|
|
UWAGA!
WSZYSTKIE UTWORY NAGRODZONE I WYRÓŻNIONE
W NASTĘPNYCH KONKURSACH LITERACKICH
SĄ DOSTĘPNE W KWARTALNIKACH "SŁOWEM I KSZTAŁTEM"
TAKŻE W WERSJI ELEKTRONICZNEJ
|
|
|
|
Z Archiwum
17. KONKURS LITERACKI
KRAKÓW - 2010
WIERSZE NAGRODZONE I WYRÓŻNIONE
|
Jarosław Andrasiewicz - 1. nagroda
Zofia
Garbaczewska-Pawlikowska - 2. nagroda
Piotr Grzegorz
Gorczyca - wyróżnienie
|
Prawdziwa gratka dla miłośników poezji!
Zapraszamy do lektury:
|
|
Jarosław Andrasiewicz - 1. nagroda
ANATEMA
Nie potrzeba mi wcale pięciu dróg Tomasza
Ani anzelmiańskiego dowodu istnienia
Wystarczy pryzmat rosy, gdy światło rozprasza
Lub lądowisko dla pszczół na płatku złocienia
Nie muszę zakładać się z Błazejem Pascalem
O bojaźni i drżeniu czytać po kryjomu
Wystarczy, że wędrując nadmorskim bulwarem
Poczuję dotyk bryzy i zew apeironu
Bo przecież Majestatu nie trzeba pojmować
Zaś tych, którzy chcą wiedzieć, by mieć wątpliwości
(A później drapacze chmur pragnący budować)
Niechaj budzi krzyk pawia pośrodku ciemności
* * *
słowa które nie stają się ciałem
skapitulują przed potęgą obrazu
bo patrząc nie widzi się
odpowiedzialności
APOFTEGMATY
nie wyganiały ich kulturowe trendy
nuda sybarytów
społeczny ostracyzm
ani imperatyw oryginalności
wychodzili na pustynię
nie w poszukiwaniu odlotowych wizji
kreatywnego natchnienia, które dogorywa
w monotonii codzienności
ani niezapomnianych wrażeń
wychodzili na pustynię
bo tam można było usłyszeć ciszę
porównać pustkę własnego wnętrza
z harmonią i celowością stworzenia
znaleźć mądrość serca
dziś apoftegmaty zastąpiły reklamy
oracje specjalistów od public relations
i politycznej poprawności
hesychię kanapa psychoanalityka
eremów szuka się na Marsie
może to i lepiej - może to i bliżej
Źródła
które bije nawet
pod pustynią
pod zmarzliną
|
|
Regina Adamowicz - 2. nagroda
UŚMIECHEM ZAKWITNĄ
Marzenia
opadają
jak liście
jesienią
jeszcze się
złotem
szczycą i
czerwienią
już się nie
podniosą
do drzewa
korony
Wiatr je
rozniesie
jak piasek na plaży
jak spopielonych
pamiętników szczątki
rozniesie rozrzuci
w różne świata strony
Zostaną w
sercu
jak nieme
pamiątki
niespełnieniem
zaciążą
i może się
zdarzy
że do serc
innych
ich pamięć
zapuka
Czy
wykiełkują
na uprawnej
ziemi
może u
innych
w sercu je
odszukasz
może
uśmiechem
zakwitną na
twarzy
Pamięcią
zakwitną
niezapominajki
JAK Z
BAJKI
Wiersz
jest modlitwą
struny
serc porusza
zagra melodią
cicho wyszeptaną
rozweseli duszę
każdy
dzień umili
do snu ukołysze
i obudzi rano
z nadzieją w sercu
i miłość roznieci
ukojony ciszą
uleci do nieba
słońce uśmiechem
ogrzeje zaświeci
ujrzysz świat inny
w swojej wyobraźni
Zakwitnie
kwiatem
różą
niezapominajką
poczujesz
zapach
konwalii
i mięty
zachwycisz
się światem
powiesz
jaki świat
jest piękny
prześliczny
jak z bajki
NIE ZRAŃ
NIKOGO
Kiedy przez
życie
w pielgrzymkę wyruszysz
Nie zrań
nikogo
Nieopatrznym
słowem
Mów zawsze
prawdę
A nie stracisz
duszy
Gdy zbytnią
ufnością
Nie będziesz
szafować
Gdy miłość
własną
Ukryjesz przed
światem
Miłością prawdziwą
Podzielisz się
z bratem
Nie chowaj
urazy
Kiedy Ciebie
zranią
Przyjmij z
pokorą
Każde
wyróżnienie
Jak żyć
podpowie
Ci własne
sumienie
|
|
Zofia
Garbaczewska-Pawlikowska
- 2. nagroda
KAŻDEGO RANKA
każdego ranka
rodzę się na nowo
rodzę się na staro
strach ma
coraz większe oczy
sznuruje
coraz mocniej usta
gubi myśli znaczenia
znów egzamin
nikt nie podpowiada
OBCASY
wejdę tam
na wysokich obcasach
chwiejnie
bo nogi spuchnięte
na wysokich
obcasach
jak dawniej
wysoko
i
oczywiście
nie
potrafię zejść
no i po co schodzić
im wyżej
tym piękniej
DZWON
komu bije dzwon
wawelski
a także mariacki
o czym
śpiewa dzwon
może o
Polaku
o królu
wodzu
arcykapłanie
gra radośnie
bo wspięli się
aż do nieba
żałośnie
bo przygnieceni
czarną ziemią
popiołem
krwawym piaskiem
zwycięzcy bohaterzy
polegli pechowcy
komu bije
dzwon
rzuca
szaleńców
bohaterów
geniuszy
w głębię
legendy
|
|
Dorota
Grzesiak - 3. nagroda
Zanim
zmrok
O świcie nazywasz
mnie „Tymiankiem”,
o zmierzchu – „Małą
Magnolią.”
