fort apocalypse
   synapse
   steve hales
 1982

wstęp
strona główna

ulubione gry leszka

archon
arkanoid
blue max
bc quest
boulder dash
clowns & baloons
colossus chess
drop zone
flak

fort apocalypse

frogger
ghost chaser
henry's house
karateka
last starfighter
leader golf
mercenary
miner 2049er
montezuma's rev.
moon patrol
pole position
raid over moscow
river raid
road race
silent service
slot machine
spindizzy
spy hunter
starquake
summer games
tekstówki
zeppelin
zorro
parada gier
kontakt


Walka w podziemiach: z lewej nadciąga wrogi śmigłowiec, na dole nasi żołnierze czekają na ewakuację.

Fort Apocalypse był grą, która korzystała z klasycznego wzorca "latającej zręcznościówki", wzbogacała go o nowe elementy, z czego wychodziło coś troszkę innego, ale bardzo znajomego ;-). Tutaj mamy do czynienia z lotem śmigłowca, który ma z wrogiego terytorium ewakuować zagubionych żołnierzy. Znajdują się oni w podziemnej bazie, i tam toczy się prawie cała akcja.
     Zaczynamy od lądowiska, gdzie tankujemy paliwo (wskaźnik FUEL), a następnie musimy oczyścić teren nad bazą z powietrznych min i naziemnych jednostek przeciwnika. Kiedy to wreszcie zrobimy, musimy przebić otwór przez warstwy stali i zanurzyć się w podziemiach. Płaskie miejsca to teren, gdzie możemy posadzić nasz helikopter. Jeśli znajdują się tam nasi żołnierze, natychmiast wejdą do wnętrza. Są tam też białe lądowiska: kiedy siądziemy na jednym z nich, to po ew. zniszczeniu naszego śmigłowca, będziemy kontynuowali grę właśnie od tego miejsca.
     Trzeba przyznać, że Fort Apocalypse to gra jednocześnie trochę monotonna, a z drugiej strony niesłychanie absorbująca. Monotonia polegała na tym, że długi czas spędzamy na przebijaniu się przez płyty betonu (sam labirynt także nie jest specjalnie urozmaicony) i inne chirurgiczne prace. Od czasu do czasu przypałęta się wrogi śmigłowiec, ale nie był specjalnie trudny do zniszczenia. Gra pochłaniała jednak całkowicie, ponieważ wymagała niezwykłej precyzji, uwagi i zimnej krwi. Zetknięcie się ze ścianą, wejście w drogę promieniowi lasera, złe obliczenie przelotu między przesuwającymi się blokami betonu - i kaplica. Życie traciło się w efektownym błysku, który działał jak elektrowstrząs ;-) Wciągająca też była atmosfera ciasnej, podziemnej bazy. Wątpię, czy nowi atarynkowcy doznają choć odrobinę tego dreszczyku; starsi wciąż jeszcze mają na to szansę.

16 KB fort apocalypse