Biblioteka nut chóralnych przygotowana przez Towarzystwo Muzyczne im. Edwina Kowalika
Mówiono o nim, że był wielkim Ślązakiem, który kochał góry, czystą wodę i zielone lasy i że w każdym skomponowanym przez niego dźwięku czuło się polskość. A prof. Bolesław Szabelski twierdził, że nigdy nie miał tak zdolnego ucznia jak Henryk Mikołaj Górecki.
Urodził się w 1933 roku w Czernicy koło Rybnika. Gdy się patrzyło przez okno, widziało się góry Beskidu Śląskiego i to był obraz, do którego przyszły kompozytor będzie powracał w dojrzałych latach. Zachwyt nad otaczającą przyrodą w jakiś sposób pomagał przejść przez tragiczne wydarzenia okresu dzieciństwa. Gdy miał 2 lata, umarła matka. Potem był wypadek na podwórku - zwichnięcie stawu biodrowego i pobyt w rybnickim szpitalu. Nadeszła wojna. Ponieważ leczenie w Rybniku nie przynosiło rezultatu, ojciec umieścił syna w szpitalu w Bytomiu, gdzie operował bardzo dobry niemiecki chirurg. Leczenie było długie i bolesne. Po ostatniej operacji nastąpiły ciężkie chwile obawy o życie dziecka, gdyż długo nie odzyskiwało przytomności. Henryk w pamięci zachował obraz doktora Seiferta, siedzącego przy jego łóżeczku i płaczącego z radości, że się wreszcie mały pacjent obudził.
Trwała wojna. W domu był, należący dawniej do matki, fortepian i Henryk bardzo chciał na nim grać, lecz ojciec nie pozwalał. W końcu, ulegając prośbom syna, posłał go na naukę gry na skrzypcach do ludowego artysty z Rydułtowych - Pawła Hajdugi.
Zaraz po maturze Górecki podjął pracę nauczyciela w szkole podstawowej. Oprócz zajęć z przedmiotów ogólnych prowadził chór i teatrzyk, do którego pisał piosenki. Na studia uniwersyteckie o kierunku ekonomicznym, czego domagał się ojciec, nie poszedł. Był silnie zdeterminowany, aby swoje życie zawodowe związać z muzyką. Podejmowane przez niego wysiłki dostania się do średniej szkoły muzycznej kończyły się niepowodzeniem. Powodem był zbyt późny wiek i niedostateczne przygotowanie. Po roku zajęć w ognisku przyjęto go wreszcie do średniej szkoły muzycznej w Rybniku. Był to dla niego okres bardzo intensywnej, a zarazem owocnej nauki. Po upływie trzech lat przedstawił kilka własnych utworów i zdał egzamin do PWSM w Katowicach. Wybrał wydział kompozycji kierowany przez prof. Bolesława Szabelskiego. Po ukończeniu studiów pozostał na uczelni, prowadząc zajęcia z teorii, a później także z kompozycji.
Kariera kompozytorska Góreckiego rozpoczęła się w okresie przemian politycznych. W wyniku tzw. "odwilży" uległ złagodzeniu system kontroli oraz narzucania treści i formy wypowiedzi artystycznych. Możliwe stały się kontakty zagraniczne i dzięki temu polscy kompozytorzy mogli poznać aktualnie panujące kierunki w muzyce. Górecki zabłysnął talentem i jego dzieła osiągały czołowe pozycje na festiwalach. Spod jego ręki wychodziły utwory radykalnie awangardowe - o zwiększonej obsadzie wykonawczej, oparte na skali 12-tonowej (dodekafonii) i technice sonorystycznej.
