EWA KARBOWSKA

 

 

"PO DRODZE"

 
     
 

Po drodze do samej siebie
spotkałam paru facetów
był Kubuś prostaczek
(albo i dwóch)
Kubuś poeta
(też zdaje się nie jeden)
Kubuś intelektualista
(reprezentowany licznie,
choć często pozornie)
Kubuś filozof
(też rewelacja)
Kubuś szaraczek
(nie do strawienia,
choć lepszy od
Kubusia prawdziwego Polaka,
niestety katolika)
Kubuś pomocnik
(głównie kalece)
Kubuś równiacha...
dziś - może być każdy
byle NIE-KUBUŚ.

 
 

 

Aforyzmy

 

Od dna rozpaczy można odbić się tylko głową.

Moją motywacją do życia są: NIE - ZAZNANE BÓLE, NIE -NAPISANE WIERSZE i jeszcze NIE - ZALICZENI MĘŻCZYŹNI..

Intuicja to odruch Pawłowa przeniesiony w sferę ducha.

Tym co różni niemoralne życie od niemoralnej śmierci jest częstotliwość.

Poczucie humoru to wypadkowa: inteligencji, fantazji, płci i autocenzury.

 

 

Idio-tele albo o prymacie łatwego robienia "kasy" nad zwykłym poczuciem przyzwoitości

 

Zjawisku konkursów audio tele pobieżnie zaczęłam się przyglądać już od momentu ich zaistnienia w programach naszych rodzimych stacji telewizyjnych. Później, przez jakiś czas, udawało mi się je, i to nawet dość skutecznie, ignorować. Myślałam sobie, że jest to, prawdopodobnie, jakaś kolejna nieszkodliwa telefoniczna zabawa dla małolatów, w rodzaju tych, jakimi, już od lat, raczy nas, między czerwcem a wrześniem, zresztą na ogół na dosyć przyzwoitym poziomie, LATO Z RADIEM. Gdy więc zauważyłam, iż dają się w tę grę wciągnąć również całkiem dorośli ludzie, to jeszcze nie widziałam powodów do niepokoju. W końcu zestresowani rodacy muszą gdzieś odreagować i oderwać się od, często szarej, rzeczywistości, a skoro mogą zrobić to we względnie prosty sposób, to niech tam...

Moje obawy, o elementarną ludzką przyzwoitość organizatorów wyżej wymienionego przedsięwzięcia, wzrosły jednak znacznie z chwilą, gdy dotarło do mnie ile potencjalny szczęśliwiec musi zapłacić za tę odrobinę złudzeń, jaką jest nikła, a wynikająca z najzwyklejszego rachunku prawdopodobieństwa, szansa wygrania (na przykład)upragnionego samochodu. W tym miejscu ktoś, nie bez racji, może powiedzieć: "Chce się koleś bawić, za swoje w końcu pieniądze, jego sprawa, i o co właściwie ten krzyk?". I taki ktoś będzie miał słuszność, ale chyba nie do końca. Z moich powierzchownych obserwacji i szacunkowych wyliczeń, (których wyników tu nie przedstawię, aby jeszcze dodatkowo nie stresować czytającego)wynika bowiem, iż chodzi tu - ni mniej ni więcej - tylko o zbiorowe robienie narodu w balona. Jeśli bowiem uświadomimy sobie ile przy takim procederze - już po odliczeniu kosztów podłączenia się do systemu audio-tele, odliczeniu wartości najlepszego nawet samochodu, (wygrywanego wszak tylko przez jednego z nas, i opłat za całą pozostałą obsługę imprezy - każdorazowo zarabia na naszej naiwności ukochana, także publiczna, telewizja, której i tak płacimy za abonament. Tu mam nadzieję, że choćby od tej chwili, większość z nas nim sięgnie po słuchawkę telefoniczną, by znowu dać komuś łatwy dostęp do swojej "krwawicy", zapragnie choćby, aby podobne praktyki, jeżeli już są niezbędne, mogły być ograniczone tylko do telewizji komercyjnych. Te przynajmniej albo w ogóle nie pobierają opłat abonamentowych, albo - o ile to robią - to przystępujemy do ich odbierania na zasadach całkowitej dobrowolności, i przynajmniej nie próbują, bez naszego świadomego przyzwolenia, oskubywać nas podwójnie. Gdybyż to zresztą chodziło tylko o pieniądze wyciągane z kieszeni tych, którzy nie mają i wydają jak chcą, to może i dziś nie podnosiłabym larum w tej sprawie, pozwolę sobie jednak przypomnieć, że na wszelakie audio - tele dzwonią także dzieci bez wiedzy rodziców, niebotycznie zawyżając płacone przez nich rachunki telefoniczne. (Podobno pojawiła się już techniczna możliwość blokowania ze swego numeru telefonu możliwości uzyskania połączenia z numerami audio- tele, nie oszukujmy się jednak, w praktyce będzie ona dotyczyć tylko części społeczeństwa mieszkającej w większych miastach, i to też tej bardziej świadomej i wykształconej), że już o psychologicznym "pogrywaniu" na samotności, bezradności wielu ludzi opuszczonych i chorych, bądź po prostu starych, ale prawie zawsze bardzo biednych, na budzeniu w nich złudnych nadziei na polepszenie bodaj materialnego bytu nie wspomnę...
Podkreślam jednak raz jeszcze, gdyby zbulwersował mnie tylko finansowy aspekt omawianego zagadnienia, bulwersowałabym się pewnie dalej wyłącznie w tak zwanej cichości ducha, oburza mnie jednak coś równie przykrego, choć mniej wymiernego. Otóż autorzy pytań w takich konkursach pozwalają sobie -zupełnie bezkarnie - mieć nas wszystkich za skończonych idiotów, poziom dylematów, które każą nam rozstrzygać jest mianowicie mniej więcej taki; zdecydujcie ile dni ma tydzień? I tu następują trzy możliwości : a. pięć, b. siedem, c. dwanaście...

