30-336 KRAKÓW, ul. Nowaczyńskiego 1
tel./fax 267-00-99
konto : ING Bank Śląski 68 1050 1445 1000 0022 7938 9890

strona główna Kwartalnik


Kwartalnik Fundacji Sztuki Osób Niepełnosprawnych      ISSN 1426-6628        Nr 1 (20) 2004

Na okładce : "Widok na Bramę Wiślna z Kościołem św. Norberta (wzdłuż ul. Straszewskiego do Wawelu)" - olej 73x54 cm
Jan Niemiec - Kraków

 

"...Któż wypowie Twoje piękno Krakowie prastary,
chyba, że na Sukiennicach przemówią maszkary..."


Tak przed wiekiem pisał poeta. Od tego czasu maszkarony nie przemówiły, natomiast niezliczone zastępy twórców wszelkiego autoramentu ciągle próbują to robić, z rozmaitym zresztą skutkiem.
Po kilku latach kolejny numer naszego pisma znów jest poświęcony w znacznej części, ba prawie w całości starej stolicy. Nie zdecydował o tym bynajmniej jakiś lokalny patriotyzm bądź niczym nie uzasadniony "krakowocentryzm" zespołu redakcyjnego. Domagali się tego czytelnicy oraz twórcy współpracujący z Fundacją.
Szuflady, regały i pamięci komputerów redakcyjnych ledwo mieszczą prace opiewające piórem i pędzlem to miasto. Tętni ono życiem, odmiennym jednak od dynamicznej Warszawy, skrzętnego Poznania oraz innych miast w Polsce… i nie tylko!
Po namyśle zdecydowaliśmy się przybliżyć Czytelnikom historię Krakowa (tę znaną i nieznaną), spisaną wierszem przez autorkę - Annę Rolińską, która umiłowała to miasto żyjąc z dala od niego. Nadesłała utwór na jeden z literackich konkursów. Został on dostrzeżony przez jury i wyróżniony. Obecnie doczekał się publikacji.
Dziełko ilustrowane jest pracami innego miłośnika podwawelskiego grodu, krakowianina z wyboru - Jana Niemca. Są to reprodukcje cyklu obrazów olejnych "Kraków XVII-wieczny", które wydatnie wzbogacają wnętrza krakowskiego Magistratu.
O tym wszystkim donoszę w największym skrócie, zachęcając do lektury najnowszego numeru kwartalnika - jak wyżej wspomniałem - dość nietypowego w swojej formie.

Redaktor

UWAGA
Wszystkie zamieszczone w tekstach ilustracje można powiększyć klikając na nie


Spis treści:

Galeria kwartalnika - Jan Niemiec


            Byłeś świadkiem, Krakowie

 

 

PRADZIEJE

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

ciszy w swoich granicach,

nie zwano cię  - "Gród Kraka",

nie miałeś miana - stolica.

Nic cię wtedy nie truło,

żaden ściek, dym z komina,

dziura w płaszczu ozonu,

ni zużyta benzyna.

Jeszcze wtedy na pewno

żyłeś w świecie prawdziwym

i bez cywilizacji

byłeś czysty, szczęśliwy.

 

Każdego dnia po nocy

świt słońcem ciebie witał,

przecinające rzeki

mruczały w swych korytach.

Porastały cię pola

i puszcze zacieniały,

po których liczną rzeszą

zwierzęta harcowały.

Wśród twoich drzew wiatr hulał,

a ptaki gniazda wiły,

krzewy rodziły owoc

i grzyby się pyszniły.

Barcie pełne miodu

zachęcały niedźwiedzia.

Nikt jeszcze ciebie nie znał,

o tobie nikt nie wiedział.

 

 

WIEK VII i VIII

 

Na VII-my wiek datuje

tu życie swe początki.

Mówią to znaleziska

i nieliczne pamiątki.

Po tej pamiętającej

już czasy te epoce

w Krakowie pozostały

zaledwie cztery kopce.

Krakowie, skąd pochodzi

źródło twego imienia?  

Czy ma to jakiś związek

z Krakiem, wodzem plemienia,

które zamieszkiwało

kiedyś tu ową ziemię,

czy może jeszcze inne

ma swoje pochodzenie?

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

przed laty bardzo wielu

jak życie się tworzyło,

nieopodal Wawelu,

w obszarach twych nad Wisłą,

gdy ludzie osiadali.

Mieszkania swoje pierwsze

w ziemiankach budowali.

A potem w półziemiankach

już dachem nakrywanych,

stopniowo wreszcie w chatach

prymitywnie stawianych.

Wtedy to właśnie zboża

uprawę rozpoczęli.

W ręcznych, kamiennych żarnach

ziarno na mąkę mełli.

Naczynia im potrzebne

tu z gliny wypalali,

natomiast z brązu różne

narzędzia sporządzali.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

ciągłej stopniowej zmiany,

garncarstwo ulepszono,

gdy piec był stosowany.

Zamiast brązu, żelazo

ludność tu używała

i na tej ziemi handlem

także się zajmowała.

Ze zwierząt korzystano,

by była żyzna gleba,

a z zebranego zboża

zaczęto wypiek chleba.

 

 

WIEK IX

 

W wieku IX-tym, a ściślej,

w jego drugiej połowie,

byłeś już wcale silnym

ośrodkiem, Krakowie.

Złożonym z wsi i grodu,

dążącym w głównej mierze

do stania się osadą

o miejskim charakterze.

Kiedy gród dawnych Wiślan

już rozrósł się szalenie

na szlaku Ruś i Praga,

miał w handlu swe znaczenie.

Dzięki temu, że stał się

ważniejszym i rozrosłym,

wkrótce wraz z okolicą

zwą cię "państwem krakowskim".

 

 

WIEK X

 

Gdy komuś się powodzi

i inny mu zazdrości,

to siłą uzależnia

od swojej go zwierzchności.

Twoim panem się stała

silna Wielkomorawia,

X-ty wiek to władza

Srogiego Bolesława.

Ten czeski król miał córę,

Dobrawę. Ją ożenił

z królem północy, Mieszkiem.

Ślub wiele tu odmienił.

Bo tam, gdzie nie chciano

wyrzec się własnej wiary,

zmuszano przyjąć nową,

żegnając zwyczaj stary.

A potem Mieszko I,

co nad Polską króluje,

w walce z Bolkiem Pobożnym

gród Kraków utrzymuje.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak książę Odnowiciel

ze zniszczonego Gniezna

przeniósł tutaj stolicę.

Stałeś się odtąd centrum

życia polskiego rodu,

a z nim nastąpił rozkwit

architektury grodu.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

gdy Polską rządził Chrobry,

w potyczkach król odważny,

dla ludu swego dobry.

Za niego na Wawelu

wciąż się krajobraz zmieniał,

dla władców stanął zamek

z ciosanego kamienia.

Na czasy syna Mieszka,

czyli króla Chrobrego,

przypadło założenie

biskupstwa krakowskiego.

Być może i w tym czasie

z kamienia był ciosany

stary wawelski obiekt,

rotunda Marii Panny.

Ten król w rozwoju miasta

bardzo wiele odegrał,

powstała dzięki niemu

krakowska też katedra.

Nowa budowla wielka

nad Smoczą Jamą staje.

Do dzisiaj jeszcze dawnej

legendy strzec się zdaje.

Kościół i polityka

na Wawelu panuje.

Rzemiosłem ludność grodu

lub handlem się zajmuje.

Tu gdzie dziś miejsce Rynku,

z kramami są kwiaciarki,

były piece hutnicze

zwane dawniej dymarki.

 

Gdy Bolesław Wstydliwy

dobrem miasta się zajął

wkrótce królewskim kosztem

handlowe kramy stają.

Rozwija się nauka,

kultura i zdolności

i to przesądza sprawę

o Krakowa przyszłości.

 

 

WIEK XII i XIII

 

Przez cały wiek XII-ty,

połowę XIII-go

nastają ciężkie czasy

dla miasta krakowskiego.

Choć chcą cię zdobyć wszyscy

nie dajesz się wrogowi,

nie zdoła obcy zniszczyć,

książęta dzielnicowi.

Stąd pewna jest legenda.

Właśnie na jej osnowie

radości Lajkonika

tyś świadkiem wciąż, Krakowie.

 

Jakby na przekór wszystkim

ty każdym swym zakątkiem

wciąż bujnie się rozrastasz

przez wszystkich lat dziesiątki.

 

Wam wszystkim tekst przysłowia

jest bardzo dobrze znany,

że "nie od razu Kraków

był właśnie zbudowany".

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak w czasie panowania

Wacława z Czech,

zmieniają słabe obwałowania.

By bronić przed Mongołem

albo wrogiem ościennym,

wały ziemno-drewniane

zastąpił mur kamienny.

Wchodziło się przez basztę

z kamienia wyciosaną,

w romańskim zdobną stylu

Bramą Floriańską zwaną.

 

 

WIEK XIV

 

XIV-ty wiek dla ciebie

to rozkwit twój i sława,

przeżywasz koronację

Łokietka Władysława.

Ten polski król w katedrze

podczas uroczystości

królewskie otrzymuje

insygnia i godności,

przysługujące władcom,

a z Gniezna przeniesione.

I odtąd koronacje

tu miały być święcone.

Tu rodzi się następca

Kazimierz, Wielkim zwany.

Piętnaście lat tu później

był ślub jego i Anny.

 

Odważne są, choć trudne

rządy Władysławowe.

W tym czasie wyrastają

kamienne gmachy nowe.

A za bramą Floriańską

wielki się rynek mieścił,

kramy pełne towaru,

westchnień dziatek, niewieścich.

Sukno miejscowe, z daleka

zboże, sól i specjały.

Każdy coś kupił, zamienił

i kwitł ten handel cały.

Wjazd i wyjazd z owego

targowiska nocami

zamykano dokładnie

drewnianymi kratami.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

gdy król wjeżdżał w twe bramy

po swym zwycięskim boju

z krzyżakiem pod Płowcami.

Zaledwie lat dwa po tym

moc łez wylało wielu,

gdy zmarłego monarchę

żegnano na Wawelu.

Lecz jak to w życiu bywa:

Król zmarł. Niech żyje nowy!

 

Po koronacji nastał

czas już Kazimierzowy.

Kazimierz, zwany Wielkim

to król z wrażliwą duszą

miłując artyzm, piękno

do dzieła szybko ruszył.

Ozdobił swą siedzibę,

czyli wawelski zamek

wymyślnie tak, że trudno

by oddał to atrament.

Dobudowane wieże

służyły za komnaty,

malarstwo nadawało

charakter im bogaty.

Jedną z nich Kurzą Nogą

zwą wszyscy na Wawelu.

Po dziś dzień stojąc strzeże

tajemnic wieków wielu.

Z rozmachem przerabiano

niektóre wielkie sale,

gdzie król chadzał i dwórki,

i pewnie były bale.

Zamiast drewnianych stropów,

filary i sklepienia,

kunsztowne, piękne rzeźby

czyniły dopełnienia.

 

Dotąd w architekturze

romański styl panował,

a od tej pory gotyk

już nad nim zatriumfował.

W romańskim stylu kamień

do budów używali.

W gotyku znano cegłę,

więc cegłę stosowali.

Uczynił król Kazimierz

na wzniesieniu wawelskim,

godny miana monarchy

zamek iście królewski.

 

Król nie tylko o siebie

lecz dbał o całą ziemię,

dla tych spragnionych wiedzy

utworzył Akademię.

Mężczyźni tu jedynie

nauki pobierali,

wybitni profesorzy

przedmioty wykładali.

Studenci po łacinie

zgłębiali tu tajniki

nauki astronomii,

prawa, matematyki.

 

Rozrastały się w mieście

i domy i kaplice,

tętniły gwarem handlu

i place i ulice.

Kupcy zwozili tutaj

to, czego brakowało,

a z miasta wywozili

czego gdzieś było mało.

Przez Kraków w różne strony

jechały pełne fury,

sukna, wełny czy wosku,

miedzi, ołowiu, skóry.

"Drogą pruską" z Krakowa

śpieszyły karawany

do Torunia i Gdańska

wzdłuż wybrzeży wiślanych.

Ze starego Krakowa

mieli kupcy krakowscy

od ujść Odry na Szczecin

inny szlak ku północy.

Na południe, przez Bochnię,

aż ku Sączu Staremu,

Karpatami do Koszyc 

i ku Morzu Czarnemu.                               

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

wielkiej uroczystości,

gdy król w domu Wierzynka

dostojnych witał gości.

Tu przy Rynku i Grodzkiej

w Wierzynka Kamienicy

byli zaproszeni

królowie, dostojnicy.

Zjechali monarchowie

już szlakiem tu utartym

na ślub królewskiej wnuczki

z cesarzem Karlem IV.

Uczta była bogata,

delicje smakowano,

a dla humoru trunki

wykwintne kosztowano.

Według starej legendy,

którą Długosz utrwalił

tam na złotej zastawie

jadło gościom dawali.

Wierzynka dawno nie ma

lecz imię jego słynie

od czasu tamtej uczty.

I długo nie przeminie.

 

Gdy zbudowano Ratusz

z wieżą, co dumnie stała,

w nim rada, sąd, magistrat,

i ława miejsce miała.

Miejsce odosobnione

kryło jego podziemie,

właśnie tam władze miasta

umieściły więzienie.

Obok wieży na Rynku

wkopano "hańby słupek",

to pręgierz dla przestępców

i kojec dla przekupek.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

chwili, gdy król umierał,

podniosłą ciszę zgonu

żałosny płacz rozdzierał

Władca Kazimierz Wielki

Kraków zastał drewniany,

odchodząc zaś zostawiał

w większości murowany.