Sonoryzm był wtedy cechą wyróżniającą polską szkołę kompozytorską. Jest to technika polegająca na rezygnacji z pierwszoplanowej roli melodii i harmonii na rzecz efektów brzmieniowych (barwy i artykulacji), uzyskiwanych niekonwencjonalnymi metodami, np. skrobaniem, skrzypieniem i bębnieniem po pudle skrzypiec czy wydobywaniem dźwięku bezpośrednio ze strun lub z korpusu fortepianu. Dla uzyskania większej ekspresji stosuje się ponadto ostre kontrasty, glissanda oraz klastery, czyli wielodźwiękowe współbrzmienia, złożone z małych i wielkich sekund.
Wraz z upływem czasu Górecki stopniowo rezygnował z awangardowych technik kompozytorskich na rzecz upraszczania języka muzycznego i pogłębiania ekspresji. Dla swoich dzieł poszukiwał inspiracji w polskiej muzyce dawnej, religijnej i ludowej. Tak ukształtował się indywidualny styl kompozytora. W 1976 roku powstało niezwykłe dzieło - III symfonia - "Symfonia pieśni żałosnych" na sopran solo i orkiestrę. Oparta na motywach pieśni ludowych muzyka odznacza się prostotą i liryzmem, dyskretnie towarzyszy cierpiącej i płaczącej matce. Symfonia składa się z trzech pieśni. Część I zawiera fragment średniowiecznej sekwencji zatytułowanej "Żale Matki Boskiej pod Krzyżem":
"Synku miły i wybrany, rozdziel z Matką swoje rany, a wszakom cię, Synku miły, w swem sercu nosiła, a takież Tobie wiernie służyła. Przemów Matce, bych się ucieszyła, bo już jidziesz ode mnie, moja nadziejo miła."
Tekst do II części Górecki wybrał spośród wielu inskrypcji umieszczonych na ścianie więzienia gestapo w Zakopanem, zwanego katownią Podhala:
"O Mamo, nie płacz, nie - Niebios Przeczysta Królowo, Ty zawsze wspieraj mnie".
Jest to cytat z "Ballady o Jurku Bitschanie", poświęconej 14-letniemu obrońcy Lwowa z 1918 roku. Pod spodem znajduje się podpis: Helena Błażusiak, lat 18, Krzyż i słowa: "Zdrowaś Mario".
Do III części kompozytor włączył znaną na Opolszczyźnie pieśń z okresu Powstań Śląskich:
"Kajze mi sie podzioł mój synocek miły? Pewnie go w powstaniu złe wrogi zabiły. Wy niedobrzy ludzie, dlo Boga świętego, cemuście zabili synocka mojego? Zodnej jo podpory juz nie byda miała, choć bych moje stare ocy wypłakała. Choćby z mych łez gorkich drugo Odra była, jesce by synocka mi nie ozywiła. Lezy on tam w grobie, a jo nie wiem kandy, choć sie opytuja między ludźmi wsandy. Moze nieborocek lezy kaj w dołecku, a mógłby se ligać na swoim przypiecku. Ej, ćwierkejcie mu tam, wy ptosecki boze, kiedy mamulicka znaleźć go nie moze. A ty, boze kwiecie, kwitnijze w około, niech sie synockowi choć lezy wesoło".
W całej symfonii nie ma dramatyzmu czy desperacji, jest tylko jakaś wielka żałość i bezradność. Skarga matki cierpiącej ma poruszyć serca. Kompozytor osiąga to, stosując uporczywe, wielokrotne powtórzenia motywów, fraz, a nawet pojedynczych dźwięków. Zaprezentowana na festiwalach muzyki współczesnej Symfonia wywołała skrajne opinie - od zachwytu po całkowitą dezaprobatę. A kompozytor uczynił po latach następujące wyznanie:
Dla mnie będzie wielką satysfakcją, jeżeli ktoś przyjdzie po koncercie i powie mi, co przeżył. A mam dowody takie, które cenię sobie niezwykle. Oto napisał do mnie ze Szwecji lekarz, ordynator szpitala. W ciągu pół roku zginęło mu dwóch dorosłych synów. I słucha on mojej symfonii. I napisał do mnie wielki, przejmujący list. Człowiek, który na świat patrzy "przez szpital", który z niewypowiedzianym cierpieniem styka się na co dzień. I takiemu człowiekowi okazuje się być potrzebna moja symfonia. Pomogły mu te naiwne, głupie nutki".
