DODATEK EUROPEJSKI nr 1
 
Pod redakcją: Krystyny Karwickiej-Rychlewicz ISSN 1643-8752
Publikacja została sfinansowana ze środków
Generalnego Dyrektoriatu Komisji Europejskiej ds. Edukacji i Kultury oraz
Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych


1 maja 2004 roku Polska wraz z dziesięcioma innymi państwami stała się członkiem Unii Europejskiej. Za wcześnie na spełnienie nadziei, które nam towarzyszyły przed akcesją, nie czas jeszcze na potwierdzenie lub zaprzeczenie niektórym obawom.

Do tych, którzy z naszym wejściem do UE wiążą nadzieje na lepsze życie, należy wiele osób niepełnosprawnych. Nie bez powodu; z informacji, jakie do nas docierały wiemy, że w krajach należących do UE prawo sprzyja osobom niepełnosprawnym w dążeniu do tego, by byli traktowani jako pełnoprawni obywatele Europy i świata. Spotykają tam mniej barier - mentalnych i architektonicznych, są znacznie bardziej zintegrowani ze społeczeństwem, a społeczeństwo z nimi. Żyje im się po prostu lepiej, nie tylko dlatego, że są to kraje bogatsze od Polski.

Jedno jest pewne: czym więcej informacji z krajów Unii będzie do Polski docierać, tym szybciej będą rosły u nas szanse na poprawę sytuacji życiowej osób niepełnosprawnych. Powinno to dotyczyć m.in. opieki zdrowotnej, socjalnej, edukacji i pracy. Pomogą nam w tym niewątpliwie również fundusze strukturalne UE.

Nadzieje te potwierdza w rozmowie z przedstawicielkami Fundacji Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo pani Grażyna Staniszewska - znany polityk i działaczka społeczna, jeden z 54 polskich posłów wybranych przez nas w czerwcu do Parlamentu Europejskiego.

O tym, jak widzi ona swoją rolę w Parlamencie Europejskim , jak chce działać na rzecz osób niepełnosprawnych rozmawiają: Krystyna Karwicka-Rychlewicz i Krystyna Wojakowska.


Grażyna Staniszewska, członek Unii Wolności, reprezentantka regionu śląskiego. Polonistka, nauczycielka, działaczka oświatowa, legendarna przywódczyni podziemnej "Solidarności" na Podbeskidziu, więziona, szykanowana przed 1989 r., uczestniczka Okrągłego Stołu. Do czasu wyboru do PE senator, poseł w latach 1989-2001. Mimo, iż jest niepełnosprawna ruchowo, mimo barier, które musi w codziennym życiu pokonywać, ruchliwości i aktywnego życia może jej pozazdrościć każda osoba sprawna. Jej ukochanym "dzieckiem" jest program INTER@KLASA , dzięki któremu do polskich szkół trafiło ponad 100 tys. komputerów. Wspiera aktywizację zawodową i społeczną osób niepełnosprawnych przy wykorzystaniu komputera i Internetu. Jest członkiem Rady Fundacji Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo, która od blisko 14 lat z powodzeniem realizuje - jako swój cel statutowy - ten sposób aktywizacji osób niepełnosprawnych.


Co zadecydowało o Pani starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego?

- Namówiła mnie do tego moja partia - Unia Wolności. Był taki moment, kiedy ugrupowania polityczne zaczęły zapraszać na swoje listy wyborcze śpiewaków operowych, kierowców rajdowych, natomiast liczący się politycy unikali zaangażowania się w wybory. Wówczas UW uznała, że to błąd i zwróciła się do ludzi, którzy mają duże doświadczenie w pracy parlamentarnej, by nie lekceważyli naszego uczestnictwa w PE. Ja już 15 lat jestem parlamentarzystką, stąd decyzja UW. Nie mogłam odmówić. Na listach Unii Wolności, na pierwszych miejscach, znalazły się osoby z dużym doświadczeniem w pracy parlamentarnej, tacy jak Bronisław Geremek, Olga Krzyżanowska, Jan Kułakowski. Na kolejnych byli nowi młodzi ludzie, znakomicie wykształceni. UW startowała w wyborach do PE we wszystkich 13 okręgach. Do Parlamentu Europejskiego zostało wybranych czterech posłów, najbardziej doświadczonych w pracy parlamentarnej. Jak mam być szczera nie sądziłam, że znajdę się w ich gronie, ale tak się stało. Wybierana byłam na Śląsku, w największym okręgu wyborczym, a ordynacja wyborcza preferowała duże okręgi.