 

W dniu, gdy grzebano króla 

Kraków nowego witał,

syna Andegawenów

wnuka Piastów, Ludwika.

Podwójny był to władca,

12 lat panował.

Matka musiała rządy

regencyjne sprawować.

Gdy zmarł, dwa lata później

przybyła do Krakowa

jego córka Jadwiga,

by po nim tu królować.

W katedrze koronacji

wspaniałej, co się zowie,

nadziei serc Polaków,

byłeś świadkiem, Krakowie.

Wkrótce wyższe uczucia

na zamku górę wzięły,

gdy przybyło poselstwo

księcia Litwy, Jagiełły.

I już w rok później, Wawel

znów pięknie gości witał,

przybył litewski książę,

a wraz z nim jego świta.

Jagiełło na sam widok

młodej, ślicznej królowej

po prostu aż oniemiał,

z zachwytu stracił głowę.

Po kilku dniach w katedrze

Władysław chrzest przyjmował

i przed ołtarzem tamże

małżonce swej ślubował.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

ty końca czasów Piasta

lecz i początków, kiedy

czas Jagiellonów nastał.

Zgon ostatniego Piasta

tu, na krakowskiej ziemi

sprawił zahamowanie

rozwoju Akademii.

Ale młoda królowa

w swej wspaniałomyślności

dała na Akademię

swe wszystkie kosztowności.                                                  

Za żywota królowej

i biskupa Radlicy

odbyła się budowa

Mariackiej też kaplicy.

Na kościele nie jedna

wieża w górę wyrasta.

Niższa, kościelna, z dzwonem.

Wyższa to własność miasta.

Trębacze z wieży szczytu

nad spokojem czuwali,

hejnały grając strażom

hasła im podawali.

Aby przestrzec przed wrogiem

lub dać znać o pożarze

trębacz hejnały grywał,

by go słyszały straże.

Raz trafiły trębacza

strzały obcych żołnierzy.

Na pamiątkę przerwany

grają hejnał na wieży.

 

Piękna była królowa,

ale cóż komu po tym.

W krótkim życiu piękniejsze

były wszystkie jej cnoty.

Opłakiwał małżonek,

dostojnicy i prości,

tracąc z nią ogrom serca

i wspaniałej mądrości.

Czescy Żydzi przybyli

pod tego wieku koniec,

chcąc zamieszkać w Krakowie

po praskim pogromie.

 

 

WIEK XV

 

Popatrzmy znów na Rynek

gdy wiek XIV mijał,

kiedy tak prężnie handel

w Krakowie się rozwijał.

Te stare jeszcze kramy

za czasów Wstydliwego

tu już nie wystarczały.

Potrzeba coś nowego.

By zawierać transakcje,

towary gdzie lokować

murator miejski, Marcin,

gmach nowy pobudował.        

Stanęły, więc na Rynku

gotyckie Sukiennice,   

był okazały ratusz,

po bokach zaś ulice.

W przejściu gmachu Sukiennic

"miecz krwawy" tu "waruje".

Znaczy, że magdeburskie

prawo obowiązuje.

To prawo, jakie wtedy

"trzęsło" całym Krakowem,

dwurodzajowe było,

ale bardzo surowe.

Na "gardło", albo "ręce"

po prostu się dzieliło,

zależnie od przestępstwa,

jakie się przekroczyło.

Drobne, czyli kradzieże

karano ucinaniem

ręki, ucha, języka,

albo napiętnowaniem.

Na ośle ośmieszanych

po Rynko wieźć zmuszano,

albo wkoło obchodząc

na głowie z psem, kazano.

Mógł też na pośmiewisko

być w kuny zakuwany,

że w niedzielę pracował,

za rozpustę schwytany.

Za obrazę klientów

przekupki zakuwano,

a znów jawnogrzesznice

przed kościołem stawiano.

Tych skazanych na chłostę

stawiano u pręgierza,

a pomocnik katowski

jemu karę wymierzał.

Przy ratuszu stał pieniek

dla najgorszych przestępców.

Kat uśmiercał toporem

bandytów, innowierców.

Winnych w Wisłę wrzucano

w workach pozaszywanych,

z psem, kurą lub jaszczurką

razem tam, w toń wrzucanych.

A w podziemiach ratusza

izbę tortur zrobiono,

cały zestaw narzędzi

do tego umieszczono.

Tu Piwnica Świdwicka

też słynna się mieściła,

od wspaniałego piwa

nazwę swoją nosiła.

 

Rząd rozmaitych kramów

krył przeróżne przedmioty

wytworne materiały,

drogocenne klejnoty.

Było najlepsze płótno,

aksamit jak marzenie,

Jedwabie, adamaszki,

a nawet i korzenie.

Nieopodal ratusza

tu różne "jatki" stały,

które już inny rodzaj

towaru zawierały.

Później w cechu zrzeszonym

zbudowano Schmetterhaus,

by rzemieślnik, gdy wykonał,

sprzedać gdzie towary miał.

Była tutaj kontrola

na poziomie wysokim

na popiół szedł zły towar,

lub dla miejskiej biedoty.

Resztę miejsca na rynku

zajmowały stragany,

z węglem drzewnym, czy drobiem,

z chlebem, sprzętem drewnianym.

Razem z handlem, rzemiosło

kwitło też w "Grodzie Kraka",

różnorodna w swym kunszcie

umiejętność wszelaka.

Na Rynku w kamienicy,

co pod 13-tką była

zwana Pod Złotą Głową

apteka się mieściła.

Cały czas budowano

kościoły i kaplice,

wznoszono w nich ołtarze

uświetniając stolicę.

 

Król z zapisu Jadwigi

wiele zrobił dla kraju

Tym pragnącym nauki

stworzył Collegium Maius.

Dom za domem łączono

i na nowe zmieniano.

Wkrótce urzekającą

im Uczelnię oddano.

Gmach Collegium to okaz

też stylu gotyckiego,

pięknej architektury

okresu ówczesnego.

Wspaniały wykusz zdobi

uczelniane fasady,

dziedziniec otaczają

dekoracyjne arkady.

Na parterze lektoria,

to wykładowe sale.

Zaś aulę Collegium zdobią

z napisami portale.

Mniejszy "Plus ratio quam vis".

Tu myśl się umieściła,

która mówi, że "rozum

więcej znaczy niż siła".

Na pierwszym piętrze gmachu,

były uroczystości

i wybory rektora,

pokoje dla znacznych gości.

Żacy zamieszkiwali

w bursach obok Uczelni

i ich profesorowie

mieszkania swe tam mieli.

W tym Uniwersytecie

swoją wiedzę zdobywał

sam Mikołaj Kopernik,

gwiazd tajniki odkrywał.

 

Wrzało życie w Krakowie

i monarcha nie zwlekał,

pojął nową królową

i na syna znów czekał.

Potem znowu na zamku

radości duch panował,

gdy po walce z krzyżakiem

zwycięstwo król świętował.

Na pamiątkę z Grunwaldu

flagi wroga zwieziono

i w katedrze wawelskiej

dumnie je powieszono.

Ogromne to zwycięstwo

świetności przysporzyło

królowi i Polakom,

bo w świecie znaczne było.

 

Nie miał król szczęścia w życiu

jeśli o żony chodzi,

dopiero po czwartym ślubie

wreszcie syn się urodził.

Miał na imię Władysław,

pierwszy syn Jagiellona

drugi żył rok niecały,

lecz niestety, ten skonał.

Trzeci z synów, Kazimierz,

siedem lat ledwie skończył,

gdy Władysław Jagiełło

własny żywot dokończył.

Wielki to był polityk,

wojak od miecza tęgi.

O jego wiedzy, męstwie

liczne mówią nam księgi.

Na następcę wybrano

z synów króla, starszego.

Młody król przyjął imię

Władysława III-ego.

Młody Jagiełło krótko

siedział na polskim tronie.

W sześć lat później ślubował

on węgierskiej koronie.

Wkrótce w bitwie król zginął

i co z tego wynika?

Więc królem okrzyknęli

młodszego Jagiellończyka.

Za kilka dni po ślubie

król został poproszony,

by objął władzą Prusy

i włączył do Korony.

 

Byłeś świadkiem uniesień,

podniosłych uroczystości,

ale i widzem smutków,

łez i wielkich żałości.

W rok po ślubie królewskim

w swej części południowej,

nawet zamek dotknęło,

paliłeś się, Krakowie.

 

Z małżeństwa z Austriaczką

król miał niemało dzieci,

było ich dziewięcioro.

Świętym z nich został trzeci.

Jadwiga, dwie Elżbiety,

mrze jedna w maleńkości, 

pierwszy z synów Władysław,

Jan Olbracht, król w przyszłości.

Następnie Aleksander,

syn Kazimierz, po ojcu,

Zygmunt, przyszły król Stary

i Fryderyk na końcu.

 

Za czasów Kazimierza

żył dobrze i nam znany

kanonik z wykształcenia

Janem Długoszem zwany.

Był wychowawcą synów

króla Jagiellończyka.

Na kartach kronik dzieje

ojczyzny swej zamykał.

 

Tak samo i w tym wieku

w Krakowie zamieszkiwał

Witt Stwosz, wspaniały rzeźbiarz,

co cudów dokonywał.

Wyrzeźbił piękny ołtarz,

ogromnie okazały.

Aż kilkanaście metrów

ma wzdłuż i wszerz on cały.

Odtąd Mariacki Kościół

miliony odwiedzały

i te kunsztowne rzeźby

ołtarza oglądały.

Składa się w sumie z pięciu

swych zamykanych części.

Ludzkie oko z zachwytem

to arcydzieło pieści.

Święte figury mają

cudowne wprost zdobienia,

bogatą polichromię

wykańczają złocenia.

Prawie trzy metry liczy

każda z postaci owych.

I z pnia jednego każde

jest dzieło to lipowe.

Postacie głównej sceny

rzadki artyzm cechuje

i realizm szczegółów

w nich się też obserwuje.

Jest niemal ilustracją

ówczesnego nastroju,

przeróżnych typów ludzkich,

ubiorów i ich krojów.

I życia wewnętrznego

w ich domach i w warsztatach.

Oto jak scenografia

obrazu jest bogata.

Ten ołtarz to zabytek

największy jest w gotyku

i najwspanialszy okaz

ze wszystkich pentaptyków.

 

W drugiej połowie wieku

piętnastego, Krakowie,

żydowskiej się bóżnicy

przyglądałeś budowie.

Piękna i dwunawowa,

jedyna w swym rodzaju.

Jedna z trzech w Europie,

jedyna taka w kraju.

Jest dawna tu tradycja

z synagogą związana,

odpowiednik melodii,

która była przerwana.

Podobnie jak trębacza

zabiła wroga strzała,

tak też hakofoth Żydów

napaść Turków przerwała.   

Z końcem święta Szałasów

koniec Biblii czytają

i podczas Simchet Tora

od nowa zaczynają.

Świętują tańcem, śpiewem,

bóżnicę okrążają,

radośnie zwoje Tory

w ramionach swych trzymają.

Tych hakofoth jest siedem,

raz w połowie czwartego

wtargnęła horda Turków,

wycięła w pień, każdego.

Odtąd w tej jednej bóżnicy

urywa się fala radości,

w połowie czwartego hakofoth

czytają Psalmy żałości.

 

Na kilka lat na Litwę

wyjechał król i świta.

Tam zmarł, przywieźli ciało.

Nie miałeś kogo witać.

Książęta przebywali

każdy z nich w innej stronie.

Władysław był i w czeskiej,

i w węgierskiej koronie.

Królewicz Aleksander

na Litwie już pozostał.

Fryderyk kardynalski

w końcu majestat dostał.

 

Znów nowy król zasiadał

tu na krakowskim tronie,

Jan Olbracht z Jagiellonów

ślubował znów Koronie.

Za jego czasów Turków

poselstwo przyjechało.

Na Rynku ich wielbłądy

z końmi biwakowały.

Gdy przyjął gości z Turcji

odważnie się wyprawił

na Wschód, ale przegrany

powrócił spod Mołdawii.

Aby zapewnić miastu

obronę, według planu

natychmiast rozpoczęto

budowę Barbakanu.

Był w swoim kształcie kołem

nawet dość okazałym,

zaś całość wody fosy

wokoło otaczały.

Liczne bramy i baszty,

łańcuchy utrudniały,

w razie, gdy obce wojska

natrzeć na miasto chciały.

 

Dobiegał wiek piętnasty.

Przed końcem w wieku owym

wyjechał do Wenecji

pierwszy powóz pocztowy.

Rodzinie Montelupich

to miasto zawdzięczało,

że właśnie Urząd Poczty

w swoich granicach miało.

Jan Olbracht zmarł w Toruniu.

Niedługo, więc królował.

Natychmiast jego zwłoki

przywieźli do Krakowa.

 

WIEK XVI

 

Momentu, gdy korona

na Jagiellona głowie

zabłysła znów swym blaskiem

byłeś świadkiem, Krakowie.

Królewicz Aleksander

Polakom znów ślubował.

Lecz rządy swe na tronie

bez żony swej sprawował.

Albowiem żona jego

inne wyznanie miała,

a katolicką wiarą

straszliwie pogardzała.

Niedługo Aleksandra

radowała korona.

Gdy na Litwę wyjechał

to tam jak ojciec skonał.

 

A w rok później na zamku

znowu wiwatowali.

Gdy na Wawel przyjechał

królewicz Zygmunt w gali.

Utartym już zwyczajem

król podczas koronacji

zatwierdził przywileje,

i prawa różnych nacji.

Król Zygmunt się ożenił

z Barbarą Zapolyanką

dni trzy nie było końca

turniejom i hulankom.

Dając tylko dwie córy

królowi zmarła żona.

