© TOWARZYSTWO MUZYCZNE im. EDWINA KOWALIKA

Logo Towarzystwa.

Muzycy



Mieczysław Kosz - pianista jazzowy, kompozytor, mistrz improwizacji


Fotografia Czesława Kurka przy fortepianie,który akompaniuje wokaliście, Bronisławowi Harasiukowi.

"Pewnego dnia dzieci jak zwykle udawały się ze swoim opiekunem na spacer. Ten zauważył, że jeden z chłopców uderza patykiem w drewniany słup telefoniczny, po czym z zainteresowaniem wsłuchuje się w rezonujące dźwięki. Chłopcem tym był Mietek Kosz". Krzysztof Karpiński "Tylko smutek jest piękny" Przyszedł na świat 10 lutego 1944 roku we wsi Antoniówka koło Tomaszowa Lubelskiego. Jego wczesne dzieciństwo naznaczone było powojenną biedą, trudnymi warunkami mieszkaniowymi i rodzinnymi. Rozpadło się małżeństwo rodziców. To wszystko niekorzystnie odbiło się na zdrowiu chłopca. Ujawniła się choroba oczu. W tych ciężkich czasach wiele serca i troski okazał mu, starszy o 20 lat, przyrodni brat Jan. Był dla niego jak ojciec. Matka pragnęła zawieźć synka do okulisty. Jednak dotarcie do lekarza z małej wioski nie było wtedy takie proste. Wreszcie, a był to prawdopodobnie rok 1948, trafiła do Lublina, do słynnego okulisty - prof. Tadeusza Krwawicza. Było już jednak za późno i wzroku nie dało się uratować. Całkowita utrata widzenia nastąpiła, gdy chłopiec skończył 12 lat. Nikt w rodzinie nie przypuszczał, że mały Mietek jest tak utalentowany i że w przyszłości będzie wybitnym muzykiem na skalę światową. Sam nauczył się grać na harmonijce ustnej i dobrze zapamiętał wiejskie zabawy i ludowe piosenki, śpiewane miłym, ciepłym głosem przez matkę. Gdy skończył 5 lat, miejscowy proboszcz pomógł matce nawiązać kontakt z Zakładem dla Dzieci Niewidomych w Laskach. I tak oto Mietek opuścił na zawsze swój rodzinny dom. Przez 2 lata przebywał w przedszkolu, a następnie rozpoczął naukę w szkole. Gdy wychowawcy coraz lepiej poznawali chłopca, zauważyli, że bardzo interesuje go muzyka. Podczas spacerów pilnie wsłuchiwał się w otaczające dźwięki, a w wolnych chwilach wygrywał na harmonijce ustnej różne melodie, w tym także własne. W 1952 roku Mietek zdał egzamin i został przyjęty do podstawowej szkoły muzycznej dla niewidomych w Krakowie. Zakwalifikowano go najpierw do klasy skrzypiec. Okazało się jednak, że nie była to trafna decyzja, bo chłopiec nie radził sobie z tym instrumentem. Przeniesiono go więc do klasy fortepianu. I wtedy dopiero jego talent zaczął się naprawdę rozwijać, zwłaszcza od momentu, gdy po trzech latach nauki u Olgi Axeull trafił pod opiekę Romany Witeszczakowej. Była jego pedagogiem przez cały okres nauki, tj. do ukończenia średniej szkoły muzycznej. Dzięki niej opanował gruntowne podstawy edukacji klasycznej. Wymagała od niego tyle samo co od uczniów widzących i nie narzucała mu własnej interpretacji utworów. To ona sprawiła, że pokochał muzykę klasyczną, szczególnie Bacha, Chopina i Liszta. Już w szkole podstawowej Mietek potrafił samodzielnie wykonywać na fortepianie utwory rozrywkowe, dobierał do nich własny akompaniament i wspaniale improwizował. W tamtych czasach uważało się, że kontakt z taką muzyką, a zwłaszcza z jazzem niekorzystnie wpływa na umiejętności pianisty. Jednak Romana Witeszczakowa była pod tym względem wyjątkiem. Nie uważała, żeby to było coś złego. Rok 1964 był dla Mieczysława Kosza przełomowy. Ukończył z wyróżnieniem średnią szkołę muzyczną oraz korespondencyjne liceum ogólnokształcące w Krakowie. Jednocześnie zmarła jego matka. Nie miał już domu rodzinnego. I wtedy kontakt z panią Witeszczakową okazał się czymś, co podtrzymywało go na duchu do końca życia. Warto podkreślić, że Kosz miał duże szanse kontynuować edukację muzyczną w konserwatorium. O tym, że tak się nie stało, zadecydowały względy materialne, a ponadto fakt, że w szkołach muzycznych nie nauczano jeszcze jazzu, któremu Kosz chciał podporządkować swoją karierę. Rozpoczął więc pracę w restauracjach i kawiarniach w Krakowie, a następnie w Zakopanem. Jego gry słuchali podczas wypoczynku muzycy jazzowi i podziwiali jego nieprzeciętny talent. Za ich namową Kosz podjął szybką decyzję i wyjechał do Warszawy. Nie było łatwo człowiekowi niewidomemu odnaleźć się w wielkim mieście. Pierwsze noce spędzał dosłownie na dworcu. Mieszkał w wynajętych pokojach, które często zmieniał ze względu na niezadowolenie sąsiadów, mających pretensję, że za dużo gra na pianinie. Tak jak w czynnościach domowych był bardzo samodzielny, tak na ulicach stolicy był bezradny i potrzebował pomocy innych osób. A przecież praca artysty wymagała od niego docierania do różnych miejsc. Rzeczywistym początkiem kariery artystycznej Kosza