W Polsce Parlament Europejski to instytucja niedoceniana, na co poniekąd może wskazywać niska frekwencja w wyborach. Czy słusznie tak się uważa? Co Pani zdaniem daje nam uczestnictwo w PE cenionych i zasłużonych dla kraju polityków, a może bardziej działaczy społecznych, do jakich Pani się zalicza?

- Co to da Polsce? Myślę, że dużo. Wprawdzie propozycje reguł dotyczących wszystkich członków UE, również na przyszłość, wychodzą z Komisji Europejskiej, ale następnie są one zatwierdzane w Parlamencie. Dotyczy to zwłaszcza budżetu i głównych zasad pomocy. Po wejściu w życie konstytucji europejskiej - jeśli będzie ratyfikowana - na Parlament, czyli na wspólnotę 25 krajów, przejdzie jeszcze więcej kompetencji. Myślę, iż udział w tych pracach osób doświadczonych, które potrafią dostrzec różne niuanse prawne i polityczne - inaczej mówiąc w każdej regulacji zobaczą też jej drugie dno - opłaci się Polsce. Czy działacz społeczny, jakim ja się rzeczywiście czuję, tam się sprawdzi - dziś nie wiem. Jest to pewnego rodzaju eksperyment. Na początku będę obserwować. Z legislacją sobie radzę, ale nie jestem tak biegła w polityce międzynarodowej jak Bronisław Geremek czy Jan Kułakowski. Bardziej się czuję "kurą krajową". Poza tym nieco nuży mnie wyłącznie praca legislacyjna. Uważam, że pozycję, jaką daje mandat parlamentarzysty można z powodzeniem wykorzystać, żeby dodatkowo robić coś jeszcze pożytecznego. Jestem pewna, że znajdę sobie jakieś pole w zakresie inicjatyw społecznych. Mam na myśli takie działania społeczne, w które włączają się nie tylko politycy, ale i społecznicy różnych szczebli.

Znana jest Pani przede wszystkim jako polityk i działacz społeczny lobbujący na rzecz edukacji dzieci i młodzieży. Prowadzona i nagłaśniana przez Panią akcja wyposażania szkół w komputery i Internet - INTER@KLASA - przynosi sukcesy. Ale chociaż jest Pani osobą niepełnosprawną ruchowo, w Pani życiorysie politycznym nie wspomina się o działaniach na rzecz osób niepełnosprawnych. Czy tak rzeczywiście jest, że nie wykorzystuje Pani swojego ogromnego autorytetu polityka i działaczki społecznej do poprawienia sytuacji osób niepełnosprawnych w Polsce?

- Nie, to nie tak. Brak takiej informacji w moim życiorysie wynika z tego, że ja nigdy nie czułam się osobą niepełnosprawną. I nie widziałam potrzeby stowarzyszania się w organizacjach, które działają w środowisku i na rzecz osób niepełnosprawnych. Kiedy takie osoby znajdują się w moim otoczeniu, traktuję je normalnie, jak wszystkich innych. Ale rozumiem, że wiele osób niepełnosprawnych, które na skutek różnych barier fizycznych i mentalnych naszego społeczeństwa, nie mogą sobie poradzić z życiem, chorobą, niepełnosprawnością - szukają sobie podobnych. W grupie łatwiej znieść trudy życia z niepełnosprawnością. Ja sobie całe życie radziłam. Natomiast nieprawdą jest, że nie robię nic dla osób niepełnosprawnych. Po prostu tym się nie chwalę. Bardzo aktywnie uczestniczyłam w pracach nad tworzeniem na początku lat dziewięćdziesiątych ustawy o Państwowym Funduszu Osób Niepełnosprawnych. Ta ustawa narodziła się właśnie w X kadencji Sejmu, wcześniej jej nie było. A w poprzedniej kadencji Sejmu - jako przewodnicząca Sejmowej Komisji Edukacji - doprowadziłam do takiej jej nowelizacji, by zmobilizować szkoły i uczelnie do ułatwień dla dzieci i młodzieży niepełnosprawnej. Zapisaliśmy wprost, że edukacja jest jednym z najważniejszych narzędzi rehabilitacji niepełnosprawnych. Udało się nam też doprowadzić do tego, że gminy i urzędy, które dawniej były zwolnione z obowiązku zatrudniania osób niepełnosprawnych i zarazem zwolnione z płacenia na rzecz Funduszu, zaczęły być traktowane tak jak wszystkie inne podmioty: albo zatrudniają niepełnosprawnych, albo płacą. Załatwiam również wiele spraw indywidualnych na moim terenie, szczególnie na Podbeskidziu.

