starquake
   bubble bus
   nick strange, stephen crow
 1985

wstęp
strona główna

ulubione gry leszka

archon
arkanoid
blue max
bc quest
boulder dash
clowns & baloons
colossus chess
drop zone
flak
fort apocalypse
frogger
ghost chaser
henry's house
karateka
last starfighter
leader golf
mercenary
miner 2049er
montezuma's rev.
moon patrol
pole position
raid over moscow
river raid
road race
silent service
slot machine
spindizzy
spy hunter

starquake

summer games
tekstówki
zeppelin
zorro
parada gier
kontakt


Nasz bohater przy teleporcie, napadnięty przez wrogie stworki. Poniżej "parking" dla poduszki grawitacyjnej.

Starquake był pierwszą grą, w jaką w ogóle zagrałem na komputerze i przez jakiś czas jedyną (patrz wstęp, dlaczego). Wrażenie było piorunujące, ponieważ to była właśnie taka gra, o jakiej marzyłem, żeby sobie zagrać. Zaczytywałem się w opisach przygodówek (zwanych też komnatówkami) opisywanych w "Bajtku" i myślałem o tym, jak to byłoby wspaniale wędrować po ogromnym labiryncie, odkrywając jego tajemnice, zbierając różne niezwykłe przedmioty i rozwiązując zagadki. I to wszystko w Starquake było!
     Labirynt w tej grze składa się z 512 pomieszczeń, całkiem urozmaiconych i ze stylową grafiką. Kierujemy postacią gwiezdnego rozbitka, który wylądował na obcej sobie planecie i musi się z niej wydostać. Zaczynamy od miejsca katastrofy kosmicznego pojazdu; chodząc po labiryncie zbieramy przedmioty i zanosimy je do specjalnego pomieszczenia, gdzie te właściwe są przyjmowane, stając się częścią mechanizmu. Wiem, że to mętnie brzmi, ale nie znam "oficjalnej" legendy do Starquake - po prostu trzeba znaleźć w labiryncie odpowiednie przedmioty i zanieść je w odpowiednie miejsce.
     W wędrówce przeszkadzają nam różne stworki, zetknięcie z nimi zabiera nam energię, a jeden jest taki wredny, że zabija od razu. Trzeba też unikać barier pod napięciem i ostrych kolców. Za to spadać można z dowolnie wysoka ;-)
     Parę zdań o sterowaniu. Przede wszystkim nasz ludzik w zasadzie nie skacze, natomiast ruchami joysticka do siebie powodujemy, że "podciąga się" w górę. Ruch joysticka do przodu powoduje wzięcie przedmiotu i porzucenie tego, który niesiemy jako ostatni (na raz można nieść tylko 4 przedmioty). Poduszka grawitacyjna pozwala fruwać swobodnie we wszystkich kierunkach, ale wtedy nie możemy zbierać przedmiotów - jeśli jakiś zobaczymy, musimy znaleźć "parking", gdzie zostawimy nasz środek lokomocji. Do szybkiego przenoszenia się na duże odległości służą teleporty. Oto lista wszystkich 16: TRAID, KERNX, WHOLE, MINIM, SALCO, ATARI, PENTA, COSEC, Z.A.P (wpisuj kropki!), ARTIC, CRASH, ARGON, QUARK, DELTA, SECON.
     Innymi ciekawymi miejscami są takie, gdzie możemy wymienić któryś z niesionych przedmiotów na inny - właśnie potrzebny. Są też w labiryncie obszary, do których dostać się możemy tylko po "wylegitymowaniu się" odpowiednią kartą-kluczem, warto też zwrócić uwagę na "podejrzane" wgłębienia w ścianach - to też przejścia. Działają windy, pulsują obwody elektryczne, a tu i ówdzie leżą sobie alienowate truposzki. Ciekawie tu.
     Niestety, nie udało mi się nigdy przejść Starquake do końca. Po nabraniu wprawy prawie zawsze udawało mi się zebrać potrzebne przedmioty, ale nie wiedziałem co robić dalej. A trzeba było szybko coś zrobić, bo kończyła się energia! Po latach dowiedziałem się, że prawdopodobnie trzeba wrócić do statku - tam, gdzie się zaczęło. Wtedy można było odlecieć. Nie sprawdziłem już tego, a teraz stale nie mam czasu ;-) Pod Atari800Win można będzie to sprawdzić - tym bardziej, że emulator ma opcję zapisu stanu gry. Jeśli komuś się uda, będę wdzięczny za wiadomość. Albo lepiej nie psujcie mi zabawy! ;-) Sam dojdę. Jeśli przeszedłeś, napisz tylko, że się da to zrobić.

     Uwagi dodatkowe: w grze można uzyskać 99 żyć. Przez długi czas recepta była zapomniana, aż wreszcie od Bartka dostałem właściwą wersję, którą sprawdziłem pod emulatorem i... działa! Uff... Oto ona: trzeba wcisnąć Shift i P (czyili pauzę), a razem z nimi fire. I tak trzymać, a stwory niech nas zabijają. Kiedy stracimy ostatnie życie, to po 00, pojawi się na liczniku 99. Czasem, kiedy trzymamy klawisze wciśnięte, licznik żyć się nie obraca, ale działa. Jeśli w tym czasie stracimy 3 życia, to po puszczeniu klawiszy obróci się o 3. Czasem trzeba zrobić kilka podejść, ale cheat działa na pewno. Jako ciekawostkę dodam, że gdy mają owe 99 żyć weźmiemy sobie od razu bonus dodatkowego życia, to na liczniku pojawi się 00. Ile ich będzie, gdy znów zginiemy? Zagadka dla Was ;-)
     Podczas gry zbieramy bonusy: energię, dodatkowe życia, amunicję.
     Jeśli chodzi o wskaźniki, to górny pasek pokazuje ogólną energię życiową ludzika, środkowy energię na "podskakiwanie", dolny zaś - zapas amunicji.
     Pomieszczenia, choć różne, bywają podobne do siebie (zwłaszcza jak się odwiedziło już ich ze trzy setki). Jeśli po wejściu do pomieszczenia gwałtownie przybywa punktów, to znak, że jeszcze tu nie byliśmy. Wskazówką może być też brak lub obecność bonusów.
     Po nabraniu wprawy cały labirynt daje się spenetrować w niewiele ponad godzinę. No, może dwie.
     Aha, żebym nie zapomniał - od Maxxxa doszła mapka zrobiona ze screenów. Mocno ścinana, ale to 512 ekranów, za to daje świetny ogląd, w której części labiryntu znajdują się teleporty.

38 KB starquake
mapa do starquake (200kb)