„Mongolio w
gondolierze” – przekomarzam się.
Robię jajecznicę,
kiedy zakradasz się
od tyłu i znienacka
kładziesz rękę
na moim brzuchu.
Czuję wtedy,
jakby Ono już
zamieszkało we mnie.
Na spacerze stare
lipy pachną
po obu stronach
drogi. Nawzajem
wysypujemy sobie
piasek z tenisówek.
Kiedy zmywasz po
obiedzie, tańczę
tylko dla ciebie i
pozwalam ci
patrzeć, a ty
nucisz mi do taktu.
Te wszystkie płatki,
listki
trzeba wytańczyć,
wytupać,
zanim zmrok.
O świcie nazywasz
mnie „Tymiankiem”,
o zmierzchu – „Małą
Magnolią”
Przemiany
Nie licz grochów na
mojej sukience –
jest ich więcej,
niż przeżyję lat.
Kosaćce są
przedłużeniem
moich rąk.
Biorę oddech,
zamykam oczy –
który z głosów
pierwszy mnie dopadnie?
Czerpiąc z
kakofonii, zbiorę burzę;
stateczni krzyczeć
będą.
Naskórek naszych
ust tak samo wypala
rozpalona sztaba
żelaza i sztaba zmrożona.
Tylko cień jest we
mnie jeszcze jasnym śladem: zarys
górnej wargi to
skrzydła frunącej czapli,
dźwięki kanteli
udają ruch powietrza w sierpniu,
te drgania
Przemiany
II
Za późno. Już
połknęłam ten kamień,
który podarowałeś
mi tyle lat temu.
Więc nie zapomnę.
Pozostanę brzemienna,
bo mil jest mniejsze niż mul –
to szpacze dziecko
na poduszce gniazda,
to dwa latawce
wzbijające w niebo.
To, co nienazwane i
niedopowiedziane,
niech takie
pozostanie. Doczekałam chwili, gdy
łzy nie płyną po
policzku – stygną i parzą.
Nie, to nie jest
takie straszne, jak się sądzi;
mogę znieść o wiele
więcej, odkąd
zmieniłeś moje
ciało w katedrę pełną światła
|
|
Piotr Grzegorz
Gorczyca - wyróżnienie
***
Nakarm
mój głód życia
tym wszystkim
czego nie mam
i tym co pragniesz
dobrego uczynić
zatrzymać
pokochać
zapomnieć
Drżącą dłonią
podaj pióro ze skrzydła
Archanioła
gdy na kartkę spłynie
krew
wątpliwego męczennika z fałszywym
glejtem na wieczność
W wiecznym Teraz –
tylko Ty możesz
nakarmić miłością jak chlebem
zagubione serce mój Panie
i Boże
***
Koronę z cierni
uwiłem dla Ciebie Chrystusie
blask Twej miłości
mnie oślepił
zbyt krnąbrny jestem
by za błąd dać głowę
katom
potrafię nawet w zębach
trzymać miecz obrony
życie jak Hefajstos nauczyło mnie
żelazne wykuwać słowa
na włócznię napaści wciąż
zasłaniam się twardszą
tarczą zdecydowanej
obrony
brak mi sił by
tak jak Ty pokornie dać
drugi policzek
sama łaska cierpienia
nie wystarczy
błagam więc o naręcze
wiary
i szczyptę dobroci
bym mógł bez lęku
spojrzeć
w Twe Oblicze
łagodności
Synu Człowieczy
***
Przytuliłem się do
Pani z kamienia, autor nieznany
na trawie – niedaleko
pijalni czekolady
Ona zdziwiona
lecz nie drgnie o milimetr nawet
ja także zdumiony
takim obrotem sprawy
Zaskoczeni ludzie pytają
czy ta Panna z kamienia
chociaż naga może Cię pocieszyć
Więc zrobiłem ukłon
w pożegnalnym geście
może kiedyś raz drugi
spotkamy się jeszcze
chyba, że wymienią
zestaw rzeźb parkowych
Nałęczów – Park Zdrojowy
|
|
Zofia Kleszcz - wyróżnienie
Z cyklu „Jeśli”
JEŚLI w niebie są
dziury - tym lepiej.