Czy w PE będzie Pani też zajmowała się przede wszystkim problemami dotyczącymi edukacji czy też możemy liczyć na to, że będzie Pani również lobbowała na rzecz osób niepełnosprawnych? Zna Pani dobrze - o czym nieraz mogliśmy się przekonać - problemy tych niepełnosprawnych, którzy chcą zdobyć wykształcenie, jest też Pani członkiem Rady Fundacji Pomocy Matematykom i Informatykom Niesprawnym Ruchowo, która od ponad 10 lat stawia sobie za cel przygotowanie i wykorzystywanie wykształcenia i szkoleń do rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych.

- Chcę się zapisać do Komisji Kultury i Edukacji, oraz do Komisji Polityki Regionalnej. Po prostu chcę kontynuować to, co robiłam w Polsce. Do tego też zobowiązuje mnie mój region wyborczy. Wiem, że jest sporo funduszy na wyrównywanie szans. Jest to jedna z ważniejszych idei UE, by wspomagać te wszystkie grupy społeczne, które mają gorszy start, gorszą pozycję. Do nich należą osoby niepełnosprawne. Tymi wszystkimi problemami będę się żywo interesowała jako parlamentarzysta UE. Szczególnie chcę zadbać o to, by do Polski trafiało jak najwięcej informacji i by przekazywać je środowiskom, którym one będą przydatne. Teraz mam więcej niż w polskim parlamencie możliwości zatrudniania asystentów. Chcę zatrudnić osobę, która będzie jeździła przede wszystkim po województwie śląskim - i doradzała jak skorzystać z różnych nowych możliwości. Ta osoba będzie wyspecjalizowana w funduszach europejskich, będzie pomagała pisać wnioski, co ułatwi "dobranie" się do pieniędzy europejskich. Chodzi o to, byśmy jak najwięcej potrafili ich wykorzystać rzeczywiście na wyrównywanie szans. Myślę, że sporo z tych środków przypadnie osobom niepełnosprawnym.

Ale to w Komisji zdrowia i spraw socjalnych są rozpatrywane najistotniejsze problemy dla środowiska osób niepełnosprawnych.

- W tej komisji będzie mój kolega - Jan Kułakowski. Poproszę go, by mnie informował o ważnych decyzjach. Myślę, że poznam innych niepełnosprawnych parlamentarzystów; mam nadzieję, że się z nimi zaprzyjaźnię, z pewnością połączy mnie z nimi wiele wspólnych problemów.

Będę też miała dwóch asystentów w Brukseli i dwóch w Polsce. Określę, jakie obszary tematyczne mnie interesują; ich obowiązkiem będzie śledzenie, co się w nich dzieje i przekazywanie mi informacji. Jeden z brukselskich asystentów będzie przekazywał informacje do kraju. Natomiast - jak już wspomniałam - jeden z asystentów krajowych będzie się specjalizował się w informowaniu o funduszach europejskich i pomagał w sięganiu po nie.

Już dziś jest sporo tych funduszy, ale trudno je "ugryźć".

- To prawda. Z rozmów, które na ten temat prowadziłam, wynika, że Polacy uprzednio nie przygotowywali się do tego. Chyba nie byli pewni, jak będzie.

Mówiła Pani o potrzebie przekazywania informacji do Polski o możliwościach, jakie stwarza nam członkostwo w UE. Czy nie sądzi Pani, że warto też przekazywać krajom Wspólnoty informacje o sytuacji różnych grup społecznych w Polsce? Dlaczego na przykład w EFS nie ma pieniędzy na szkolenia osób niepełnosprawnych? Można uzyskać środki tylko na przygotowanie programów kształcenia online, na przygotowanie otoczenia osób niepełnosprawnych, nie ma natomiast na samo kształcenie osób niepełnosprawnych. To chyba dobitnie świadczy o tym, iż kraje "piętnastki" czyli starej UE nie zdają sobie sprawy z ogromnej różnicy, jaka dzieli nas od tamtych krajów w zakresie znoszenia barier, które uniemożliwiają osobom niepełnosprawnym lepsze, godniejsze życie. Można podejrzewać, iż "stara" Unia uważa, że u nas osoba niepełnosprawna ma takie same szansa, jak wszyscy inni obywatele.

