|
Joanna
Woyciechowska M.D., Ph. D., Neurology.
Luty 2000
Mandaryn i ja
Jak zawrzeć swoje
życie w kilku słowach? Tyle lat? Gdzie zacząć a gdzie
skończyć? Wiedząc o nawale Waszej lektury, to jest
życzenie bardzo trudne do spełnienia.
Dużo łatwiej byłoby mi napisać o Mandarynie, który
urodził się 5 grudnia 1999. Mandaryn jest synem mojej
jedynej córki Kat i Toma Chen i nazywa się Alex. W
związku z Alexem czytam książkę Glenn Doman "How
to multiply your baby's inteligence". Nie trzeba
tłumaczyć tego tytułu.
Doman twierdzi, ze mózg małego dziecka jest jak gąbka
i uczy się bardzo szybko wszystkiego co jest ciekawe i
praktyczne. Trzeba tylko tą naukę zacząć bardzo
wcześnie, w niemowlęctwie. Najwięcej możemy nauczyć
się do 6go roku życia. Potem jest szkoła , w której
większość dzieci bardzo się nudzi i często traci
swoje zdolności. Większość geniuszów miało ogromne
kłopoty ze szkoła z tego powodu. Ja tez nudziłam się
w szkole, ale do czasu.
W 15-tym roku życia straciłam nagle przytomność na 3
dni, a po jej odzyskaniu, nie mogłam poruszać prawa
ręką i noga i nie mówiłam przez jakiś okres. Byłam
w Szpitalu na Litewskiej 3 mies. Wtedy był to bardzo
dobry Szpital. Przykład mego niezwykle troskliwego i
autentycznie zaangażowanego lekarza Jana Nowaka, oraz
samo moje doświadczenie spowodowały, ze później
poszłam na medycynę do Warszawskiej Akademii Medycznej.
Tam zawsze w pierwszej ławce siedziała Barbara
Kwiatkowska i wszystko wiedziała. Wtedy i ja już
musiałam się uczyć. Nie było to wcale tak jak przed
choroba. Dopiero na czwartym roku podeszłam do niej i
okazało się, ze ona po prostu ryła. Jeden tekst
czytała cztery razy(!) Cztery razy??? Dzięki niej
zdałam dermatologie na 4, a zaraz po tym neurologie na
5. A cha, na pierwszym roku na 5 zdałam wyłącznie
anatomie neurologiczna, ale po ryciu.
Już na studiach Barbara działała i należała. Przez
nią nauczyłam się masażu i dobrodziejstwa tej
techniki dla zdrowia. Potem były Laski pod Warszawa,
gdzie Barbara i jej przyjaciele zorganizowali weekend dla
Osób ze Stwardnieniem Rozsianym (SR). Basia i jej
koledzy zasuwali, żeby pomoc i dogodzić wózkowiczom.
Mniej więcej w tym samym czasie Basia wciągnęła mnie
do kolka immunologicznego przy IV Klinice Wewnętrznej
AM, gdzie robiłyśmy badania surowic Osób z SR. Po
uzyskaniu, na Zjeździe w Szczecinie, nagrody studenckiej
za nasza prace, podobno oferowano nam etaty akademickie.
Żadna z nas nie skorzystała. z tej oferty.
Byłam już wtedy tak pochłonięta zagadka SR, ze tylko
Klinika Neurologiczna wchodziła dla mnie w rachubę.
Chciałam zresztą być specjalista od SR wyłącznie,
ale Prof. Irena Hausmanowa, Kierownik Kliniki
Neurologicznej A.M. w Warszawie wytłumaczyła mi, ze
najpierw musze zrobić neurologie. Zrobiłam wiec oba
stopnie.
W trakcie robienia specjalizacji pracowałam w Poradni
dla Chorych na SR, wtedy to była jedyna poradnia w
kraju.
To w tym czasie przyszła do mnie moja pacjentka Zofia
Dudzinska, Redaktorka "TY i Ja" z pękiem
żonkili. To ona powiedziała mi, ze mam robić coś
więcej, niż wizyta co trzy miesiące i recepta na
mydokalm i witaminy. Dzięki Zofii był to początek
działań na rzecz osób z SR w Warszawie i pierwsze Koło
SR przy Tow. Walki z Kalectwem pod kierunkiem Pana
Mariana Bogacza. Potem okazało się, ze trzeba żebym
miała doktorat.
