Sylwetki pacjentów: Magdalena M.-D.

Magdalena M-D. to 45 -letnia kobieta, u której od 20 lat podejrzewano stwardnienie rozsiane.
Jest autorką dwóch tomików poezji.

Pisze o sobie tak:
"Moja choroba zaczęła się powoli. Narastające zmęczenie ograniczało moją codzienną aktywność. Miałam rzuty choroby początkowo z powodzeniem leczone sterydami. Później mój organizm przestał reagować na to leczenie i stawałam się coraz słabsza. Niebawem ogólne osłabienie całego ciała unieruchomiło mnie nagle, cierpiałam na lewostronny paraliż połowiczy, zaburzenia połykania, nie byłam nawet w stanie obrócić się w łóżku na drugi bok. Przez wiele miesięcy byłam przykuta do łóżka.

Ogarnięta lękiem myślałam "co robić?". Zostałam sama w obliczu wroga, mojej choroby. Zawsze byłam osobą, która walczyła z przeciwnościami. Wierzyłam, że nadszedł czas bym stanęła na wysokości zadania, zaakceptowała siebie i pozostała sobą. Pozostała mi dawna miłość do muzyki, sztuki, aromatów. Musiałam od nowa uczyć się żyć próbując wykonywać te same co dawniej czynności.

Wykorzystując całą mą wewnętrzną siłę skierowałam z głębi serca do ręki i nogi rozkaz wykonania żądanego ruchu. Zmieniłam mój sposób myślenia i zaczęłam wierzyć, że najgorsze minęło. Osiągnęłam wewnętrzny spokój i zaczęłam realizować swój własny program walki ze stresem. Odrzucałam wszystko, co nastawiało mnie negatywnie, również kontakty z ludźmi, którzy wpędzali mnie w pesymizm. Oglądałam wesołe filmy i zabawne, pozytywnie nastrajające programy. Oglądałam piękne, kolorowe rzeczy.
Żyłam chwilą obecną, dzień po dniu. Każdy dzień był do perfekcji zaplanowany, wypełniony muzyką, malowaniem barwnych obrazów, wizualizacją. W wyobraźni widziałam jak tańczę, jeżdżę na rowerze, spaceruję nad brzegiem morza.

W mej podświadomości utracony świat zaczął do mnie wracać. Wkrótce zdałam sobie sprawę, że moje marzenia powoli stają się rzeczywistością. Zaczęłam pisać wiersze. Moja ręka mogła pisać coraz lepiej. Moje ciało stawało się coraz bardziej posłuszne. Odzyskiwałam kontrolę nad tym wszystkim, co zdawało się być na zawsze stracone. Teraz z radością spoglądam na otaczające mnie drzewa. Moje życie odzyskało wszystkie barwy. Wciąż czeka mnie dużo pracy, by móc robić wszystko tak jak przedtem".

Magda z pomocą swej silnej wiary, wizualizacji oraz terapii sztuką była w stanie w dużym stopniu pokonać własną niesprawność. Może o własnych siłach przejść niewielką odległość, wejść na schody, pisać i samodzielnie wykonywać większość codziennych czynności.