montezuma's revenge
   utopia software
   robert jaeger i mark sunshine
 1983

wstęp
strona główna

ulubione gry leszka

archon
arkanoid
blue max
bc quest
boulder dash
clowns & baloons
colossus chess
drop zone
flak
fort apocalypse
frogger
ghost chaser
henry's house
karateka
last starfighter
leader golf
mercenary
miner 2049er

montezuma's rev.

moon patrol
pole position
raid over moscow
river raid
road race
silent service
slot machine
spindizzy
spy hunter
starquake
summer games
tekstówki
zeppelin
zorro
parada gier
kontakt


Pedro w drodze do skarbca musi przebyć znikające półki, skakać nad płomieniami i nie zgubić kapelusza!

Montezuma's Revenge i Preliminary Monty - to dwie wersje tego samego programu o przygodach Pedra w azteckiej piramidzie. Była to jedna z najsympatyczniejszych labiryntówek na małe komputery. Co ciekawe, Preliminary Monty, choć z założenia był zubożoną, kartridżową wersją Zemsty Montezumy, zdobył nawet większą sympatię niż bardziej rozbudowany "starszy brat". Zajmował jedynie 16 kilobajtów i miał mniej ozdobną grafikę. Zamieszczony wyżej screen pochodzi z Montezumy.
     Poniżej natomiast zamieszczam wykonane przez Tomka Śmigielskiego w trudzie godnym prawdziwego fana mapy do Montezumy i dwóch pierwszych poziomów Preliminary Monty. Bardzo ciekawe, są pomniejszonymi zrzutami wszystkich ekranów, posklejanych w całość. Są w formacie bmp i zajmują tylko 136kb. Naprawdę niewiele - polecam!
     Wielkim, do niedawna nierozwiązanym problemem atarowców, była zagadka: czy Montezuma's Revenge da się w ogóle ukończyć? Oficjalnie jest tak: kiedy dojdziemy do komnaty z posągiem Montezumy, trzeba być uważnym i wykonywać podskok w momencie, gdy posąg tupie - wtedy nic się Pedrowi nie stanie. Gdzieś w okolicach tej komnaty jest skarbiec. SKARBIEC! Ale gdzie?! I czy jest w ogóle? Przez długie lata nikt nie dał jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, i sprawa ta regularnie powracała w dyskusjach o małym Atari. Już rzut oka na mapkę Tomka nakazuje sceptycyzm, co do istnienia skarbca. Tymczasem pod koniec XX wieku prawda wyszła w końcu na jaw z samego źródła: Rob Jaeger, autor Montezumy odpowiedział Darkowi Drawzowi z Gdańska na jego maila z pytaniem. Dzięki, Darku, za dociekliwość i zgodę na zamieszczenie posta!
     A prawda jest bardzo prozaiczna, i choć może się wydać rozczarowująca, to warto poznać kulisy tworzenia gier w starożytności komputerów. Oto, co Rob Jaeger odpisał Darkowi:
     Okay, zasiądź wygodnie i posłuchaj prawdziwej legendy o stworzeniu Montezuma's Revenge.
     Miałem wtedy 16 lat. Zrobiłem już klony kilku zręcznościówek, gdy mój przyjaciel, Mark Sunshine, zaproponował mi zrobienie "azteckiej" przygodówki pod tytułem "Montezuma's Revenge". Tytuł jest grą słów: być może nie wiesz, że "zemsta Montezumy" to pospolita nazwa żołądkowego wirusa, który łapie podróżników, gdy wypiją meksykańskiej wody...
     W każdym razie postarałem się jak mogłem, tworząc skomplikowaną piramidę złożoną z 99 komnat. Przedstawiłem niedokończoną grę na pokazie Customer's Electronic, gdzie wywołała spore zainteresowanie. W tamtej postaci wymagała komputera z 48 kilobajtami pamięci RAM.
     Parker Brothers zdecydowali się wydać grę, ale okroili ją do wersji kartridżowej (czyli znane Preliminary Monty), która wymagała tylko 16kb RAM-u - taki był wtedy standard pamięci w komputerach. Z "oficjalnej" wersji Montezumy znaczna część została usunięta, włącznie z intrem. Niemniej ktoś w Parkerze wypuścił też na rynek mój oryginał: niedokończoną wersję na Atari - jeszcze przed wydaniem kartridżowej. W rezultacie wersja gry, którą zna każdy, jest tą, za którą nigdy mi nie zapłacono. Nigdy nie ukończyłem Montezuma's Revenge, bo wiedziałem, że w Parker Brothers zamierzają skrócić grę i nie potrzebują pełnej wersji. I tak wygląda historia. Dzięki za zainteresowanie.


