ul. Królewska 94, 30-079 KRAKÓW             Tel. / fax: 12 636 85 84               e-mail:fson@idn.org.pl

powrót

    

Z PRZYMRUŻENIEM OKA O SZTUCE
ciekawostki i "sensacje"

Trójwymiarowe malowidło uliczne (3D street art) w Wieliczce - nowa atrakcja turystyczna!

Wieliczka - płyta Rynku Górnego w Wieliczce, tytuł: "SOLNY ŚWIAT", Autor: Ryszard Paprocki, powierzchnia: ponad 350 m kw.,
Technika: trwała, oparta na nowoczesnej chemii, całkowicie odporna na polskie warunki klimatyczne oraz na uszkodzenia mechaniczne!

"Solny świat" w Wieliczce jest obecnie największym malowidłem 3D w Polsce i prawdopodobnie drugim w świecie po londyńskim obrazie " Reebok CrossFit : 3D Street Art". Tego typu dzieła należą do gatunku sztuki ulicznej (j. ang. - "3D street art"). Malowidła trójwymiarowe ze względu na anamorficzność czyli zniekształcenie obrazu podlegają specyficznej perspektywie, nie są łatwe w realizacji. Obrazy są w pełni czytelne tylko z jednego, bardzo dokładnie zlokalizowanego punktu. Tylko z tego punktu można zrobić prawidłową fotografię uzyskując nie zniekształcony obraz. Obrazy 3D powstające na powierzchni posadzki są bardzo młodą dziedziną sztuki współczesnej. W Polsce całkowicie nowatorską; dotychczas istniał tylko jeden tego typu wielkowymiarowy obraz - na koronie zapory wodnej w Niedzicy. W świecie jest to dziedzina już dosyć popularna - jednak zwykle powstają prace niewielkich rozmiarów. W odróżnieniu do świata - tylko w Polsce obydwie prace są ogromnych rozmiarów i wykonane w technikach trwałych, odpornych na wszelkie warunki klimatyczne i ruch pieszych i pojazdów.
Tego typu obiekty artystyczne zwykle stają się dużymi atrakcjami turystycznymi. Każdy turysta chce sobie zrobić zdjęcie na takim malowidle. Oko ludzkie odbiera obrazy 3D inaczej niż obiektyw aparatu fotograficznego. Człowiek pozujący do zdjęcia może stać w dowolnym miejscu na malowidle i zostaje prawidłowo wkomponowany w obraz pod warunkiem, że aparat fotograficzny znajduje się dokładnie nad oznaczonym odpowiednio punkcie - obiektyw aparatu czy kamery nie rozróżnia w przypadku malowideł trójwymiarowych powierzchni posadzki od pionowej ściany. Inaczej odbiera to umysł człowieka - widz wie doskonale, że zniekształcony obraz jest na ziemi i nie da się zmylić. Widz nie musi stać dokładnie na tym specjalnym punkcie jego mózg przekształca obraz i odbiera malowidło prawidłowo w sensie perspektywicznym, ale nie wkomponwuje odpowiednio chodzących po malowidle postaci. Człowiek wie, że nie jest to obraz namalowany na pionowej ścianie tylko na płaskiej posadzce i że pozujący stąpają po malowidle a nie są "wmalowani" w pejzaż. Aparat fotograficzny lub kamera filmowa zmylić się za to daje całkowicie. Po zrobieniu fotografii ludzie zawsze są zaskoczeni i zdziwieni, wydaje się to niemożliwe, sprzeczne z ich oczekiwaniami. Widzą w tym magię.



