powrót - różności
powrót - historia
wstęp

strona główna

ulubione gry leszka

archon
arkanoid
blue max
bc quest
boulder dash
clowns & baloons
colossus chess
drop zone
flak
fort apocalypse
frogger
ghost chaser
henry's house
karateka
last starfighter
leader golf
mercenary
miner 2049er
montezuma's rev.
moon patrol
pole position
raid over moscow
river raid
road race
silent service
slot machine
spindizzy
spy hunter
starquake
summer games
tekstówki
zeppelin
zorro
parada gier
kontakt

CIEKAWE RÓŻNOŚCI

Komentarz do tekstów: w ogromnej większości są tu teksty zamieszczane w miesięczniku Komputer w latach 1986-1988. Głównie krótkie notki z działu "Kompueryzujmy się". Jest ich w sumie 10 - często są cytatami z innych pism opisujących osobliwości naszego kraju i ciekawostki ze świata, mają więc walor różnorodności.



»Na każdym normalnym rynku firmy krajowe dawno by zbankrutowały, ustępując miejsca lepszym producentom zagranicznym - pisze leszek Watras w tygodniku "Sprawy i Ludzie". Tymczasem krajowi producenci różnych zabytków techniki komputerowej mają się dobrze i będą się mieli jeszcze lepiej. Jednostki gospodarki uspołecznionej będą kupowały wytwory krajowe nie dla ich historycznej wartości, ale nie mając innego wyboru. Polskie produkty oferowane są za złotówki... Ci, którzy nie są w stanie wywalczyć sobie dostępu do "lepszego" pieniądza,. muszą zdecydować się na polski komputer, zapłacić zań koszmarne kwoty (tyle że w złotówkach), nie pozostające w żadnej rozsądnej relacji z parametrami techniczno-użytkowymi mikrokomputera, albo... zrezygnować z marzeń o komputeryzacji".
     Istnieje jednakże trzecia możliwość: "Trzeba znaleźć człowieka, który po pierwsze - lubi podróżować, po drugie - zna się trochę na informatyce, a po trzecie - posiada konto dewizowe z kilkoma tysiącami dolarów. "Delegat" z przedsiębiorstwa udaje się "turystycznie" do krajów drugiego obszaru płatniczego, gdzie "przy okazji" dokonuje zakupu zamówionego komputera w żądanej konfiguracji. Po powrocie komputer zostaje sprzedany instytucji uprawnionej do skupywania towarów od osób fizycznych i natychmiast odsprzedany zainteresowanemu przedsiębiorstwu (...) Ponoć "wycieczka" do Singapuru, gdzie sprzęt komputerowy jest niezwykle tani, przynosi turyście do 3000 zł za każdego zainwestowanego dolara".«


» Z CYKLU POSTACI MIKROŚWIATA WILLIAM H. GATES III (stan na październik 1986 - LZ ;-))
William H. Gates III umie pisać programy i robić pieniądze. Ten chłopięco wyglądający trzydziestolatek zawsze był zmyślny w posługiwaniu się komputerem i w interesach. Był 15-letnim uczniem, gdy zarabiali, wraz z kolegą, po 20 tys. dolarów rocznie na pisaniu dla pewnej firmy programów rozwiązujących tzw. problem komiwojażera - czyli jak najoszczędniej zorganizować przebiegi samochodów dostawczych od sklepu do sklepu. A wtedy były to pieniądze godne nawet kierownika działu z długim stażem.
     Na drugim roku studiów na Harvardzie z przyjacielem, Paulem Allenem, napisali - bardzo wysoko ceniony - system operacyjny dla jednego z wczesnych komputerów osobistych. Uznali, że nie ma co kończyć nauki i założyli firmę - Microsoft.
     Przełom nastąpił w 1981 r., gdy IBM p przyjął ich system operacyjny do swoich PC. W 1982 r. obroty firmy wyniosły 32 mln dolarów, a w zeszłym roku już 140 mln dolarów.
     Gatesowi udała się rzadka sztuka: transformacja z genialnego programisty w sprawnego biznesmena. Na co dzień Microsoftem steruje 46-letni Jon Shirley (który zresztą odegrał kluczową rolę w konstruowaniu komputerów Radio Shack dla Tandy Corp.), dzięki czemu Gates może się skoncentrować na pracach badawczo-rozwojowych i marketingu.
     Umiał oddać część władzy, w rezultacie - jak mało który z genialnych techników zakładających firmy - swoją potrafił zachować dla siebie. Dysponuje 44,8% akcji o rynkowej wartości ponad 306 mln dolarów. Stawia go to na 56 pozycji na liście najbogatszych w USA...
     Firma Microsoft zatrudnia 1200 osób; niedawno przeprowadziła się do nowych pomieszczeń - pawilony luźno rozrzucone w dużym parku w Redmont pod Seattle (stan Waszyngton) - i ma ambicję postawienia komputera osobistego na biurku każdego pracownika, co nawet w USA jest jednak jeszcze dużym luksusem.
Piszcie programy!!! «


