprawdzają stację dysków - wszystko jest w porządku. Na pytanie dlaczego zabrali 10, a oddają 5 dyskietek wyjaśniają, że do tego modelu stacji przysługuje tylko 5.
Po odjeździe panów zaczynamy pracę w systemie CP/J. Już wiadomo, jak uaktywnić klawisz z napisem DOS - wciskamy [CTRL], potem trzymając [ALT] naciskamy [DOS] i otrzymujemy napis... CP/J. Proste, prawda?
Stacja dysków (wielkości IBM PC, i to wcale nie Baby, w połowie pusta), pracuje donośnie strzelając głowicą. Mamy 720 kB na każdym napędzie! Uruchamiamy program obsługi sieci Junet. Bardzo gustowna jest szmatka leżąca na tablicy planszy tytułowej. Na więcej wrażeń nie starcza czasu.
5. W godzinę po odjeździe panów z Firmy
Stacja dysków przestaje reagować na polecenia z komputera.
6. 20 sierpnia 1988
Otrzymujemy brakującą drukarkę oraz dwa komplety: Junior, stacja dysków i drukarka. Komplet taki nazywa się "zestaw autonomiczny" i wraz z siecią dopełnia wyposażenie pracowni. Do tego po 7 dyskietek z firmy WELTON na stację i literatura.
Pudełka z dyskietkami nie są zaklejone - zaglądamy więc do środka. Jedna z dyskietek okazuje się wręcz nadziana karteluszkami do zaklejania otworów ochrony zapisu na dyskietkach! Ktoś "myślący" wsypał je luzem do koperty dyskietki, kilka przez otwór odczytu dostało się do wnętrza. Zaczynamy podejrzewać ignorancję producenta. Na razie czekamy na przedstawicieli Firmy, którzy wyjmą komputery z pudełek.
7. 1 września 1988
Przyjeżdża fachowiec z serwisu Firmy. Przywozi zabrany dawno temu do wymiany komputer. Nareszcie działa! Otwiera nowe pudełka - i pani Pandora znów jest wśród nas:
jedna z drukarek jest bez pokrywy;
jedna ze stacji dysków włożona jest wprost pomiędzy płyty styropianu (druga jest jeszcze w worku foliowym), więc po wyjęciu wygląda jak przyprószona śniegiem;
jeden z komputerów grzechocze. Po otwarciu obudowy okazuje się, że ktoś zamiast skręcić płytki wsypał śruby luzem. Próba uruchomienia pokazuje, że nie działa ani jedna stacja dysków, jak też i dwie drukarki. Pan, przeklinając cicho (chyba pod adresem odbioru technicznego), zaczyna to wszystko naprawiać. Stara to historia: uroczyste oddanie do użytku na początku nowego roku - a potem po cichu do remontu. Udało mu się uruchomić jedną stację dysków i obie drukarki.
Teraz zabrał się do napraw gwarancyjnych. Uszkodzona stacja zachowała się zgodnie z prawem Murphy'ego - w obecności fachowca działała bezbłędnie. Co do 5 uszkodzonych komputerów - dowiadujemy się jak wygląda testowanie Juniora w Firmie. Otóż w gotową maszynę wpuszcza się na 24 godziny program. Jeśli komputer w tym czasie nie wysiądzie - to OK. Gdy wysiądzie, próbę ponawia się - a nuż się uda?
Gniazda manipulatorów - ależ tego w ogóle się nie sprawdza! Jak to w sumie dobrze, że nie można kupić myszy do Juniora... Ją też się podłącza do tego gniazda.
Pan uruchomił dwa komputery, resztę (3 komputery i stację dysków) zapakował i pojechał.
Stan pracowni na początku roku szkolnego:
4 komputery uczniowskie + jeden nauczycielski ze stacją dysków i drukarką spięte w sieć;
1 zestaw autonomiczny (komputer + drukarka + stacja dysków mająca tendencje do rozformatowywania dyskietek);
1 komputer autonomiczny z drukarką.
W tym dniu zaczęła się dla nas... twarda szkoła życia z Juniorem.
Lekcja 1. CP/J
Co robi rozsądny użytkownik mikrokomputera po zgłoszeniu się systemu operacyjnego? Sprawdza, co mu dostarczono na dysku. W "Podręczniku użytkownika..." odnajdujemy komendę DIR. Próba wykorzystania klawisza [DIR] nie daje rezultatu. Wniosek: nareszcie mamy klawiaturę alfanumeryczną bez żadnych dodatków.
