|
Początek pierwszej planszy. Stworki na górze wybuchają w zetknięciu z piłeczką i przyśpieszają jej lot.
|
|
|
Arkanoidów na atarynkę było kilka, ale ten najbardziej mi się zapamiętał. W sumie był najlepszy i najbardziej urozmaicony. Ładna, płynna grafika, przyjemne dźwięki, sporo rozmaitych bonusów. Plansz było coś koło 30 do przejścia, a na końcu czekał taki typek - twarz, która AFAIR wypuszczała z ust coś nieprzyjemnego; jakieś pawie, które niszczyły paletkę. Tę twarz trzeba było trafić kilka razy pod rząd, żeby ją rozbić i tym samym pomyślnie zakończyć grę. Mi się to nie udało, ale znam relacje od wiarygodnych kumpli, którzy twierdzą, że im wyszło ;-)
Gra miała kilka wad: po pierwsze wzorzyste tło nie za dobrze robiło na oczy. Po drugie: zabawy nie dawało się przerwać - w każdym razie nie znalazłem klawisza pauzy. Jeśli się zwlekało ze wznowieniem gry, piłeczka była wypuszczana samoczynnie po kilku sekundach. Przejście wszystkich plansz równało się zgodzie na mały oczopląs. Teraz jednak emulator daje nam szansę przerwania gry lub nawet zapisania jej stanu, więc można do Akranoida powrócić i spróbować przejść go raz jeszcze - na raty ;-)
Jeśli odrzucić sentymenty, to szczerze trzeba przyznać, że ogólnie arkanoidy pasjonujące nie są.
|
|