» Przeprowadzone w Wielkiej Brytanii badania wskazują, że do 1990 roku rynek drukarek dla mikrokomputerów niemal całkowicie zdominują drukarki laserowe. Jakością druku nie ustępują one dobrym maszynom do pisania przy 20-30 razy większej szybkości i hałasie mniejszym o 40% oraz znacznie niższych cenach. «


» "Któregoś ranka jednym uchem słuchałem radia" - pisze w "Związkowcu" Jacek Świdziński. - "Nagle w felietonie p. redaktor Krystyny Zielińskiej pojawiła się źle brzmiąca nuta, która mniej więcej wyglądała tak: "Zróbmy najpierw porządek z pieczywem i proszkami do prania, z brudnymi toaletami i złą komunikacją, a dopiero potem przyjdzie pora na elektronizację, robotyzację i komputeryzację." Teza z gatunku zdroworozsądkowych. Niestety, z gruntu fałszywa.
     (...) Tego rodzaju poglądy, wypowiadane zapewne w dobrej wierze, świadczą o jednym - o całkowitym niezrozumieniu, o co i jak toczy się gra. Znaczenie tej gry można porównać z epoką pierwszej rewolucji przemysłowej. Wyobraźmy sobie państwo, którego obywatele dochodzą do wniosku, że produkcją i wykorzystaniem energii elektrycznej zajmą się później, a na razie trzeba uporządkować np. problem sianokosów. A w ogóle to prąd niech sobie wytwarzają inni. Dziś absurdalność takiego rozumowania jest ewidentna, ale przed 150 laty zdrowy rozsądek kazał bardziej martwić się sianokosami niż elektrycznością"
.
     Chociaż autor nieco poplątał daty i fakty z historii techniki (pierwsza rewolucja przemysłowa wiąże się nie z elektryczności, lecz z maszyną parową; 150 lat temu zdrowy rozsądek pewnością nakazywał bardziej martwić się sianokosami niż wytwarzaniem prądu, jako że Edison żarówkę wynalazł w roku 1879), niemniej porównanie wydaje się nadzwyczaj trafne. «


» Z reportażu "Głosu Robotniczego" o pracy punktu konsultacyjnego sekcji informatycznej TNOiK (Towarzystwo Naukowe Organizacji i Kierownictwa) w Łodzi: "Tak bardzo popularny na polskim rynku mikrokomputer Spectrum nadaje się głównie do zabawy w domu. W żadnym wypadku nie można w oparcia o tę zabawkę budować systemu informatycznego w przedsiębiorstwie. Wiele cierpliwości i taktu potrzebowali specjaliści, by wytłumaczyć to grupie dyrektorów jednej z pozałódzkich fabryk, którzy zamierzali przy pomocy Spectrum skomputeryzować kilkutysięczną fabrykę. Głównym entuzjastą tej idei był dyrektor naczelny, który przywiózł nawet swego kilkunastoletniego syna demonstrującego własne programy. Ojciec był tym tak zachwycony, że z trudnością trafiały do niego argumenty o tym, iż to, co sprawdza się w warunkach jednostkowych, zawodzi przy większych systemach. «


» Żaden zakład nie jest w stanie wyprodukować rocznie więcej niż 5 tys. komputerów. Nie ma barier konstrukcyjnych. W Polsce można znaleźć kilka tysięcy inżynierów zdolnych opracować założenia nowoczesnego komputera. Największą barierą są części i wcale nie chodzi o procesory, a o zwykle oporniki, kondensatory. Najtrudniejsza do przeskoczenia jest bariera technologiczna ".
     Tę opinię inż. Zygmunta Korgi, wicedyrektora "Mery-EIzab", opatruje Roman Wojciechowski w "Sztandarze Młodych" uwagą, że np. firma Amstrad produkuje 200 tysięcy komputerów miesięcznie. Czyli każdego dnia więcej, niż według przytoczonej oceny przedstawiają się całoroczne możliwości jakiejkolwiek polskiej fabryki... «