Na dysku masa zbiorów (cóż, 720 kB). Odnajdujemy program obsługi sieci Junet, zlecenia nierezydentne typu FORMAT, STAT itd., Turbo Pascal, edytor EDJ, Basic, asemblery i debugger (??) - brak natomiast Logo i WordStara. Ten ostatni przezornie skopiowaliśmy od pana z serwisu, ale przecież Firma dołączyła jego dokumentację! W przypadku Logo sprawa jest przynajmniej jasna: nie ma ani translatora, ani dokumentacji.
Formatujemy dyskietki. Złośliwa próba sformatowania dysku z zaklejonym otworem ochrony zapisu przynosi komunikat "PROTEKCJA ZAPISU" (słówko "protect" tłumaczył chyba ktoś z mocną protekcją). Bardzo ładnie wygląda kontrola dyskietki za pomocą zlecenia CHKDSK - uśmiechnięte buzie dla dobrych, skrzywione i migające dla złych sektorów. Tylko dlaczego, zgodnie z napisami, sprawdzamy "dysketkę"? Skoro jesteśmy przy dyskietkach - 3 z 10 "Made in Bulgaria" są porysowane, więc niezdatne do użytku.
W sumie egzamin z CP/J zaliczamy, w czym wydatnie pomaga znajomość CP/M, od którego CP/J różni się tylko obsługą sieci.
Lekcja 2. Junet
Uruchamiamy komputery uczniowskie i ładujemy program Junet. Uczniowie otrzymują CP/J i dostęp do stacji dysków oraz drukarki. Zaczynają eksperymenty z CP/J oraz zbiorami dyskowymi udostępnionymi im w sieci (zlecenie Public). Komputer nauczyciela spełnia w tym czasie rolę "nadzorcy sieci".
Teoria głosi, że teraz nauczyciel kieruje pracą uczniów podglądając ich ekrany i wysyłając im komunikaty. W praktyce, by obserwować pracę ucznia lub coś mu wyjaśnić musi do niego podejść, gdyż opcja "Ekran użytkownika" daje tylko statyczny obraz z ekranu danego komputera.
Teraz zaczynają się niespodzianki: "Rozesłanie programu" (opcja z menu Junet) udaje się, gdy podamy jako adres liczbę 255 (adres zbiorowy wszystkich użytkowników sieci) lub dowolny(!) ciąg znaków. Program dociera do wszystkich komputerów, przy czym zdarza się, że tylko "przeleci" przez nie, wracając do CP/J. Wysłanie programu pod adresem pojedynczego komputera daje "Błąd transmisji", a adresy grupowe (po 2,4,8 komputerów) powodują zawieszenie niektórych komputerów z podanej grupy;
czasami Junet przestaje działać - uczniowie nagle nie mogą czegoś zapisać na dysku czy odczytać zeń. Pomaga ponowne załadowanie programu obsługi sieci, ale np. edytor EDJ ma w takiej sytuacji tendencję do kasowania się (komputer "ląduje" w CP/J). W ten sposób dwukrotnie straciliśmy teksty pisane przez ponad godzinę! (wniosek: co 10-15 min. zapisywać pisane teksty na dysk).
w czasie pisania komunikatu do uczniów nauczyciel otrzymał komunikat od jednego z nich. "Wyleciał" do CP/J - Junet się po prostu wyłączył;
gdy nauczyciel przegląda katalog dysku (z poziomu Junet), żaden z uczniów nie jest w stanie skorzystać ze stacji dysków;
aby udostępnić uczniom dodatkowy; już istniejący plik, trzeba wyłączyć program obsługi sieci (Junet), po czym za pomocą Public ponownie go załadować.
Tę rundę wygrywa Junior. Nie sposób przewidzieć, co nowego "wymyśli" on w czasie lekcji.
Lekcja 3. Edytory EDJ i WordStar oraz drukarka D-100
Runda również kończy się zwycięstwem Juniora, a oto uzasadnienie wyniku:
EDJ - prosty edytor, do 124 znaków w linii, typu WordStar. Brak płynnego przechodzenia do nowej linii po wypełnieniu poprzedniej (trzeba użyć klawisza [CR]) i formatowania tekstu, co się przydaje nawet przy pisaniu programu w asemblerze, do czego głównie program ten jest przeznaczony. Poza tym jest dość wygodny, po naciśnięciu [ESC] otrzymujemy okienko z menu w języku polskim, rozpoznaje polskie litery. Niestety zdarza się, że utworzone przezeń pliki istnieją w katalogu, ale nie sposób ich odczytać. Edytor ten nie ma też żadnej komunikacji z drukarką.
