|
Stwardnienie rozsiane - zaskakująca
diagnoza, wiadomość o kalectwie
La Courrier de la Sclérose en Plaques, nr 71
- 1996r.
J. Olivier, J. L. Tortel - Francusko-Amerykańska
Fundacja Psychiatryczna
z Berck
Sposoby powiadamiania pacjentów o stwierdzonym
stwardnieniu rozsianym zostały sprecyzowane na podstawie
rozmów przeprowadzonych z 50 chorymi, którym diagnoza
znana była od dłuższego czasu.
Z reakcji chorych na diagnozę stwierdzajacą SM
wynikają następujące wnioski:
- na początku odmowa uznania diagnozy,
- chęć walki z cierpieniem,
- pogodzenie się z chorobą.
Porównanie stanu psychicznego pacjenta i jego reakcji
na chorobę jest koniecznym warunkiem dla dalszego
leczenia i przyjęcia przez chorego wskazówek i
zaleceń.
Wprowadzenie
Postawa lekarza - zupełnej szczerości wobec pacjenta -
nie zawsze wydaje się być regułą. Zastanawiając się
nad różnymi postępowaniami lekarzy wobec chorych na SM
przeprowadzono ankietę - rozmowy z 50 chorymi, leczonymi
w szpitalach, znającymi od dawna swoją diagnozę, aby
poznać okoliczności powiadomienia ich o niej. Celem
badania było poznanie, w jaki sposób dowiedzieli się
oni o diagnozie i jak ją przyjęli, aby móc ustalić
najlepszy sposób postępowania lekarzy.
Materiał i metody
Przeprowadzono rozmowy z 50 przebywającymi w szpitalu
chorymi na SM w stadium rozwiniętym - zaawansowanym,
dotkniętymi poważnymi ograniczeniami ruchów - wszyscy
mieli porażenie lub niedowład obu kończyn dolnych.
Czas trwania choroby wynosił od 4 do 30 lat (średnio 13
lat), a czas poznania diagnozy przez chorego od 1 roku do
30 lat (średnio 13 lat).
Ankietowanym chorym stawiano następujące pytania:
- Jak długo trwa choroba?
- Kiedy dowiedzieli się o jej wykryciu?
- Kto im o tym powiedział?
- Jak zareagowali na tę wiadomość początkowo i
po dłuższym okresie czasu?
Chorzy byli proszeni o wypowiedzenie się na temat
okoliczności poznania diagnozy (osądzenie sposobu jej
podania) oraz podanie jakiej rady udzieliliby lekarzowi,
który powiadamiałby chorego o SM. Zwlekać z podaniem
diagnozy, czy podać ją? Kiedy, w jaki sposób, komu?
Zwrócono się także do specjalistów: lekarzy
neurologów, terapeutów, pielęgniarek, rehabilitantów,
aby podali swoje poglądy dotyczące powiadomienia
chorego o tej chorobie.
Wyniki
Wszyscy chorzy chętnie odpowiadali, podając
interesujące dane. Dwoje nie odpowiedziało na wybrane
pytania lub odpowiedziało wymijająco, a jeden
stwierdził "Jestem pewny, że nie choruję na
SM", dodając po chwili "W USA stosowany jest
interferon, czy mógłbym być także nim leczony?"
W jaki sposób powiadomiono chorego o
chorobie
Czy zrobił to lekarz, pod którego opieką chory się
znajdował, czy też dopiero lekarz w szpitalu? Wszyscy
pacjenci uważają, że powiadomienie o chorobie jest
konieczne. Usuwa obawę o nieświadomości (ignorancji):
poznaje się swojego wroga, wie się, jak z nim walczyć,
wie się, że to nie jest nowotwór - jest to straszna
diagnoza, ale lepsza niż niepewność.
Lekarze domowi i szpitalni podzielają prawie na równi
pogląd na role podającego diagnozę - powinien nim być
lekarz najlepiej znający chorego, mający z nim
najlepszy kontakt.
W grupie badanych były przypadki nie podania choremu
prawdziwej diagnozy. W 13 przypadkach, liczbie dosyć
więc znacznej, choremu nie podano diagnozy. Dowiedział
się o niej z rozmów na korytarzu, pomiędzy rodziną,
przyjaciółmi, szukając w papierach osoby bliskiej,
badając ukradkiem swoje dokumenty w szpitalu, prosząc o
przeniesienie do innego szpitala w nadziei usłyszenia
tam prawdziwej diagnozy, prosząc osoby bliskie o
zasięgnięcie informacji lub przypomnienie sobie
informacji podawanych przez lekarza.