Każdemu spaść może na głowę garść srebrnego
brokatu.
Niczym przez dziurkę od klucza, będzie można podglądać dzień
powszedni aniołów, lub najzwyczajniej w świecie, wpaść do nich czasem
na kawę, albo pożyczyć soli.
Po ludzku się zapomnieć i na najwyższym obłoku
urządzić
nieziemską balangę.
Nie paplać zbytnio o tym, kto, gdzie, kiedy i z kim.
Co ma być i tak będzie.
Więc jeśli w niebie są dziury, to… nie zalepiaj ich
gliną.
JEŚLI mnie
kochasz ofiarnie, wyjdź mi naprzeciw
w Patoki.
Tam młode pędy ostrężyn stopy twe obcałują.
Wierzba - wierna matrona, imię ci moje przypomni.
Rozkołysanym ramieniem pokaże dym z komina
i progu wytartą
kołyskę.
Rychło stanę przed tobą, a ty do rąk mi podasz
dzban
pełen mleka i miodu.
Jak niegdyś, na oczach wszystkich, stąpać będziemy
dostojnie, wzdłuż rozchełstanych
Patoków.
Na ostatnim zakręcie, brzoza - bliźniacza siostra,
załka na pożegnanie.
Długo powiadać będzie, co przed nami i potem.
Jeśli mnie kochasz ofiarnie, to…….najczulej
zaszumi o nas
JEŚLI wszystko
jest możliwe, to musi być gdzieś
taka kraina.
Najzieleńsza z polan, gdzie wszystko jest inne.
Wyśnione jak w bajce.
Jednym słowem - żyć, nie umierać.
Ludzie tam, zamiast chodzić, fruwają na
skrzydłach.
Ropuchy noszą złote korony na głowach.
Ryby sopranem śpiewają nieszpory.
Wilki grylują tłuste żeberka - wieczorem wpadną
do nich goście.
Na samym środku cudownej polany, siedzi na pieńku sędziwy
Bóg i gra na rogu
międzynarodówkę.
Tam nawet muchy są nieskazitelne.
Dostać się do tej bajki wcale nie jest łatwo.
Legiony karaluchów pilnie strzegą jej granic.
Ale jeśli wszystko jest niemożliwe, to… komuś
pewnie się uda.
|
|
Krzysztof Łojek -
wyróżnienie
***
Przychodzisz
podmuchem wiatru,
szelestem liści
pod stopami,
filiżanką kawy.
Twoją
książką, muzyką,
pasją życia.
Choć czas,
zdmuchnął
Twoją świecę,
wciąż tutaj
jesteś.
***
O świcie
stajesz na brzegu
dnia.
Skaczesz
w nurt wydarzeń.
Nie wiedząc,
co czai się
w głębi.
***
Wena
wzięła mnie
za rękę.
Polecieliśmy
nad ziemią.
Patrzyliśmy
na ludzkie
życie.
Na szklanej górze
mocą poezji
uśmiechy
zmieniliśmy w tęczę
łzy w perły.
Tęcza
ozdobiła niebo.
Perły
rozdaliśmy ludziom.