W sześć lat później przybyła

na dwór księżniczka Bona.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jak piękny był wjazd owej,

wspaniały ślub w katedrze,

koronacja królowej.

Tłumy krakowskich mieszczan

z zachwytem oglądały

przepych królewskich strojów.

Dni siedem bale trwały.

Wkrótce rodzą się pierwsze

dzieci królowej Bony,

córka jej Izabela,

i syn, dziedzic Korony.

Kraków i obce dwory

z wielką chwałą na ustach

cieszyli się z urodzenia

księcia Zygmunta Augusta.

Zygmunt i Włoszka mieli

tylko jednego syna,

oraz trzy córki: Zofia

Anna i Katarzyna.

Kraków w wieku XVI-tym,

gdy trwało Odrodzenie

piękny był i bogaty

i miał swoje znaczenie.

Jednym ze znakomitszych

był miastem Odrodzenia

jakie kryła Italia,

Westfalia czy Nadrenia.

Ta stolica Polaków

miała wiele ludności

wyuczonych w rzemiośle

przeróżnej specjalności.

Byli piekarze, krawcy,

złotnicy i stolarze,

ludwisarze, miecznicy,

kusznicy i garncarze.

Kowale i ślusarze,

szewcy, białoskórnicy,

paśnicy, rusznikarze,

a i kardybanicy.

Na Rynku sprzedawano,

tak samo jak przed laty,

wyrobów moc, korzenie,

drogie sukno na szaty.

W Sukiennicach bogatszy

był towar sprzedawany.

Miejscowy wyrób, żywność

mieściły inne kramy.

Dbano, by nie za drogo

kosztowały towary.

Walutą były grosze

dzielone na denary.

Złotem i grzywną płacił

kto bardziej był bogaty.

Największą wartość miały

talary i dukaty.

W różnych tu sprzedawano

jednostkach miary towar,

garniec, kopa, ćwierć, połeć,

łokieć - metra połowa.

Rzeźnicy w mięsnych jatkach

kusili wiszącymi

połciami wieprza, woła,

ćwierciami cielęciny.

Szacarze bardzo często

do jatek zaglądali,

i weterynaryjny sprawdzian

przeprowadzali.

A znów pod gołym niebem

przekupki wciąż krzyczące

pieczywo sprzedawały,

potrawy też gorące.

Piwnice ratuszowe

zaś wszystkich zapraszały,

by napić się tu piwa,

wina, miodu, gorzały.

Mikołaj Rej z Nagłowic,

ja wcale nie przesadzam,

na Rynku często goszcząc

lubił się tam przechadzać.

Po rojnym, gwarnym placu

też Stańczyk spacerował,

z prostych krakowaian lubił

on sobie podworować.

Przyjeżdżali tu także

i inni kupcy liczni,

jedni z różnych stron kraju,

a drudzy zagraniczni.

We wszystkie wtorki, piątki

na targu handlowano

i z okolicznych wiosek

tu towar sprzedawano.

Na wozach albo w koszach  

reklamowano owy

plon wiejski, chleb, jarzyny,

i produkt nabiałowy.

Dzięki królowi miasto

miało swe uprawnienie.

Od towarów z importu

pobierano oclenie.

Zdarzało się, że byli

wśród kupców przemytnicy.

Nagrodę za schwytanie

dostawali strażnicy.

Tu była też niejedna

uroczystość państwowa,

tu świetnie się bawiła

ludność miasta Krakowa.

 

W tysiąc pięćset dwudziestym

piątym roku w "Cracovii"

książę pruski hołd lenny

złożył w Rynku królowi.

 

Nie tylko miłe chwile

widzieli krakowiacy

za wiarę i przestępstwa

tu umierali tacy.

Niemało na sumieniu

ma dusz była stolica

kiedy do egzekucji

stanęła szubienica.

Tu zawsze wrzało życie

pełne gwaru, hałasu,

głośniejsze raz, raz słabsze

w zależności od czasu.

Nigdy Rynek krakowski

rytmu nie miał takiego,

stroju, barw i bogactwa

jak z wieku XVI-go.

 

Miasto wciąż się zmieniało

w zależności od tego

na jaką kiesę stać było

tego, albo owego.

Dwu lub trzyokienne

mieszczańskie domy były

w oknach kraty, a obok

podwórza wychodziły.

A szlachta i duchowni,

także wzorem z Italii,

przy swych drewnianych domach

podcienia budowali.

Zaś dookoła Rynku,

skrywają tajemnice

w Krakowie najpiękniejsze

mieszczańskie kamienice.

Wystrój renesansowy

miały nawet spichlerze,

magazyny, kaplice,

ratusz i jego wieże.

Liczne były kaplice

i kościoły też liczne,

ozdobione bogato,

kolorowe i śliczne.

Z przepychem przeogromnym

wielmoże powielali

wawelski zamek,

kiedy pałace budowali.

Miały one charakter

iście renesansowy,

podcienia i krużganki

z dziedzińcem arkadowym.

 

Z tych najbogatszych kupców

ze świata mieszczańskiego

na rajców wybierano

do urzędu miejskiego.

Wielu najznakomitszych

żyjących krakowiaków

dbało o swą siedzibę,

dbało o miasto Kraków.

Pamięć nie zapomniała

o wsławionych mieszczanach.

Pamiętasz Jana Turzo,

Bonera i Kaufmana.

 

A roku tysiąc pięćset

dwudziestego pierwszego

dało się słyszeć dźwięki

dzwonu Zygmuntowego.

Czuwali nad stopem dzwonu

niemieccy ludwisarze,

ciężko było na Wawel

wtoczyć się z tym bagażem.

Umieszczono na wieży

ten potężny instrument,

aby głosił on sławę

i Jagiellonów dumę.

A stopu spiżowego

serce trzystukilowe

uderzając wspomina

te czasy Zygmuntowe.

 

I na Wawelu, w zamku

zaczął się okres nowy,

zaczęto go ozdabiać

w stylu renesansowym.

Przebudowano skrzydło

nie tylko południowe,

ale i to północne

też przeszło przebudowę.

Królewscy muratorzy

z ziem włoskich sprowadzani

opletli go od środka

pięknymi krużgankami.

Bogata polichromia

zdobi niejedną ścianę,

kolumny z rozetami

są złotem wykańczane.

Pokryto dachówkami

pałacowe komnaty,

wszędzie zmieniał się wystrój

coraz bardziej bogaty.

Rozbudowano kuchnie,

pałacowe piwnice

wzniesiono też grobową

Zygmuntowską kaplicę.

Najwyższy sąd królewski

na zamku się znajdował,

a na parterze skarbiec

klejnoty królów chował.

Z czasem i wschodnie skrzydło

pałacu zbudowano,

na którym wrzało życie,

bawiono się i grano.

Król Zygmunt mur obronny

przy zamku dobudował,

w katedrze ołtarz główny

też nowy zafundował.

 

Królewska rezydencja

powiększała się stale.

Wraz z południowym skrzydłem

stanęły jego sale.

Z tej strony połączono

z katedrą cały zamek.

Ukończono wiodącą

i na dziedziniec bramę.

Przy wystroju wnętrz zamku

pracowali stolarze,

znakomici snycerze

i wspaniali malarze.

Sprowadzono aż z Brugii

wiele pięknych arrasów

z dziejami Polski, które

dotrwały naszych czasów.

Ten wiek mówi o pierwszej

takiej wieści źródłowej:

"Rurmus wodę dostarczał

dla ludności zamkowej".

 

XVI-ty wiek to rozkwit

nauk humanistycznych,

ale pod jego wpływem

także i sztuk plastycznych.

Z tych czasów się wywodzą

znakomici malarze,

wieloma też dziełami

zasłynęli rzeźbiarze.

Wielu znanych pisarzy

jest z wieku XVI-go,

znasz Mikołaja Reja,

Jana Kochanowskiego.

"A NIECHAJ NARODOWIE

WŻDY POSTRONNI ZNAJĄ,

IŻ POLACY NIE GĘSI,

IŻ SWÓJ JĘZYK MAJĄ".

Te wciąż dźwięczące słowa

poznał nie jeden człowiek.

A razy wiele więcej

słyszałeś ty, Krakowie.

Dbali o polski język

już nie tylko pisarze

jak Rej czy Kochanowski,

czy szkolni bakałarze.

Baczyli, by się zwrócić

ku swej ojczystej mowie

bardziej prości mieszkańcy

i ci wielcy, królowie.

Do polskości w tym czasie

skłania się ludność wszystka.

Pochodzący z obczyzny

spolszczyli swe nazwiska.

Akademia krakowska

zapełniana żakami

była nie tylko z kraju

lecz i cudzoziemcami.

Chłonęli oni wiedzę

z ochotą i z zapałem

zajmując się umysłem,

nie tylko własnym ciałem.

Bo nie samej nauce

lecz wszelkiej konwersacji

czas wolny poświęcali

z powodu reformacji.

Gdy prawdy Lutra z Niemiec

dotarły do Krakowa,

nadziei była pełna

niejedna polska głowa.

Nosiła ona znamię

prócz lepszego istnienia,

i przed Bogiem równości,

właśnie pewność zbawienia.

Jednak na Akademii

poprzez wpływy kleryków

w rozwoju reformacji

nie mogło być wyników.

Nowa nauka w zamku

także przeciek swój miała

przez wpływ z ościennych dworów

umysły zapładniała.

Lecz choć stare dogmaty

ośmieszano tam wielce

w zamian też nie dawano

im niestety, nic więcej.

Zwołany sąd biskupi

uznał heretykami

i toczył ostrą walkę

z tymi innowiercami.

Innowiercom wymierzał

bardzo surowe kary

przeciwny nowej wierze

Wysokość Zygmunt Stary.

Kilku krakowskich mieszczan

bezmyślnie oskarżono.

Wajglową jako pierwszą

na stosie tu spalono.

Te hasła reformacji

podjęli krakowianie.

Walczyli z duchowieństwem

i szlachta i mieszczanie.

 

Znów święto na Wawelu,

któreś widział, Krakowie.

Spoczęła znów korona

na Austriaczki głowie.

Królewicz Zygmunt August

pojmując ją za żonę

w katedrze z rąk biskupa

przyjął polską koronę.

 

A roku tysiąc pięćset

czterdziestego ósmego

przepełniła cię smutkiem

śmierć Zygmunta Starego.

Ucichły mądre żarty

poczciwego Stańczyka,

śmieszki dwórek królewskich,

nawet lekka muzyka.

Ceremonia pogrzebu

uroczysta tak wielce.

Żegnało go ze łzami

nie jedno ludzkie serce.

Żegnały go procesje

przejętych krakowiaków,

smutnych mieszkańców zamku,

duchownych oraz żaków.

Aż tysiąc świec trzymało

setki żaków w kapturach,

Potem koni trzydzieści,

za nimi zbrojnych tura.    

I mar trzydzieści po nich

przykrytych złotogłowiem,

w strojnych szatach na koniach

znamienici panowie.

Za panami pacholę

z tarczą oraz z herbami.

Wkoło mar szli dworzanie

z palącymi świecami.

Potem panowie rada,

a za nimi posłowie.

Na ostatku insygnia

nieśli wojewodowie.

Z mieczem pan miecznik Wolski,

potem sceptrum niesiono,

jabłko, pan sandomierski

i krakowski z koroną.

Wreszcie ciało królewskie,

które nieśli dworzanie,

za nim król Zygmunt August,

Bona, panny i panie.

Na tym pogrzebie byli

dostojni i książęta,

oraz ludność krakowska.

Ty to jeszcze pamiętasz.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

znanej dobrze nam pary

ostatniego z Jagiełłów

i Radziwiłł Barbary.

Widziałeś to kochanie,

słyszałeś czułe słowa,

bo August swoją żonę

ogromnie umiłował.

Małżeństwo to sprawiło

wyjazd królowej Bony,

bowiem ona nie chciała

dla syna takiej żony.

Ty słyszałeś też, kiedy

rozpacz ciszę rozdarła,

gdy królowa Barbara

po trzech latach umarła.

Nie potrafił się dźwignąć

król ze swego cierpienia.

Żył jedynie przeszłością,

wyłącznie dla wspomnienia.

Ale chcąc mieć dziedzica

ożenił się raz trzeci

z Katarzyną z Habsburgów.

Nie doczekał się dzieci.

 

Za czasów tego króla

i dla wyznawców Lutra

nastąpił czas odwilży

oraz lepszego jutra.

U Marcjana Chełmskiego

często się spotykali,

gdzie nowe nabożeństwa

tam swoje odprawiali.

Gdy pożar dotknął ratusz

też podczas reformacji,

budynek oraz wieżę

poddano renowacji.

Do jednej z kul na szczycie

zdobiącej ratusz owy

włożono opis zdarzeń,

oraz Testament Nowy.

Na sejmie w mieście Piotrków,

który król wtedy zwołał,

przyrzekł decyzję podjąć

tyczącą się kościoła.

Próbowano połączyć

dla czystej Ewangelii

różne kościoły w jeden

przez ich przedstawicieli.

Zbierano się po domach.

Z początku u Bonera.

Wkrótce na pomieszczenie

krakowski zbór trzos zbierał.

Gdy wymagana suma

została uzbierana,

budynek zakupiono

wnet przy Świętego Jana.

Ewangeliccy wierni

przywileje dostali,

posiadanie cmentarzy,

i szkół oraz szpitali.

Król pozwolił, by zbory

wolność nabożeństw miały,

żadne biskupie sądy

ich nie prześladowały.

Dzięki panu Trecemu

gimnazjum postawiono,

lecz nowej teologii

po niemiecku uczono.

 

W roku tysiąc pięćsetnym

i pięćdziesiątym piątym

pogorzały Sukiennic

wszystkie mury i gonty.