Czasem nastąpiło powiadomienie chorego przez nieuwagę
- zdarza się niekiedy, że inny lekarz jest przekonany o
znajomości swego stanu przez chorego: na przykład, gdy
okulista mówił o pewnych zmianach zachodzących przy
SM, ginekolog wspomniał, że lepiej unikać ciąży przy
stwardnieniu rozsianym, radiolog stwierdził, że widzi
komórki typowe dla SM.
Odmówienie podania diagnozy może stanowić dużą
niesprawiedliwość. Chory np. twierdzi, że internista
powiedział mu, iż nie jest chory na SM, podczas gdy on
dokładnie wie, że ma te same objawy, co sąsiad z
drugiej sali chory na SM.
Mur milczenia może się jednak w pewnym momencie
zarysować. Chorzy mówią, że czasem pielęgniarki nie
mogąc znieść pozostawienia chorych w nieświadomości,
podają im diagnozę.
Chwila powiadomienia chorego
Pacjenci wiedzą, że wybór chwili powiadomienia o
diagnozie ma zasadnicze znaczenie. Lekarze powinni umieć
to wyczuć, powiadomić chorego, kiedy są pewni, że
dana chwila nadeszła, przewidzieć chwilę, gdy choremu
potrzebna jest prawda. Jest to na pewno ciężkie także
dla lekarza, ale w końcu to jest jego zawód.
Odpowiedzi zwlekające
Odpowiedzi takie, w rodzaju "Masz jakiś wirus w
szpiku" wywołują najczęściej proces ich
weryfikacji - szukania porad w książkach medycznych, a
nawet hospitalizacji za granicą. Chorzy np. mówią, że
wiedzą iż w Niemczech lekarze są bardziej szczerzy i
podają prawdziwą diagnozę. Inni natomiast sprzeczają
się - targują się z lekarzem na temat przyjęcia jego
diagnozy, stosowania nowych punkcji lędźwiowych itp.
Sposób powiadomienia chorego
Większość ankietowanych chorych podkreślało
konieczność optymistycznego podejścia lekarzy do
chorego w chwili powiadamiania go o diagnozie. Powinni
mówić o łagodnym przebiegu choroby, o cofaniu się
objawów. Także o tym, że nie umiera się z powodu SM i
że poszukuje się i kiedyś odnajdzie odpowiednie leki
zapewniające wyzdrowienie.
Warto zauważyć, że istnieją aktualne książki
medyczne na temat SM. Dwie z ankietowanych osób
stwierdziły, że na podstawie takich lektur dowiedziały
się, iż są chore na SM, a także że jest to choroba
pozostawiająca nadzieję na dalsze życie.
Przyjęcie diagnozy
Odczucia chorych po poznaniu diagnozy przechodzą jakby
trzy fazy:
- Początkowo odczuwają niechęć do lekarza
podającego diagnozę. Nawet przez pewien czas
nie chcą go widywać. Chory ma nadzieję, że
była to błędna diagnoza i podejmuje kroki
celem jej sprawdzenia. Czyta więc odnośne
książki, udaje się po poradę do innych
lekarzy, podróżuje za granicę, kontaktuje się
z uzdrowicielami - szarlatanami.
- Następnie uraz do lekarza zastępowany jest
odczuciem pewnej ulgi - "poznania
wroga". Często towarzyszy temu powrót do
lekarza, który postawił diagnozę. Chory prosi
wówczas o radykalne leczenie, ma nadzieję, że
wyzdrowieje.
- W końcu, w najlepszym przypadku choroba zostaje
zaakceptowana jako zmiana, do której należy
się dostosować.
Odpowiedź na diagnozę
Często jest nią definitywna odmowa przyjęcia diagnozy.
Chory uważa, że lekarz się pomylił, że nie jest
chory na SM. Często SM uważane jest za "wroga
zewnętrznego", którego należy zwalczać.
Podejmuje się więc w tym kierunku odpowiednie kroki -
szczególnie dotyczy to ludzi młodych, mężczyzn.
