*
- Baco, czym zabiliście sąsiada? - A synecką, Wysoki Sądzie... - Wieprzową, czy wołową? - Kolejową...
*
Idą sobie turyści w górach. Patrzą - studnia. Trzeba by sprawdzić, jaka głęboka. Wrzucili jeden kamyczek. Słuchają - cisza. No to schylili się po większy, wrzucili - nic. Musi być głęboka. We dwóch podskoczyli w krzaki, przytaskali ledwo-ledwo głaz. Z trudem wrzucili go do studni. Słuchają- cisza. Ciekawość ich zżera, poszli szukać czegoś większego. Znaleźli taka długa szynę - z 10 metrów. Cała ekipa - w 7 osób z trudem ją dodźwigali i sru do studni. A tam cisza. Stoją, kombinują jak tu sprawdzić tą głębokość. Nagle z krzaków wypada rozjuszony baran i pędzi w ich stronę. Chłopaki uciekają, ale baran na nich nie zważa i fru, wskoczył do studni. Kurdę, o co chodzi??????????? Nagle z tych krzaków wychodzi baca. - Nie widzielista, panocki, mojego barana? - No, w sumie głupia historia, widzieliśmy - pędził rozjuszony i wskoczył do studni. - Ee, panocki, niemożliwe, do taaakiej szyny go przywiązałem...
*
Blondynka zapytała bacę, czy gdy mu powie ila ma owiec w stadzie to będzie mogła sobie jedna wziąć. Baca zgodził się. Blondynka podala słuszną liczbe i baca powiedział aby sobie wybrała owcę którą chce. Blondynka wybrała, wzieła na ręce i już odchodziła, gdy baca spytał: - A jak powiem jaki jest twój naturalny kolor włosów to oddasz mi tego psa?
*
Pijany góral wraca z wesela i zaczyna się rozbierać. - Maryna, pomóz bo ni moge kosuli sciongnoć - prosi żonę. Ta podchodzi i załamuje ręce. - Jezusicku, Jendrek, psecie ty mas ciupaske w plecach!
*
Pewnego razu Baca postanowił wybrać się do Warszawy. Wsiada więc w Poroninie do expresu "Tatry" i widzi w środku masę ludzi (tzn. miejsca siedzące zajęte). Baca wpadł więc na szatański pomysł - stanął na środku wagonu i drze się na całe gardło: "ŁO JEZU, ZMIJA MI Z KOSYCKA UCIEKŁA!!!". Powstała panika - ludzie wylatywali z wagonu drzwiami i oknami, a kiedy się uspokoiło, to Baca spokojnie położył się na siedzeniu i zasnął. Rano budzi się, przeciera oczy i podchodzi do okna. Widzi, że pociąg stoi na stacji, więc zawołał kręcącego się w pobliżu konduktora: "Panocku, cy to jus Warsawa?". "A gdzie tam panie - Poronin. Wagon musieliśmy odczepić, bo jakiś idiota żmiję wypuścił".