Budowniczy il Mosca

wybudował gmach nowy

jeszcze piękniejszych Sukiennic

w stylu renesansowym.

 

Nie cieszyłeś się długo

królewską obecnością.

Królowa wyjechała

znudzona samotnością.

Bo król był ciągle w Wilnie,

wreszcie wcale nie wrócił.

A lat trzynaście później

twój lud się znowu smucił.

Byłeś świadkiem, Krakowie

smutku i pożegnania,

gdy z Litwy zwieźli ciało

tu celem pogrzebania.

Śmierć króla zakończyła

te czasy Jagiełłowe.

Odtąd tu przybywali

elekcyjni królowie.

Niewiele król zostawił

po sobie w tamtych czasach,

nie mówiąc o brukselskich

oponach i arrasach.

Lubiąc piękno obwiesił

nimi sale zamkowe

mające sceny z Biblii,

albo godła państwowe.

 

Ponad dwa lata trwało

bezkrólewie na tronie.

Henryk Walezy przyjął

tron ten po Jagiellonie.

Wjazd jego do Krakowa

był bardzo okazały.

Z zachwytem i podziwem

tłumy go oglądały.

Był tu cztery miesiące

nie doczekawszy lata,

bo pewnej nocy uciekł

na wieść o śmierci brata.

Po niewdzięcznym Francuzie

tron stał osierocony,

bo dwa kolejne lata

nie wkładał nikt korony.

 

Wreszcie królewna Anna,

a z domu Jagiellonka

w pałacu się zjawiła

czekając na małżonka.

Kiedy Stefan Batory

spotkał się wreszcie z Anną

ślub im dano w katedrze,

potem koronowano.

Nie doczekał dziedzica

Stefan z królową Anną,

bo była w dniu zaślubin

leciwą w latach panną.

Za czasów Batorego

święcił Rynek krakowski

ślub siostrzenicy króla

z hetmanem, imć Zamoyskim.

Wspaniały był to widok.

Wszystkie oczy zachwycał.

Wesołość było słychać

aż na bliskich ulicach.

Kamienica krakowska

zwana "Pod Baranami"

brzmiała śpiewem, muzyką,

weselnymi tańcami.

Chociaż król w polityce

to była "tęga głowa",

przez dziesięć lat niewiele

uczynił dla Krakowa.

 

A co się dalej działo

z reformacją w Krakowie?

Dalszy ciąg moich rymów

niech wszystko to opowie.

Oprócz już utwierdzonych

w swej prawdzie luteranów

pojawił się w tu w mieście

także i zbór arianów.

Głosili ci, że Trójca

to wiara w wielobóstwo.

Zalecali wspólnotę,

dorosłych chrzest, ubóstwo.

Ale wciąż ich zwalczano,

wypędzano z Krakowa

i jednak nie udało

im tutaj się zachować.

Duchowni katoliccy

po walce z arianami

zaczęli się rozprawiać

także z luteranami.

Pierwsi zaczęli żacy,

gdy inni dołączyli,

mimo sprzeciwu władzy

krakowski zbór zniszczyli.

Nie chciało duchowieństwo

zwycięstwa innych nacji,

aby stolica była

stolicą reformacji.

 

Po śmierci Batorego

stolica oblegana

była przez obce wojska

księcia Maksymiliana.

Przybył hetman Zamoyski,

by bronić miasto Kraków

i po sześciu tygodniach

odparto Austriaków.

 

Wkrótce po tym, na zamku

ktoś nowy się pokazał.

Przez Kraków uroczyście

przejechał Zygmunt Waza.

Wzdłuż całej jego drogi

portrety rozmieszczono

królów z linii Jagiełłów,

bo przez to podkreślono

łączność nowego króla

właśnie z Jagiellonami.

Mijane kamienice

obito kobiercami.

Tej nocy było jasno.

Świeciło świec tysiące,

zaś nastrój uświetniały

instrumenty grające.

 

A w cztery lata później

podobną miał oprawę

wjazd Anny Austriaczki

przez Kraków, na sam Wawel.

Strojono kamienice.

Muzyka w stylu włoskim.

Było to widowisko

godne władczyni Polski.

Zmarła królowa Anna,

a po Batorym wdowa.

Ksiądz, Piotr Skarga wygłosił

przepiękne o niej słowa.

Po ślubie rodzą się córki

i syn, dziedzic korony.

Lecz król się nie nacieszył

życiem córek, ni żony.

 

Z końcem wieku zaraza

przybyła do Krakowa

i morem tu żyjących,

zaczęła dziesiątkować.

Uciekało z Krakowa

mieszkańców bardzo wielu.

Nawet sam Zygmunt Waza

śpiesznie uszedł z Wawelu.

Król Zygmunt III Waza,

wnuk Zygmunta Starego

jednocześnie był władcą

także państwa szwedzkiego.

 

Pięć lat przed końcem wieku

zamek palił się srodze.

Całe skrzydło północne,

narożnik przy Kurzej Nodze.

Natychmiast po pożarze

jęli się przebudowy

całego zamku w stylu

już wczesnobarokowym.

Pokryto nowym dachem

już miedzią wyłożonym.

Dokonano naprawy

też fasad uszkodzonych.

Wykonano tu nowe

kominki i portale.

Najwspanialszy ogrzewał

tę Pod Ptakami salę.

Zrobiono nowe stropy,

dekorację stiukową,

wieżę Zygmunta III-go,

nową klatkę schodową.

 

Po zarazie stolicę

przeniósł Waza z Krakowa

do Warszawy. Tam rządy

lżej mu było sprawować.

Warszawa bliżej Szwecji

wszak będąc położona,

a Wazie ciągle szwedzka

marzyła się korona.

Odtąd król na Wawelu

o wiele rzadziej gościł.

Jedynie na spotkania,

wielkie uroczystości.

Wawelski zamek stał się

miejscem święceń państwowych,

koronacji, pogrzebów,

wizyt, obrad sejmowych.

 

WIEK XVII

 

Przyszedł wiek siedemnasty,

ciężki dla ciebie, Krakowie.

Kolejne wydarzenia

dalszych czasów świadkowie.

Byłeś świadkiem, Krakowie

inwazji wojsk w twych stronach.

Choć palono, grabiono,

nikt ciebie nie pokonał.

Miasto z trzech się składało

i było bardzo liczne,

Kraków, Kazimierz i Kleparz,

przedmieścia okoliczne.

 

W tym czasie żyli w mieście

przeróżni rzemieślnicy.

W tej odzieżowej branży

krawcy byli, czapnicy,

barchanicy, kuśnierze,

szewcy i płóciennicy,

sukiennicy, garbarze,

byli także paśnicy.

A z branży metalowej

byli tutaj ślusarze,

nożownicy, kowale

złotnicy i iglarze.

Były inne rzemiosła

dzisiaj już zapomniane,

na przykład powroźnicy.

Oraz dziś dobrze znane,

te ze spożywczej branży,

jak: rzeźnicy, masarze,

piekarze, twórcy chleba,

znakomici pszczelarze.

Szczególnie na Kleparzu

browar skomasowano

i moc zajazdów, w których

podróżnych nocowano.

 

Konstancja Austriaczka

przybyła do Krakowa.

Znów ślub i koronacja

i znów królowa nowa.

Gdy zbliżał się tu koniec

królewskiej egzystencji,

rodzi się Jan Kazimierz

w wawelskiej rezydencji.

Opustoszały zamku

królewskie wszystkie sale,

bo każdy król przyjeżdżał

tylko na wielkie gale.

 

Na wielkorządcę zamku

Jana Płazę wybrano.

Za niego na Wawelu

prac wiele dokonano.

Głównie zaś drugie piętro

objął Płaza remontem.

Dach na altanie pokrył

tarcicą, później gontem.

Pomalowano kraje

będące przed altaną,

a przy niektórych gankach

balasy nowe dano.

W trzech salach nowe okna

i piece tam wstawiono.

Posadzkę zaś nowymi

płazami wyłożono.

W pokojach na altanie

posadzki murowane,

nowe okna z błonami,

dwa piece malowane.

W prezbiterium i w nawach

po śmierci Jana Płazy

ozdobiły katedrę

polichromia, obrazy.

Z fundacji Tylickiego,

a projektu Trevano

mury z trzema bramami

wokół niej zbudowano.

Rozbudowując dalej

rezydencję królewską,

wzniesiono nową wieżę

zwaną później Sobieską.

 

W osiem lat po ćwierćwieczu

król nowy się ukazał

wjeżdżając uroczyście,

Władysław IV-ty Waza.

Gdy pochowano matkę,

i ojca, Wazę starego,

nazajutrz dokonano

koronacji młodego.

 

A w sześć lat później jeszcze

od wjazdu królewskiego

przeprowadzono remont

skarbca katedralnego.

Dziesięć lat trwały prace

nad renowacją ową,

lecz katedralny skarbiec

miał teraz szatę nową.

Zrobiono nowy portal

i mensę ołtarzową,

założono posadzkę

w skarbcu także nową.

Sprawiono nowe szafy

i skrzynie nowe zbito,

na paramenty liturgii.

Zaś miedzią dach pokryto.

 

W tym czasie przerobiono

na pałac Krzysztofory.

Od imienia Krzysztofa

zwie się go do tej pory.

Krzysztof farmaceuta,

pierwszy władca przybytku,

on rozpoczął budowę

właśnie tego zabytku.

Żył on w wieku XIV- tym,

aptekarz z wykształcenia.

Przyjechał aż z Ferrary,

był Włochem z pochodzenia.

Drugi właściciel gmachu

imć Adam Kazanowski,

człek najbogatszy w Polsce,

także marszałek dworski.

Gotyckie kamieniczki

w liczbie trzech, połączono

i dla tego człowieka

na pałac przerobiono.

W długiej, obszernej sieni,

(karety tam wjeżdżały)

mieści się kordegarda,

hajducy w niej siadali.

W bocznej części dziedzińca,

dużo dalej od sieni

były, stajnia, wozownia,

w piwnicy zaś alchemik.

Pałac do najpiękniejszych

zaliczany w Krakowie

zajmuje część dość dużą

pierzei przyrynkowej.

 

Kolejnym ciosem była

znów zaraza morowa,

co uśmierciła wiele

ludzkich istnień Krakowa.

Wiele ludzi uciekło

z miasta ku innym stronom.

A to, co tknęła zaraza

niszczono i palono.

Dalsze tutaj zniszczenia

najeźdźcy uczynili,

tylko czwartą część mieszczan

i domów zostawili.

W czasie walki o Kraków

Kleparz spaleniu uległ,

młyn na Piasku, Biskupie

Stradom, oraz niektóre

klasztory. Krakowianie

najbardziej ucierpieli

od Szwedów, bowiem haracz

zaborcy zeń ciągnęli.

Najeźdźcy zza Bałtyku,

gdy gród okupowali,

katedrę oraz skarbiec

królewski zrabowali.

Przez wojny ze Szwedami

mieszkańców ubywało.

Zarazem rzemieślników

niewielu tu zostało.

Przez cały czas mieszczanie

byli strasznie grabieni.

Przez sprzymierzone wojska

ogromnie obciążeni.

 

A roku tysiąc sześćset

pięćdziesiątego siódmego

po Szwedach tutaj stały

oddziały Rakoczego.

Cesarskie wojska, które

służyć pomocą miały

w efekcie bardzo drogo

krakowian kosztowały.

 

Gdy po połowie wieku

sejm tutaj obradował

kazał fortyfikacje

Krakowa rozbudować.

Naprawić uradzono

wszystkie w wojnie nabyte

zniszczenia na Wawelu

na koszt Rzeczpospolitej.

Jeszcze nie odpoczęła

biedna ludność Krakowa,

jak Jerzy Lubomirski

zaczął ją atakować.

Rozmawiano z goszczącym

tu Janem Kazimierzem,

lecz obietnice króla

zostały na papierze.

Abdykacja monarchy,

która wnet nastąpiła,

a po niej bezkrólewie

niczego nie zmieniło.

Uchodząc z kraju sprawdził

kaplicy swej budowę,

skradł ze skarbca klejnoty

żegnając się z Krakowem.

Przez te wszystkie doznane

w czasie wojen zniszczenia

zamek nie mógł swym gościom

udzielić już schronienia.

Na zamku bardzo często

przez wieku tego trwanie

komisje prowadziły

inwentaryzowanie.

 

Korybut Wiśniowiecki

na króla powołany

nie zrobił nic, wciąż Kraków

był w stanie opłakanym.

Mocą ustawy sejmu

skarbiec otaksowano

i klejnoty Jagiełłów

w dużej mierze sprzedano.

Minęło lat trzynaście.

Skończyła się budowa

kaplicy Wazów, którą

Kazimierz ufundował.

 

W ćwierć wieku po połowie

wieku siedemnastego

święciłeś uroczyście

wjazd Jana Sobieskiego.

Godnie go powitano

jak na władcę przystało.

Potem koronowanie

dwojga się odbywało.

Bo gdy prymas w koronę

Jana głowę ubierał,

w chwilę później przyjęła

ją Maria Kazimiera.

I tym razem monarcha,

ze świtą oraz z żoną,

nie mógł na zamku mieszkać,

bo nic tu nie zrobiono.

Chcąc pomóc miastu, które

poniosło wielkie straty

Sobieski Jan na sejmie

uchwalił znieść opłaty.

Na zmianę sytuacji

wpływ bardzo duży miała

zaraza tu morowa,

co aż trzy lata trwała.

Za sprawą Trzebickiego

mimo zarazy wiana

w katedrze się odbyła

nie jedna nowa zmiana.

Północne skrzydło gmachu

katedry podwyższono

i wieżę Zegarową.

Miedziany hełm wzniesiono.

