|
Nadciągają wredni zieloni. Wpadnij na któregoś, jeśli chcesz zobaczyć ładny wybuch ;-)
|
|
|
Przyznam, że nie byłem nigdy zbyt dobry w tej grze, która przeszła do historii jako jedna z najlepszych zręcznościówek. Uzyskiwałem nie więcej niż jedną czwartą wyniku średnio dobrego gracza.
DropZone stworzył Archer MacLean, który później zasłynął znakomitym symulatorem snookera, pt. Jimmy White's Whrilwind Snooker (a w międzyczasie jeszcze International Karate). Tu mamy do czynienia z klasyczną zręcznościówką, która nawet dziś może nielicho podnieść adrenalinę. Kierujemy kosmonautą, mającym za zadanie ratować zagubionych na księżycu ludzi (występują pod postacią gustownych niebieskich kwadracików ;-)). Kiedy chwycimy takiego ludzika, musimy zanieść go na środek lądowiska, skąd sam już sobie wejdzie do bazy. Wokół nas kręci się full nieprzyjaznych nam stworów, które na różne sposoby usiłują nas wykończyć: podsyłając fałszywych ludzi, strzelając do nas lub wysyłając samonaprowadzające pociski. Zetknięcie się kosmonauty z którymkolwiek z tych gadżetów jest śmiercionośne. I tu jeszcze jedna "uwaga historyczna": efekt wybuchu trafionego kosmonauty, jaki Archer MacLean stworzył w DropZone, uważany jest za jeden z najlepszych efektów specjalnych w historii ośmiobitowych komputerów! Zresztą cała akcja dosłownie kipi dynamizmem i trzeba wykazać się dużą przytomnością i refleksem, żeby przejść wyższe poziomy. Gra wciągała jak diabli.
Na ekranie, poniżej głównego widoku księżyca, pokazany jest "radarowy" obraz całego obszaru akcji. Są także inne wskaźniki: ile czasu zostało nam na przejście poziomu, ilu ludzi jest jeszcze do uratowania, zasób "żyć" i bomb. Te bomby to taka specjalna broń na sytuacje podbramkowe. W krytycznym momencie można było nacisnąć spację, co powodowało zniszczenie na całym terenie wrogich jednostek. Naturalnie wkrótce pojawiały się nowe, a bomb nie przybywało ot tak sobie z niczego ;-)
Dla dopełnienia instrukcji jeszcze powyżej zrzut ekranu z podpowiedziami do gry. Takie Who is Who in DropZone ;-)
|
|