Komputer     Cześć! Chcę Wam opowiedzieć o moim życiu zawodowym. Zaczęło to się wszystko w roku 1979, wtedy to ukończyłem Policealne Studium Zawodowe w Bydgoszczy, jako technik elektronik - specjalność RTV.
W swoim wyuczonym zawodzie jednak nigdy nie pracowałem. Wiedziałem, że na "swoim" byłoby mi ciężko, więc szukałem pracy "na państwowym". Znalazłem ją w resorcie łączności. Zostałem zatrudniony w Urzędzie Telekomunikacyjnym w Brodnicy. Pracowałem jako konserwator centrali telefonicznej. Dzięki, "dogłębnym" i "poufnym" nocnym, kontaktom telefonicznym, poznałem swoją przyszłą żonę. Zaowocowało to ślubem i przeprowadzką do Nowego Miasta Lub.. Moja żona tak jak i ja była ( i do dzisiaj jest) pracownikiem telekomunikacji. Tu objąłem obowiązki "dyżurnego konserwatora centrali" oraz pod moją opiekę trafiły urządzenia telefonii nośnej. W tej firmie pracowałem do roku 1987. "Zaliczyłem" nocny dużur w nocy 13 grudnia. Byłem świadkiem "odcinania łączności" w tę noc. Chyba pierwszy, prócz sił porządkowych, dowiedziałem się o stanie wojennym.
Wbrew pozorom, praca w łączności była całkiem ciekawa i nawet ją lubiłem. Przede wszystkim podczas nocnych i popołudniowych dyżurów, po wypełnieniu swoich normalnych obowiązków, było dużo czasu, który przeznaczałem na samokształcenie oraz na "rozmyślania", czego efektem były dwa Świadectwa Racjonalizatorskie. W 1987 roku zrezygnowałem z pracy w tym resorcie i zacząłem w prywatnej firmie pracować przy konstrukcji i produkcji wyłączników czasowych, przeznaczonych do zestawów audio firmy "Diora". Firma przetrwała do 1989 roku. Po jej upadku trzeba było znowu wrócić na "państwowe". Do łączności już się nie dało ponieważ stan zdrowia był na tyle kiepski, że nie otrzymałem zgody od lekarza prowadzącego, na pracę w godzinach nocnych. Zatrudniłem się więc jako instruktor d/s BHP w Zakładach Zbożowo - Młynarskich. Na wiosnę 1991 roku zachorowałem. Zwolnienie chorobowe trwało przez 6 miesięcy i skończyło się komisją rentową ZUS. We wrześniu tego roku komisja ZUS przyznała mi II grupę inwalidzką z uwagi na niewydolność krążenia.

urzad gminy Siedziba Urzędu Gminy Nowe Miasto Lubawskie. Budynek jest biurowcem byłego PGR i mieści się w sołectwie Mszanowo.

W październiku 1992 roku zostałem zatrudniony w Urzędzie Gminy Nowe Miasto Lubawskie na stanowisku utworzonym z funduszy PFRON. Stanowisko to wiązało się z koniecznością nauki obsługi komputera. Przedtem nie miałem do czynienia z taką maszynką. Co prawda w szkole miałem jeden rok "podstawy informatyki", ale sprowadziło to się, o ile dobrze pamiętam, do napisania w kodzie dalekopisowym swojego adresu, a przez kilka miesięcy instalowaliśmy jakąś Odrę 1300 w szkolnym centrum obliczeniowym. Wtedy to poznałem "wagę" pamięci (taśmowych).
Moja praca zaczęła się więc od nauki. Nauka we własnym zakresie, a w Urzędzie, "wklepywanie" danych osobowych do programu ewidencja ludności. Szło mi to na tyle dobrze, że już w pierwszym tygodniu "załapałem się" na Dir II. Skończyło to się formatowaniem dysku przez fachowców z firmy komputerowej (dziś postąpiłbym inaczej). Po tej przygodzie wiedza moja wzrosła ogromnie. Nigdy więcej już na komputerach, które mam pod opieką nie było wirusa. Kopie bezpieczeństwa robię naprawdę skrupulatnie. Wprowadzanie danych bardzo szybko przejęła po mnie osoba zatrudniona jako "pracownik interwencyjny", mnie zaś powierzono wdrażanie innych programów np wdrożyłem od podstaw system naliczania podatków gruntowych, windykacji podatkowej oraz najgłupszy w całej mojej dotychczasowej karierze , program płacowy dla nauczycieli. Jeśli nie wiecie to Wam mówię, głupszego stworu, jak płace w oświacie to nie ma w całej Polsce.
Tak w zasadzie pracuję do dzisiaj, zapoznaję się z jakimś programem, uruchamiam i w pierwszej fazie pracuję na nim a potem uczę jakąś panią i znowu biorę się za następny. Aktualnie wdrażam program kasa (idzie opornie) i program do zbierania opłat za wodę.
W międzyczasie nauczyłem się programować w języku Clipper, w stopniu, myślę, że dobrym i troszkę w Delphi i Visual Basicu. Opanowałem w stopniu podstawowym (może trochę więcej) Worda, Excela, Acessa i wiele innych. Spodobała mi się Java i Linux, żadnego z nich jednak nie polubiłem. Od czerwca 1995 roku zainstalowano w naszej firmie sieć komputerową, jest to takie "maleństwo", Novel Netware 3.12 na 10 użytkowników. Zażądzanie taką siecią to "pryszcz", ale chyba na tym kończą się możliwości samouka. Jak do tej pory nie byłem na żadnym kursie ani szkoleniu. Nie mam ukończonego żadnego kursu, choć kilka prowadziłem na zlecenie Urzędu Pracy.
W tej chwili w naszym urzędzie pracują, już kilka lat, dwa programy mojego autorstwa. Pierwszy to program drukujący polecenia przelewów (sam nie wiem dlaczego jest on używany, może taki dobry ;-), mamy inny jako moduł w programie księgowym). Drugi zaś to program do współpracy z Bankiem PKO BP, tworzy dyskietkę z danymi do przelewów wynagrodzenia na konta osobiste pracowników.
Ostatnio moją pasją stał się Internet, choć jest dla mnie dość limitowany, dostępnością i ceną. Jako pierwszy w Nowym Mieście miałem swoją stronę WWW (narazie to chyba i tak jest ich mało). Stworzyłem stronę poęwięconą gminie Nowe Miasto, która znalazła się wśród 10 wyróżnionych stron w konkursie Fundacji Demokracji Lokalnej, na najlepszą stronę poświęconą swojej gminie. Cały czas jeszcze staram się uczyć i poznawać nowe w świecie informatyki.

st@szekm

Go back Home Page