 

Gdy Jan III do Wiednia

z odsieczą się wybierał,

w katedrze się modliła

zań Maria Kazimiera.

Gdy podczas mszy w katedrze

goszczono Kazimierę,

poseł doniósł zebranym:

"- Król został bohaterem!".

Gdy wrócił w wielkiej glorii

radośnie go witała

cała ludność Krakowa

i za herosa miała.

 

Po odjeździe monarchy,

świty i jego żony,

opiece Jana "Tretki"

zamek był powierzony.

Do niego należała

zamku restauracja.

Po nim na jego syna

spadła kontynuacja.

Pięć lat później wyznaczył

król Jan III-ci Sobieski

dużą kwotę na remont

wszystkich komnat królewskich.

Restauracja zamku

pięć lat około trwała,

a grupa specjalistów

pracami kierowała.

Posadzki, okna, rynny

oraz drzwi założono,

a część dziedzińca zamku

tam brukiem wyłożono.

I zamkowe krużganki

też odremontowano,

natomiast ściany komnat

świeżo pomalowano.

Gdy wielkorządcą zamku

został Adrian Bełchacki,

ustalono wzmocnienie

wzgórza fortyfikacji.

Sześć tysięcy złotówek

na ten cel przeznaczono,

a koszt remontu zamku

król wziął na swoje łono.

 

W okresie bezkrólewia

ucierpiał lud krakowski

kiedy pod miastem stanął

z wojskami Baranowski.

Żołnierscy deputaci

żądania wysunęli,

dla swojego marszałka

ogromnie dużo chcieli,

więc: aksamitny kontusz

podszyty sobolami

i złotogłowy żupan.

Na kontusze aksamit.

Żądali lamy, futer

rysich i sobolowych,

bławatu na żupany.

A dla wszystkich wojskowych

chcieli po puzdrze cyny

dla wszystkich konsyliarzy.

Kobierce, pistolety

i trzos dla komisarzy.

Lecz lata sześćdziesiąte

mieszczanie pamiętając,

by zmylić ich, sposoby

przeróżne wymyślają.

Darują antał wina

i biją wołu, cielę,

dziesięć tysięcy złotych,

lecz to nie dało wiele.

Sejmik wreszcie nakazał

im dobrze się sprawować,

natomiast marszałkowi,

by miasto uszanował.

Jak gdyby było mało,

ludziom wciąż dokuczano.

W sejmie opłaty miejskie

wciąż i wciąż podwyższano.

Podatek na towary

nałożono w tym czasie,

by wydrzeć właścicielom

najwięcej ile da się.

Ściągano od kupiectwa

horendalne opłaty

zubożał piękny Kraków,

choć przed tym był bogaty.

Nie stać było mieszkańców,

by domy budowali,

łatając zatem stare

skarpami podpierali.

Jedyną inwestycją,

do której los ich zmuszał

był po pożarze w mieście

remont wieży ratusza.

 

Po śmierci króla Jana,

rok później w tamtych czasach

Wawel witał nowego,.

Augusta z rodu Sasa.

Król wiedząc, że znów Szwedzi

są miasta zagrożeniem,

kazał fortyfikacji

poprawić umocnienie.

U końca tego wieku

Kraków był obciążony

przez grabież, mór i wielkość

opłat nań nałożonych.

 

 

WIEK XVIII

 

Nowy wiek XVIII-ty

zaczął się niewesoło.

Wciąż walki i grabierze,

naprawy i tak wkoło.

Pierwsze dziesięciolecia

wieku osiemnastego

to żniwa okupacji,

powietrza morowego.

 

Insygnia wywieziono

ze skarbca koronnego,

przed kolejną inwazją

na gród wojska szwedzkiego.

Gdy oblężono zamek

załoga nie wytrwała,

z dowódcą Wielkopolskim

dość szybko się poddała.

Przez okupantów wybuchł

największy w dziejach pożar.

Przez tę bezmyślność Szwedów

trzy dni aż zamek gorzał.

Przez cały czas na alarm

bito w dzwon Zygmuntowski,

by ratowali wszyscy

ten zabytek krakowski.

Prawie całość drugiego

tu piętra się spaliła.

Tylko salę Poselską

ta klęska ocaliła.

 

W tysiąc siedemset drugim,

w porze wczesnej jesieni

Szwedzi uszli. Los mieszczan

na kilka lat się zmienił.

W tysiąc siedemset piątym

kolejna komplikacja.

W tym czasie była trzecia

Krakowa okupacja.

Przez gospodarkę obcych

folwarki poniszczono,

a miejskie przedsiębiorstwa

zgnębiono i zgrabiono.

Zaraza szalejąca

okrutna w skutkach była,

bo aż 2/3 części

mieszkańców uśmierciła.

 

Kiedy odeszli Szwedzi

przybył król August z Sasów.

Zaczął prace umocnień.

Trwały dziesięć lat czasu.

W katedrze naprawiono

to ramię południowe.

Pokryto nowym hełmem

szczyt wieży Zegarowej.

Gdy sejm przeznaczył kwotę

na zamek, trzy tysiące,

zaczęto więc naprawy,

w sumie pięć lat trwające.

Gdy na najwyższym piętrze

prace już ukończono,

z pieniędzy skarbca, drugie,

kolejne odnowiono.

Całość zamku została

nowym dachem pokryta

i w całości dachówką.

Znowu mógł gości witać.

 

W trzy lata później Kraków

znów nowych gości bawił.

Król August III-ci z żoną

na zamku się pojawił.

Najpierw był pogrzeb królów

podczas bytności jego,

Augusta Mocnego

i Jana Sobieskiego.

Ostatni taki pogrzeb

oglądał Kraków stary.

Była też koronacja

nowej królewskiej pary.

Ten król się nie przejmował

Krakowem z mieszkańcami.

W tym czasie kilka kaplic

objęto remontami.

Na Skałce zbudowano,

jedynie w czasie owym,

klasztor razem z kościołem

też w stylu barokowym.

Na dziedzińcu kościoła

sadzawka kwadratowa,

rzeźbami otoczona

i każda barokowa.

Ujęta w narożnikach

obeliskiem, na których

srebrne orły warują,

a każdy z nich u góry.

Monumentalne schody

wiodą w dół do podziemi,

gdzie krypta jest z grobami.

Leżą w niej zasłużeni.

Tam spoczywa Jan Długosz,

i Ignacy Kraszewski,

Siemiradzki, Siemieński,

Wyspiański i Malczewski.

Jeszcze inni pisarze

i poeci nam znani

w tym uroczym zakątku

także są pochowani.

 

Czasy Sasów to okres

nieuctwa i ciemnoty,

czas zabobonów, stosów

i ogromnej głupoty.

Bezmyślna "Złota Wolność",

która się panoszyła,

do upadku Krakowa

także się przyczyniła.

 

Roku tysiąc siedemset

sześćdziesiątego czwartego

to dla ciebie, Krakowie,

okres czasu nowego.

Od tego roku liczą

początek Oświecenia.

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak wystrój ci się zmieniał.

 

Ze skarbca koronnego

insygnia królów wzięto

na nową koronację,

lecz na warszawskie święto.

Konfederaci Kraków

i zamek okupili,

lecz pod naporem Rosjan

wnet miasto opuścili.

Po roku znów wrócili

konfederaci barscy.

Lecz po miesiącu uszli,

bo powrócili carscy.

I tak jeszcze raz jeden

był Kraków zdobywany

aż w końcu rozbiór Polski

zostaje podpisany.

Ruscy wawelski zamek

jeszcze bardziej zniszczyli.

Radni na sejmie kwotę

na remont wyznaczyli.

Lecz spalono przedmieścia,

most na rzece zerwano

i mieszczan bez skrupułów

palono, rabowano.

I skutkiem tego miasto

niemal na dno się chyli.

A rozbiór państwa sprawił,

że miasto podzielili.

Granicą była Wisła.

Kazimierz mu zabrano,

trudno było odrodzić

miejscowość tak znękaną.

W mieście pełnym zniszczenia

było też moc żebraków.

Pomimo wielkiej biedy

widać było pijaków.

 

Mimo rozbioru państwa,

a zarazem Krakowa

zaczęła się epoka

zwana Oświeceniowa.

Władze chcąc, aby Kraków

był centrum przemysłowym,

umożliwiali twórczość

pnącą ku rozwojowi.

Rozkwit manufaktury

wówczas obserwowano

i wielu robotników

do pracy najmowano.

Pierwszą kopalnię węgla

w Szczakowie założono

i żup solnych produkcję

w trzech miejscach rozszerzono.

Tu powstała mennica.

Tłoczono w niej miedziaki.

Na zamku otworzono

przedsiębiorstwo tabaki.

Do manufaktur kusi

zajęcie zarobkowe,

ściągają do nich chętni

żyjący za Krakowem.

Do licznych w Oświeceniu

manufaktur krakowskich

trudniono wielu "luźnych".

Pomagał Sierakowski.

Dla nich to na Stradomiu

drukarnię płócien stworzył,

a w Kazimierzu magiel

żelazny im założył.

 

Ostatnie lat trzydzieści

wieku osiemnastego

to wielka dynamika

rozwoju myślowego.

Jest to epoka walki

rozumu z przesądami,

nasycenia nauki

najnowszymi prądami.

Upadła Akademia.

Na gruzach jej stworzono

związaną z Oświeceniem

Szkołę Główną Koronną.

Znanym reformatorem

okresu Oświecenia

był ksiądz Hugo Kołłątaj

pragnący stare zmieniać.

Zreformowana Szkoła

w sensie oficjalnym

miała tylko dwa działy,

fizyczny i moralny.

Szlachta zaczęła myśleć

dzięki temu ruchowi:

"Nie tylko sobie samym,

czas pomóc i krajowi".

Dołączyli mieszczanie

i Staszic, publicysta.

Wreszcie nikt sprawy państwa

nie traktował na dystans.

Profesorowie szkoły

w okresie Oświecenia

zrobili wiele dobra

dla ludzkiego istnienia.

Jan Jaśkiewicz założył

tu Ogród Botaniczny.

Sierakowski stosować

moc zdobyczy technicznych

polecał w dziełach swoich,

by ulżyć spracowanym.

Inni w obronę wzięli

lud wiejski, uciskany.

Wyparła astrologię

reforma Kołłątaja,

duchowy pokarm, którym

szlachta się napełniała.

Walczył ze zniewoleniem

ludności w tamtych czasach,

ciemnotą, zabobonem

pozostałym po Sasach.

Dorobek kulturalny,

a także naukowy,

w Oświeceniu zdobyło

miasto wynik plusowy.

Przeciwnie gospodarczo,

wtedy nie odzyskało

znaczenia jako centrum,

jakie już posiadało.

 

W związku z nową wizytą

króla Poniatowskiego

zaczęto odbudowę

pałacu wawelskiego.

Dach wymieniono, oraz

dwa piętra odnowiono,

zmieniono elewację,

dziedziniec odnowiono.

Znowu wawelski pałac

stał dumnie w swej podstawie

jak przed wiekami, kiedy

zawdzięczał królom sławę.

I znowu cieszył oczy

wystrojem oraz smakiem,

jak gdyby zbudowany

był on pod dobrym znakiem.

 

Wjazd Zygmunta Augusta

był w królewskiej oprawie.

Zrobiono mu sypialnię

podobną jak w Warszawie.

Po audiencji, kiedy

przyjął znaczne osoby

z okolic i Akademii,

zwiedził królewskie groby.

Oglądał kapitularz

i skarbiec katedralny,

zwiedził krakowski Rynek,

oraz skład archiwalny.

Przyjął przysięgę księdza

Hugona z Kołłątajów.

Po wspaniałym obiedzie

gościł w Collegium Maius.

Przedmieściem, gdzie Kazimierz,

Stradom był i Wesoła,

z procesją szedł na Skałkę

aż wreszcie do kościoła.

Zaproszono monarchę,

by na balu się zjawił

do Sukiennic krakowskich,

gdzie z władzami się bawił.

A dziesięć lat przed końcem

wieku osiemnastego

dokonano wzmocnienia

bram i muru miejskiego.

 

Na siedem lat przed końcem

wieku XVIII-go

był II-gi rozbiór Polski,

wjazd wojska rosyjskiego.

W mózgach tliły się myśli,

aby zwołać powstanie.

Konspirowali, nie w kraju,

znani nam krakowianie.

Kołłątaj i Kościuszko,

Pawlikowski z Warszawy.

Chcieli, aby w Krakowie

nastąpił koniec sprawy.

Zaludnił się znów Kraków

i wzrosło ożywienie,

lecz w trosce o los miasta

było tamto złudzenie.

I na Rynku krakowskim,

w rok po II-gim rozbiorze,

wierności i oddania

Kościuszko śluby złożył.

Powstanie głoszono.

Wzmocniono mur obronny.

A na zamku się mieścił

oręż i skarb koronny.

Nie przeszły dwa miesiące,

pruskie wojska wtargnęły,

pod wodzą Elsnera Kraków

oraz zamek zajęły.

Z zamku insygnia królów

zostały zrabowane.

Wywiezione, już nigdy

nie wróciły na zamek.

 

Jak po I-szym rozbiorze

też do miasta należy

wymóg kwaterowania

i karmienia żołnierzy.

Słysząc złe wieści spoza

ludzie tu zamieszkali

ze strachem próbowali

jeszcze gorsze oddalić.

Panowała drożyzna,

nędza, głód i choroby.

Znowu się zapełniły

licznie krakowskie groby.

W rok później Kraków Austrii

Prusacy przekazali,

gdy III-ci rozbiór Polski

zaborcy podpisali.

 

Krakowie, Austriacy

zajęli twe obszary.

Odtąd wojsko na zamku

miało swoje koszary.