» W Centrum Przetwarzania Danych Instytutu Dokumentacji i Informacji Akademii Nauk Kuby zainstalowano duży radziecki komputer typu EC-1035. Dzięki niemu można przetwarzać dane m.in. z zakresu biotechnologii, medycyny, elektroniki i informatyki. Dalszym krokiem w rozwoju kubańskiego banku informacji będzie podłączenie tego komputera do banku informacji w Związku Radzieckim i innych krajach RWPG. «


» "Czego brakuje do podjęcia wielkoseryjnej produkcji masowej mikrokomputerów? - zastanawia się "Głos Robotniczy". - Po pierwsze, mikroprocesorów. Po drugie - nośników pamięci, począwszy od taśm magnetycznych, przez tak zwane elastyczne dyski, aż po dyski twarde. Zbyt mało mamy także monitorów telewizyjnych - czarno-białych i kolorowych. Tak naprawdę brakuje także zwykłych przewodów elektrycznych, dobrej klawiatury komputerowej, taśmy maszynowej do drukarek, wielu innych drobiazgów".
     Przypomina się stary dowcip: "Gdybyśmy posiadali cienką blachę, zarzucilibyśmy Europę konserwami. Niestety, nie mamy mięsa". W jednym i w drugim przypadku - konserw i komputerów poza wymienionymi drobiazgami dysponujemy wszystkim, czego do produkcji potrzeba. «


» W związku z krakowską studencką aferą komputerową (o której wspominaliśmy w tej rubryce) pisze w "Życiu Warszawy" Zbigniew Siwik:
"Tylko dlatego, że dbam o interes mojego kraju - nie ujawnię w tym tekście najwymyślniejszych sposobów, jakimi stali handlarze i zwykli polscy turyści przewożą do kraju podzespoły elektroniczne, które potem odsprzedają rzemieślnikom, by ci mogli z nich składać komputery nie gorzej od oryginalnych IBM. Te maszyny stają się potem najtańszym i najlepszym z możliwych wyposażeniem firm państwowych.
(...) Firma "Hector" sprzedała w ub. roku 5 systemów mikrokomputerowych Instytutowi Automatyki Politechniki Warszawskiej, 3 - Instytutowi Informatyki PW, 6 - Instytutowi Telekomunikacji, 7 - Instytutowi Meteorologii i Gospodarki Wodnej, 8 - Instytutowi Ekologii Polskiej Akademii Nauk, itd. Łącznie 87 systemów nie gorszych od amerykańskich oryginalnych IBM XT i najnowszego przeboju tej Firmy IBM PC/AT o wielkiej pamięci i świetnej grafice. Płytki tej grafiki i wielkie pamięci były kupione m.in. od krakowskich studentów"
.
     "(...) Podobno prokurator twierdzi, opierając się na wycenach niezależnych ekspertów, że wysokość całej transakcji zawartej przez "Telpod" ze studentami za pośrednictwem "Bomisu" i "Comintexu" o 30 mln zł przekroczyła faktyczną wartość sprzętu liczoną w złotówkach. Bo za złotówki kupiono te objęte embargiem komputery.
     Ale pozostaje pytanie: czy przepisy prawa odpowiadają interesom gospodarki?".
«


» Komputeryzujemy się więc, ale czasem dość zabawne wynikają z tego problemy. Andrzej Gorzym w "Polityce" opowiada, jak chciał wysłać za granicę list zawierający dyskietkę komputerową:
     "Urzędniczka na poczcie ostrzegła życzliwie, że przesyłka może być cofnięta z granicy, gdyż przepisy nic nie mówią o wysyłaniu dyskietek. Owszem, można wysyłać książki, płyty, kasety, nawet wideo, ale dyskietki? Nie wiedzieli co z tym fantem zrobić również urzędnicy wyżsi rangą i poradzili zwrócić się w tej sprawie do Urzędu Celnego. Tam również pytanie wywołało zdziwienie. Poradzono mi, bym zaryzykował i wysłał, A NUŻ SIĘ UDA... Zależało mi jednak na odpowiedzi, jakie warunki muszę spełnić, by nie ryzykować i mieć pewność, że przesyłka wyjdzie za granicę.
     Po niedługim czasie znalazł się kompetentny dyrektor, który powiedział: Proszę przyjechać do Urzędu Celnego z dyskietką. Napisze pan oświadczenie, że nie zawiera ona treści godzącej w interesy PRL, a my opieczętujemy przesyłkę, by nikt jej już nie kontrolował.
     A co będzie, gdy list z taką dyskietką zechce wysłać mieszkaniec Ustrzyk, Pultuska lub innego miasteczka? Czy też będzie musiał jeździć do Urzędu Celnego w Warszawie i pisać oświadczenia?"
«

powrót na początek
powrót - historia
powrót - różności