powrót - różności
powrót - historia
wstęp

strona główna

ulubione gry leszka

archon
arkanoid
blue max
bc quest
boulder dash
clowns & baloons
colossus chess
drop zone
flak
fort apocalypse
frogger
ghost chaser
henry's house
karateka
last starfighter
leader golf
mercenary
miner 2049er
montezuma's rev.
moon patrol
pole position
raid over moscow
river raid
road race
silent service
slot machine
spindizzy
spy hunter
starquake
summer games
tekstówki
zeppelin
zorro
parada gier
kontakt

JAK TO W OGÓLE JEST...

10 REM Komputer

rynekpiracipolityczkapapieru, papieru!!!

Komputer, nr 1, kwiecień 1986, "10 REM KOMPUTER"
Komentarz do tekstu:Jest to wstępniak redakcyjny do pierwszego numeru Komputera. "Jazda obowiązkowa" - nawiązanie do politycznych deklaracji o rozwoju informatyki - poprzedza deklarację redakcji, o czym ma być nowe pismo. W następnych miesiącach tylko redaktorzy Komputera wywiązali się ze swoich obietnic.



"Nie ma jutra bez komputra" - to modne wśród informatyków hasło dodawało nam otuchy podczas wielomiesięcznych starań o utworzenie samodzielnego, popularnego pisma informatycznego. Mieszczą się w nich między innymi dzieje tworzonego z tą myślą "Bajtka", pisma będącego ostatecznie - po przekazaniu tytułu do redakcji Sztandaru Młodych - dodatkiem do tej gazety.
     Na kombatanckie wspominki przyjdzie jednak czas, gdy dane nam będzie świętować kolejne rocznice. Dziś, a piszemy te słowa w dniu zakończenia XXVII Zjazdu KPZR, chętniej patrzymy w przyszłość. Nasza ufność, że niesie ona nam wiele przygód intelektualnych i technicznych, opiera się nie tylko na słowach Uchwał i Programów, ale i na towarzyszącym im klimacie.
     Ten klimat towarzyszy i wyzwaniu lat osiemdziesiątych - komputerom osobistym. Obok agitacji ("komputer wielką rzeczą jest i basta!") i dywagacji udaje się znaleźć miejsce dla rzetelnej informacji i edukacji technicznej. Przykład zresztą idzie z góry. O przyspieszeniu świadczą m.in. pierwsze komunikaty z posiedzeń Biura Politycznego KPZR po wyborze nowego przywódcy - w ciągu miesiąca m.in. dwukrotnie rozpatrywano sprawę edukacji i upowszechnienia kultury informatycznej, formułując sprawdzalne, operacyjne cele i zadania. Ten ton utrzymano w dyskusji przedzjazdowej i podczas Zjazdu. Sprostanie wyzwaniu najnowszych technologii i odzyskanie czołowych pozycji w tym zakresie nie jest dziś jednym z wielu, lecz podstawowym celem Partii Lenina. To zaś, że potrafi ona skutecznie realizować swe podstawowe zadania w najtrudniejszych warunkach, udowodniła już nieraz.
     Podobny ton można odnaleźć w dokumentach programowych publikowanych przed X Zjazdem PZPR, którego uchwały, jak sądzimy, przyspieszą rozwój polskiej "dużej" i "małej" informatyki. Podobny styl widać też w działaniach Urzędu ds. Nauki i Postępu Technicznego, choć skuteczność tych działań nie zawsze jeszcze jest na miarę oczekiwań i możliwości.
     Mamy nadzieję, że "KOMPUTER" dobrze się przyczyni do realizacji tych starych, ale na nowo sformułowanych zadań. Naszym głównym celem jest szerzenie kultury informatycznej wśród dojrzałych Czytelników, stających wobec konieczności posługiwania się środkami informatyki i rozumienia ich. Na świecie cel ten określany bywa jako "computer literacy" lub "kompjuternaja gramotnost'", my jednak zamiast o dziwacznie w języku polskim brzmiącej "alfabetyzacji" wolimy mówić o kulturze informatycznej.
