Jest taki dom - Tabita*

      Tabita to Zakład Opiekuńczo-Leczniczy warszawskich ewangelików w Konstancinie-Jeziornej, miejscowości o znanych walorach klimatycznych, położonej około 20 km od Warszawy.
      Historia domu sięga daleko w przeszłość. Poświęcenie kamienia węgielnego odbyło się w czerwcu 1928 r. Budowę (wg projektów Bohdana Lacherta i Józefa Szanajcy) ukończono w 1930 r. Dwa lata później dobudowano do domu kaplicę, która łączy się z domem.
      Początkowo TABITA miała służyć jako Dom Macierzysty dla sióstr-diakonis, które opiekowały się chorymi w szpitalu ewangelickim w Warszawie. Była też ośrodkiem wypoczynkowym dla rekonwalescentów tegoż szpitala. Budynek położony jest na zalesionej, dużej działce, której północną granicę stanowi rzeka Jeziorka, południową - ulica Długa. TABITA została zaprojektowana z rozmachem i rozbudowana z biegiem lat. Na trzech poziomach (parter, I i II piętro) znajdują się niewielkie pokoje z umywalkami - zapewniając około 30 miejsc. Pokoje są jednoosobowe. Wspólne są sanitariaty i łazienki. Sutereny przeznaczono na pomieszczenia gospodarcze (kuchnia, pralnia, kotłownia). Na parterze znajduje się jadalnia, na I piętrze - świetlica i łączący się z nią duży taras.
      W czasie wojny, pomimo okupowania jej obiektów przez różne jednostki niemieckie, TABITA służyła pomocą, również medyczną, potrzebującym, utrzymując ścisłe kontakty ze szpitalem ewangelickim, równocześnie prowadząc działalność konspiracyjną. 
      Z biegiem lat, po wojnie, zmieniały się potrzeby i możliwości pracy. TABITA była okresowo siedzibą Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej, później domem opieki. Personel zapewniał zawsze bardzo dobre warunki i troskliwą opiekę lekarską i pielęgniarską. TABITA była jednak domem niedużym. Ciągle przybywało chętnych, potrzebujących opieki i pragnących spędzić tu ostatnie lata życia.
      W 1997 r. wbudowano kamień węgielny, a następnie rozpoczęto budowę nowego pawilonu T ABIT Y, wg projektu Jerzego Fedisza, przystosowanego dla osób starszych i niepełnosprawnych. Został on tak zaprojektowany, że łączy się bezpośrednio ze starym domem, stwarza jednak nieporównywalnie lepsze warunki i dla pensjonariuszy, i dla personelu.

      O budowie nowej TABITY dowiedziałam się przypadkowo w lutym 2000 r. Od razu złożyłam podanie o przyjęcie mnie wraz z mężem w poczet pensjonariuszy. Mój mąż choruje od ponad 30 lat na SM, nie chodzi od ponad 20. Choroba ciągle postępuje i mąż wymaga całodobowej opieki i pomocy we wszystkich czynnościach. Niesprawne ma nie tylko nogi, ale i ręce. Od lat mieszkaliśmy sami i sama opiekowałam się mężem. Żyłam w ciągłej obawie, czy z upływem czasu będę sobie dawała radę. Już wcześniej złożyłam podanie o miejsce dla nas w domu opieki społecznej, ale nie wyobrażałam sobie naszego tam pobytu. Wiadomość o rozbudowie TABITY była dla nas dobrą wiadomością. Nie miałam jednak wielkiej nadziei, że spełni się nasze życzenie. Wiele osób wcześniej od nas rozpoczęło starania. Mieliśmy niewielkie szansę, tym bardziej, że pierwszeństwo do zasiedlania nowo budowanego pawilonu mieli mieć pensjonariusze ze starej TABITY, aby poprawić im warunki życia.
      Rozmawiałam kilkakrotnie z dyrektorem TABITY, ks. Sławomirem Sikorą. Nie obiecywał załatwienia naszej prośby. Zakończenie budowy opóźniało się. Były trudności finansowe. Ostatecznie na wiosnę 2002 r. oddano do zasiedlenia część budowanego pawilonu (około 50 miejsc). Dużo i niedużo... Zaplecze gospodarcze nie było jeszcze wykończone. Nie działała kuchnia i nowa pralnia. Nie działały windy i telefony. Wtedy dowiedziałam się, że jednak zostaniemy przyjęci z mężem i możemy przygotowywać się do przeprowadzki. Cieszyliśmy się, choć jeszcze nie wiedzieliśmy, co nas czeka.
      Umówiłam się z dyrektorem na rozmowę w Konstancinie, aby poznać warunki. Pojechałam tam z córką. Dyrektor, choć miał wiele spraw „na głowie", poświęcił nam wiele czasu i odpowiedział na wszystkie nasze pytania (a córka miała ich wiele, bo była pełna obaw, co do słuszności naszej decyzji). Dyrektor przyjął nas w swym gabinecie, a następnie zaproponował, że pokaże nam TABITĘ i miejsce, które ma nam przydzielić.
      Nowy pawilon zrobił na nas duże wrażenie. Obszerny hall, szerokie korytarze i schody, duża jadalnia, szerokie drzwi do wszystkich pokoi, windy. Pokoje jednoosobowe (17 nr) z przedpokojem i łazienką, z balkonami. W pokojach dębowe parkiety, w łazienkach terakota i kafelki, umywalki, prysznice i wc oraz zabezpieczenia (poręcze, ławeczka). Na każdej kondygnacji pomieszczenia dla potrzeb personelu (pokoje lekarzy i pielęgniarek, pomieszczenia magazynowe i gospodarcze z windą kuchenną, lodówką, kuchenką elektryczną i zmywarką, sanitariaty).
      Dyrektor zaproponował nam pokój większy (23 m2) z aneksem kuchennym, wyposażonym w zlewozmywak. Jest takich pomieszczeń kilka. Cieszyłam się tym bardziej, gdy dowiedziałam się, że można umeblować własnymi meblami.
      Przeprowadziliśmy się w kwietniu. Czujemy się jak we własnym domu. Możemy sami wychodzić - są windy i wygodne podjazdy. Możemy być na powietrzu. Wózkiem mogę także wyjechać na balkon i od razu jesteśmy w lesie. Przede wszystkim o każdej porze dnia i nocy mogę liczyć na pomoc.

