DANUTA ŁAWNICZAK


Uciekam przed pościgiem pytań
i komplementów:
taka ładna, taka młoda, taka chora ...

Swoje wiersze pisywałam dotąd "do szuflady" i nazywałm: "rymy rozsiane".
Nie jestem poetką, te rymy są dla mnie formą autoterapii.
Teraz postanowiłam rozprostować stare kartki i umieścić w
"GALARIONIE" próbki mojej twórczości z nadzieją, że pomogą komuś znaleźć w nich siebie.



 

S E N

M u s i a ł a m   w t e d y   m i e ć   t a k i   s e n !
(sen życia obrazy tak pięknie zmienia)

Byłam młodą dziewczyną
Jak wtedy, gdy pierwszy raz
Zobaczyłam morze
Miłość, co nie chciała dojrzeć
Wszystko wtedy miało sens.

Byłam młodą kobietą
Milion zdarzeń - krótki czas
Spokój życia, szlak utarty
Czasem przypinałam narty
Wszystko nadal miało sens.

Byłam nawet dojrzałą kobietą
Miałam jeszcze taki czas
By leciutko na palcach
Całą noc tańczyć walca
...zanim nastał ten dzień.


M u s i a ł a m   s i ę   w t e d y   o b u d z i ć !
(sen nie przyjmuje bólu drętwienia)

Chcę być nadal tą samą kobietą
Walczę, lecz co jakiś czas
To upadam, to wstaję,
To mi się wydaje
Że potrafię biec...

 

  Jesienny turnus
Sami staruszkowie
I my
Oni sprawniejsi, a my weselsi.
..

 
  Pomyłka
Poszłam do parku popatrzeć na zieleń
A zobaczyłam jak inni mijają
nawet puste ławki...
 
 

Niepełnosprawni
O nas się pisze, o nas się mówi
Nie myśli
Żyjemy między wierszami rzeczywistości

 


Pytania

Dlaczego podskoczysz jedynie we śnie ?
Wciąż jesteś u siebie, za to nigdy w tłumie ?
Nie pójdziesz powiedzieć - choć wiesz ?
Nie robisz, co lubisz - choć umiesz ?

Czemu cierpisz patrzac na tańczące pary
I słuchasz Grechuty niekiedy bez miary ?
Wciąż ważysz, czy przyjaźń? bo jeśli kochanie
Tak strasznie się boisz, że wolisz rozstanie !

Lekarz w białej sali pieści twoje tajemnice,
A ty wyobraźni przekraczasz granice !
Mędrcy świata, przeuczeni,
Obojętnie gdzie na świecie !!!
Odpowiecie ???

Gdybym była poetą

Napisałabym ci wiersz
kroplą deszczu albo łzą
Szłabym z tobą wzdłuż wszerz
Przez szumiącą zbożem wieś
I śpiewała miłość swą

Napisałabym ci też
Szum topoli i jabłoni
Potem ten cichutki śpiew
Wszystkich ptaków leśnych drzew
Dałabym ci na swej dłoni

Malowałabym obłoki
Niewątpliwie że uroczy
Obraz byłby i niebieski i głęboki
Jakbym skradła twoje oczy

Nagle - los mój, stwórca zdarzeń
Jakby walnął mnie sztachetą !
Rozsiał myśli , skrzywił twarze...
Czy potrafię być poetą ?

 

Nie zgadzam się
na krzywe chodniki,
na spadające z nogi trzewiki
i na wszechobecne schody -
nie dam nigdy mojej zgody

Nie zgadzam się
na brak poręczy
i na wszystko, co mnie męczy,
Na za wysokie progi, choć niskie
i na posadzki zbyt śliskie.

Nie zgadzam się na
duże ceny turnusów,
na łazienki bez luksusów,
Na kłopoty - prawie z wszystkim
i na wózek inwalidzki...
Za to zgodę swoją dam
na radość codzienną - co dnia
i nawet conocną - co noc
wszystkim daję zgodę swą !

Na przyjaźnie dobrze związane,
na wyjścia po bułki co ranek
(niezależnie od pogody)
dam sto procent mojej zgody !

Zgoda - na prowadzenie samochodu,
na bycie ze wszystkim do przodu,
na spotkania w kawiarence...
czy potrzeba czegoś więcej ?
 

Nie bądź
Nie bądź nigdy chmurą
Nie bądź nigdy cieniem
Nie bądź w całym dziurą
Nie bądź smętnym śpiewem
Nie...
Bądź
Bądź złotem w jesieni
Bądź więcej niż trzeba
Bądź blaskiem półcieni
Bądź gwiazdeczka z nieba
Bądź...
Lepsze
Lepsze złoto niż chmura
Lepsze całe niż dziura
Lepszy blask jest niż cień
Lepszy twój będzie dzień
Wiem.

 


Wyrok
Pokochać swój wyrok ?
Żyć w niewoli szczęśliwie
Nawet, gdy twej samotności nie pilnuje klawisz ?
Kto to potrafi ?

Budzić się bezdechem
Na pryczy zdrętwienia ...
W oknach kraty schodów bez poręczy,
Oploty pajęczyn ...