     Chcielibyśmy więc, by "KOMPUTER" okazał się przydatny dla nauczycieli, zarówno tych uczących informatyki, jak i pozostałych; dla instruktorów klubów mikrokomputerowych, dla obecnych i potencjalnych użytkowników sprzętu i systemów informatycznych; dla polityków i innych osób zainteresowanych społecznymi skutkami upowszechnienia informatyki. Przewidzieliśmy oczywiście i coś lżejszego, przecież chyba każdy z nas po skończonej pracy lubi pograć w gry zgromadzone przez swoje dziecko.
     Mamy nadzieję, że wszystkich naszych Czytelników zachęcimy do traktowania komputera nie jako przedmiotu zachwytów, źródła prestiżu lub modnej zabawki, lecz jako normalnego przedmiotu użytkowego, który właściwie wykorzystany już dziś jest w stanie udowodnić swą przydatność prawie w każdym miejscu pracy i w wielu domach. Aby jednak mógł on spełnić takie zadanie, użytkownik, poza życzliwą dlań postawą, musi mieć jeszcze wiedzę. Będziemy się starali dostarczyć ją Wam, Drodzy Czytelnicy, w możliwie łatwo przyswajalnej formie.
     Pierwszy numer naszego pisma, który leży przed Wami, daleki jest jeszcze od naszych o nim wyobrażeń. W części jest to cena, jaką płacimy za pośpiech; od uzyskania najważniejszej z pozytywnych decyzji do momentu ukazania się pisma w kioskach minie mniej niż miesiąc. Dla miesięcznika jest to tempo godne uwagi, zwłaszcza że trzeba było pokonać liczne trudności techniczne, rozwiązać wszystkie sprawy biurokratyczno-papierkowe, a wszystko to w zespole znacznie skromniejszym od zakładanego na przyszłość. Udało nam się dzięki pomocy, często pracochłonnej a bezinteresownej, kilkudziesięciu współpracowników, którym chcemy tu gorąco podziękować za ich pracę.
     Mamy nadzieję, że przy realizacji dalszych naszych planów będziemy mogli liczyć na Waszą pomoc i współudział. Pracować będzie nad czym: poza redagowaniem miesięcznika zamierzamy w najbliższym czasie rozpocząć seryjną produkcję kaset z programami, których ceny będą konkurencyjne w stosunku do oferty z bazaru. Szczególnie gorąco zachęcamy do nawiązania z nami kontaktu, autorów oryginalnych, powstałych w Polsce programów - zamierzamy im zaproponować godziwy procent wpływów ze sprzedaży ich dzieł. Sądzimy, że dla wielu użytkowników mikrokomputerów biblioteka programów "KOMPUTERA", sprawdzonych, profesjonalnie nagranych i wyposażonych w starannie opracowane instrukcje będzie atrakcyjną propozycją. Specjalną serię kaset wydawać będziemy z myślą o szkołach, we współpracy z Ministerstwem Oświaty i Instytutem Badań Pedagogicznych.
     Już wkrótce ukażą się także w kioskach pierwsze broszury z serii biblioteczki "ABC-KOMPUTERA". Zawierać one będą porady dla użytkowników poszczególnych typów mikrokomputerów, kursy języków programowania, informacje o sprzęcie i o specjalnych jego zastosowaniach różnego rodzaju.
     W samym piśmie, obok form i tematów obecnych w pierwszym numerze, planujemy to wszystko, co Was zainteresuje, Drodzy Czytelnicy i co może być przydatne dla tych wszystkich, którzy pierwszy kontakt z komputerem mają już za sobą.
Mamy nadzieję, że naszym wspólnym hasłem będzie:

