Miłość? - Ale pod warunkiem, że prześcigniemy Czas,
tego nieustępliwego zwierzchnika-biurokratę.
Niech wszystko między mną a tobą zacznie się, skończy i całe
bogactwo romantyki niech się wyczerpie, dziś
jeszcze,
dziś przed zachodem słońca.
Aż do zobojętnienia, aż do zaofiarowania sobie nawzajem przyjaźni,
życzliwej pamięci
(- jakby dmuchnięciem w twarz jedwabistego popiołu -)
Nim słońce zgaśnie, zapomnijmy barw naszych oczu.
O zmierzchu niech straci swój zarys i rozmaże się w szarej
godzinie gasnące wspomnienie tego dnia.
Z uśmiechem wyrozumiałości i wzruszeniem ramion, odrzućmy na
bok kwiaty-nieużytki, które daliśmy sobie w południe
(a wybierzemy je spośród tych najnietrwalszych!)
i
bez żalu przedrzyjmy twarze
nas dwojga na fotografiach przed godziną zamienionych...
Aby Czas, po raz pierwszy sam wyprzedzony, zżymał się
przez noc całą z gniewu, ale i podziwu.
Gdyż w doświadczeniu swoim wielowiekowym obliczał miłość
naszą, porozumienie, harmonię niezmąconą, na przeciąg trzech lat
co najmniej!
Później miał wtargnąć między nas. Obiecywał sobie moje lub twoje
zdumienie, moje lub twoje nieszczęście, gdy oświadczy z saturniczym humorem:
"Skończone. Punctum, kropka". Gdy rozkaże: "Żegnać się, moi państwo!"