był udział w Festiwalu Jazz Jamboree w 1967 roku. Wzbudził podziw i uznanie jurorów oraz entuzjazm publiczności. Obwołano go jednym z największych i najoryginalniejszych talentów w polskiej muzyce jazzowej. Z dnia na dzień stał się znany i zaczął otrzymywać liczne propozycje udziału w imprezach rozrywkowych. Zdobył wiele nagród, m.in. na festiwalach jazzowych: w Wiedniu (I nagroda), w Menchengladbach w Niemczech (II nagroda) i w Montreux w Szwajcarii (III nagroda). Koncertował w kraju i za granicą. Grał we współpracy z najwybitniejszymi muzykami jazzowymi, takimi jak: Janusz Kozłowski, Sergiusz Perkowski, Bronisław Suchanek, Janusz Stefański i Czesław Bartkowski. Występował także w duecie z Marianną Wróblewską. Jednak prawdziwy kunszt tego pianisty i oryginalność stylu jego utworów można było usłyszeć podczas gry solowej. Miał doskonałą technikę, a równocześnie potrafił wydobyć z instrumentu całe bogactwo barw i nastrojów. Był mistrzem improwizacji. Muzyka jego jest bardzo osobista, przepełniona smutkiem i nostalgią. Włodzimierz Nahorny nazwał go lirykiem polskiego jazzu. Rzeczywiście słychać to w jego kompozycjach. Szkoda, że odnaleziono ich tak niewiele. Są to: "Złudzenie", "Bajka", "Odejście", "Przed burzą", "Sygnały", "Pytania", "Ptaki", a także "Ikar". O swojej pracy pianisty jazzowego tak mówił: "Daje mi ona dużo satysfakcji i zadowolenia, ale jest szalenie trudna. Poza uzdolnieniami wymaga samozaparcia i wiary we własne siły. Najwięcej radości dają mi nowe osiągnięcia, które są wynikiem przede wszystkim żmudnej, wytrwałej pracy. Muzyk nawet najlepiej przygotowany do występu, nigdy nie jest pewny, jak zareaguje publiczność i zawsze musi się liczyć z tym, że krytyka może być różna. Ten, kto chciałby wybrać zawód muzyka jazzowego, powinien się poważnie przedtem zastanowić, ponieważ niewidomy ma tu o wiele więcej trudności niż widzący. Nie może posługiwać się nutami i musi polegać na słuchu oraz pamięci muzycznej. Poza tym dotychczas nie ma podręczników, które mogłyby mu pomóc w zdobyciu tego zawodu". 31 maja 1973 roku życie wybitnego muzyka zostało nagle przerwane. Wypadł z okna pokoju, w którym wówczas mieszkał. Czy był to wypadek, czy samobójstwo? Zdania na ten temat są podzielone. Był postacią tragiczną. Miał wiele kłopotów, zmartwień i problemów, które musiał pokonywać sam. Brakowało mu prawdziwych i szczerych przyjaciół, za których pomoc nie musiałby się rewanżować alkoholem. Zawsze samotny, doświadczał wielu załamań i depresji. Był bardzo wrażliwy i dlatego przeżywał wszystko mocniej niż inni. Znajomi Kosza mówią, że coraz częściej sięgał po alkohol, ale na pewno nie był to alkoholizm. Krzysztof Karpiński zanotował następującą wypowiedź Romany Witeszczakowej: "Mietek dzielił się ze mną swoimi radościami i troskami, których miał zbyt wiele. W ostatniej rozmowie telefonicznej z Warszawy na miesiąc przed tragiczną śmiercią mówił, jak bardzo jest mi wdzięczny, przypisując swoje osiągnięcia mojej pracy nad jego wykształceniem. Jest to rzadki objaw wdzięczności cechujący ludzi szlachetnych". Znajomi i koledzy zapamiętali artystę jako człowieka, miłego, delikatnego, skromnego, cichego i zawsze zamyślonego. Za jego życia ukazała się autorska płyta "Reminiscence", zawierająca parafrazy miniatur klasycznych: "Tańce Połowieckie" Aleksandra Borodina, "Preludium c-moll" Fryderyka Chopina, "Marzenie miłosne" Franciszka Liszta, a także jazzowe opracowania utworów rozrywkowych oraz kompozycje własne artysty. Kilka lat po jego śmierci firma Polonia Records zebrała wszystkie nagrania i wydała dwupłytowy album "The complete recordings of Mieczysław Kosz". Imię zmarłego tragicznie muzyka nosi Zamojski Klub Jazzowy. W roku 2007 zrealizowany został film dokumentalny pt. "Esencja nastroju" w reżyserii Roberta Kaczmarka, który sylwetkę artysty przedstawił na podstawie rozmów radiowych z Mieczysławem Koszem i relacji osób z nim związanych. 18 października 2019 roku wszedł na ekrany film fabularny Macieja Pieprzycy - "ikar, legenda o Mietku Koszu" z Dawidem Ogrodnikiem w roli głównej. Scenariusz filmu został oparty na wydarzeniach z życia pianisty. Jednak najbogatszym źródłem wiedzy o Koszu jest opracowana przez Krzysztofa Karpińskiego biografia zatytułowana "Tylko smutek jest piękny". Warto także polecić zamieszczony na naszej stronie internetowej artykuł Józefa Szczurka poświęcony temu niewidomemu artyście.
Oto link do tego artykułu: Tak bardzo niedawno. Wspomnienie o Mieczysławie Koszu.

Aktualizacja ... sierpnia 2020 r.

[do początku strony]

[powrót do listy prezentowanych muzyków]

[powrót do strony głównej Towarzystwa]

IdN1