Ze stypendium z Instytutu Psychoneurologicznego w
Warszawie zrobiłam go w Zakładzie Immunopatologii, PZH,
pod opieka dwóch sławnych w świecie Profesorów A.
Nowoslawsiego i W. Brzosko. Moje horyzonty pęczniały.
Nie miałam żadnych szans w Polsce. Ani nie byłam już
taka genialna, ani nigdzie nie należałam, oprócz kółka
katolickiej młodzieży w Laskach. W Klinice
Neurologicznej daleko mi było do czegokolwiek z tego
samego powodu. Kiedy pacjentka z padaczką czytając moją
dłoń powiedziała mi, ze niedługo wyjadę za ocean i
będę znana, potraktowałam to jako dobry żart. Nie
miałam żadnych szans na wyjazd, oprócz wyjazdu na
prowincje.
W 1975 roku wyjechałam jednak na zaproszenie Prof.
Brzosko i przez pół roku w Filadelfii ,w tym samym
miejscu, gdzie znaleziono wirusa paragrypy w mózgu osób
z SR, rozglądałam się na ulicy pod którym samochodem
bezboleśnie przejadę się na druga stronę. Przeżyłam
jednak te pól roku i dostałam stypendium w Hershey, w
czekoladowym mieście Pennsylwanii. Wcale tam nie kwitły
bzy jak mówi stara polska piosenka, ale za to miałam
pracownie, boskie zachody slońca przy aromacie
czekolady, a na Boże Narodzenie dojechała do mnie
14-letnia Kat.
Jak z Hershey, dostałam się do Narodowych Instytutów
Zdrowia, gdzie robiłam badania immunologiczne nad SR
przez 3 lata, jak zrobiłam specjalizacje z neurologii w
Georgetown University przez 3 lata i wróciłam do NIH na
2 lata, to temat do całej książki. W NIH spotkałam
Dr.Candas Pert i międzynarodowe grono zwolenników PNI.
W międzyczasie u Was był stan wojenny, a Róża
Nowotarska czytała przez Głos Ameryki moje wykłady o
SR.
Nie mogłam dostać pracy w okolicach Washingtonu i w
1989 roku wylądowałam w Duluth, Minnesota gdzie przez 9
lat prowadziłam Wielodyscyplinarny Program SR, jeden z
20 pierwszych w USA, leczący Betaseronem. Tam dostałam
od Dr Anny Dragon artykuł Małgorzaty Glazer "
Jedenaste Przykazanie", drukowany w " Za i
Przeciw". Przetłumaczyłam go i wysłałam do
Nowego Jorku, do założycielki Międzynarodowej
Federacji Towarzystw SR (IFMSS ) Sylvi Lawry. Już w tym
samym roku 1989, w New Delhi na zjeździe IFMSS pozwolono
mi mówić o sytuacji Osób z SR w Polsce. Obiecano mi
Fax od Włochów, $500 od IFMSS i pomoc organizacyjną..
I znowu cala opowieść jak z tego powstało PTSR i jak
metoda Feldenkrais'a została pokazana w Polsce.
Do Duluth ściągnęłam moja przyjaciółkę ze studiów
Barbarę już Patzer. Dzięki niej zorganizowaliśmy tam
małe towarzystwo "Friends for Health and Education
in Poland", a polskie statki woziły do Polski
materiały medyczne.
Tymczasem moja młoda pacjentka przyniosła mi kopie
rozdziału książki Ernesta Rossi "
Psychoimmunology".
Zaczęłam gwałtownie czytać. Inni pacjenci przynosili
inne materiały. Uczyłam się o antyoksydantach,
czytałam o dietach i oczyszczaniu, Medycynie Wschodu,
metodach rehabilitacyjnych, i wiele innych książek.