- Rzeczywiście, chyba tak jest. Kraje zachodnie nie znają naszej sytuacji pod tym względem. Ale i my nie zadbaliśmy o to, by ją poznali. To bardzo ważne, by zdali sobie sprawę z tych różnic, i to jak najszybciej. Obecnie przygotowujemy się do strategii na lata 2007 - 2013. Ani się obejrzymy, jak ten rok nadejdzie i już będą inne zasady korzystania z funduszy. Najwyższy czas, by uświadomić rządowi, samorządom, że mają się dopominać odpowiednich zapisów od 2007 roku, kiedy od nowa będzie przygotowywana strategia. Ważne jest, aby teraz odkryć, co przeoczyliśmy. A przeoczyliśmy niejedno. Choć, prawdę powiedziawszy, szkolenie dla samego szkolenia lub kształcenie tylko dla kształcenia - nie mają sensu. To musi się wiązać ze zwiększeniem szansy na zdobycie miejsc pracy.

To się nie zmieści w priorytecie Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, przede wszystkim dlatego, że te pieniądze trzeba wyłożyć wcześniej, nie od razu będą efekty...

-PRFON zawsze chciał uciekać od edukacji. Pamiętam jakie awantury były z tego powodu, żeby jednak wydawać na edukację.

Możemy więc liczyć na to, że będzie Pani informować pełniej o tym, na co w związku z wejściem Polski do Unii mogą liczyć niepełnosprawni? A zarazem będzie też Pani pełnić rolę "ambasadora" osób niepełnosprawnych w stosunku do parlamentarzystów innych 25 krajów - członków UE?

- Tak jak mówiłam, nastawiam się na przekazywanie do kraju informacji dla tych wszystkich grup społecznych, którym wiedzie się gorzej. Niepełnosprawni są wśród nich.

Ciekawe jak wielu parlamentarzystów to osoby niepełnosprawne? Interesujące byłyby też informacje czy ktoś dba o ich interesy w UE, jakie to są ugrupowania, co osoby niepełnosprawne zawdzięczają Parlamentowi Europejskiemu i komisjom?

Jeszcze nie potrafię odpowiedzieć na te pytania. Dopiero po pierwszych sesjach zacznę się przyglądać europarlamentarzystom. Zobaczę czy są ludzie na wózkach, czy są ludzie tacy jak ja - o kulach. Mogą być też osoby z innymi niepełnosprawnościami, co już trudniej dostrzec.

Czy sądzi Pani, że nasze uczestnictwo w Unii pomoże w zmianie podejścia Polaków do problemu niepełnosprawności? Jak długo będziemy musieli czekać na wyrównanie szans?

- Jestem przekonana, że pomoże. W UE, tak jak w każdej innej wspólnocie, wszyscy porównują się z sąsiadami. Unia ciągle robi zestawienia dotyczące określonych problemów w poszczególnych krajach członkowskich. Jeśli z tych zestawień będzie na przykład wynikało, że tylu a tylu niepełnosprawnych ma w danym kraju średnie i wyższe wykształcenie, ma pracę, a inny kraj drastycznie odbiega od tego poziomu, to natychmiast rządy tych gorszych krajów poczują się zobligowane do podejmowania działań mających na celu wyrównanie dysproporcji. A jeżeli się nie poczują, to będziemy uchwalać zobowiązujące ich rezolucje. Myślę, że dla osób niepełnosprawnych, a także chociażby w zakresie walki z korupcją, skuteczności działania prawa - czyli tego wszystkiego, z czym w wielu innych krajach jest lepiej - i u nas zacznie się zmieniać na lepsze. Trudno jednak dziś powiedzieć ile lat będziemy musieli czekać na poprawę. Znając nasze realia...

Będziemy pilnie sprawdzać, jaki procent europejskich funduszy społecznych jest wykorzystywany na wyrównywanie szans osób niepełnosprawnych u nich, w całej Unii, a jaki u nas. Ubolewam, że u nas w modzie jest okresowe zajmowanie się niepełnosprawnymi. W roku niepełnosprawnych wydaje się wiele pieniędzy na spartakiady, na jednorazowe imprezy. To świetnie, bo integrują, ale jeśli nie ma oprócz tego długofalowych, wieloletnich programów, to są to po prostu wyrzucone pieniądze. Byliśmy dobrzy przez rok, możemy nic nie robić przez następne dziewięć lat...

Deklaruję że będę ciągle przynosić informacje jakie są to środki, jakie są proporcje ich wykorzystania w innych krajach, jakie są tam programy. Może to sprawić, że decydenci zaczną dostrzegać ten problem i przejmą się nim, chociażby z troski o dobry wizerunek.