"MYŚL SAM, KOMPUTER CI POMOŻE!"

REDAKCJA

Warszawa, 1986 r.


10 REM Komputer

rynek

piracipolityczkapapieru, papieru!!!

Miesięcznik Komputer, nr 1, kwiecień 1986
"JAKI BĘDZIE RYNEK KOMPUTERÓW 1986"
Komentarz do tekstu: Zaliczyłem ten tekst do gatunku propagandowych, choć nie jest bardzo nachalny, jak na tamtą epokę. W różnych dziedzinach trzeba było pokazać, że choć biedujemy, to i kapitaliści mają kłopoty. Możliwe, że w połowie lat 80-tych dynamika wzrostu rynku komputerowego faktycznie spadła, z drugiej strony tekst ten, analizujący zachodni rynek, nosi bardzo typowy, sarkastyczny ton ówczesnej propagandy.



W amerykańskiej branży mikrokomputerów zapanowało obecnie pewne zniechęcenie. Po wzroście sprzedaży o 30% rocznie w 1983 r. i pierwszej połowie 1984 r. popyt (dla wielu nieoczekiwanie) spadł, i to znacznie. W ubiegłym roku według wstępnych szacunków sprzedano ich zaledwie o 3% więcej niż w r. 1984.
     Według genialnych konstruktorów wspomaganych przez błyskotliwych handlowców są nadzieje na ożywienie popytu i zwiększenie sprzedaży w 1986 r., bowiem zdumionemu światu zamierza się oferować supermikrokomputery i rewelacyjne oprogramowanie. Liczy się w tych kołach, że mało kto oprze się pokusie posiadania nowego, najnowocześniejszego cacuszka. Ale w USA skonfrontowano hurraoptymistyczne oceny niektórych firm z paroma faktami ekonomicznymi. Reprezentatywnymi ankietami przebadano plany zakupów sprzętu informatycznego firm handlowych, przemysłowych, usługowych, finansowych itp. i okazało się, że tempo wzrostu na pewno nie będzie dwucyfrowe, bowiem rynek jest w pewnym sensie nasycony. Liczba pracujących w wielu firmach mikrokomputerów potroiła się w ciągu paru lat i teraz wszyscy uczą się nowego stylu pracy z nowym sprzętem i różnymi oprogramowaniami.
     Poza tym mikrokomputery straciły charakter inwestycji wyjątkowej. Coraz powszechniej traktuje się je jak zwykłe inwestycje. Kiedyś w XIX wieku tymi wyjątkowymi inwestycjami były koleje, a na początku naszego stulecia - maszyny ciężkie. Mikrokomputery, jak normalne dobra inwestycyjne, zaczęły podlegać cyklom koniunkturalnym. Tymczasem w USA od 1983 r. nakłady inwestycyjne systematycznie zmniejszają się. Wprawdzie ankietowani dyrektorzy ds. informacji w przedsiębiorstwach użytkujących mikrokomputery mówili o zwiększeniu nakładów na nie o 11%, ale ich dyrektorzy naczelni - już tylko o ogólnym wzroście funduszu inwestycyjnego o 3% (w bieżących dolarach). Na tej podstawie eksperci szacują, że w USA zakupi się o 5% więcej sprzętu informatycznego, przypominając zarazem, że tempo to będzie i tak o wiele szybsze niż ogólny wzrost inwestycji.
     W Polsce można jeszcze mówić o dominacji osób prywatnych jako kategorii nabywców, ale na 5 mikrokomputerów sprzedawanych w USA, 4 kupowane są przez firmy. Podobnie jest w innych krajach uprzemysłowionych. Rodzi to dla nas nadzieje, że producenci, nie mogąc upchnąć ich u siebie, będą dążyć energiczniej niż dotąd do obejścia w jakiś sposób embarga na eksport komputerów do krajów socjalistycznych przez COCOM, i dzięki temu na naszym rynku pojawi się, po przystępnych cenach, więcej urządzeń dobrych, choć na pewno nie tych najnowocześniejszych.
     Także w Europie Zachodniej największe firmy komputerowe mają trudności. Popyt na układy scalone w 1985 r. znacznie się zmniejszył. Choć zamówienia na układy scalone powoli wzrastają, mało kto ocenia sytuację na rynku sprzętu na tyle optymistycznie, aby robić zapasy kostek. Perspektywy dla branży elektronicznej nie są różowe. Według specjalistów z W. Brytanii, z obecnych 17 firm przetrwa rok bieżący zaledwie pół tuzina. (JAL)


10 REM Komputerrynek

piraci

polityczkapapieru, papieru!!!

"COŚ DLA PIRATÓW Z MAGNETOFONU NA MAGNETOFON" Komentarz do tekstu: Ta perełka pochodzi z trzeciego numeru Bajtka (listopad 1985); gwoli sprawiedliwości trzeba dodać, że dwa numery wcześniej Bajtek zamieścił receptę na zabezpieczenie programów przed piratami ;-)))



Oto najkrótszy program kopiujący ze Spectrum, któremu nic się nie oprze - kopiuje nawet muzykę, nawet programy firmy US GOLD chronione trikiem zawartym w programie ładującym, i powodującym, że właściwy program nagrany jest z inną prędkością, a sygnał pilotujący przypomina rozruch traktora, tak więc przez normalne programy kopiujące w ogóle nie jest rozpoznawany jako program!
     Wystarczy po prostu jeden magnetofon z taśmą oryginalną podłączyć do gniazdka EAR, tak jak byśmy chcieli ładować program do, magnetofonu, drugi z taśmą, na której chcemy mieć kopię, podłączamy do gniazdka MIC - tak jakbyśmy chcieli nagrać program. Jakość nagrania będzie nawet lepsza niż na taśmie oryginalnej: program zdąży z dostateczną prędkością odczytać stan wejścia, zinterpretować jako sygnał cyfrowy i już jako taki wysłać na wyjście.
Przed rozpoczęciem przegrywania piszemy:

(tu następuje listing programiku - LZ)

     Program ten działa bez zarzutu i bardzo skutecznie, ma tylko jedną wadę - przerwać go możemy tylko wyciągając sznur zasilający z komputera lub wykonując (w Spectrum) RESET.
     Uwaga! Podczas przegrywania przy pomocy tego programu ekran stale jest pusty i BORDER nie miga!