Naprawiono dach zamku,

kominy wyburzono,

zamurowano część okien,

część komnat podzielono.

Krużganki arkadowe

wówczas obmurowano,

z kuchni zrobiono szpital,

dziedziniec wysprzątano.

A na Rynku krakowskim

w cesarza obecności

Franciszkowi II-giemu

lud składał ślub wierności.

 

 

WIEK XIX

 

Źle zaczął się ten okres

dla ludności Krakowa.

Zniknęła Polska z mapy,

w zakazie polska mowa.

Germanizując ludność,

podatki nakładali.

I tak aż lat czternaście,

Krakowie, cię nękali.

Byłeś polski, Krakowie

zaszczutym i przygasłym

miastem, lecz austriackim

w tym wieku XIX-ym.

I ci, co wtedy ciebie

odwiedzali, Krakowie

nie byli to przyjaciele,

ale zaciekli wrogowie.

 

Odwiedzających twoja

sylwetka uderzała.

Moc wież kościelnych wiele

ci wdzięku dodawała.

A także liczne baszty

dawnych fortyfikacji,

podwójny wieniec murów

dodaje miastu gracji.

Wewnątrz murów ulice

szerokie, brukowane.

Po bokach regularnie

były zabudowane.

Domy zróżnicowane,

dwu-, lub czteropiętrowe

zdobiły wielokrotnie

attyki renesansowe.

Obcy na piękno Rynku

swą uwagę zwracali,

a Mariackim kościołem

wszyscy się zachwycali.

Z uznaniem oglądano

kunsztowne Sukiennice.

Szpeciły jednak miasto

w ruinie kamienice.

Sypał się w gruzy ratusz

nie tylko ze starości,

lecz z braku konserwacji

w okresie niemożności.

Zbrojownia, Postrzygalnia

w podobnym stanie były.

Ku upadkowi gmachy

Collegium się chyliły,

Bursa Prawników także

straszyła swym zniszczeniem,

a wielu domom mieszczan

groziło zawalenie.

Jak mogli Austriacy

naprawdę się starali,  

lecz żadnych starych ruin

nie restaurowali.

Ofiarą gorliwości

nowego gospodarza

był rozbiór Domu Wagi,

i kościołów Kleparza.

 

Lata walki o wolność

nie sprzyjały budowie.

To książę Poniatowski

zwrócił ci ją, Krakowie.

Piętnasty rok w tym wieku,

zaborcy podpisali

traktat, mocą którego

Wolnym Miastem cię zwali.

Podlegało trzem władcom

lecz miało konstytucję,

wolność słowa, wyznania

i swoje instytucje.

Tutaj władzą był Senat,

czyli senatorowie,

z Izbą Reprezentantów

rządzili po połowie.

 

A kiedy pokój w Wiedniu

był wreszcie podpisany

otworzyły się w dziejach

Krakowa nowe plany.

W dwa lata po nazwaniu

Miastem Wolnym Krakowa

ku czci księcia Józefa

była msza pogrzebowa.

Rok później, na Wawelu

dostojnie też tak samo

Tadeusza Kościuszkę

w katedrze pożegnano.

 

Nowy Senat Rządzący

nie posiadał miłości,

ni kultu nie przejawiał

do zabytków przeszłości.

Bowiem je zburzyć chciano,

więc bój się o nie toczył.

Dopiero Jan Radwański

zdecydowanie wkroczył.

Dzięki senatorowi

wtedy uratowano

Barbakan, z nim trzy baszty,

Bramą Floriańską zwaną.

Wyburzone obszary

wszystkie zniwelowano,

rażące brudem fosy

po prostu splantowano.

Prezes hrabia Wodzicki,

a miłośnik przyrody

dał pomysł, by te miejsca

porastały ogrody.

A więc je obsadzono

pięknymi alejami

rosnących szybko topól,

a później kasztanami.

Szereg prac porządkowych

na Wawelu zrobiono.

Roślinność wzgórza w obwód

zieleni Plant włączono.

Planty rychło zaczęły

zachwyt współczesnych budzić.

Do dziś zielony pierścień  

cieszy tysiące ludzi.

 

Rozebrano też ratusz,

ale bez wieży jego.

Na cegłę poszedł kościół

Świętego Walentego.

Kościół Gertrudy, Krzyża

na cegły przerobiono.

Bursy, Jerozolimską

i Ubogich zburzono.

Wiele strat poniósł Kraków,

lecz Komitet zwołano

do Upiększania Miasta,

by je porządkowano.

Po zburzeniu Ratusza

wieżę pozostawiono.

Rozebrano też odwach,

ale nowy wzniesiono.

Brukowano ulice

i chodniki dla pieszych.

Budowanie kanałów

oraz mostów lud cieszył.

Most na Wisły odnodze

łączył dwie miejscowości,

Stradom oraz Kazimierz.

Most wzniesiono w całości

z ciosanego kamienia,

na trzech wsparty filarach,

z balustradą z żelaza,

a w środku lamp para.

Tu w okresie pokoju

budowlany ruch ożył.

Burząc widok Mydlarni

na Planty się otworzył.

Rząd kupował i burzył

domy stare, zniszczone,

przez to wąskie ulice

zostały poszerzone.

 

Z Krakowa wiódł gościniec

do Królestwa Polskiego,

za rogatką, na Kielce,

do Prądnika Białego.

Słynna karczma tu była

nazywana "Pocieszka".

Żegnał się tu, kto jechał,

mógł, kto przybył, pomieszkać.

Zanim kolej powstała

mieszkali w niej furmani.

Rozwozili towary

aż do zamknięcia granic.

 

Miejscem częstych przechadzek

przez tutejszych lubianym,

gdzie zbierała się pianka

towarzyskiej śmietany,

był nieznany już dzisiaj

ogród Krzyżanowskiego.

Tutaj dokonanywano

biznesu nie jednego.

Miejsce leżące obok

zostało splantowane.

Tu wszelkie egzekucje

były dokonywane.

W obszarach Wielopola

Librowscy, właściciele

przedsiębiorstwa galarów

mieli swoje parcele.

Gdzie dziś kino "Uciecha"

tam ujeżdżalnie były.

Rzesze akademików

końską jazdę ćwiczyły.

 

Trzeba przejść most na Wiśle,

by na Kazimierz wkroczyć.

Tutaj świat odmienny

widziały ludzkie oczy.

Ruchliwy był i głośny

z przykrymi zapachami

nie posprzątanych ulic,

z brudnymi sklepikami.

W części żydowskiej miasta

w za ciasnych pomieszczeniach

mieszkała chmara ludzi,

w piwnicach, oraz w sieniach.

Sklepiki zajmowali

nieraz dwaj właściciele.

Czerniło się od istot

w bekieszach ulic wiele.

Ciasnota, przeludnienie

były sumą, że w getcie

Austriacy ścieśnili

Żydów w zajętym mieście.

Zostało to do czasów,

gdy Wolne Miasto trwało.

Ci Żydzi żyli z tego,

czym większość handlowało.

Kobiety strój nosiły

w rodzaju prześcieradła.

Każda na głowę w święta

ozdobne bindy kładła.

Chcąc ucywilizować

żydowskie pokolenie,

strój zmienić i ściąć brody,

wydano zarządzenie.

I dopóki swojego

wyglądu ktoś nie zmienił,

dopóty też nie było

mu wolno się ożenić.

Z aplauzem młódź przyjęła,

bo ich ten zwyczaj brzydził.     

Lecz bunt podnieśli starzy,

ortodoksyjni Żydzi.

 

I w części chrześcijańskiej

nie było okazale.

Z domów po lewej stronie

z cegły nie było wcale.

Na Podzamczu browary

rządowe miejsce miały.

Mieścił się tu skład węgla,

galary go spławiały.

W oberży Nadwiślańskiej

prócz interesu tego

znajdował się skład soli.

Królestwa skarb Polskiego.

A przed Kapucynami

i frontem do Plant stała

reitszula, dla żandarmów

swą ujeżdżalnię miała.

 

Rynek był centrum życia,

sprzedaży miejscem głównym.

Handlowano towarem

w Sukiennicach przeróżnym.

Nie wystawiane były

tak jak dawniej atłasy,

nie były to dla mieszczan

te dawne, dobre czasy.

Sprzedawano przedmioty

użytku codziennego,

oraz różne produkty

przemysłu spożywczego.

Ubogie kramy gmachu

Sukiennic dotykały.

Artykułem z żelaza

i winem handlowały.

Z przemytu sprzedawano

korzenie oraz arak,

cukier, kawę, herbatę,

i rzadkie wciąż cygara.

Płótno, sukno, jedwabie,

kaszmiry oraz szale,

bławaty sprzedawano

na składach, w Rynku dalej.

Wymagały remontu

krakowskie Sukiennice,

więc przeniesiono kramy

w pobliskie kamienice. 

 

Były firmy bankierskie,

kantory finansowe.

Semici posiadali

swe domy komisowe.

W przemyśle istniejącym

kapitał lokowano,

w górnictwie i hutnictwie,

lub ziemię kupowano.

Tylko jedna fabryka

tutaj w mieście powstała.

Od młockarń poprzez pługi

do radeł wyrabiała.

Rząd na sprzedaż żywności

Semitom zgodę przyznał

jedynie w dni targowe,

w pozostałe starzyzną.

Dwa razy w roku Kraków

cieszył się jarmarkami.

Handlowali i obcy.

Żydzi raczej książkami.    

Plac Gwardii Narodowej

zasłany kwiaciarkami.

Te kwiaty sprzedawały

pod własnymi daszkami.

Do kawiarni Pacaka

ogrodniczki wpadały

i w potężnych szklanicach

kawę czarną pijały.

Ich mężowie lubili

przebywać u Tomaszka,

gdzie wino i miód pitny,

serwowano we flaszkach.

Wiele było w Krakowie

takich "szynków kawowych".

Lokal z kawą był także

w gmachu sukiennicowym.

Centrum sprzedaży zboża,

smoły, tworzyw stolarskich,

przedmiotów powroźniczych

mieścił Rynek Kleparski.

 

Mówiąc o handlu trudno

o przemyśle nie wspomnieć.

Jednak pracę w warsztatach

utrudniano ogromnie.

Różne dziwne przepisy

przez władze wprowadzone

komplikowały pracę

ludności zatrudnionej.

Były zakłady karet,

głównie własność kowali.

Stelmachów i siodlarzy

u siebie zatrudniali.

Nietrudno się doliczyć

zakładów przemysłowych;

dziewięć fabryk bławatnych,

dwadzieścia tytoniowych.

Siedem zakładów karet.

niewiele fabryk mydeł,

zakłady piwa, sukna,

karmelków i powideł.

Warsztaty krawców, szewców,

kuśnierzy i bednarzy,

stolarzy, tapicerów,

kowali i garncarzy.

Warsztaty zegarmistrzów,

czapkarzy, sukienników,

rymarzy i siodlarzy,

tokarzy i złotników.

Byli wytwórcy waty,

i wyrobów cynowych,

instrumentów chirurgii,

kapeluszy na głowy.

Oprócz zamieszkujących

kupców i rzemieślników

było tutaj moc szwaczek,

dozorców i strażników.

Żyli także sprzedawcy,

furmani, urzędnicy,

lampiarze, listonosze,

flisacy i woźnicy.

Stąd wożono towary

poszukiwane dalece;

mydło, farby, grzebienie,

obuwie, likier, świece.

Szczotki, cegły, dachówki

i naczynia bednarskie,

materiały tekstylne,

piwo, meble stolarskie.

 

Pewne dzielnice miasta

swe specjalności miały.

Garbarów warsztat skórę

na rzeczy przerabiały.

Głównie na Kazimierzu

miodosytnicy żyli,

gdzie lubiany przez mieszczan

miód pitny im robili.

Lecz obce rynki handel

krakowski zalewały,

przez co rozwój przemysłu

miejskiego utrudniały.

Manufaktury Rządu

gasły przez brak funduszy

i brak niektórych części,

jak blechy i folusze.

Przez obcą konkurencję,

która się rozrastała, 

przez co rodzimy przemysł

w zarodku zabijała.

Górnictwo i hutnictwo

rozwijało się zdrowo.

W wielu dobrach reformę

wprowadzono czynszową.

Rozmach w dobie powstania

Krakowskiej Republiki

i w okresie następnym

dał plusowe wyniki.

 

Komitet Renowacji

Pałacu Wawelskiego

chciał go wyremontować

z datków ludu polskiego.

 

W tych czasach w polityce

szlachta się wynosiła.

Z Senatem, z sądownictwem

i z sejmem się wadziła.

I dwory opiekuńcze

do Miasta się wtrąciły.

Przez butność żaków prawa

Uczelni ukróciły.

Podsycano nastroje

ingerując w rozruchach

chciano każdą najbłahszą

waśń niczym wiatr rozdmuchać.

Nasyłano tu szpiegów

różnych prowokatorów,

tworząc zły obraz rządu

wobec ościennych dworów.

Te trzy wrogie mocarstwa,

Austria, Rosja i Prusy

czyniąc tak planowały

do rebelii ich zmusić.

Zlikwidować pragnęli

Wolne Miasto ci gniewni.

Zabierając im wolność,

chcieli ich uzależnić.

 

Znów kolejne nieszczęście

spotkało lud tej ery,

kiedy w mieście szalała

epidemia cholery.

Szpital mieścił się w zamku.

Ambulans wykonano,

by chorych z ulic, z domów,

na Wawel holowano.

 

Odwiedził Kraków Chopin,

zwiedził Zygmunt Krasiński,

i Cyprian Kamil Norwid,

zilustrował Płonczyński.

Wtedy o jeden obiekt

wzbogacono zwiedzanie.

Pozwolono nacieszyć

wzrok ludzki w Smoczej Jamie.