WordStar - każdy zna zalety tego edytora. Niestety pomimo umieszczenia w winiecie napisu "Drukarka D-100" nie rozpoznaje ani nie drukuje polskich liter. Ze znaków sterujących drukarką rozpoznaje tylko "podwójne uderzenie" i "podkreśl". Pomimo umieszczenia odpowiedniej informacji w "Podręczniku operatora" (str. 61) nie działa pogrubianie ani zmiana gęstości, pomijając dostępne już na D-100 powiększanie znaków. Ponadto edytor ten nie jest zgodny z EDJ.
D-100 - to solidna drukarka średniej klasy. Producent, doceniając umiejętności nasze i uczniów, dostarczył wraz z drukarkami 3-tomowe instrukcje w języku... rosyjskim. Pomyłką jest też chyba czujnik "Paper Out". Jest on tak solidny, że nie wystarcza mu założony (koniecznie z traktorem i o odpowiedniej szerokości), trzeba go jeszcze docisnąć płytą z plastyku.
Lekcja 4: Basic (z dyskietki systemowej)
Zostaliśmy znokautowani. Po pierwsze - fatalny edytor. Po drugie i najważniejsze - nieopatrzny twórca programu, który w tym języku przy próbie zapisania na dysk napisał SAVE "PROG.BAS" zamiast SAVE "PROG BAS" (jeszcze jeden format nazwy?) zostaje "wyrzucony" do CP/J, oczywiście tracąc swój program. "Nie z nami te numery, Junior!" - może była to wina stacji dysków, ale nauczeni tym doświadczeniem definitywnie zrezygnowaliśmy z tej wersji języka Basic.
Lekcja 5: Turbo Pascal (wersja 3.OOA?)
Remis. Produkt Borlanda jest jednak dość odporny na usprawnienia. Główne kłopoty wiążą się z niedokładną pracą tłumaczy (pojawiają się komunikaty "FATAL ERROR" i "PASCAL.MSG missing", gdy nie włączymy komunikatów o błędach) oraz niezgodnością zawartości pakietu GraFika z opisem w dokumentacji (brak procedury CopyScreen).
Dwie rady praktyczne: pracując w grafice nie włączajcie komunikatów o błędach. Mogą być kłopoty z drugą kompilacją programu. Rada druga - Pascal niszczy czasami program obsługi sieci. Jeżeli wielu uczniów często komunikuje się z dyskiem, dobrze jest co jakiś czas ponownie załadować program Junet.
Po pierwszym miesiącu nasze potyczki kończą się przewagą Juniora. Nie tracimy jednak wiary, że uda się go opanować, a uczniowie nie wyniosą z lekcji wrażenia, iż komputer to coś, co się często psuje i sprawia same kłopoty. A może o to właśnie chodzi?
Witold R.Rudoif
Szanowny Panie,
sądzę, że zbyt nisko ceni Pan swoje dokonania. Drobne niepowodzenia przy rozsyłaniu programów siecią Junet i zdalnym korzystaniu z dysku nie powinny kłaść cienia na niewątpliwym sukcesie, jakim jest opanowanie względnie powtarzalnego importu programów. Nie udało się tego dokonać, mimo wielogodzinnych prób, przedstawicielom producenta podczas wrześniowej IV Ogólnopolskiej Konferencji "Informatyka w szkole" w Wałbrzychu. Funkcji tej nie wykonuje także wzorcowa sieć przekazana Ministerstwu Edukacji i zainstalowana w Zakładzie Edukacji Komputerowej OBR Pomocy Naukowych, choć instalacja ta ma służyć testowaniu dopuszczanego do wykorzystania w szkołach oprogramowania. Obecni w Wałbrzychu nauczyciele i wojewódzcy metodycy-koordynatorzy z całego kraju również nie mogli podzielić się z kolegami wieścią o opanowaniu sieci Junet. Tak więc głowa do góry - może nie jest jeszcze u Pana dobrze, ale i tak jest najlepiej.
Niepotrzebne wydają mi się także uwagi o angielskich tekstach komunikatów w całkowicie polskim, jak zapewnia producent, wyrobie, jakim jest Junet. Zapewne chodziło 0 otwarcie możliwości nieodpłatnej wymiany doświadczeń z firmą Digital Research.
Przy okazji należy podkreślić nieżyczliwą postawę kapitalistów z firm MicroPro i Borland, którzy nie zechcieli nieodpłatnie zaadaptować swych produktów do potrzeb wyrobu z Elwro.
Jak sądzę, prawidłowo odczytał Pan intencje decyzji o ukryciu funkcji poszczególnych klawiszy pod mylącymi opisami - uczeń musi wyrabiać w sobie czujność i cierpliwość. Nic nie przychodzi w życiu łatwo, umiejętność pracy z komputerem z Elwro nie jest wyjątkiem. Życzę dalszych sukcesów w pracy nauczycielskiej z protekcją nośnika pamięci masowej u uczniów.
Władysław Majewski
|
|