10 REM Komputerrynekpiraci

polityczka

papieru, papieru!!!

"KOMPUTERY I POLITYCZKA"
Komentarz do tekstu: Tekst pochodzi z 2 numeru Komputera (maj 1986 rok). Najzabawniejsze, że wyszydzony tam obraz ZSRR z "Raid Over Moscow" był w istocie całkiem bliski prawdziwemu ;-) (tu bym polemizował - adam)



Omawiany dzisiaj w KOMPUTERZE program "Arnhem" jest delikatnym przykładem znacznie szerszego zjawiska, określanego słowami poważnymi i ciężkimi: dywersja KOMPUTEROWA. O tym, że POLITYKA i polityczka dociera do każdego mieszkania, decydują nie tylko na własnej skórze odczuwalne sprawy gospodarcze, ale i docierające do każdego umysłu treści informacyjne. Codziennie atakowani jesteśmy taką ilością wiadomości, komentarzy, obrazów i dźwięków, która w dawnych, przedkomputerowych czasach wystarczyłaby na przeciętne życie. Wykorzystywane są przy tym wszystkie dostępne formy i każda sekunda naszej świadomości, nieustanna lawina informacji działa na wszystkie nasze zmysły. Wszystkie dotychczasowe nośniki informacji już jednak spowszedniały i nawet telewizja satelitarna nie ma owego rozkosznego posmaczku Wielkiej Nieznanej Tajemnicy; okazuje się bowiem, że to jest ta sama co na co dzień telewizja, wzbogacona o kolejny program.
     Ale oto nowa szansa, nowa technika i nowy nośnik - komputeryzacja. W każdym domu mikrokomputer, a przed nim godzinami przesiadujący fanatyk. I szansa ta została szybko wykorzystana do prowadzenia polityczki.
     Niektóre zachodnie firmy komputerowe opracowały więc służące owej polityczce programy, które jak i inne, po kilku tygodniach dotarły do Polski. Szczęśliwie stanowią one jedynie drobną część całości, jednak ze względu na zawartość - dość głośną.
     Oto symulacyjno-zręcznościowa gra RAID OVER MOSCOW. Na tę wyprawę nad stolicę supermocarstwa wyruszyła firma reprezentująca drugie supermocarstwo - U.S.GOLD. Grający ma za zadanie przedostać się nad terytorium ZSRR, którego rakiety lecą już w stronę USA. Jeżeli nie zdąży - amerykańskie miasta zostaną kolejno zniszczone. Terytorium naszego wschodniego sąsiada przedstawione jest jako kraina usiana prawie wyłącznie podobnymi do obozowych wieżyczkami strażniczymi i zbiornikami z paliwem (nie licząc radarów, czołgów i helikopterów). Atrakcyjność programu powoduje, że gdzieś tam w świadomości gracza pozostaje obraz ZSRR jako państwa rozpoczynającego wojnę i o to właśnie chodzi twórcom polityczki.
     Drugą grupą są programy strategiczno-historyczne. I tu właśnie spotykamy "Arnhem". Znaczna część tych programów opiera się na wydarzeniach II wojny światowej, w tym bardzo liczne na tych bitwach, w których wojska aliantów poniosły klęskę. W grach tych komputer także nie daje nam szans i nie mamy możliwości zmiany przebiegu bitew. Tak samo dzieje się w "Arnhem", którą omawiamy ze względu na polskie akcenty.
     Jest o tyle dziwne, że programiści są na ogół Anglikami lub Amerykanami i wydawałoby się, że raczej powinni sławić alianckie zwycięstwa, a nie porażki. Chociaż podobno niektórzy potrafią ze swoich klęsk wyciągnąć wnioski... A może to raczej wpływ wspólnych interesów?
     Wreszcie trzeci typ programów - bazujący na niewiedzy odbiorców. Mikrokomputery są przecież świetnym instrumentem edukacyjnym! Po swój sprzęt sięga więc zbulwersowany czytelnik prasy, pragnący dowiedzieć się nieco więcej o tym tajemniczym, dziwnym i strasznym kraju POLAND. No i dzięki programowi COUNTRY 48K dowiaduje się! Położenie - wyznaczone przez dwie linie oraz szereg wiadomości urzędowych: terytorium, ludność, waluta, wreszcie... języki (!!!)

