Między ulicą Żydowską a Umschlagplatzem (1)
Jacek Leociak
"Wiem, że z Warszawy Żydzi zniknęli, ale tak naprawdę nie umiem sobie tego wyobrazić. Kiedy mówię: "Warszawa", to oczyma duszy widzę dawną, żydowską Warszawę. Widzę żydowskie ulice, kramy, bóżnice, domy nauki, targowiska, podwórka pełne żydowskich mieszkańców.
Wbrew temu, co wiem, nie umiem sobie przedstawić Warszawy judenrein ani żydowskich ulic jako zwałów gruzu" - pisał w lipcu 1944 roku na łamach nowojorskiego dziennika "Forwerts" Isaac Bashevis Singer, przyszły laureat literackiej Nagrody Nobla.
Na dawnych żydowskich ulicach zamiast zwałów gruzu kwitnie teraz życie stołecznej metropolii. Panoramiczne okna wystaw odbijają szklane sylwetki nowych domów, twarze kolorowo ubranych przechodniów, zatłoczone samochodami jezdnie. Czy jednak stojąc pośród tego wielkomiejskiego ruchu i zgiełku uświadamiamy sobie, że jeszcze tak niedawno (bo przecież sześćdziesiąt lat to nie tysiąclecia) istniała tu żydowska Warszawa - wpisana od wieków w tkankę miasta jako jego nieodłączna część? Czy pamiętamy, że Warszawa okresu międzywojennego była największym skupiskiem Żydów w Europie i drugim - po Nowym Jorku - ma świecie, że Żydzi wśród mieszkańców stolicy stanowili ok. 30%. A jak jest obecnie? W samej tylko Gminie Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie (reaktywowanej w 1997 roku) zapisanych jest ok. 400 osób, natomiast w Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Żydów i w Związku Religijnym Wyznania Mojżeszowego zarejestrowano ok. 6 tys. osób. Liczbę wszystkich Żydów mieszkających w Polsce szacuje się na 10 do 15 tys. (...)
Warszawscy Żydzi bezpowrotnie zniknęli, nieodwracalnie zgładzona została ich Warszawa. Singer miał jeszcze pod powiekami obrazy ludzi i miejsc sprzed zagłady. Nam zostają już tylko jakże nieliczne i kruche ślady materialne, zapisy, dokumenty, świadectwa - dziedzictwo ocalonej pamięci.
W styczniu 1945 roku Warszawę zalegało ok. 20 milionów m3 gruzu. Na terenie przyszłej dzielnicy Muranów ilość gruzu obliczono szacunkowo na 3 miliony m3. Starczyłoby go do wypełnienia 60 wieżowców o kubaturze 16-piętrowego "Prudentialu" przy pl. Wareckim (powojenny "Hotel Warszawa"). Aby oczyścić całe miasto, przez 10 lat kursować by musiało codziennie 20 pociągów normalnotorowych o nośności po 500 ton każdy.
Ruiny byłego getta, szczególnie jego część północna - dosłownie zrównana z ziemią - stanowiły wyjątkowe wyzwanie dla odbudowującej się Warszawy. Zalegające ten obszar morze gruzu stanowiło nie tylko pozostałości po zniszczonej zabudowie, których nie sposób było usunąć, lecz także jedyny relikt zgładzonego getta.
Ci, którzy projektowali przyszłe ukształtowanie i przeznaczenie Muranowa, musieli zatem dać sobie radę nie tylko z gruzami, lecz także zmierzyć się z martyrologicznym dziedzictwem tego miejsca.
Urbaniści z Biura Odbudowy Stolicy, wywodzący się ze środowisk lewicowych (m.in. jego szef Roman Piotrowski, Helena i Szymon Syrkusowie, Barbara i Stanisław Brukalscy, Bohdan Lachert, Zygmunt Skibniewski), tu właśnie mogli w sposób spektakularny zrealizować opracowywane jeszcze przed wojną (Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa czy Towarzystwo Osiedli Robotniczych) i w czasie okupacji (Pracownia Architektoniczno-Urbanistyczna) awangardowe projekty radykalnej przebudowy Warszawy w duchu funkcjonalizmu i koncepcji osiedla społecznego. Znienawidzona przez architektonicznych awangardzistów kapitalistyczna Warszawa, zabudowana gęsto czynszowymi kamienicami o ciemnych podwórkach-studniach, miała zamienić się w miasto-ogród, pełne światła i zieleni.
Projekt Bohdana Lacherta nawiązywał wprost do realiów i symboliki gettowego gruzowiska. Nowa dzielnica mieszkaniowa miała być zarówno przykładem nowoczesnej socjalistycznej zabudowy, jak i rozwiniętym w przestrzeni monumentem, upamiętniającym jedyne w swoim rodzaju miejsce po getcie. Lachert postanowił wykorzystać zalegające cały obszar ruiny getta do usytuowania Muranowa na tarasowych wzniesieniach. Malowniczy pagórkowaty krajobraz tej części miasta, który nieświadomemu przechodniowi wyda się dziś naturalnym ukształtowaniem terenu, stanowią pokryte ziemią hałdy gruzu, na których stoją muranowskie domy, zbudowane z pustaków powstałych ze zmielonego gruzu i betonu. Gruz jako fundament pod przyszłą dzielnicę oraz gruzobeton jako podstawowy materiał budowlany - oto ucieleśnienie idei miasta odradzającego się ze zgliszcz, powstającego do życia jak feniks z popiołów. Surowość założenia i jego oryginalność miały podkreślać nietynkowane elewacje domów z szarordzawego gruzobetonu, przytykane jedynie jasnymi obramieniami okien.