Obraz "Solny świat" w Wieliczce jest malarską wizją podziemi kopalni soli. Kompozycja zawiera charakterystyczne fragmenty prawdziwych wnętrz wielickich żup solnych (np. Kaplica Świętej Kingi) odpowiednio skomponowanych i widzianych w ogromnej rozpadlinie skalnej. Do kompozycji tego obrazu autor odpowiednio dopasował istniejące, brązowe rzeźby czterech górników, którzy teraz wychodzą z podziemi na drewniane pomosty nad rozpadliną. "Solny świat" jest ciekawym polem do różnych działań i eksperymentów fotograficznych, istnieje niezliczona ilość ustawienia pozujących - nawet dużych grup - na tle malowidła i dowlnego aranżowania sytuacji. Jest jednym z bardziej "mobilnych" malowideł tego typu na świecie w sensie fotograficznej zabawy; to jak zostanie wykorzystane zależy od wyobraźni zwiedzających i fotografujących. Malowidło ze swoją podłużną osią centralną jest umieszczone na rynku w sposób zdeterminowany przez wiele uwarunkowań fonkcjonalnych i fizycznych. Słońce przesuwając się w ciągu dnia zmienia za każdym razem warunki ekspozycyjne dla wykonywania fotografii. Najlepsze zdecydowanie walory wizualne istnieją w godzinach przedpołudniowych i wczesnopopołudniowych. W lecie, w dni słoneczne najtrudniej będzie zrobić dobre fotografie w godzinach 17 do 19. Wtedy będzie widoczny na zdjęciach rażący poblask. Należy więc poczekać w kawiarni do godziny 19, kiedy słońce schowa się za kamienicami. W dni pochmurne i porach roku poza latem tego problemu "godziny 17" już nie będzie. Najpiękniejsze zdjęcia wykonywane będą zapewne o świcie - specjalny bonus dla wcześnie wstających!
  DAMA NARESZCIE W DOMU! 

Jak pożyczać dama  dzieło sztuki?

"Dama z gronostajem" Leonarda lada moment na dziesięć lat wróci do Krakowa
  W glorii obrazu światowej sławy dzięki pokazom na wystawach w Berlinie i Londynie 

Wystawa w londyńskiej National Gallery "Leonardo - malarz dworu mediolańskiego" kończy się 5 lutego, ale już okrzyknięto ją wystawą roku. Bilety sprzedawane online dawno wykupione, ustawienie się w kolejce przed siódmą rano nie gwarantuje wejścia, u koników cena biletu sięga ponoć kilkuset funtów. Magnesem dla przepłacających i marznących w dżdżyste poranki na Trafalgar Square jest oczywiście wszechobecna na billboardach i gadżetach "Dama z gronostajem", obraz z kolekcji Czartoryskich w Krakowie.
Przed przyjazdem do Londynu obraz został pokazany na wystawie portretu renesansowego w berlińskim Bode Museum. Na obu wystawach krakowskie dzieło Leonarda uczczono szczególnie efektowną ekspozycją. W Berlinie "Dama" jako "gość specjalny" w niemal ołtarzowej aranżacji w osobnej sali zamykała pokaz niczym ukoronowanie całego procesu rozwoju renesansowego portretu. W Londynie odwrotnie - Cec
ylia Gallerani wystawę otwiera, królując w sali "Piękno i miłość" poświęconej kobiecym wizerunkom Leonarda.