(na zamieszczonym screenie z tegoż programu widniały jako języki urzędowe w Polsce: polski i... niemiecki - LZ)


10 REM Komputerrynekpiracipolityczka

papieru, papieru!!!

"CZY BĘDZIE PAPIER?"
Komentarz do tekstu: Wywiad ten znalazł się w Komputerze z kwietnia 1988 roku. Jeśli zdarzy Ci się w pierwszym sklepie z brzegu kupować kolejną paczkę papieru do drukarki: normalnego, lepszego, perłowego, powlekanego, transparentowego, nalepkowego czy jakiego tam jeszcze - pomyśl o tym artykule, o czasach nie tak odległych, które ukazuje wywiad z panią inżynier Zych.
(Małe eksplanejszyn: drugi obszar płatniczy, to kraje, gdzie za towary płaciło się pieniędzmi - po prostu za dolce. Znaczy wredni kapitaliści.)



Z mgr inż. Heleną Zych - zastępcą dyrektora ds. produkcji Kieleckich Zakładów Wyrobów Papierniczych - rozmawia Marek Car.

     Jesteście jedynym w kraju producentem papieru do drukarek komputerowych: jedno- i wielowarstwowego, perforowanego i gładkiego, składankowego i w rolkach. Jak czuje się pani w roli monopolisty?
     Nieszczególnie, ponieważ zgłaszających się po papier komputerowy odbiorców jest coraz więcej, a nie ma ich gdzie odesłać. Mogę jednak zapewnić, że jako monopoliści staramy się tak działać, ażeby stworzyć szansę wykorzystania sprzętu komputerowego wszystkim odbiorcom. Rozmowy z nimi są jednak bardzo trudne i uciążliwe.
     Czy możemy waszych klientów pocieszyć, że w 1988 r. spędzą w pani gabinecie mniej czasu?
     Niestety. W 1987 r. wyprodukowaliśmy w sumie 5,5 tys. ton papieru do drukarek. Plan na rok bieżący zakłada wzrost produkcji o dalszych 500 ton, ale jest to już wszystko, na co nas stać przy obecnym stanie wyposażenia technicznego zakładu. Tymczasem zapotrzebowanie wyrażone sumą złożonych w naszych zakładach zamówień wynosi 12 tys. ton.
     Czy istnieją jakieś rezerwy umożliwiające wzrost produkcji?
     Raczej niewielkie, gdyż po rezerwy musieliśmy sięgnąć już w ubiegłym roku, uruchamiając produkcję na trzecią zmianę na wszystkich siedmiu maszynach. W dodatku limitują nas dostawy papieru. Surowce papiernicze są rozdzielane centralnie. Jeżeli otrzymamy przydział pokrywający nasze zdolności produkcyjne - zdołamy zwiększyć produkcję jeszcze o 500 ton. Ale to już będzie maksimum tego, na co nas obecnie stać.
     Jedynym wyjściem będzie...
     ... zakup dodatkowej maszyny. Nasze zamierzenia rozwojowe przewidywały zakup nowej linii, na której na trzy zmiany bylibyśmy w stanie wyprodukować jeszcze 1000 ton.
     Jak się domyślam, maszyna będzie z tzw. drugiego obszaru płatniczego, a wy (na szczęście dla rynku) papieru komputerowego nie eksportujecie.
     Dlatego też szukamy środków na zakup nowej linii (chodzi o kwotę ok.1 miliona dolarów) u największych naszych odbiorców. Planujemy zorganizować w najbliższym czasie spotkania z nimi w celu omówienia problemu i zaproponowania składki na zakup maszyny.
     Załóżmy, że dostaniecie ten milion dolarów. Ile czasu musi upłynąć, by na nowej linii ruszyła dodatkowa produkcja?
     Od sześciu do dziewięciu miesięcy, czyli tyle czasu, ile wymaga zawarcie kontraktu i dostarczenie maszyn do zakładu. Mamy bowiem wolne pomieszczenia, wyszkoloną kadrę i zaplecze techniczne.
     Czy w tej sytuacji nie będą mieli większych szans na zakup waszego papieru ci klienci, którzy zapłacą częściowo dewizami?
