Ach co to była za impreza.
Co ciekawe bez żadnego umawiania spotkaliśmy się niemalże jak na zamówienie w tym samym czasie przed drzwiami solenizanta z Rozowskimi i Piechurami do kompletu brakowało jeszcze tylko Jacka i Agnieszki z Weroniką, którzy dozowali nam tak zwane powitanie, pierwszy przyszedł Jacek G , a już po pierwszym daniu przyszły obie panie. W oczekiwaniu na resztę gości gospodarz serwował na kielni z dzwonkiem kieliszki pełne klarownego napoju wyskokowego, po czym zarządzono siadanego Na pięknie zastawionym stole pojawiło się:
Zarówno zupa jak i sałatki były wyśmienite tak że nie wiele zostało miejsca na więcej, a na stół postawiono:
Niebo w gębie, szef kuchni Domu Polonii w Pułtusku nie miałby nic do zarzucenia do tego staropolskiego zestawu obiadowego. W przerwie między kolejnymi daniami spełnialiśmy toasty TEQUILA-ą czyli napojem wyskokowym z Agawy, (smak zbliżony pomiędzy terpentyną, a benzyną lakową więc nic zwyczajnego że trzeba to pić po smaku lizanej soli i wysysając sok z ćwiartki cytryny. Syci, najedzeni, obżarci rozmawialiśmy na nasze ulubione tematy komputerowe, kiedy na stół wjechał tort orzechowo-migdałowy tak słodki i syty że dopełnił głębi smakowitych specjałów jakie się tego wieczoru pojawiły na stole , ale okazało się że to nie wszystko bo było jeszcze ciasto z bitą śmietaną i sernik wiedeński. Żeby jeszcze do pełni ugościć gości podawano wina z trzech kontynentów i wobec ostatnich światowych trendów francuskiego wina i serów nie podano. Do domów rozjechaliśmy się przed północą |