     Cóż, to jakby wypompować wodę z Loch Ness i przekonać się, że potwora naprawdę nie ma ;-) Nie ma króliczka, nie ma czego gonić. Ale to nie znaczy, że gra się gorzej, prawda? Do wspomnień Roba Jaegera dodam jeszcze wspomnienie Marka Sunshine'a, który przyznaje się chętnie do tego, że pomysł na grę był jego, a nawet zaprojektował kilka komnat. Jednak oddaje pełne autorstwo Jaegerowi.
      Skoro wiadomo, że w Montezuma's Revenge nie ma pełnego zakończenia, zajmijmy się zakończeniem Preliminary Monty. Jest tam dużo prościej: dochodzimy do takiej przepaści, w którą skaczemy bez lęku, a wtedy będziemy zbierali skarby cudne. Czysta radość, mało które gierki dają tyle frajdy, co obie komnatówki z Pedrem.


Garść uwag "technicznych":

     Wędrując   po  labiryncie   schodzimy   coraz  niżej  i niżej, aż nagle ogarną nas egipskie (inkaskie? azteckie?) ciemności. Jesteśmy w miejscu, gdzie trzeba mieć pochodnię, żeby wszystko widzieć normalnie. OK, poszukajmy więc najpierw pochodni (jest gdzieś wyżej).
     Znajdujemy też miecze, którymi możemy zabijać czaszki, pająki i węże. Jest sporo kluczyków do drzwi, skarby, liny (płonące czasem), przepaście z ogniem piekielnym... Najlepiej samemu to przeżyć - także w sensie dosłownym ;-)
     Z innych uwag: Montezuma's Revenge ma błąd w programie - jest tam komnata, po wejściu do której gra się wiesza. Nie wytłumaczę, gdzie to jest; trzeba tam wpaść samemu ;-) a potem zapamiętać miejsce i unikać go w przyszłości. To jedna z prowizorek, której Rob Jaeger nie poprawiał, skoro "duży" Monty nie miał być w ogóle wydany.
     Gra jest zabezpieczona przed klawiszem RESET. Wciśnięcie RESET z przytrzymaniem klawisza SELECT (F2) powoduje rozpoczęcie gry w wersji... utrudnionej! Stworów jest wówczas znacznie więcej, już na pierwszej planszy są trzy czaszki zamiast jednej ;-)
     Po przejściu Preliminary Monty zaczyna się grę pozornie od nowa. Różnica polega na tym, że za każdym razem po ukończonym levelu w następnym ciemności zapadają o jedno "piętro" wyżej. Doszedłszy do najwyższego poziomu, zaczynamy grę od zupełnie ciemnego pomieszczenia! Ale to też jest do przejścia - słowo weterana! ;-)

I na koniec post Jurka Sobboli, który znalazł ciekawostkę, też zapewne jedną z rzeczy, których w Montezuma's Revenge nie poprawił Rob ;-)
Z 15 lat temu... Łaziłem, łaziłem, odkryłem, że (mając tylko jeden sztylet i pochodnię) po prawych drzwiach koło posągu można wejść do licznika punktów, umiejętnie skoczyć w prawo i przenosisz się do okienka z inventory, stanąć pod sztyletem, podskoczyć i całe okienko wypełni się sztyletami. Potem trzeba wyskoczyć (ale już nie pamiętam, jak :o( ) i skacząc w górę wewnątrz muru wyjść do korytarza. Zabijasz czachy, zdobywasz punkty i nowe życia, i tak w kółko aż zniszczysz wszystkie czachy, co mi się nigdy nie udało, bo straciłem cierpliwość... Może na emeryturze, z wnuczkami, mi się to uda i będę chodził w glorii i chwale wawrzynu liściem zdobiąc skroń ;o)))

39 KB montezuma's revenge, preliminary monty