     Jeżeli zwracamy się do naszych odbiorców o jakiś wkład dewizowy, to tylko w zakresie przyjścia nam z pomocą w zakupie części do maszyn, eksploatowanych już od 14 lat. Nie są to duże sumy. O większe kwoty środków dewizowych występujemy tylko do odbiorców wielowarstwowych papierów bezkalkowych. Są one produkowane częściowo z papieru importowanego (warstwa pokryta masą barwiącą) z Austrii, Szwecji i Jugosławii. W kraju nie udało się nam jeszcze wyprodukować surowca, który odpowiadałby swą jakością importowanemu. Tak więc w przypadku tego papieru realizować będziemy zamówienia tylko tych odbiorców, którzy wesprą nas swymi środkami dewizowymi.
     Kto zatem nie dostanie?
     W zakresie składanki pojedynczej dostaną wszyscy, z tym że nie ma mowy o pełnej realizacji zamówień.
     Co oprócz maszyn limituje wzrost produkcji?
     Zaopatrzenie surowcowe. W ubiegłym roku uzyskaliśmy przydział papieru, który pozwolił na nieznaczne przekroczenie planu. W tym roku może być gorzej, bo nasz dostawca - zakłady papiernicze w Kostrzynie - planuje uruchomienie produkcji eksportowej na maszynie produkującej dla nas papier offsetowy, będący surowcem do produkcji papieru komputerowego. Teraz trudno mi jeszcze powiedzieć, jakie będą konsekwencje tej decyzji. Szukamy innych dostawców surowca.
     Czy papier komputerowy (nie surowiec) jest importowany?
     Z mojego rozeznania wynika, że importujemy pewną niewielką ilość wielowarstwowego papieru chemicznie reagującego i niewielką ilość specjalnych papierów komputerowych z nadrukami, głównie z Austrii.
     A z krajów socjalistycznych?
     Żaden krajowy odbiorca nie importuje papieru komputerowego z tego obszaru płatniczego.
     Czyżby tam go nie produkowano?
     Producentem papierów komputerowych jest NRD i Bułgaria.
     Może należałoby centralom handlu zagranicznego podpowiedzieć, skąd ten deficytowy wyrób sprowadzać? Nie wolno dopuścić do tego, by jakiś zakład, który kupił sprzęt, nie mógł z niego korzy stać tylko dlatego, że krajowy producent papieru przewidział dopiero w 1990 r. produkcję pokrywającą obecne potrzeby rynku.
     My przecież nie możemy obarczać się odpowiedzialnością za brak pokrycia potrzeb w chwili obecnej. Opracowując w 1985 r. program rozwoju zakładu nie mieliśmy podstaw do przyjęcia założeń dla tak dynamicznego wzrostu zapotrzebowania na papier komputerowy. Jeszcze do 1986 r. nie było w naszych zakładach takiej sytuacji, by klienci odchodzili z kwitkiem bądź otrzymali jedynie część zamówionego papieru. Prawdziwa lawina runęła na początku ubiegłego roku. Nie były to duże zamówienia: kilka, najwyżej kilkanaście paczek papieru. Jednak ich liczba bardzo szybko przekroczyła nasze możliwości produkcyjne.
     Czy ta lawina zamówień zaskoczyła was?
     Zaskoczeniem było to, że ich liczba wzrosła skokowo, nagle. Jeszcze w styczniu 1987 r. odbiorcy nie wiedzieli - sądząc po składanych zamówieniach, że będzie im potrzebny papier. Duża liczba zamówień dotarła do nas dopiero w lipcu, sierpniu. Wcześniej nie docierały do nas sygnały o gwałtownym przyspieszeniu tempa komputeryzacji naszej gospodarki.
     Program rozwoju KZWP do roku 2000 zakładał, że w 1990 r. zapotrzebowanie na papier komputerowy wyniesie 7,5 tys. ton. Tymczasem, jak wspomniałem, zamówienia na rok bieżący opiewają na 12 tys. ton. Gdyby więc przyszło pani jednym zdaniem-odpowiedzieć na tytułowe pytanie?
     To powiedziałabym, że papieru może być więcej, ale po spełnieniu wspomnianych wcześniej warunków.
     Dziękuję za rozmowę, choć optymistycznych wiadomości było w niej tak mało.

powrót na początek
powrót - historia
powrót - różności