|
|
Rafał Orlewski - wyróżnienie
***
prof. Tatianie Stepnowskiej
Nie jesteś
obca
przynajmniej
wszędzie -
hordy tubylców
bardziej
rozdzierają
siebie
nawzajem
Obcość cudzej
krwi
to wymysł
tępych
niegodziwców
a niezależność
myśli
ma siłę Atlasa
na tej chorej
planecie
Więc nie
szukaj
drogi do
siebie
nawet gdy
znaki
oświetlone
Przecież
idziesz prężnie
przez
bezduszność demonów
o ludzkich
kształtach
- a to znaczy
światło
Wiem - to boli
albowiem
jesteś
człowiekiem
W
MOIM LESIE
A w moim lesie
dukty zarastają
mech anektuje ścieżki
wydeptane
z pola ucieka
zając pędu
srebrem iskrzy
tylko
włos płaczącej
wierzby
Ciało samotnej
gruszy
nieuchronnie
próchnieje
gdy w pamięci
ciągle
szorstki dotyk
rżyska
nad którym
głuchną
wronie stada
Jeszcze przed
brzaskiem
nastraja się
słowik
by wyjść z
kantaty
solo kantyleną
ale już nad las
nadciąga
kaszkiet chmury
zasłaniający
mój wiatyk
nadziei
***
I po co
ciągnąć
śpiewne rymy
mnożyć
wierszowe byty
po co
skoro się
zbliża
zamilczenie -
nie będzie
zmiany
słońca z nocą
Po co
dokładać do
plecaka
kolejny ciężar
słów
niechcianych
najlepsze
uleciały
w ptakach
człowiek chce
mieć stan
nie - żyć
stanem
Zatem
zakończmy
próbowanie
pieśni
niech
najgorętsze
idą z tymi
co wyfrunęły z
gniazda
wcześniej
Ścichnij
pragnienie
- pomilczymy
|
|
|
Krystyna Pilecka - wyróżnienie
O CODZIENNOŚCI
Codzienność
Rano kawa wypita
Czasem pośpiesznie
Muzyka wysłuchana
mimo woli,
mimochodem;
Szopen, Mozart
Preludium z
uśmiechem i….
Rozpoczęty dzień.
Potem kilka słów
skierowanych
do mnie, ode mnie
do kogoś
Ciepło czyjejś
dłoni.
Codzienne
Krzątanie w kuchni
Rytuał przy stole
I… dobrze że jesteś
Wtedy smakuje nawet
Przesolona zupa.
Jeszcze spacer
Po parku
Bez względu na
pogodę
Jak zaklęcie - dla
zdrowia
Wreszcie aksamitna
kołysanka
na dobranoc
I znak krzyża
Klamrą zamykający
codzienność.
NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO…
Na początku było
słowo
i powstał świat
Powstało życie…
Rodzi się człowiek
z pierwszym
krzykiem.
Słaby, drżący,
stworzony z
miłości.
Uczy się
istnienia:
Kochać,
przebaczać,
Tolerancji i
cierpliwości.
Z czasem
obojętnieje;
Bo jak długo można
być i trwać…
Uszczęśliwić go
może
Nadzieja
Ona z wiarą i
miłością
Wita poranek.
NIESPOTKANIE
miało odbyć się
wczoraj
deszcz rozmył
chwile czekania
w lustra kałuż
zamienił
ścieżki
niepokój wkradł się
w preludium
tęsknoty.
czas przecieka
między palcami
w mijanych
samochodach
koloru znajomego
szukam
twarz zmysłami
przywołuję
szum ulicy drażniąco
w uszach dźwięczy…
…. kiedyś ci to
opowiem…
na usta spłynęła
kropla
deszcz to słony czy
łza
cicha jak niemy
szept
bez nadziei
na promień słońca
ciepły dotyk
uśmiech
|
|
Maria Natasza
Solarz - wyróżnienie
SZKIC DO PORTRETU PROTESTANCKIEGO KSIĘDZA PASTORA
Składasz się cały
z dogmatów
krew masz nawet
z domieszką święconej
wody
wiesz kiedy
poświęcić krzyż
zapłaczesz nad
przelatującą muchą
wiesz kiedy zabandażować
skrzydło
rannej jaskółce
penisa
masz też
zdogmatyzowanego
niekiedy płaczesz
nad utraconą
wolnością
uczysz mnie czynić
niedzielne dobro
W zborze
bóg szeleści
papirusem
***
Jeszcze raz powracam
na Manhattan
w filmowej elipsie
na skrzyżowaniu alei
smutek świata
splata się z losem
murzyńskiej lalki
podrzuconej przez clauna
z internetu
mkną po szynach
niebieskie tramwaje
błękitne motyle
sterowane radarem
monitorów
na monitorze
na skrzyżowaniu
smutku świata
i alei
tropikalny huragan
zamieć pojedynczych
słów
z rozrzuconego druku
to uderzenie
słowem
to ostrzeżenie
wyjście przez
bramę cienia
z światła miłości
do światła
dnia bez słońca
***
Bezbrzeżny smutek
na fotografii
z klocków
Lego zbudowany
Oświęcim
artysty dłonią
esencja wyprzedza
egzystencję
protest nie mały
nie duży
przelotnym chmurom
przypisany
w locie chmury
nad sosnowym lasem
przyglądają się
druty kolczaste
u kresu nocy
znowu przyjdzie
nam pogrzebać miłość
dla czasu wojny
bezbrzeżny smutek
na fotografii
z klocków
Lego zbudowany
Oświęcim
artysty dłonią
|
|