Za najkorzystniejszą postawę należy uznać symbiozę z
chorobą. Chory dostosowuje się do życia ze swym
kalectwem. Przeżywa je raczej jako chorobę,
ograniczenie ruchów. Jest bardziej wrażliwy na
readaptację, leczenie. Są to ludzie raczej starsi i
częściej kobiety. Często znajdują oparcie w pomocnej
rodzinie. Starają się być dobrymi matkami, spełniać
niektóre zajęcia domowe.
Dyskusja - stanowisko lekarzy
Tradycyjnie stanowisko to polega na podaniu choremu
diagnozy. Jednakże SM jest chorobą o tak negatywnym
"obrazie" w opinii publicznej, że zadaniem
elementarnej litości jest nie zaznajamianie z nią
pacjenta. Stwierdzono wiele przypadków samobójstw po
podaniu prawdziwej diagnozy. Jest wiele innych łagodnych
sposobów - dlaczego więc doprowadzać do rozpaczy
pacjenta podając mu tę straszną diagnozę.
Jakkolwiek są to ważne argumenty lekarzy, są one
gwałtownie odrzucane przez chorych, mających duży żal
do lekarzy, którzy ukryli przed nimi prawdę.
Wymijające odpowiedzi, przemilczanie przynoszą
krótkotrwałe uspokojenie, powodujące później
niechętny stosunek do lekarza, brak zaufania, a wreszcie
opuszczenie go przez pacjenta.
Z drugiej strony stanowisko lekarza może spowodować
pewne trudności. Na przykład z towarzystwem
ubezpieczeniowym, posądzającym chorego, że ukrył
swoją chorobę.
Przy okazji warto wspomnieć, że zawodowa dyskrecja
dotyczy też lekarza wobec członków rodziny pacjenta,
łącznie z małżonkiem. Tak np. mąż dowiedziawszy
się o prawdziwej diagnozie choroby żony, wróciwszy do
domu wybuchł płaczem - był to szok dla chorej.
Szczerość - prawdomówność
Wśród chorych panuje coraz szerzej przekonanie o
konieczności szczerości lekarzy. Jak wynika z badań
powstaje często rozbieżność w czasie między lekarzem
a pacjentem co do znajomości diagnozy. Decydując się
na jej podanie, lekarz najczęściej zna ją od dawna,
natomiast pacjent znajduje się w początkowym okresie
uważania choroby za wroga i oczekuje radykalnego
leczenia. Ta rozbieżność może stanowić źródło
nieporozumień: pacjent próbuje sprawdzić diagnozę,
udaje się do różnych szarlatanów, korzysta z
niesprawdzonych leków. Należy zostawić pacjentowi
pewien czas na pogodzenie się z chorobą przed
podjęciem dalszego leczenia.
Najlepszym wydaje się stanowisko pewnego neurologa,
który stwierdził, że jeżeli pacjent nie przypuszcza,
jaka może być diagnoza, można poczekać, nie trzeba
się z nią spieszyć. Jeżeli podejrzewa, że ma SM,
można mu ostrożnie powiedzieć, że istnieją objawy
podobne do tej choroby, że mogłaby ona mieć łagodny
przebieg. Jeżeli pacjent przypuszcza, że choruje na SM,
gdyż znajdował się między innymi chorymi, którzy mu
powiedzieli o objawach tej choroby i jeżeli prosi o
podanie prawdziwej diagnozy, wówczas należy ją podać,
wspominając o możliwościach leczenia i dodając
choremu nadziei.
Wnioski
Zaakceptowanie życia ze stwardnieniem rozsianym wymaga
pokonania najpierw początkowego okresu sprzeciwu bez
popadania w załamanie. Trzeba następnie przebyć drugi
etap i przestać uważać chorobę za złowrogi czynnik
zewnętrzny. W końcu po okresie "żałoby" z
powodu utraty zdrowia trzeba przyjąć swoje kalectwo i
nie uważać się za ofiarę obcego, patologicznego
"agenta". Ta bolesna, lecz konieczna droga
zaczyna się z chwilą poznania diagnozy i winien jej
towarzyszyć lekarz.
Oby tych kilka refleksji o stanach psychologicznych
chorych na stwardnienie rozsiane mogło stanowić dla
nich pomoc.
Tłum. Ewa Wiktor
Konsult. dr Monika Żyromska - Frydrych
|
|