Joanna Woyciechowska M.D., Ph. D., Neurology.
Sierpień 2001

Nieuleczalnie chorzy

"Nie ma nieuleczalnych chorób" napisał Prof. Julian Aleksandrowicz z Krakowskiej Kliniki Hematologii U.J. I on i wielu innych uczonych w sztuce medycyny na przestrzeni lat wracało i wraca do tego tematu.
Okazuje się, że jest wytłumaczenie dlaczego było i jest jednak coraz więcej ludzi, którzy nie zdrowieją. To nie tylko fakt, że nasze warunki życiowe tak dalece zmieniły się. Nasze geny nie zdążyły przygotować naszego systemu obronnego do obecnych stresów wszelkiego rodzaju: psychicznych, mechanicznych, chemicznych i biologicznych to fakt, ale ciągle nie to. I to wcale nie to że nie ma skutecznego leku na dana chorobę czy że pechowo nie zadziałał on u ciebie, czy lekarz niedobry. Dałeś się uwieść klawiterapii czy innym technikom. Jest cos jeszcze o wiele ważniejszego na co zwrócił uwagę już Hipokrates, ojciec medycyny. Powtarzał za nim William Osler, lekarz z Kanady, pisząc: " Ważniejsze jest wiedzieć jaki typ człowieka ma chorobę niż to jaka chorobę ma ten człowiek". Inaczej mówiąc nie choroba się liczy ale nastawienie człowieka do niej i do samego siebie. Nie lekarz się liczy, chociaż jego pomoc jest niezbędna i bardzo ważna. Lekarz tez nie pomoże bez udziału samego pacjenta Liczy się wiec najbardziej pacjent i jego umiejętności mobilizowania własnych sil zdrowienia, znajdowania środków dla ich wzmocnienia a potem utrzymywania się w zdrowiu. Mają te cechy ci chorzy, którzy wychodzą cało z bardzo poważnych zdrowotnych tarapatów.

Norman Cousin, autor książki: "Anatomia Choroby", opisuje własne zwycięstwa nad bardzo poważnymi schorzeniami. Opisuje on również ciekawe spostrzeżenie z oddziału gruźliczego na którym znalazł się jako pacjent. Na tym oddziale były dwie grupy chorych. Pierwsza grupa żyła w przekonaniu, że pokona chorobę i będzie mogła wrócić do normalnego trybu życia. Członkowie tej grupy byli nastawieni optymistycznie, twórczy i gotowi pracować nad zdrowieniem. Członkowie drugiej grupy byli przygotowani na chroniczna i fatalna chorobę. Kiedy na oddział przychodził nowy pacjent obie grupy współzawodniczyły w rekrutowaniu nowoprzybyłego.

To samo dotyczy SM jak tez każdej innej choroby. Kiedy dołącza nowa a zwłaszcza nowozdiagnozowana osoba, proces werbowania takiej osoby jest bardzo podobny do sytuacji na oddziale gruźliczym. Od tego czyim wpływom ulegnie ta nowa osoba i jakie wyrobi sobie nastawienie do siebie w chorobie, w dużym stopniu zależy jej dalszy los.

Dlatego jest tak bardzo ważne żeby członkowie obu grup zdawały sobie jasno sprawę co każda z nich ma do zaoferowania tej nowej osobie oprócz satysfakcji posiadania jeszcze jednego zwolennika ich poglądów.
Do wyboru jest chroniczna choroba albo szansa wyleczenia lub przynajmniej poprawy. Nowozdiagnozowana osoba z SM powinna pamiętać, że niepowodzenia weteranów na polu ich doświadczeń z SM nie musza koniecznie być związane z samym SM. To dotyczy samych weteranów jak osób z zaawansowana choroba. Najczęściej mają oni za sobą bardzo przykre własne doświadczenia czy opowieści o niepowodzeniach innych i żyją nimi. Brak wiedzy i pozytywnych wzorców na początku choroby, nazbierane bardzo skomplikowane i bardzo trudne problemy tych chorych są zwykle przyczyna tego, że mianują oni sami siebie nieuleczalnie chorymi. Nie łatwo tym chorym pomoc i jeszcze trudniej do nich trafić z propozycjami innego widzenia siebie. Odrzucają postawę reprezentowaną przez grupę optymistów wierzących w poprawę, widzących siebie w zdrowiu i wprowadzających zdrowe zmiany.

Nawet w takich skomplikowanych sytuacjach warto posłuchać indiańskiego mędrca, Ling Shu który mówił: "Tylko ci, którzy nie znają się na sztuce medycznej uważają, że chroniczna choroba jest nieuleczalna".

Potrzebny jest sam pacjent jako najważniejszy członek zespołu leczącego, głęboko przekonany o możliwości posiadania własnego zdrowia i czynnie biorący udział w procesie powracania do tego zdrowia. W procesie zdrowienia konieczne jest widzenie siebie, istoty ludzkiej jako całości składającej się z ciała, umysłu i duszy. " Jest powód dla którego wyleczenie z wielu chorób jest nieznane lekarzom Hellady, ponieważ oni są ignorantami całości, która powinna być też studiowana: jako że część nigdy nie może być zdrowa dopóki całość nie jest zdrowa" a o tym pisał już Sokrates. Konieczna jest wiara i obraz całego siebie w zdrowiu. Zaraz potem, rzetelna wiedza, mądry realny plan i czynne działanie wspólnie z lekarzem , terapeuta, rodzina. I chory staje się uleczalny i choroba też.

Joanna Woyciechowska