Moi drodzy, ja naturalnie rozumiem intencję redagujących te, pożal się Boże pytania, jasne, że im mniej "intelektualny" będzie ich (zarówno pytań, jak i autorów) poziom, tym więcej osób zadzwoni, bez obawy przed kompromitacją spowodowaną brakiem wiedzy, a każde połączenie kosztuje i "kasa chętnie przyjmie". Istnieje chyba jednak jakaś granica przyzwoitości... Znacznie bardziej niż ewentualny brak wiedzy, który przecież można uzupełnić, na przykład przy pomocy encyklopedii, kompromitujący jest fakt, że ktoś pozwala sobie myśleć, iż nie warto stawiać, choćby nieco bardziej skomplikowanych pytań, bo wtedy nie znajdzie się wystarczająco duża ilość ludzi umiejących na nie odpowiedzieć i tzw. konkurs nie przyniesie tak dużych wpływów, jak zakładano. Mnie osobiście to obraża. Mam nadzieję, że czytającego ten tekst także, bo jeśli to ja się mylę, to biada nam narodowi nieuków, obarczonemu wybujałymi kompleksami wobec ZACHODU, a pociechy możemy szukać już wyłącznie dając się podpuszczać twórcom IDIO - TELE.


Ewa Karbowska urodziła się w 1960 roku w Sankt - Petersburgu. W wieku dwóch lat przyjechała z rodzicami na stałe do Polski. Ukończyła studia magisterskie w Instytucie Germanistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Od urodzenia jest niepełnosprawna ruchowo. Sama o sobie tak pisze: "Fakt wrodzonego kalectwa fizycznego, a zwłaszcza związane z nim istotne kłopoty z poruszaniem się, spowodowały, że chodząc wolniej i mozolniej niż inni, czasami zauważałam więcej niż ci wszyscy zapędzeni obok mnie. Łatwiej niż pozostałym było mi przystanąć i posłuchać nawet obcego człowieka, przystawałam przecież głównie dlatego, że musiałam odpocząć. I pewnie dlatego zostałam humanistką. Współpracowała z następującymi czasopismami: Periodyk kościoła Adwentystów Dnia Siódmego "Znaki czasu", gruzińska gazeta " Wieczorne Tbilisi" (tłum. Micha Kliwidze), czasopismo dla młodzieży niewidomej i niedowidzącej (już nie wychodzące) "Życiu naprzeciw", "Integracja"...
Do pierwszego numeru zdecydowaliśmy się dać wybór różnych gatunków Jej twórczości.