Marsz Mokotowa muz. Jan Markowski sł. Mirosław Jezierski oprac. Stanisław Głowacki $sopran $tempo marsza. ćć$c `\l|ś "ę|i."z7e.% ś7vę "wj.yęd.] ś7vś wf.%8g.ż ś7v7 6f.żgcfgćh śśv|ś "ę|i."z7e.% ś7vę "wj.yęd.] ś7vś wf.%8g.ż ś7v7 6f.żgcfgćh śś" `refren`f.x.|ź"e.% s'ci.]h.] s'ci.zh.] o'ce.że.] s'ci.źd.] s'ci.źd.] s'ci.%g.ą% 6$ęńw s'cixv x.$ze.zexv x.ze.zexv x.ze.zexv x.ze.ze."źd.] s'ci.źd.] s'ci.%ćf.% #,"ś876 o.ł; #;"śśwń o.łk 1. Nie grają nam surmy bojowe, ni werble do szturmu nie warczą, nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą. Niech płynie piosenka z barykad wśród ulic zaułków, ogrodów, z chłopcami niech idzie na wypad pod rękę przez cały Mokotów. Ref.: Ten pierwszy marsz ma dziwną moc, tak w piersiach gra, aż braknie tchu, czy w słońca żar, czy w chłodną noc prowadzi nas pod ogniem z luf. Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu w poszumie drzew i w sercach drży, bez próżnych skarg i zbędnych słów, to nasza krew i czyjeś łzy. 2. Niech wiatr ją poniesie do miasta jak żagiew płonącą i krwawą, niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz, płonąca Warszawo? Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w alejach, gdzie bzy już nie kwitną, gdzie w twierdzę zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną. Ref.: Ten pierwszy marsz... $alt $tempo marsza. ćć$c `\l|ś "ę|i."z7e.% ś7vę 8h.[8h.[ 7ęv7 ńd.yńd.y ęęvę ęe.zęee ńńvś "ę|i."z7e.% ś7vę 8h.[8h.[ 7ęv7 6d.yńd.y ęęvę ęe.zęee ńń" `refren`f.x.|ź"e.% q'cg.[f.[ q'cg.zh.] t'cj.]ćf.ż q'cg.źi.[ r'ch.[h.[ q'cg.ze.z ę666\ pó$cfóxv x.zg.źexv x.zg.źexv x.%h.[gxv x.%g.%g.źh.[ r'ch.[h.[ q'cg.ze.z #,"ńńńń s.ł; #;"ńńę8 q.łk 1. Nie grają nam surmy bojowe, ni werble do szturmu nie warczą, nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą. Niech płynie piosenka z barykad wśród ulic zaułków, ogrodów, z chłopcami niech idzie na wypad pod rękę przez cały Mokotów. Ref.: Ten pierwszy marsz ma dziwną moc, tak w piersiach gra, aż braknie tchu, czy w słońca żar, czy w chłodną noc prowadzi nas pod ogniem z luf. Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu w poszumie drzew i w sercach drży, bez próżnych skarg i zbędnych słów, to nasza krew i czyjeś łzy. 2. Niech wiatr ją poniesie do miasta jak żagiew płonącą i krwawą, niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz, płonąca Warszawo? Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w alejach, gdzie bzy już nie kwitną, gdzie w twierdzę zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną. Ref.: Ten pierwszy marsz... $tenor $tempo marsza. ćć$c `#l>ś |ę>i.|z7e.% ś7vę "ęe.zęe.z ę|śv"ę |8i.źśi.] 7śvś ć8h.[8hh 66v>ś |ę>i.|z7e.% ś7vę "ęe.zęe.z ę|śvś 8i.źśi.ź śśvś ć8h.[8hh 66" `refren.u x.`f"ze.zo'c e.ze.zo'c e.ze.ze.ze.z e.zj.źsc d.yd.yp'c f.yd.że.|źi.ź ć88św s'cixv s'ci.]h.] s'ci.zh.] o'ce.że.] s'cixv x.źd.ydxv x.yf.yęc|ś #,|śśś8 q.ł; #;|śśś8 s.łk 1. Nie grają nam surmy bojowe, ni werble do szturmu nie warczą, nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą. Niech płynie piosenka z barykad wśród ulic zaułków, ogrodów, z chłopcami niech idzie na wypad pod rękę przez cały Mokotów. Ref.: Ten pierwszy marsz ma dziwną moc, tak w piersiach gra, aż braknie tchu, aż braknie tchu, czy w słońca żar, czy w chłodną noc prowadzi nas pod ogniem z luf. Marsz niech dzień po dniu w poszumie drzew i w sercach drży, bez próżnych skarg i zbędnych słów, krew i czyjeś łzy. 2. Niech wiatr ją poniesie do miasta jak żagiew płonącą i krwawą, niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz, płonąca Warszawo? Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w alejach, gdzie bzy już nie kwitną, gdzie w twierdzę zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną. Ref.: Ten pierwszy marsz... $bas $tempo marsza. ćć$c `#l>ś |ę>i.|z7e.% ś7vę 8h.źwi.[ ęęvę 6i.źśi.[ ęęvę wj.]|6ff >śśvś |ę>i.|z7e.% ś7vę 8h.źwi.[ ęęvę ńi.źś|i.[ 7ęvę 6f.ż6ff >śś" `refren.u x.`f|zg.źo'c e.zg.źo'c e.zh.]h.[ćh.[ i.>ź|e.%s'c i.żh.źn'c d.|%i.ye.|ze.z 667ć8 śc6c>imź|e.% q'cg.[f.[ q'cg.zh.[ t'cj.[ćh.[ s'cixv x.źi.źixv x.%g.%o #,|76>śś |o.ł; #;|6876 o.łk 1. Nie grają nam surmy bojowe, ni werble do szturmu nie warczą, nam przecież te noce sierpniowe i prężne ramiona wystarczą. Niech płynie piosenka z barykad wśród ulic zaułków, ogrodów, z chłopcami niech idzie na wypad pod rękę przez cały Mokotów. Ref.: Ten pierwszy marsz ma dziwną moc, tak w piersiach gra, aż braknie tchu, aż braknie tchu, czy w słońca żar, czy w chłodną noc prowadzi nas pod ogniem z luf. Ten pierwszy marsz niech dzień po dniu w poszumie drzew i w sercach drży, bez próżnych skarg i zbędnych słów, krew i czyjeś łzy. 2. Niech wiatr ją poniesie do miasta jak żagiew płonącą i krwawą, niech w górze zawiśnie na gwiazdach, czy słyszysz, płonąca Warszawo? Niech zabrzmi w uliczkach znajomych, w alejach, gdzie bzy już nie kwitną, gdzie w twierdzę zmieniły się domy, a serca z zapału nie stygną. Ref.: Ten pierwszy marsz...