Moje gobeliny i hafty.
Bardzo lubię sztukę. Zawsze interesowałam się malarstwem. Najbardziej impresjonizmem.
Niestety moje zainteresowanie było pasywne, bo nie umiem rysować.
Gdy pracowalam w Polskiej Akademii Nauk wstąpiłam do istniejącego Kółka Tkactwa Artystycznego uważając, że nabyte doświadczenie w wykonywaniu rozmaitych robótek ręcznych (robienie na drutach, szydełku oraz haft i projektowanie ubrań) powoduje, że jak najbardziej nadaję się do tkania.
Tkaliśmy na ramie, nie mylić z krosnami.
Instruktor, który prowadził zajęcia zapoznał nas z metodą robienia ramy, nabijania gwożdzi, nakładania sznurka, robienia podkładu, układania go w odpowiednim miejscu pod ramą oraz przedstawił nam różne ściegi tkania.
Teraz, gdy jestem chora i mam kłopoty z prawą ręką widzę, że tkanie jest wspaniałą rehabilitacją.
Tkam nadal, może trochę wolniej, może trochę mniej, ale tkam.
Zawsze najbardziej lubiłam polskie szaro - beżowe pejzaże. Raz zostałam poproszona o utkanie chińskiego widoczku i raz utkałam symbol naszej witryny, witryny chorych na sm, utkałam różę.
Najbardziej kolorowym gobelinem jest chiński widoczek i róża.
Wśród przedstawionych prac są
"Smolinosy" i gobelin
"Nad Narwią", oraz oczywiście "Róża" które zrobiłam, gdy już byłam chora.
Zawsze haftowalam dla lalek, jak byłam mała, jak podrosłam dla siebie haftowałam bluzki i sukienki.
Niewiele zostało, bo uważałam, że zawsze mogę coś wyhaftować. A to co wyhaftowałam dawałam w prezencie siostrzenicom i bratanicom.
Tygrysa wyhaftowalam na prośbę brata, króry prowadzi szkołę walk dalekiego wschodu.
Tygrys wygląda jak żywy i bardzo mi zależy, aby nic mu sie nie stało.
Podobną techniką chciałabym wyhaftować różę, której wizerunek dostałam od Maćka, ale to przyszłość.
Małgorzata Wolska