Film "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego zdobył Złote Lwy 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.
Obraz otrzymał też Złotego Klakiera Radia Gdańsk dla najdłużej oklaskiwanego filmu.
Historia oparta na faktach - pojawiający się na samym początku napis zdaje się być bardziej ostrzeżeniem niż informacją. I rzeczywiście. Fabuła "Różyczki" czerpie inspirację z niezwykle ważnego epizodu, jaki miał miejsce u schyłku życia Pawła Jasienicy. W latach 60-tych, uznany polski pisarz i eseista poznał, a następnie poślubił Zofię Darowską, tajną współpracowniczkę SB (ps. "Ewa", później "Max"), która regularnie donosiła na niego przełożonym.
Prawdę i szczegóły jej donosów ustalono dopiero w roku 2002, po odtajnieniu przez IPN odpowiednich dokumentów.
Czy w stosach spisanych raportów zawarte są wszelkie niuanse autentycznych relacji Jasienicy i Darowskiej? Jan Kidawa-Błoński twierdzi, że nie.
W swoim filmie stawia intrygującą, acz idącą na tyle daleko hipotezę, iż w odniesieniu do przyjętych obecnie faktów, mogłaby zostać odebrana jako epitafium dla żarliwej ubeczki.
Dlatego też zmieniono niektóre fakty i nazwiska postaci - Jasienica stał się Adamem Warczewskim, Darowska - Kamilą Sakowicz ps. "Różyczka", a całą historię podparto jej dość swobodną interpretacją. Kidawa-Błoński postawił na ideały. W jego wyobrażeniu, donosicielka uwikłana była w niechciane układy, a swego męża szczerze kochała. Założenie to dało mu pretekst do opowiedzenia bardzo klasycznej melodramy o zakleszczeniu pomiędzy przeciwstawnymi postawami, wstrzemięźliwie ubranej w kostium sprzed półwiecza.
W tym kontekście "Różyczkę" postrzegać można na dwa sposoby: jako rewers "Rysy" - mniej złożoną i trochę nazbyt oczywistą próbę potępienia socjalistycznej ideologii, lub jako awers "Popiełuszki" - zdecydowanie odważniejszą i bardziej wyrazistą rozprawę polityczną.
Film Kidawy-Błońskiego tkwi gdzieś pomiędzy założeniami obu filmów, starając się łączyć ciężar zagadnieniowy pierwszego z nich z przystępnością odbioru drugiego. Ma to swoje plusy, ale też minusy. Z jednej strony historia jest bardzo sprawnie i emocjonalnie opowiedziana; z drugiej brak jej wystarczającej głębi psychologicznej, by mówić o udanych rozliczeniach z PRL-wską rzeczywistością.
"Różyczka" to przede wszystkim nostalgiczna przypowieść o antytotalitarnej wymowie, powołująca się przy tym na dawne ideały - umysłową niezależność i zwykłą przyzwoitość.
|