„Kazimierz”

 


 

Nie jestem rodowitą mieszkanką Krakowa i mieszkam tu od niedawna, ale już zdążyłam poznać to miasto, jednakże Kazimierz poznałam dopiero niedawno. Dopóki tu nie przyjechałam o dzielnicy Kazimierz słyszałam z lekcji historii oraz z telewizji, która co roku transmituje nam Festiwal Kultury Żydowskiej.

Po krótkim pobycie w Krakowie pojechałam na Kazimierz, ale nie z chęci poznania tej dzielnicy, tylko z obowiązku, po prostu miałam tam do załatwienia pewne sprawy. To, co zobaczyłam nie napawało mnie optymizmem, byłam po prostu przerażona. Zobaczyłam obskurne małe uliczki i walące się kamienicę, w których mieszkali ludzie, pomyślałam sobie "Boże jak można mieszkać w takich warunkach w takim miejscu", a okazuje się, że można. Prawdę powiedziawszy po tym, co zobaczyłam, nigdy nie wybrałbym się tam wieczorem, bo cały czas miałam wrażenie, że ktoś zaraz wyjdzie z jednej z takich kamienic i cos mi zrobi, strasznie zniechęciłam się do tego miejsca i obiecałam sobie, że nigdy bez potrzeby tam nie pojadę.

Jednak ostatnio przeprowadziłam wywiad wśród znajomych, właśnie na temat Kazimierza i jakież było moje zdziwienie, bo ich opinie były zupełnie odmienne od mojej, okazało się, że dla nich Kazimierz to niewalące się kamienice, to fantastyczne miejsce, gdzie można pójść i doskonale się bawić.

Jest to miejsce, które nosi w sobie historię, z której my młodzi ludzie nawet nie zdajemy sobie sprawy. Jest to miejsce spotkań wielu sławnych ludzi, nawet znajduje się tutaj przy ulicy Józefa 16 Dom Aktora - niektórzy uważają, że to miejsce posiada swoje "Genius loci", mieszka tu, bowiem wielu aktorów z krakowskich teatrów.

To miejsce musi mieć w sobie jakiś magnetyzm i urok, który przyciąga tak ludzi.

Jak mi powiedział jeden z mieszkańców Kazimierz, "jeszcze 20 lat temu była to całkowicie zrujnowana dzielnica, ciesząca się złą sławą, gdzie ludzie bali wychodzić się z domów po 22". Dzisiaj jest to barwny i orginalny zakątek Krakowa.

Ale każdy odbiera to miejsce po swojemu, w końcu i ja postanowiłam się tam wybrać, by przekonać się, czy rzeczywiście tak jest jak mówili moi znajomi.

 Jakież było moje zdziwienie po tym wieczorze spędzonym na Kazimierzu, okazało się że jest to miejsce tętniące życiem, utrzymane w orientalnym charakterze, pęłno tu kafejek i kawiarni. Można tu dobrze zjeść, jest tu kilka naprawdę orginalnych restauracji, serwujących tradycyjne dania kuchni żydowskiej, polecam szczególnie restauracje A La Carte, Alef.

Można tutaj się też świetnie zabawić, w Alchemii, w Propagandzie i innych, wypić piwo ze znajomymi, na pewno każdy znalazłby coś dla siebie.

Jak już wcześniej wspomniałam, od kilku lat odbywa się tu też Festiwal Kultury Żydowskiej, obok Emaus, Wianków i innych, festiwal na trwale wpisał się w kalendarz tradycyjnych imprez i atrakcji turystycznych.

Znajdują się tu też liczne galerie i muzea oraz cudowne sklepiki, w których można nabyć wspaniałe pamiątki.
Myślę, że Kazimierz jest takim miejscem, gdzie ścierają się dwa światy. Obok tętniącego życia towarzyskiego, wokół ulic Szerokiej, Józefa i innych, jest drugi bolesny świat. Jest to świat tych walących się kamienic i nieszczęśliwych ludzi, którzy gdyby mogli wyprowadziliby się z stamtąd jak najszybciej.

Myślę, że obraz, który zobaczyłam za pierwszym razem na zawsze pozostanie mi w pamięci i nie przyćmi go nawet najbrzydziej udany wieczór, bo czy coś może przyćmić nieszczęśliwe twarze mieszkających tam ludzi?

 

 

Monika Nowak