 

Z Warszawy przybywały

nowiny o powstaniu.

Tak jak tamci myśleli

jedynie o wytrwaniu.

Gdy upadło powstanie

zwane listopadowym,

zaborcy chcąc skraść wolność

pretekst szukali nowy.

Tym dogodnym momentem

do jego uzyskania

w wiekowym "Grodzie Kraka"

stał się wybuch powstania.

Gdy wyzwolono miasto

powstał Rząd Narodowy.

Ogłoszono Manifest

nie tylko dla miejscowych.

W nim to wzywano naród

do obrony ojczyzny.

Obiecał chłopom ziemię

i zniesienie pańszczyzny.

Lecz punktów nie spełniono.

Przez państwa koalicji

znowu padło powstanie,

gród podlegał Galicji.

W czasie trwania powstania

walczyło bardzo wiele

chłopów z wsi okolicznych

z Jakubem Szelą w czele.

 

Wolne Miasto wcielono

znowu do Austriaków.

Wojska zajęły Wawel,

zamek i miasto Kraków.

Cały dziedziniec zamku

porządnie splantowano,

urządzono plac ćwiczeń,

ufortyfikowano.

Znowu cierpieli ludzie,

dobra dewastowano,

nawet królewskie groby

ohydnie rabowano.

Wygląd miasta sposępniał,

a lud upadł na duchu,

z ulic znikły powozy,

w handlu nie było ruchu.

Zamykały się sklepy,

opróżniały warsztaty,

zapełniały szpitale.

A na mieście poza tym

wałęsali się głodni,

bladzi i wynędzniali,

którzy kawałka chleba

niegodnie też szukali.

Ludzie na śmierć czekali,

ona zbierała żniwo

wielkie, że nie pamiętał

najstarszy w mieście żywot.

Marazm i odrętwienie

życia gospodarczego

przywiodło do kryzysu

miasto czasu owego.

Gospodarka w Krakowie

gdy weszli Austriacy

ogromnie podupadła,

więc brakowało pracy.

Po klęsce rewolucji

znikało, wysychało

wiele źródeł produkcji,

bezrobocie wzrastało.

Gdy towary z importu

swe ceny podwajały

rzesze zbiedniałych mieszczan

żyć z czego tu nie miały.

Liczne aresztowania

czyniło bardziej smutnym

ówczesne życie miasta.

Bowiem strasznie okrutne

stosowano tortury

wobec byłych powstańców,

a także do życzliwych

im Krakowa mieszkańców.

Powołana komisja

dokuczała ludności

sprowadzając do zera

poczucie ich wolności.

Zaborcy wprowadzali

utrudnień bardzo wiele.

Lud pokój odnajdywał

jedynie w swym kościele.

 

W rok po tym miałeś gościa,

znękany "Grodzie Kraka".

Cieszyłeś swym widokiem

wspaniałego Balzaka.

W swym podróżnym dzienniku

przepięknymi strofami

wyraził zachwyt zamkiem

i jego szczegółami.

O kościele tak pisał:

"Wart, by jechać do niego,

pełen kaplic z grobami

nie mające równego,

jakie tu jest bogactwa.

Myślę chyba, że w Rzymie

można spotkać podobny,

albo w Belgii jedynie".

Przez trzy dziesięciolecia

malował gród krakowski

Nepomucen Głowacki

oraz Józef Brodowski.

Bardzo wiele obrazów

jeszcze po nich zostało.

Dzięki nim oglądamy

to, co nie ocalało.

 

Wieści o powołaniu

gdzieś Gwardii Narodowej,

starciach z władzą, przyniosły

dyliżanse pocztowe.

Studenci, rzemieślnicy,

i biedota Krakowa

domagali się, aby

więźniom wolność darować.

Komitet Narodowy

powołano w tę porę.

Siedzibą Komitetu

był pałac Pod Cristophorem.

Do Komisarza się udał

powołany Komitet.

Otwarto drzwi więzienia

dotychczas niezdobyte.

Było to dla Krakowa

pierwszą wieścią radosną.

Wszystkich powstańców miasto

na szczyt teraz wyniosło.

Gdy amnestię cesarską

mieszkańcom ogłoszono

dla więźniów politycznych,

to wnet ich uwolniono.

Wracali emigranci.

Znieśli cenzurę prasy.

I młodzież i mieszczanie

chcieli mieć lepsze czasy.

Kiedy z wieży Mariackiej

strażnik wołał: "- Do broni!",

nie jeden z krakowiaków

na pomoc miastu gonił.

W pożar kierunek ognia 

pokazywali trębacze,

latarką, chorągiewką,

czy w dzień, czy w noc, inaczej.

Poprawę życia chłopów

przyniosła Wiosna Ludów.

Gubernator Galicji

dokonał dla nich cudu.

Tenże Stadion Franciszek

podjął własną decyzję

wyprzedzając cesarską

i zniósł chłopom pańszczyznę.

Znowu jaśniejszej chwili

byłeś świadkiem, Krakowie,

powołania do życia

Sejmu, Rady Krajowej.

Do szkół, urzędów, sądów

wróciła polska mowa.

Nie jeden Polak w rządzie

ważny etat zajmował.

Nie było jednak lekko

i nawet krew przelano,

gdy nowym emigrantom

do miasta wstęp wstrzymano.

Walczyli krakowianie

na mieście z Austriakami,

lecz to się zakończyło

wieloma ofiarami.

Pogrzeb poległych w walce

w demonstrację się zmienił.

Patriotyczne nastroje

sprzyjały pracy podziemi.

Stworzono nową Radę,

ciągle konspirowano,

bowiem odzyskać wolność

cały czas zamierzano.

Kolejne zamierzenie

w efekcie nie przetrwało.

Chociaż wiele czyniono,

ale się nie udało.

 

Wygnanie ducha walki

dziesięć lat w sumie trwało.

Powrotu jej tu strzegło

rządowe wrogie ciało.

Znów jak po pogrzebaniu

wolnego już Krakowa

miasto ogarnął marazm

i nędza przemysłowa.

Wybuchł ogromny pożar

na krakowskich ulicach

w morzu płomieni znikła

nie jedna kamienica.

Sto siedemdziesiąt domów

straszny żywioł pochłonął.

Księgozbiór Biblioteki

w niewielkiej części spłonął,

który w Collegium Maius

właśnie się wówczas mieścił.

Posiadał rękopisy

o zabytkowej treści.

Kataklizm spowodował                                      

kolejną klęskę miasta.

Nagle życie zamarło

i czas apatii nastał.

Wprawdzie skarb Biblioteki

cenny uratowali,

ale zbiorów prywatnych

nie zdołano ocalić.

 

W gospodarce chwilowo

życie się ożywiło.

Głównie w tym, co się wówczas

z budownictwem łączyło.

Dziesiąta część budynków

odnowy wymagała.

Lecz dzięki obcym majstrom

swój wygląd odmieniała.

Choć nowy styl się dostał

w to, co się budowało,

ale ubóstwo w mieście

ciągle się pogłębiało.

Gruzem pozawalane

były ulice, drogi,

a na królewskim zamku

przytułek dla ubogich,

niedołężnych i kalek,

lub wojsko przebywało.

W ratuszu obcy burmistrz.

Smutku było niemało.

W Rynku stały armaty,

lecz nie strzegły ratusza,

ale gdyby groziła

polska rogata dusza.

Do kilku szkół uczęszczano,

by w niemczyźnie się szkolić,

która biednym jedynie

pracę zdobyć pozwoli.

Na Uniwersytecie

Jagiellońskim zniesiono

z wykładów język polski,

niemiecki wprowadzono.

Zwolniono z Akademii

profesorów niektórych.

Skrępował rozwój prasy

sąd, represje, cenzury.

Do swojej dawnej roli

język niemiecki wrócił,

a urząd cyrkularny

znów wolność tu ukrócił.

 

Lecz klęska Austriaków

w okresie wojny włoskiej

zmieniła położenie

polityki krakowskiej.

Znowu w sercach krakowian

nowe się pojawiły

nadzieje, a wraz z nimi

świeże siły wstąpiły.

Miejscy konserwatyści

w tej walce politycznej,

stali na pewnym gruncie

haseł głoszonych licznie.

Zażądano spolszczenia

administracji, sądów,

szkół, Uniwersytetu

i prawa własnych rządów.

Zaczęto demonstrować,

zawrzało także w prasie.

Wieść o nowym powstaniu

przybyła w owym czasie.

 

Zaczęło się od fali

nabożeństw patriotycznych

budząc ekstazę wiary

i pragnień serc rozlicznych.

W kościołach rozdawano

drukowane apele.

Na msze owe, mieszkańców

przybywało wiele.

Policja podejrzliwie

patrzyła na te akcje,

bo wkrótce przerodziły

się w wielkie demonstracje.

Strzelano do powstańców,

aż dwustu ich zabito.

Żałobny przemarsz miastem

policja z bronią wita.

 

Jesień, tysiąc osiemset

sześćdziesiątego drugiego,

zaczęło się tworzenie

podziemia kolejnego.

Łącząc się z działalnością

powstaniową z Warszawy,

Biali wraz z Czerwonymi

chronili biegu sprawy.

Choć często się ścierali,

w dziejach porozbiorowych,

nigdy nie był wysoki

jak ten poziom duchowy.

Lecz odwlekano wybuch,

głównie powstańcy Biali.

Jak szkodliwe to było

wkrótce się przekonali.

W Warszawie władze carskie

brankę tam zarządziły

polskiej młodzieży w ruskie

szeregi wojsk wcieliły.

Wiadomość wywołała

w mieście istną panikę,

przyśpieszenie powstania

było branki wynikiem.

Pełna napięcia, trwogi

była ta noc styczniowa.

Lecz wieść ta nakazała

im zimną krew zachować.

Zbroiła się więc młodzież,

krakowscy rzemieślnicy.

Mieli poparcie starszych,

a nawet zagranicy.

Ruszono więc na Miechów.

Mimo klęski krakowian,

Langiewicz swoją siłą

powstanie uratował.

Piękną stronicę w dziejach 

tamtych powstańczych czynów

miał Marcin Borelowski,

Lelewel z pseudonimu.

Lecz im bardziej powstańcom

cywilni pomagali

tym ostrzej Austriacy

przeciw występowali.

Zaczęły się areszty

i dotkliwsze szykany,

zaostrzono cenzurę

chcąc zgnieść prześladowanych.

Na polecenie Wiednia

imć namiestnik Galicji

wobec powstańców wydał

stosowanie restrykcji.

Nastał stan oblężenia.

Potem aresztowania,

rewizje, śledztwa oraz

straszne prześladowania.

Publiczne znieważanie

nieznanych tu rozmiarów.

Ci, którzy się chronili

znikali z tych obszarów.

 

Miasto opustoszało,

żałoba panowała.

Czasem z ostępów leśnych

na Wawel docierały

milknące echa walki

bohaterskiego oporu,

który do końca bronił

ojczyzny swej honoru.

Zamykała się karta

żałobnego rapsodu

walki o niepodległość

Polski i jego rodu.

 

Zdarzyło się nieszczęście

w mieście dnia ostatniego

roku tysiąc osiemset

sześćdziesiątego drugiego.

Tego dnia pękło serce

Zygmuntowego dzwonu.

W zakładzie Zieleniewskich

ponownie przetopiono.

Dwukrotnie jeszcze takie

zdarzenia miały miejsce,

kiedy pękało dzwonu

trzystukilowe serce.

Aby je rozkołysać

potrzeba wielkiej siły.

i aż tuzina osób,

by ciężar poradziły.

Mówi się, że dźwięk dzwonu

i chmury rozbić zdoła

i prześliczną pogodę

potrafi on wywołać.

Przysłowie brzmi: "Gdy dzwonią

weń w Boże Narodzenie,

to aż do Wielkiej Nocy

słychać to jego brzmienie".

I nie ma w tym przesady,

co tutaj powiedziano.

Chodzi o wieś krakowską,

która się zwie Wielkanoc.

 

Osadzono w więzieniu

Langiewicza Mariana,

bowiem był dyktatorem

styczniowego powstania.

Przywieziono też innych

uczestników z Rzeszowa,

zamknięto ich na zamku,

tam areszt się znajdował.

 

Po powstaniu wciąż w mieście

był zastój przemysłowy.

Ludność się zajmowała

twórczością usługową,

handlem, drobnym rzemiosłem.

W "fabrykach" w czasie owym

pracowało niewiele

robotników miejscowych.

Zakłady Zieleniewskich

najważniejsze tu były,

w nich maszyny rolnicze

i urządzenia robiły.

Fabryka Peterseina

też miała swe znaczenie,

mająca skład młockarni

i własne urządzenia.

Lecz największą grał rolę

przemysł rolny w "Cracowii",

ważny obiekt, tak zwany

"królewski młyn" stanowił.

Po pożarze obszary

te zmodernizowano

i w sprzęt wyposażono,

by czym pracować miano.

Sześćdziesiąt pracowników

mieliło zboże w korcach

liczonych rocznie nawet

w kilkadziesiąt tysiącach.

Ważnym obiektem były

zakłady olejarskie,

fabryka albuminu,

firma konserw jajczarskich.

Ci jedynie na eksport

produkty wysyłali,

do Azji, Ameryk obu,

a nawet do Australii.

Fabryka mebli giętych

trudniła osób dwieście

i kilka firm budowlanych

znajdowało się w mieście.

Zakłady czyszczenia pierza,

mydła, Łacikowskiego

wytwórnia czekolady,

cukierków Lipińskiego.

Firma mąki kościanej,

dwie fabryczki zapałek.

Oto przemysł fabryczny

ówczesny niemal cały.

