|
Piknie tu, prawda? Trzeba tylko uważać, np. na ten bucik z lewej, który zaraz tupnie.
|
|
|
O ile Ghost Chaser jest komnatówką pokrytą przez czas zębem patyny (czy jakoś tak), to Henry's House do dziś pozostał świeży, kolorowy i pachnący pyszną zabawą. Bohaterem gierki jest niejaki Henio (bardziej znany jako Henryś), który został sam w domu i ma go posprzątać - wszystkie pomieszczenia po kolei. A zatem: przedpokój, łazienka, kuchnia, bawialnia, pokój dziecinny, sypialnia, jadalnia i strych - we wszystkich tych miejsca Henryś musi pozbierać rozrzucone rzeczy, unikając spotkania z nieprzyjaznymi innymi przedmiotami. Głównym mankamentem Henry's House było to, że wszystkie "inne" przedmioty, do których dotknął się Henryś były dla niego zabójcze - nie tylko stworki, ale też np. ściany. Także udźwiękowienie gry było takie sobie.
Gra ma za to pięęękną grafikę, unikalną dla każdego pomieszczenia i jest przy tym zabawna; np. kłapiąca w łazience sztuczna szczęka - już niezłe. Będzie jeszcze lepsze, jak zjawi się szczotka do zębów, żeby wyszorować tę szczękę. Albo telewizor w bawialni. Wszędzie dzieje się coś ciekawego.
|
Poleciłbym Henrysia małym dzieciom, ale jest on chyba dla nich trochę za trudny: trzeba bardzo uważnie poruszać się i dokładnie wymierzać skoki. Przejście niektórych plansz wymaga sporej zręczności. Jak tak się przyjrzeć, to trzy życia okazują się niewielkim kapitałem ;-) Daję słowo honoru, że udało mi się przejść Henry's House w całości bez podpierania się wiecznym żywotem. Co prawda wymagało to bezbłędnego opanowania wcześniejszych plansz nim się rozgryzło następną. Dla cierpliwych jest to gra na jedno popołudnie bez wiecznego życia, a na jakieś dwie godziny z wiecznym. Miłej zabawy!
Właśnie, a nieśmiertelność?! Wpisz CPM na planszy tytułowej. Pokaże się taki mały robaczek - jesteś nieśmiertelny, Heniu! Leć sprzątać domek nim rodzice wrócą z kina! ;-)
|
|