Brałam kurs w Harward University, w Herberta Bensona
Mind Body Institute, kursy hipnozy, inne. Byłam na
spotkaniach uzdrowicieli, itd, itp. Mój drugi zjazd PNI,
Międzynarodowego Towarzystwa PsychoNeuroImmunologicznego
w Santa Monica, California, był połączony z wizytą w
domu Dra Ernesta Rossi.
Moje horyzonty rozciągały się , tak że w 1999 roku
byłam już na zjeździe ISSSE&EM, Międzynarodowego
Towarzystwa Studiującego Subtelne Energie i Medycynę
Subtelnych Energii. Na początku to tez były dla mnie
"czary mary". Termin " Leaking Gut
Syndrome" (Nieszczelne jelita) brzmiał
odrażająco. Oswajałam się b. powoli.
W międzyczasie od 1996 roku w Północnej Karolinie,
przenosiłam się z miejsca na miejsce i wreszcie
wylądowałam w maleńkim, południowym miasteczku
Shelby. Mam teraz tutaj mini praktykę neurologiczna.
Ciągle próbuje znaleźć miejsce dla siebie. W rożnych
miejscach południa poznawałam wiele osób,
uczestniczyłam w wielu zjazdach, spotkaniach grupy
studiującej Medycynę Integralna na Duke University i
inne. Ciągle uczę się.
Utwierdzałam się coraz mocniej w zdaniu głoszonym
przez Vincenta Peale.: "Jeżeli chcesz wyzdrowieć
musisz zadbać o swoje ciało, swój umysł i o swoją
dusze". Stąd słyszeliście już ode mnie słowo
CUD, a ja je od Chris Berquist , jednej z wielu, mojej
pacjentki z SR w USA i nauczycielki życia za Zofia
Dudzinska .
Z Shelby jeździłam dwukrotnie do Polski na organizowane
przez P.T.S.R. kursy Wielowymiarowej Rehabilitacji dla
Osób z SR w Polsce. Taka rehabilitacje przedstawiłyśmy
z Dr Patzer na ostatnim Zjeździe SR w Bazylei i tam:
Niemiec, słynny specjalista od Rehabilitacji SR Dr J.
Mertin, mówił przy naszym posterze o wartości takiej
rehabilitacji i jak to u niego w Instytucie jest Osoba z
SR, która prowadzi takie właśnie kursy dla chorych.
Szwajcar Prof. M. Schwab wykładał :"
Plastyczność i regeneracja mózgu i rdzenia u
dorosłych". Czyżby to była prawda?
Kiedy dr Patzer zaproponowała mi udział w Waszej
liście, pomyślałam, że da mi to rozeznanie w Waszych
potrzebach i może powstaną dalsze możliwości
szkoleniowe. Moja mini praktyka w Shelby, pozwala mi na
to w tym momencie. Jak długo taka możliwość istnieje
chciałabym uczyć się od Was i dzielić się z Wami tym
co wiem .
Nie jesteśmy co prawda niemowlętami, a i wiek 6-ciu lat
minął. Większość z nas nauczyła się w szkole i w
życiu rozmaitych rzeczy niedobrych dla zdrowia.
Większość nie zna swoich własnych możliwości.
Jesteście jednak młodzi, otwarci na naukę, życie
przed Wami. Wasze SR jest krótsze niż
kilkadziedziesiąt lat. Stad macie mniej niedowładów z
nieczynności i innych powikłań z zaniedbania, chociaż
słowa indiańskiego mędrca mówią:
" Możność leczenia choroby nie zależy od tego
jak długo ona trwa. Tylko Ci , którzy nie są biegli w
sztuce nierozważnie deklarują, ze choroba chroniczna
jest nieuleczalna". Black-Elk(1863-1950110) Ogala
Sioux Holy Man. Prof. Aleksandrowicz z Krakowa, autor
jedenastego przykazania:" Nie odbieraj nadziei"
napisał " Nie ma chorób nieuleczalnych".
Bernie S.Siegel, M.D. napisał " Love, Medicine
& Miracles".
A co Wy dopiszecie ? Możecie stworzyć medycynę 21go
wieku . Wiem, ze możecie to zrobić.
Joanna Woyciechowska
|
|