AUSTRALIA 2001
 |
 |
Amatorzy windsurfingu pojawiaja się
na plaży już o świcie, niezależnie od pogody
próbują utrzymać się na falach Pacyfiku.
|
Gdzie plaża się kończy, tam góry
obrośnięte buszem schodzą wprost w wodę, a
potoki rozcinają wzgórza. Droga wije się
wzdłuż oceanu
|
 |
 |
  |
Skały
przy wejściu do Port Campbell. Noszą imiona 12
apostołów. Wraki statkow, które się
rozbijały na tych skałach można obejrzeć w
pobliskim muzeum. |
Z
kotliny linia gór Grampians. Ze skalnych
szczytów widać lasy, lasy, lasy... |
Częste ostrzeżenia na drodze.
Uwaga - koala.
Uwaga - kangur. |
 |
Droga prosta, pusta, dookoła tylko
kangury.
Strusie składają jaja tuz przy szosie. A
zdjęcia można robić wprost z samochodu.
|
 |
W
drodze najwygodniej zatrzymać się w motelu, ale
można też w wiktoriańskim hotelu z końca XIX
wieku.
Tam znajdzie się salon "tylko dla
panów", a dla pań osobna bawialnia.
|
  |
  |
Brzegi
największej rzeki Australii porastają
eukaliptusowe gaje. A środkiem płyna
wycieczkowe stateczki.
|
Na
szczycie Mont Buller, śnieg utrzymuje się do
późnej wiosny. |
 |
 |
Pożegnanie
z kangurami: ostatni odprowadza na skrzydle
samolotu Quintas.
|
I -
po ponad dobie przelotu widok na zbliżajacą
się Warszawę.
|
|