      Najważniejsze jest jednak chyba to, że pracują tu wspaniali ludzie. TABITĘ charakteryzuje atmosfera wielkiej życzliwości. Dyrektor jest - w moim odczuciu - prawdziwym gospodarzem. Decyduje sam o wszystkim. Bywa w TABICIE często. Załatwia wszystkie ważne sprawy, ale i znajduje czas dla pensjonariuszy. Rozmawia z nimi. Zna ich i zauważa. Lekarze różnych specjalności, pielęgniarki i opiekunki są serdeczni, uczynni i mili we wszystkich sytuacjach. Cały personel pracuje ciężko, wykonuje powierzone zadania sprawnie, niekiedy w wielkim pośpiechu (pracy jest dużo), ale zawsze z życzliwością i uśmiechem. Lekarze odwiedzają pensjonariuszy, gdy tylko pojawia się taka potrzeba. Pielęgniarki wielokrotnie w ciągu dnia odwiedzają wszystkich (przynoszą leki, mierzą ciśnienie, robią zastrzyki) i widzą, jak kto się czuje. Zgłaszają lekarzom swoje uwagi. Opiekunki przez całą dobę obsługują chorych i niesprawnych (myją, kąpią, karmią, zmieniają pościel i pampersy). Są na każde wezwanie. Zawsze można liczyć na ich pomoc i fachową opiekę. Mamy też masażystkę i rehabilitantki. Zajęcia prowadzone są przy łóżku chorego lub w specjalnej sali rehabilitacyjnej. Tam też dwa razy w tygodniu prowadzona jest gimnastyka dla osób bardziej sprawnych.
      Personelu jest dużo. Wszędzie jest czysto. Nowocześnie wyposażona jest kuchnia i pralnia, co niewątpliwie ułatwia pracę. Posiłki są smaczne i urozmaicone. Spożywać można je w jadalni lub w pokojach. Działa winda kuchenna, co umożliwia rozwożenie posiłków po całym domu. Przed śniadaniem rozwożone jest gorące mleko, między posiłkami jogurt lub owoce (dostajemy banany, pomarańcze, mandarynki, pieczone jabłka). Można zamówić odpłatnie obiad dla gości. Raz na trzy tygodnie można oddać bieliznę do prania, która wraca po kilku dniach pięknie uprana, wyprasowana, jeszcze ciepła.
      W TABICIE pielęgnowane są tradycje i zwyczaje domu. Do miłego zwyczaju należy świętowanie urodzin pensjonariuszy. Mniej więcej miesiąc po naszym zamieszkaniu w TABICIE obchodziłam urodziny. Byłam bardzo zaskoczona, gdy tego dnia zjawił się u nas w pokoju dyrektor z wielkim bukietem kwiatów i życzeniami. Kuchnia wypieka w takim dniu solenizantowi duży biszkopt, którym można poczęstować swych gości. W dniu św. Mikołaja wszystkich odwiedza Mikołaj w tradycyjnym stroju, rozdając piękne bombonierki. W grudniu, w adwencie pensjonariuszy i personel zaprasza się na uroczystą, wspólną kolację zwaną „adwentówką". W tym roku wszyscy pracownicy otrzymali w tym dniu z rąk dyrektora „trzynastkę". Uroczyście obchodzi się święta Bożego Narodzenia. Są pięknie ubrane choinki w hallu, jadalni, świetlicy; jest uroczysta kolacja wigilijna i prezenty pod choinką, jednakowe dla wszystkich; palą się świece i dzielimy się opłatkiem. Są też uroczyste nabożeństwa w kaplicy w niedzielę i w święta. Na zakończenie roku - także wspólna kolacja sylwestrowa z szampanem i bogato zastawionymi stołami. Gospodarzem wszystkich uroczystości jest dyrektor TABITY.
      Zastanawiam się, na co można by ponarzekać? Może tylko na brak alejek w lesie dostępnym dla wózkowiczów. No i oczywiście na brak pieniędzy! Gdyby były - to szybciej zakończona byłaby budowa TABITY i powstałyby nowe miejsca dla potrzebujących pomocy. Byłaby też wybudowana przychodnia lekarska (takie były plany) z gabinetami stomatologii, geriatrii, fizykoterapią, która byłaby dostępna także dla mieszkańców Konstancina.


Irena Spodniewska

*Tabita - postać biblijna, dziewczyna odznaczająca się pobożnością i życiem wypełnionym czynami miłosierdzia.