W 1975 roku Górecki został rektorem katowickiej PWSM. Praktyka Ingerencji władz komunistycznych w sprawy uczelni i nieustanne naciski doprowadziły w 1979 roku do rezygnacji z tej funkcji. Ze względu na przekonania religijne i postawę wobec wydarzeń lat 80. był szykanowany przez władze i to stało się powodem wycofania się kompozytora z życia publicznego. W tych trudnych czasach kilkakrotnie miał okazję wyemigrować z Polski. Uważał jednak, że jego miejsce jest tam, gdzie się urodził i że trzeba być za nie odpowiedzialnym.
Po wielu latach spełniło się marzenie artysty. Zamieszkał z rodziną w góralskiej chacie w Chochołowie na swoim ukochanym Podhalu. Tam żył w zgodzie z naturą, a dla górali był mędrcem i przyjacielem, i oczywiście nadal komponował. Wtedy powstał pierwszy kwartet smyczkowy "Już się zmierzka", w którym kompozytor użył w formie cytatu melodii tenoru z pieśni Wacława z Szamotuł. Na początku partytury artysta zamieścił własny tekst:
"Przed zmierzchem kury gdaczą, gęsi i kaczki gęgają, psy poszczekują, konie rżą, świnie kwiczą, barany beczą, krowy ryczą. Chłopi pokrzykują, baby się drą, dzieci biegają. Muzyka rżnie - ruch i zgiełk. Wszystko to powoli zamiera, uspokaja się. Dymy z kominów, światła w oknach, mgiełka na polach i łąkach. Anioł Pański z oddali. Spokój i cisza".
Szczególnie obfita i cenna jest twórczość sakralna Góreckiego. Są to dzieła wokalno-instrumentalne ("Ad Matrem" na chór mieszany i orkiestrę, "O Domina nostra. Medytacje o Jasnogórskiej Pani Naszej" na sopran solo i organy, oratorium "Sanctus Adalbertus") oraz chóralne a cappella ("Miserere", "Totus tuus", a także wiele opracowań tradycyjnych pieśni kościelnych, w tym Maryjnych). Na zamówienie kard. Karola Wojtyły powstał utwór na chór i orkiestrę "Beatus vir", upamiętniający 900-lecie śmierci św. Stanisława ze Szczepanowa. Prawykonanie pod dyrekcją kompozytora odbyło się podczas pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski. Był to dla artysty wielki dzień, gdyż łączyły go z Papieżem szczególne więzy przyjaźni. Za całokształt twórczości religijnej Benedykt XVI uhonorował kompozytora Orderem Grzegorza Wielkiego.
Kilka ostatnich tygodni artysta spędził w katowickim szpitalu z powodu ciężkiej choroby płuc. W październiku wręczono mu tam, nadany przez prezydenta RP, Order Orła Białego. Była to dla niego radość. Joanna Wnuk-Nazarowa przez wiele lat przyjaźniła się z kompozytorem:
"W środę byliśmy u Henryka z Krzysztofem Pendereckim. Górecki już od dłuższego czasu nie mówił, porozumiewał się z nami, zamykając powieki albo ściskając rękę. Gdy żegnaliśmy się, powiedziałam: Henryku, co ty za chłop jesteś, że tak lekko ściskasz mi rękę. I ścisnął mocniej".
W piątek 12 listopada 2010 roku Górecki zmarł. Odszedł wielki kompozytor, a zarazem skromny, serdeczny i ciepły człowiek.
Na nutach III kwartetu smyczkowego Górecki umieścił wiersz rosyjskiego poety - Wielimira Chlebnikowa:
Gdy umierają rumaki - dyszą, gdy umierają zioła - schną, gdy umierają słońca - nagle gasną, gdy umierają ludzie - pieśni śpiewają".