W celi monotematycznie:
Za co ja? za co ty? za co oni?
Czemu ja? czemu ty? dlaczego nie inni?
Sami niewinni ...

Co z tego, że masz widzenia,
Że cienka igłą swój tunel drążysz ?
CUD-u amnestii szukasz w wiadomościach
To smak dożywocia ...

Zazdrość
Nie zazdroszczę tej młodej kobiecie,
jadącej pięknym samochodem,
co go ma od wczoraj,
najwidoczniej żyć nie mogąc
bez niego.

Ale zazdrość rozdziera mi duszę,
jak widzę z parasolką w deszczu,
kochaneczkę starą
gdy - niewspółcześnie - goni po bruku
gołębie...

( za Pawlikowską - Jasnorzewską)

Gdyby...
Gdybyś mi wtedy dał cień nadziei,
Że o mnie się lękasz, a nie o siebie
Przez lata żyłabym inaczej !
Czyż stałabym na głowie ?
By w każdej minucie zatrzymać zdrowie
Byś wiedział, ze jeszcze coś znaczę...

Nie mając sił - chodziłam
Mogłam tam nie być, a byłam
Mogłam poleżeć, a wstałam
I gdy nie chciałam - chciałam.
Byśmy tylko mieli normalny dom !
I co?

Stanie na głowie za bardzo już boli
A cień nadziei dociera powoli
Czy moja wojna jest do wygrania ?
Chmurą się kłębią
Myśli nieznośne
Jak można szczyt zdobyć,
Gdy góra rośnie...
Przepraszam, nie było tego pytania...


Niepewność

Jeszcze nie wiesz
Co to jest
Niby cieniutka igiełka,
Której ukłucie tak miłe ,
Ból, co z rozkoszą przepływa
Arterie życia zawiłe...

Jeszcze nie wiesz
Skąd się biorą
Razem - wiara i niewiara,
Jasność dnia i czarne smoki ,
Nagły ogień w twych źrenicach,
Gaszą z oczu łez potoki...

Jeszcze nie wiesz
Skąd ochota
Nosić góry za horyzont,
Tulić słońce na swym niebie,
Potem niepewności prąd ...
Jeśli nie wiesz , spytaj
Siebie !
Cierpliwość
A ja?
A ty kochanie... chodź zobacz
Jak ONA to pięknie zrobiła !
Ten rozmach
Ta śmiałość
Precyzja
A jaka do tego jest miła !

A ja ?
A ty kochanie... mi powiedz
Skąd ON to wszystko wiedział !
Wszedł znikąd
Przedstawił
I wygrał
Nie będę bezczynnie tu siedział !

A ja?
A ty kochanie... posłuchaj
Jak ONI pięknie śpiewają !
Muzyka
Te glosy
Ten śpiew
Ach, sobie równych nie mają !

A ja ?
A TY kochanie , chodź do mnie,
Zgaś światło i zapal świece,
Nie patrzę
Nie myślę
Nie słucham
Tam, dokąd z tobą polecę...

Róże
Moje róże być muszą czerwone
Nie żółte - bo grzeszność
Nie białe - bo przeszłość
Nijakie są dla mnie róże różowe

Moje róże są zawsze czerwone
Czerwone - bo miłość
Czerwone - bo wierność
Gdy więdną , zasuszam wspomnienia
 

 

Mój złoty ptak
(komentarz do "Złotego ptaka" T.P.Tetmajera)

Na co cierpię, ludzie w bieli nie wiedzieli
Więc mnie zamknęli w smutnej szpitalnej celi
Dni mijały, za oknem nie było pól...
Złoty ptak na drzewie miał weselić ból
I miałam nadzieję, że ten cudny śpiew
Musi rozwiać me smutki i powiedzieć :
NIE !
A ten
złoty ptak, co śpiewem cierpienia me słodził
Teraz gdzieś poleciał - budzić ducha młodzi !
Za me okno szpitalne sfrunął czarny ptak
Powiedział, co wiedział : zakrakał mi TAK !
 

Mój złoty ptak ( innym razem)

Pojechałam tam, gdzie miałam
Cela, owszem, jako taka
A ja już się martwię o
złotego ptaka
Jakże złotowróżbnie może mi zaśpiewać ?
Gdy za oknem nie dojrzysz zielonego drzewa,
Jeno gęste dachy i gęsta ulica !
Nie przedrze się tu śpiew taki, który ma zachwycać !

Jednak... jednak słyszę: ktoś me imię śpiewnie woła
To ta złota plamka na dachu kościoła
Złotopióry ptak zbawienny na kościelnej wieży
Swoim złotym okiem mój niepokój mierzy,
Złotogardłym śpiewem rozpędza me strachy
Odpływają błogo ponad miejskie dachy....

...i już po zabiegu (śpiew jeszcze cichutki)
...przecież obiecałem ci pobyt tu krotki...

A za oknem uchylonym
Hałas na klaksony
Smogowym welonem kościół otulony...
Ptaszku mój ! przetrzymaj, nie możesz odlecieć...
Widzę, nie widzę, jest ! - na parapecie
I wrzuca mi liścik, frunie złote piórko:
Wróć do swego domu, ja na twe podwórko !