Czy "Dama" zaćmi "Monę Lizę"?
Po zakończeniu wystawy w Londynie "Dama z gronostajem" wraca do Krakowa. Nie ma powodu, by przywoływać głośny spór, który poprzedzał wypożyczenie obrazu. Bezprecedensowy sukces krakowskiego Leonarda dobitnie dowodzi, kto w nim miał rację (przypomnijmy tylko, że ze strony konserwatorów padła wówczas sugestia, aby obrazu nie tylko nie wypożyczać, ale w ogóle nie eksponować, trzymać w sejfie, a publiczności pokazywać kopię). Nie chodzi tylko o sukces wśród publiczności, gdzie trwa podsycana przez media dyskusja: czy "Dama" zaćmi "Monę Lizę"? Nie życzmy obrazowi losu "Giocondy", gwałconej, sponiewieranej i nadużywanej na wszystkie sposoby popkulturowej ikony. Obie wystawy, przygotowywane latami przez najpoważniejsze europejskie instytucje muzealne, nareszcie zapewniły "Damie z gronostajem" należne miejsce w historii sztuki, w obiegu muzealnym i naukowym. Wystawa berlińska - jako najwybitniejszego dzieła portretowego malarstwa renesansowego, londyńska - jako najpiękniejszego obrazu Leonarda. "Dama" wraca do Krakowa jako obraz prawdziwie światowej sławy.
Portret Cecylii Gallerani kończy swoją triumfalną podróż i przez dziesięć lat ma pozostawać w Krakowie. Nie kończy się jednak bardzo trudny dla polskich muzeów problem wypożyczeń dzieł sztuki. Wystawa w National Gallery była pod tym względem niezwykłym osiągnięciem. Prestiż galerii, paroletnie dyplomatyczne zabiegi dyrekcji, budżet, energia i entuzjazm kuratora Luke'a Sysona pozwoliły po raz pierwszy zgromadzić w jednym miejscu ponad połowę z 15 znanych obrazów Leonarda oraz 50 rysunków, szkiców i studiów. Takie wystawy się nie zdarzają. Spotkały się na niej m.in. dwa obrazy z Luwru: portret zwany "La Belle Ferronniere" i "Madonna wśród skał"; wizerunek muzyka z Ambrosiany w Mediolanie; "Madonna Litta" z petersburskiego Ermitażu; "Święty Hieronim" z muzeów watykańskich, rysunki z Windsoru... W sumie wypożyczone obrazy pochodziły z 23 muzeów i kolekcji prywatnych. Poza "Damą z gronostajem" szczególną atrakcją było zestawienie dwóch wersji ołtarzowego przedstawienia "Madonny wśród skał" - zatopionego w starych werniksach obrazu z Luwru i świeżo oczyszczonego z National Gallery (ukończenie jego konserwacji było formalną okazją do organizacji wystawy).


Królowa Elżbieta pomaga, Luwr robi wyjątek
Jak - znając obostrzenia konserwatorskie, wyśrubowane wymogi bezpieczeństwa, ryzyko transportu, niebotyczne koszty ubezpieczeń - udaje się skompletować podobny zespół słynnych arcydzieł? Decydują naukowa ranga wystawy, wsparcie rządowe, budżet, zaufanie do instytucji, a także siatka wzajemnych znajomości i zobowiązań. "Dama z gronostajem" była jedynym dziełem, za którego wypożyczenie zapłacono (z donacji sponsora, nie z budżetu). Pieniądze - jak wiadomo - mają wspomóc fundusz będącej w toku niezbędnej modernizacji budynku krakowskiego Muzeum Czartoryskich. Ale to tylko jeden aspekt sprawy.
Pierwszą osobą, którą poproszono o zgodę na wypożyczenie, była oczywiście królowa Elżbieta II - właścicielka największej kolekcji Leonardowskich rysunków. Dopiero jej akceptacja uruchomiła dalsze zabiegi. Po długich i skomplikowanych negocjacjach wszystkie dzieła pozyskano w drodze międzymuzealnej wymiany. Największą sensacją jest ugoda z Luwrem. Paryskie muzeum za wypożyczenie będącej w nie najlepszym stanie "Madonny wśród skał" otrzyma z National Gallery tzw. "Karton z Burlington House" - duży, wykonany węglem szkic do "Świętej Anny Samotrzeć". Podobnie delikatnych obiektów w zasadzie się nie wypożycza nigdy i nigdzie. Tu zrobiono wyjątek - Luwr właśnie zakończył konserwację olejnego obrazu "Święta Anna Samotrzeć" (nie bez kontrowersji, o czym niedawno donosiły także nasze media). Liczy się na to, że planowana na wiosnę przez Luwr ekspozycja oczyszczonego obrazu wraz z przygotowawczym londyńskim kartonem będzie największą muzealną sensacją tego roku. Oba muzea łączy zresztą długa lista wzajemnych wymian, bez których organizacja poważnych wystaw nie jest możliwa. Podobnie rzecz się ma z Ermitażem i innymi wielkimi muzeami.
I w tym kontekście trzeba także widzieć problem „Damy z gronostajem”. W polskich zbiorach nie ma obrazu o porównywalnej randze. Inne, nie tak liczne skarby polskich muzeów - jak tryptyk „Sądu Ostatecznego” Memlinga z Gdańska, dwa Rembrandty z Zamku Królewskiego w Warszawie, portret Stanisława Kostki Potockiego z Wilanowa - to doskonałe dzieła, ale o nieporównywalnej z Leonardem „wartości wymiennej”. Znaleźć się w sieci wzajemnych zobowiązań i wymian polskim muzeom jest bardzo trudno. Stąd zbyt liczne podróże „Damy”, z tym że właśnie jej obecność na wystawach w Berlinie i Londynie była w pełni uzasadniona, czego nie można powiedzieć o innych, prestiżowo-kurtuazyjnych występach, jak chociażby niedawny pokaz w Madrycie.