W Niemczech np. jest instytucja projektów standardowych. W ważnych, powtarzalnych sprawach, rząd zleca przygotowanie projektów standardowych, w których tak naprawdę zmienia się pewne dane i nazwy instytucji bądź organizacji, natomiast schemat samego wniosku jest ten sam. Wówczas ten, kto korzysta ze środków UE, jest w 100 proc. pewny, że wszystkie koszty zostaną mu zwrócone. To jest ogromne ważne, ryzykujemy bowiem, że wydamy pieniądze, zaciągniemy kredyt, a później ci co dają pieniądze powiedzą, że koszty były niekwalifikowalne.

Warto zrobić chociażby kilka projektów standardowych, które ułatwią sięgnięcie po środki unijne całemu sektorowi organizacji pozarządowych. Niemcy wschodnie przepuściły ponad 90 proc. pieniędzy UE przez projekty standardowe. To kolosalne ułatwienie. Rozmawiałam ostatnio z Bankiem Inicjatyw Społecznych- Ekonomicznych na moim terenie, który zaprosił organizacje pozarządowe i zachęcał organizacje, by zainteresowały się funduszami. Bank obiecał, że jeżeli będą projekty standardowe - udzieli na nie pożyczek bez zabezpieczeń. Bo wtedy jest 100 % gwarancji, że nastąpi ich zwrot.

PAWPIO już wystąpiło z propozycją, że pod projekty europejskie udziela pożyczek oprocentowanych na 12 proc. Ale w przypadku dużych projektów i 12 proc. czyni duże sumy...

Jest jeden bardzo pilny i zarazem ważny temat: mamy obecnie nieco tańszy Internet, bo bez VAT. Ale Unia zaczyna się domagać ponownie wprowadzenia podatku VAT za połączenia z siecią. Tymczasem bez taniego Internetu nie ruszy u nas na dobre e-learning, nie będzie się rozwijała telepraca, tak ważne w przypadku osób niepełnosprawnych.

- Zabiegałam w polskim parlamencie o zwolnienie Internetu z VAT, ale prawdę powiedziawszy, UE słusznie się domaga powrotu VAT. Powinniśmy obniżać koszty - zarówno Internetu, jak i pozostałych usług telekomunikacyjnych - innymi metodami. To nie może odbywać się ciągle kosztem wpływów do budżetu. Muszą zostać stworzone prawdziwe warunki konkurencji dla naszego faktycznego monopolisty: TPSA. Uchwalając Internet bez VAT wiedzieliśmy doskonale, że UE zaprotestuje przeciwko temu. Ale wiedzieliśmy też, że każdy rok oddechu może sprawić, iż wreszcie pojawi się konkurencja z prawdziwego zdarzenia. W ślad za tym muszą spaść ceny. To już zostało z powodzeniem przetestowane w innych krajach.

Jak sobie radzą szkoły z pokonaniem bariery cenowej usług internetowych? Wszak dzięki promowanej przez Panią akcji Inter@klasa komputery dotarły już do tysięcy szkół.

- Szkoły w miastach radzą sobie nieźle, korzystają między innymi z usług np. telewizji kablowej. Na wsiach i w małych ośrodkach jest znacznie gorzej, najczęściej dostęp do Internetu jest ograniczany.

Skoro już jesteśmy przy sprawach krajowych to trzeba chyba przypomnieć, że czerwcowe wybory były pierwszymi, w których niepełnosprawni musieli płacić za dojazd do lokali wyborczych. Czy Pani uważa, że to dobry wstęp do naszej obecności w UE?

- To był skandal! Tak jak by powiedziano: na waszych głosach nam nie zależy! To się więcej nie może powtórzyć.

Mamy nadzieję, że wraz z przyjęciem roli parlamentarzysty nie skończy się Pani uczestnictwo w Radzie Fundacji?

- Jak tylko zajdzie taka potrzeba i starczy czasu będę się kontaktowała z Fundacją. Obiecuję też, że Kurier IdN1 będzie otrzymywał zdobyte przeze mnie i przez moich asystentów wszystkie ważne informacje zarówno z Komisji, jak i z Parlamentu Europejskiego. A także ciekawostki z innych krajów.

Życzymy Pani owocnych obrad i wielu nowych przyjaciół wśród unijnych parlamentarzystów. Wierzymy, iż dzięki Pani również nasz kraj zyska wielu przyjaciół!

 

Do publikacji przygotowała Krystyna Karwicka-Rychlewicz