 |
Bardzo lubię jeździć na NICPONIU...!
Żeby nie było nieporozumień - niewtajemniczonym wyjaśniam,
że NICPOŃ to koń - terapeuta, który najczęściej wozi
mnie na swoim grzbiecie (biedaczysko).
Dawno temu, kiedy po raz pierwszy usłyszałam
w TV o hipoterapii, marzyłam o tym, żeby chociaż raz dopaść
jakiegoś konia i pojeździć na nim przez chwilkę...
Wydawało się to takie nierealne - strach, niepewność i brak
wiary we własne możliwości sprawiły, że kiedy już wreszcie
miałam tę możliwość, bardzo długo się zastanawiałam, zanim
... podjęłam "męską decyzję".
|
Dziś marzenie się spełniło - jeżdżę
do Aleksandrowa koło Radości - do stajni i męczę Nicponia,
bądź innego konia. Przyznam się ze wstydem, że ostatnio nie
bywam tam zbyt często, obiecuję sobie, że niebawem to się
zmieni (bo jak tak dalej pójdzie, to zapomnę jak koń wygląda).
Tak naprawdę, to nie przypuszczałam, że rehabilitacja może
sprawić tyle radości. To fantastyczne uczucie oglądać świat
z innej perspektywy. Gdy jadę na koniu odnoszę wrażenie jakbym
szła na własnych nogach, poza tym zdecydowanie rozluźniam
się pod wpływem ciepła emanującego od zwierzęcia (jeżdżę na
oklep).
|
Szczerze mówiąc jeżdżę do "mojej"
STAJNI nie tylko ze względu na konie, mam tam również "dwunożnych"
PRZYJACIÓŁ - przy okazji pozdrawiam ich bardzo serdecznie. Pamiętam
o Was i niebawem się pojawię w Aleksandrowie! |
|
|
|