"Dama" bez czarnego tła?
Na ubóstwo polskich zbiorów nic się nie poradzi. Lecz jest jeszcze jedna poważna przeszkoda uniemożliwiająca nasze uczestnictwo w szerokiej wymianie muzealnej. Ta jest natury prawnej, a więc możliwa do zmiany. Polskie prawo nie zabezpiecza wypożyczonych Polsce dzieł sztuki przed konfiskatą sądową, jaka może pojawić się np. z racji jakiś roszczeń własnościowych. Nawet zaawansowane przygotowania do wystaw opartych o wypożyczone obiekty załamują się właśnie z tego powodu. Bez zmiany prawa projektowana duża wspólna wystawa polskiego i rosyjskiego klasycyzmu odbędzie się tylko w Petersburgu, bo rosyjskie obiekty do Polski wjechać nie mogą, itd. Projekt nowelizacji ustawy o muzeach, który by zmieniał ten stan rzeczy, jest gotowy, ale oczywiście nie jest parlamentarnym priorytetem.
"Dama z gronostajem" będzie przez dziesięć lat odpoczywać w Krakowie. Można wykorzystać ten czas, aby - jak niedawno w rozmowie z Dorotą Jarecką sugerował profesor Antoni Ziemba, kurator z warszawskiego Muzeum Narodowego - wrócić do sprawy oczyszczenia obrazu z czarnego, położonego w XIX wieku tła. Może "Dama" - teraz znana i sławna konkurentka "Giocondy" - objawi nowe uroki oblana jasnym, szaro-błękitnym światłem. A jakim międzynarodowym wydarzeniem byłoby pokazanie jej w nowym blasku!


*Prof. Maria Poprzęcka - historyczka sztuki. Laureatka Nagrody "Gdynia" 2009 za książkę "Inne obrazy. Oko, widzenie, sztuka. Od Albertiego do Duchampa".
Źródło: Gazeta Wyborcza 18 stycznia 2012


VINCENT "ZROBIONY W BALONA"

Co roku na świecie  odbywają się dziesiątki zawodów, festiwali

i pokazów balonów wypełnionych rozgrzanym powietrzem.
Dzięki postępowi w technologii inwencja konstruktorów jest niemal nieograniczona. Na jednym z takich festiwali w niebo wzniósł się sam
Vincent van Gogh!

Inne projekty można obejrzeć między innymi na stronie:
http://tobkes.othellomaster.com/archives/2011/10/06/balloon-show i oczywiście na "You Tube" 










Narodowe Muzeum Pałacowe w stolicy Tajwanu Taipei posiada największy i najsłynniejszy zbiór sztuki chińskiej składający się z 650 tysięcy unikatowych eksponatów pochodzących z kolekcji cesarza Qianlonga.Wśród nich znajduje się niezwykły obraz traktowany tam jak skarb narodowy. Przed muzeum tworzą się wielogodzinne kolejki.
Obraz został namalowany w latach 1085-1145, w okresie panowania północnej dynastii Song, później przemalowany w czasie dynastii Qing. Obraz ma niezwykłe dla Europejczyków wymiary: długość 5 m 28 cm przy wysokości zaledwie 24,8 cm!
By go dokładnie obejrzeć  nie trzeba obecnie zjechać pół świata. Wystarczy kliknąć:

Obraz, zgodnie z chińskim zwyczajem, ogląda się od prawej do lewej. Jeśli kursor myszy umieszczony jest w środku obrazu, obraz nie przesuwa się. Przemieszczenie kursora ku krawędziom bocznym powoduje, że obraz zaczyna przesuwać się, tym szybciej, im dalej od środka znajduje się kursor.
W trakcie wędrówki w górę rzeki napotkasz ramki. Kliknięcie wewnątrz nich spowoduje wyświetlenie krótkiej animacji.
Gdy filmik skończy się, zamknij okno krzyżykiem w prawym, górnym rogu i dalej wędruj od morza w górę rzeki, nad brzegami której rozłożyło się ludne portowe miasto sprzed tysiąca lat. Trochę cierpliwości aż załaduje się, a obejrzysz coś bajecznego!

