Grę w okręty znają chyba wszyscy. Zasady są banalne. Wystarczą dwie kartki, dwa długopisy i przeciwnik. Na kartce rysujemy planszę o numerowanych polach i ustawiamy na niej nasze okręty. Obok rysujemy drugą planszę, na której,, zaznaczamy swoje strzały i położenie trafionych statków przeciwnika. Teraz gracze, podając "koordynaty" pól, na przemian oddają swoje strzały, aż do momentu, gdy jednemu z nich uda się zatopić całą flotę przeciwnika. Idea prosta, a gra się całkiem przyjemnie. Można nawet grać na lekcjach, czy na wykładach, czego oczywiście nie polecam ;-). Co ciekawe, swego czasu Rosjanie przywozili do Polski i sprzedawali na bazarach, mechaniczno-elektryczne ustrojstwa, służące właśnie do gry w okręty. Działało to w ten sposób, że specjalny sztyft wkładało się w odpowiedni otwór na planszy i po naciśnięciu przycisku, jeśli w tym miejscu znajdował się statek przeciwnika, zapalała się lampka. Miałem wątpliwą przyjemność grania w coś takiego. Trzeba przyznać że, wykonanie było wyjątkowo tandetne i często coś się zacinało, lub nie łączyło, co niestety zabijało całą przyjemność i sens gry (nie narzekaj, na tym z czasach ZSRR uczono obsługi rakiet balistycznych! ;-) - Lech).
Inną wariację na ten temat stanowi gra na małe Atari pt. "Battle Ships". Komputer daje oczywiście znacznie większe możliwości, niż kartka i długopis. Autorzy zmodyfikowali więc nieco zasady, dodając nowe elementy, które czynią grę ciekawszą.
Na początku mamy możliwość wyboru trybu gry. Do wyboru jest gra z komputerem, bądź gra dla dwóch graczy z użyciem jednego, lub dwóch joysticków. Po wybraniu jednego z trybów przechodzimy do rozmieszczania okrętów na planszy. Tutaj możemy zobaczyć pierwszą z wprowadzonych zmian. Rozmiary planszy do gry zostały bowiem znacznie zwiększone i wynoszą 20x20 pól.
Nasza flota składa się z pięciu okrętów. Ich wizerunki widnieją w okienku na lewo od planszy. Celownikiem możemy wskazać jeden z nich i po przyciśnięciu fire w joysticku uzyskujemy możliwość przesuwania go po planszy. Pod obrazkami statków znajduje się przycisk "ROTATE" przy pomocy którego możemy je obracać. Gdy już rozmieścimy nasze okręty, przechodzimy dalej przyciskiem "END".
Teraz gracze oddają na przemian swoje strzały. Tutaj widać najważniejszą różnicę w stosunku do oryginału. Tam bowiem gracze oddawali na przemian po jednym strzale. Tutaj zaś strzela się nie pojedynczymi strzałami, lecz całymi salwami. Liczba oddanych strzałów w turze zależy od liczby, jakości i kondycji posiadanych przez nas statków. Początkowo oddajemy po 20 strzałów na turę. Każde trafienie zaś w którykolwiek z naszych okrętów, zmniejsza naszą siłę ognia o jeden strzał. Ma to niebagatelne znaczenie, bowiem jeśli zaraz na początku zatopimy przeciwnikowi kilka dużych okrętów, a sami zachowamy nienaruszony stan floty, uzyskamy dzięki temu znaczną przewagę siły ognia.
Sama gra składa się jakby z dwóch faz. Najpierw pojawia się ekran, na którym oddajemy strzały. Po lewej widzimy stan floty przeciwnika, a po prawej planszę, na której oddajemy strzały. Celownikiem ustawiamy zielone krzyżyki w polach, w które chcemy strzelić. Na szaro zaznaczone są puste pola, w które oddaliśmy uprzednio strzały. Na zielono zaś zaznaczono trafione statki przeciwnika. Gdy oddamy już wszystkie strzały, przechodzimy do fazy drugiej.
W tej fazie po prostu oglądamy animację pokazującą rezultaty naszego ostrzału. Widzimy wówczas działo okrętowe oddające kolejne strzały. Jeśli strzał był niecelny, wtedy na horyzoncie wystrzeliwuje w górę fontanna wody. Gdy zaś uda nam się trafić, wtedy zobaczymy na horyzoncie kulę ognia i jeden z okrętów wroga, widocznych po lewej stronie ekranu, zanurzy się nieco głębiej. Trzeba przyznać, że animacja jest dosyć efektowna, jednak po dłuższym czasie zaczyna się nudzić i wówczas bardzo przydaje się opcja "full speed" na emulatorze.
Gra toczy się do zwycięstwa jednej ze stron. Czasami jednak może się również zdarzyć remis, gdyż uszkodzenia odniesione przez graczy są uwzględniane dopiero w następnej turze. Tak więc, chociaż strzelając jako pierwsi, zatopimy przeciwnikowi wszystkie okręty, to może on jeszcze ostatnim strzałem posłać również nas na dno. (To tak, jak z tymi rakietami balistycznymi - wszystkie odpalone i mamy remis? ;-) - Lech). Po skończonej grze komputer pokazuje ustawienie flot obu graczy.
Na koniec chciałbym powiedzieć jeszcze kilka słów o strategii. Gra w okręty jest co prawda w dużej mierze grą losową, jednak mimo tego warto opracować odpowiednią strategię oddawania strzałów. Przy dużej mapie i stosunkowo niewielkiej liczbie okrętów, kluczowe staje się nakrycie okrętu wroga. Gdy któryś okręt zostanie bowiem trafiony, wówczas najprawdopodobniej zostanie on zatopiony w jednej, lub dwóch kolejnych turach. Najlepiej jest więc na początku ostrzelać flotę przeciwnika luźną siatką strzałów, na tyle jednak gęstą, aby umożliwiła trafienie największych statków, a w szczególności "sześciomasztowca". Pozwoli to na zredukowanie siły ognia przeciwnika. W dalszej części gry należy stopniowo zagęszczać naszą sieć. Da nam to niewielką przewagę nad bezmyślnie grającym komputerem. Na czym ta bezmyślność polega? Ano raz zdarzyło mi się, że komputer zatopił wszystkie moje statki z wyjątkiem największego. Ja natomiast ledwo zdołałem nadszarpnąć jego flotę. Dysponując więc większą siłą ognia, zdążył on już ostrzelać większość pól na planszy, gdzie zostały bodajże ze dwa większe, puste obszary w których mógł się ukryć tak duży statek jak mój. Ten natomiast bezmyślnie ostrzeliwał malutkie szczeliny, w które nie zmieściłby się nawet "dwumasztowiec". Przypominam również, że statki nie mogą stykać się ani brzegami, ani rogami, więc po zatopieniu wrogiego okrętu, ostrzeliwanie pól w jego sąsiedztwie nie ma sensu.
Powodzenia! I co najmniej stopy wody pod kilem, życzy:
Adam Kaczmarek
|
|