Witam.
Zobaczyłem ten świat
dawno temu. Właściwie tak dawno, że tego już nie pamiętam,
bo był to rok 1949. Byłem podobno młody, przystojny, wysmukły
i wysoki.
Do osiemnastego roku mojego pobytu na tym łez padole,
prowadziłem raczej sportowy tryb życia.
Trenowałem judo, boks i inne sztuki walki. I wtedy to się
zaczęło.
Z początku myślałem, że jestem przetrenowany, zmęczony lub
coś w tym rodzaju .
Zaliczyłem jeszcze wojsko (czerwone berety), lecz po powrocie
do domu czułem się coraz gorzej. Wtedy odwiedziłem lekarza i
opowiedziałem
mu o moim samopoczuciu. Wysłał mnie do Warszawy na ul.Oczki na
badania.
Tam stwierdzono uszkodzenie neuronu obwodowego rdzenia
kręgowego.
Po powrocie do Sosnowca zaliczyłem dwutygodniową obserwację w
szpitalu na
oddziale neurologicznym .Diagnoza była dla mnie jak wyrok:
Postępująca dystrofia mięśni nóg .Najgorsze było
stwierdzenie szanownej kapituły
lekarskiej, że w ciągu dwóch lat powinienem się znaleźć na
wózku inwalidzkim.
Po wyjściu ze szpitala, przyjąłem się do pracy na kopalni.
Po dwóch latach zmieniłem pracę. W końcu wylądowałem na
stanowisku Elektromechanik
aparatury kontrolno pomiarowej i automatyki (nawiasem mówiąc
jest to mój zawód wyuczony)
w elektrociepłowni. Pracowałem tam do 1997 r. Prywatnie od 1989
r walczyłem z komputerami
PC, a przedtem z komputerami ATARI. W 1995 roku zrobiłem kurs
Serwis techniczny
komputerów PC. Po przejściu na rentę 2 lata pracowałem na
stanowisku administratora
sieci komputerowej w Zakładzie Pracy Chronionej. Nie będę
podawał jego nazwy,
gdyż łączą się z nim bardzo niemiłe wspomnienia. Pracy mi
ciągle dodawano,
lecz nie wiązało się to z gratyfikacją finansową .Gdy w
końcu upomniałem się o swoje, musiałem pożegnać się z
pracą. Tak skończyło się spotkanie z ZPCh. Od najmłodszych
lat uczęszczałem
też do modelarni lotniczej .Przeszedłem wszystkie stopnie
wtajemniczenia, począwszy
od ucznia, przez zawodnika, do instruktora. Zdobyłem też
licencję sędziowską.
Do dzisiaj jest to moje hobby. Interesowała mnie też
Fantastyka. Przeczytałem wszystkie
dostępne mi książki. Niektóre były bardzo dobre (Pięciu na
Dejmosie, Tajemnica ślepych
ptaków, Obłok Magellana, Mgławica Andromedy, Solaris, Powrót
z gwiazd itp.),
lecz większość to płytkie bajki dla grzecznych dzieci w stylu
:
"Był raz sobie czerwony kapturek", lub "za
górami, za lasami, za siedmioma rzekami".
Pisałem też szkice fabularne fantastyki, ale tak bez
wewnętrznego przekonania.
Krzych.