Nie zapominaj o tym, że i nasze muzea prezentują świetnie przygotowane wirtualne trasy dla miłośników sztuki.
Dziś zapraszamy do Muzeum Narodowego w Krakowie.  Naprawdę warto, wystarczy kliknąć!:

mnk logo


mona-lisa
Od pięciu z górą wieków jej uśmiech uwodzi i ...zwodzi miliony ludzi. Ostatnio ( 3 lutego 2011 roku) znów media doniosły, że...

MONA LISA TO MĘŻCZYZNA!
Tak twierdzi przewodniczący włoskiej rządowej komisji ds. dziedzictwa narodowego. Specjaliści z paryskiego Luwru są oburzeni, Włoch zarzuca im "ślepotę". O tym, że Leonardo da Vinci użył do namalowania najsłynniejszego obrazu świata modela, nie modelki, mówiło się już od pewnego czasu. W środę wieczorem Silvano Vincetti, przewodniczący włoskiej komisji, oświadczył jednak zdecydowanie: - Nie ma wątpliwości, Mona Lisa to mężczyzna.
Zdaniem Vincettiego i jego ekspertów da Vinci użył jako modela swego życiowego partnera Giana Giacomo Caprottiego, przez znajomych znanego jako Salai.
Salai i da Vinci mieszkali i pracowali razem przez 25 lat. Według Vincettiego Salai był inspiracją wielu innych dzieł mistrza. To Salai był - zdaniem Włochów - modelem użytym do namalowania portretu m.in. Jana Chrzciciela.
Do tej pory historycy sztuki uważali, że "Mona Lisa" przedstawia Lisę Gheradini, żonę handlarza jedwabiem, którego znał da Vinci.
Problem w tym, że Vincetti nie mógł osobiście zbadać obrazu, bo nie zgodziło się na to kierownictwo Luwru, gdzie wisi obraz. Zespół Vincettiego studiował więc olbrzymie zdjęcie obrazu w wysokiej rozdzielczości. Włosi twierdzą, że w oczach Mony Lisy znaleźli literki "L" i "S" od imion kochanków.
Luwr wydał oświadczenie, w którym odrzucił ustalenia włoskiej komisji. Eksperci Luwru twierdzą, że zbadali obraz i żadnych literek nie znaleźli. Vincetti odpowiada na to, że Francuzi są "ślepi" i zgłasza gotowość wyjazdu do Paryża i zbadania obrazu na miejscu.
Ciąg dalszy zapewne nastąpi, a tłumy w Luwrze jeszcze się zwiększą.
Już kiedyś, 50 lat temu okazało się, że jest to prawdą, bowiem sławę zdobył taki obraz:
dali Ale był to "tylko" stylizowany na Giocondę autoportret wąsatego mistrza Salvadora Dali

O innych ciekawostkach i skandalach możecie się dowiedzieć więcej klikając w linki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mona_Lisa;
http://www.insomnia.pl/Uśmiech_Mony_Lisy-t192047.html;
http://czywiesz.pl/inne/260608,Czy-wiesz--ze-Mona-Lisa-byla-mezczyzna-.html;
http://kopalniawiedzy.pl/Mona-Liza-twarz-fizjonomia-Gian-Giacomo-Caprotti-kochanek-Salai-Leonardo-da-Vinci-12457.html
A co o tym sądzi sama
La Gioconda?
ml Wojny francusko-włoskiej chyba jednak nie będzie!
A skądinąd wiemy od dawna, że Mikołaj Kopernik była kobietą o czym często przypomina TVP...
...emitując "Seksmisję".

O FUNDACJIGALERIABiennaleKWARTALNIK "Słowem i Kształtem"WOJCIECH TATARCZUCH

Webmasters: JKi&JK