Zaraz po rajdzie Ququrydzianym następna fajna impreza tak szybko że nawet czasu nie było żeby się zastanowić i czymś fajnym , ciekawym zaskoczyć Sawitów. Zajechaliśmy z Joasią (bo Leszek obce dzieci pojechał uczyć) na miejsce punktualnie lecz tak jakoś bez aparatu i tylko dzięki Monice Rozowskiej można relację fotograficzną pokazać. I tylko pokazać bo zapachy jakie się przewijały podczas wspólnego kucharzenia doprowadzały wszystkich do kompletnego skrętu.