Niedorozwój przemysłu

skłonił władze Krakowa,

by rządową fabrykę

tytoniu wybudować.

 

Tę 1/5-tą miasta

to Żydzi stanowili,

1/3-cią wojskowi,

a resztą Polacy byli.

A struktura klasowa

mieszkających w Krakowie:

Liczba proletariatu

równała się połowie.

Ich głównym utrzymaniem

była praca fizyczna.

W drugiej połowie była

sprzedawców liczba liczna.

Sporo było ludności

rzemiosłem się trudniącej,

i trochę burżuazji

przemysłem kierującej.

Kierowała też handlem.

Było również ziemiaństwo,

początkujący bankierzy,

a na końcu i państwo.

Inteligencją miasta

byli tu adwokaci,

grono nauczycielskie,

lekarze, biurokraci.

Liczną grupę też miało

duchowieństwo w Krakowie.

Najzamożniejszą warstwą

byli tu proboszczowie.

Żeńską połowę w mieście

klanu arystokracji,

bawiła filantropia

na rzecz tej niższej nacji.

Warunki robotników

ogromnie trudne były.

Dni robocze piętnaście

nawet godzin liczyły.

Straszliwie niskie płace

dostawały kobiety

i bez kwalifikacji

mężczyźni też, niestety.

Przez zastój budowlany,

czynszowe drogie było.

W jednej izbie po kilka

aż rodzin się mieściło.

Nędza, głód i niemożność

utrzymania czystości

były główną przyczyną

tutejszej śmiertelności.

 

Gdy Henryk Siemiradzki

poznawał krypt zagadki,

pisząc o nekropolii

tak doniósł do swej matki:

"bo odjąwszy wrażenie

którego się doznaje,

cóż, że więcej mi po tym

widzeniu pozostaje.

Czarny jest marmur trumny

króla Jana III-go

z fundacji ostatniego

władcy państwa polskiego.

Ale trumna Kościuszki

jest z piaskowca szarego

i taka sama trumna

księcia Poniatowskiego.

A Jagiełłów, Batorych,

Kazimierza Wielkiego,

Łokietka, oraz Piastów

nie mają wejścia swego.

Dlatego pokazywać

ich wszystkich tu nie mają,

niechajże więc w spokoju

tu sobie spoczywają".

 

Gdy żył tu Jan Matejko,

z Łepkowskim i Żebrowskim,

podjął się konserwacji

i krypty Zygmuntowskiej.

Te wszelkie sarkofagi

i trumny odnawiali,

do zwiedzania ciekawym

je przygotowywali.

Wszystko korytarzami

nowymi połączono.

W ten sposób zwiedzającym

pobyt umożliwiono.

Wyspiański i Ekielski

chcieli, by rząd pozwolił

przebudowy Wawelu

na polską "Akropolis".

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jeszcze w tym wieku zmiany,

kiedy twój ciemiężyciel

został tu pokonany.

Walcząc z Prusami Austria

wojnę z nimi przegrała,

tworzeniu się autonomii

przez fakt ten pomagała.

Uległa osłabieniu,

więc coraz trudniej było

w podległych krajach trzymać

porządek nawet siłą.

Choć próbowano zmiejszyć

owo uzależnienie

nadal napotykano

na niezadowolenie.

Grupa konserwatystów

i mieszkańców Krakowa

tej nowej sytuacji

pomogła się kształtować.

Była organizacja

nazwana Stańczykami,

Tarnowski i Bobrzyński

byli jej działaczami.

Byli oni lojalni

wobec władz austriackich,

negując konspirację

i akcje demonstracji.

Koniec lat sześćdziesiątych,

dzięki dalszym działaniom,

w wyniku zmian, Galicji

autonomię przyznano.

W początkach nowej ery

miasto statut dostało,

na mocy której własny

samorząd powołało.

Jednak prawo wyboru

elity do rządzenia,

uzależniono stanem

dóbr oraz wykształcenia.

 

Z uzyskaniem statusu

niezależnego miasta,

okres prezydentury

Józefa Dietla nastał.

Był rektorem Uczelni,

lekarzem z wykształcenia

twórcą balneologii.

Dążył do powiększenia

ilości szkół w Krakowie,

bowiem w myśli planował,

aby Kraków się liczył

jak stolica duchowa.

Dbał o porządek w mieście,

sprawność administracji,

dążył, aby zabytki

poddano konserwacji.

Następny, Zyblikiewicz

adwokat z wykształcenia.

Zadbał, by Sukiennice                      

doznały odnowienia.

Podczas restauracji

pod okiem Prylińskiego

z konsultacją Matejki

nabierał piękna swego.

Wówczas na krenelażu

renesansowej attyki

umieszczono dwie rzeźby

koguta i indyka.

Wad dwojga prezydentów

symbolem są, niestety.

Dietl - to zarozumialec,

Zybikiewicz - impetyk.

W ich przejściu miecz żelazny

ciągle się tu znajdował,

choć prawo magdeburskie

ten gmach nie obejmował.

W Sukiennicach nie tylko

towarem handlowano.

Bankiet na setki osób

tu zorganizowano.

Gdy skończono odnowę.

otwarcie gmachu tego

połączono ze świętem

Józefa Kraszewskiego.

W dolnej hali Sukiennic

osiemset ludzi było

i pięćdziesiąt lat jego

twórczej pracy święciło.

Zybikiewicz zarządził

Wisłę wyregulować,

zasypać przebieg Starej

Planty uporządkować.

W jego prezydenturę

imć Czartoryski książę

to miastu podarował

skarb archiwalnych książek.

 

Ściągały wciąż wycieczki.

Kraków zaczął stopniowo

być stolicą nauki

i Mekką narodową.

W okresie kadencji Weigla

kursował tramwaj konny,

utworzono gimnazjum,

działały telefony.

Czwartemu, Szlachtowskiemu,

a doktorowi prawa

zawdzięczamy gaz miejski,

regulację Rudawy.

Także Collegium Maius

oddano obiekt nowy

i podjęto decyzję

teatru też budowy.

Magistrat zdecydował

by Planty upiększono.

Na ich obszarach wkrótce

pomniki postawiono.

W ciągu dziesięciolecia

stanęła liczba spora:

pomnik Lilli Wenedy,

Grażyny, Litawora.

Jagiełły i Jadwigi,

i harfiarza jednego,

i Artura Grottgera,

Michała Bałuckiego.

W tysiąc dziewięćset czwartym

na Plantach wykonano

wysepkę z łabędziami

i staw razem z fontanną.

 

Akademia Sztuk Pięknych

trudne początki miała.

Artystów i rzemiosło

w jednym cechu skupiała.

Szkołę rzeźby, rysunku

nareszcie utworzono,

aż w wieku XIX-ym

na wydział przekształcono.

Błąkała się uczelnia,

w różnych miejscach bywała,

w końcu dzięki Matejce

własne miejsce dostała.

Gmach, w którym się znajduje

władze Matejce dały,

lecz mistrz daru nie przyjął,

więc szkole przekazały.

Wyjednał też od miasta

fundusze na budowę,

i wkrótce budowlane

stanęło dzieło nowe.

Nim wejdzie w wiek XX-ty

dużo się tu odmieni,

a szkoła awansuje

do miana Akademii.

Autonomia jedynie

dawała możliwości

nauki i kultury

rozwój w pełnej wolności.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

nowego realizmu,

tych pierwszych agitacji

w rozwoju socjalizmu.

Z Warszawy zbiegł Waryński

rozpoczął tu działania,

lecz policja wykryła,

były aresztowania.

Protestował krakowski

ruch proletariacki

dołączali doń chłopi

przeciw kręgom kułackim.

Bowiem w życiu mieszkańcom

nic się nie poprawiło,

prócz oświaty, kultury,

nic więcej nie przybyło.

Pierwsze kroki stawiały

ruchy socjalistyczne,

nie mając wykształconej

swej siły politycznej.

Jeszcze nie zagrażały

tutejszemu ziemiaństwu,

ani klasie rządzącej,

ni zaborczemu państwu.

 

W tym czasie w starym mieście

przeżywał miłe chwile

cesarz Franciszek Józef

i pan Domeyko z Chile.

Na zamku też świętował

dwudziestopięciolecie

swej pracy Jan Matejko

na malarskiej palecie.

Ten znakomity malarz

w Maryjackim kościele,

wykonał polichromię

kunsztowną w swoim dziele.

Zdołał pogodził sprzeczność

elementów stylowych,

dbając o jednolitość

artyzmu w dziele owym.

 

Wreszcie po wielu latach

zwłoki Mickiewiczowskie,

w katedrze pochowano.

W kaplicy Zygmunowskiej

dzięki Odrzywolskiemu

gruntownej konserwacji

poddano wszystkie groby,

odnowy elewacji.

Ulanowska na zamek

jęła zbierać fundusze,

a więc w miejscach publicznych

umieszczono moc puszek.

W sumie od władz i ludzi

zebrano trzy miliony

obiegowej waluty,

a były to korony.

Odkupiono od wojska

wreszcie zamek wawelski,

aby wyremontować

ten przybytek królewski.

Zbudowano na Olszy

im koszary wojskowe,

także potrzebny szpital

i urzędy sądowe.

 

A ulicę Krupniczą

Muzy upodobały,

lecz najbardziej malarze.

Tutaj zamieszkiwały

wielkie znakomitości,

Matejko, Rodakowski,

Weiss, Malczewski, Tetmajer,

Wyspiański, Wyczółkowski.

Mieszkał tu też Mehoffer,

który już wtedy znaczył.

Jego syn przebudował,

zrobił z domu pałacyk.

Wzbogacił go o salon.

W tej koncertowej sali

w ostatnich latach tutaj

sławni koncertowali.

 

A tuż przed końcem wieku

zmiana w Rynku oblicza,

stanął pomnik w 100-lecie

urodzin Mickiewicza.

 

I w życiu krakowiaków

trochę się odmieniło,

gdy życie gospodarcze

nagle się ożywiło.

A było to związane

z budowaniem zaplecza

zbliżającej się fali            

"przysłowiowego miecza".

Imperium Austro-Niemiec

szykując się na wojnę

z wojskami carskiej Rosji

umacniało się zbrojnie.

Przejawiało się owo

działanie w rozbudowie

baz zaopatrzeniowych

twierdz, trakcji kolejowej.

 

 

WIEK XX

 

W początkach tego wieku

obserwujesz znów dalszy

w twych granicach, Krakowie,

tu rozwój gospodarczy.

Najważniejszym okręgiem

przemysłu dla Krakowa

podlegająca miastu

jest kopalnia węglowa.

W dalszym ciągu przeważa

wytwórczość rzemieślnicza,

przede wszystkim ta drobna

i branża chałupnicza.

Wciąż rządowa fabryka

tytoniu jest na czele.

Zatrudnia pracowników

z Krakowa bardzo wiele.

Ważne są też fabryki

wszystkie Zieleniewskiego,

zakłady papierowych

wyrobów Bełdowskiego.

Zalicza się doń zakład

sody amoniakalnej,

rzeczy platerowanych

gwoździ, oraz drukarnię.

Zakład Portland-Cementu

i wiele innych mniejszych.

Wszystkie one tworzyły

przemysł ten niegdysiejszy.

Jednak przewagę miały

warsztaty rzemieślnicze.

Te nie koncentrowały

więc klasy robotniczej.

Choć skrócono dzień pracy,

lecz to niewiele dało.

W praktyce zarządzenie

inaczej wyglądało.

Nie zmieniło się w sumie

życie najniższej klasy.

Dla nich to ciągle były

głodu i nędzy czasy.

Lecz mimo tego stanu

mieszkańców przyrastało.

Prawie półtorej setki

tysięcy miasto miało.

 

Gdy ostatnie oddziały

już Wawel opuściły

brygady remontowe

do prac tam przystąpiły.

Królewskiej rezydencji

zaczęto renowację.

Ciągnięto też w katedrze

tamte zaczęte prace.

I podczas prac badawczych

tamże przeprowadzanych

dokonano odkrycia

Rotundy Marii Panny.

Z innych cennych reliktów

stylu przedromańskiego

odkryto resztki grodu

i stolpu zamkowego.

Podpisano umowę,

że odtąd władze kraju

Wawelskiego przybytku

właścicielem zostają.

 

W tym czasie się wyłonił

nowy ruch narodowy

w walce o demokrację,

wyłącznie z warstw ludowych.

Grupa proletariatu

do mas tych dołączyła.

Wspólnie 1-go Maja,

Dzień Pracy obchodziła.

Nastrój gorączkowego

podniecenia się czuło.

Lecz klas posiadających

przerażenie się snuło.

Wysuwano żądania

zmniejszenia czasu pracy,

taniego budownictwa,

lepszej aprowizacji.

Treść haseł podczas wieców,

strajków się powtarzała,

do których notorycznie

wciąż partia się włączała.

Duży wpływ w ożywieniu

ruchu robotniczego

miała też rewolucja

narodu rosyjskiego.

Solidaryzowała

z nimi ludność Krakowa.

A wpływom tym uległa

też młodzież lewicowa.

Tu miały bazy partie

i zaborów rosyjskich.

W mieście tym przebywali

Warski, Kon i Dzierżyński.

 

Ważnym momentem miasta

był rozwój instytucji.

W dziejach miejskich to okres

niewygód rewolucji.

Rola dwóch prezydentów

Lea oraz Friedleina

w tym omawianym czasie

nie taka jest zwyczajna.

W księgę zasług dla miasta

należy wpisać owych.

Za ich władzy powstało

wiele obiektów nowych.

Mieszkańcom byt codzienny

w tym czasie ułatwiono,

bo tramwaj elektryczny,

wodociąg założono.

Wybudowano Teatr

imieniem Słowackiego

i osiem szkolnych gmachów

dla Krakowa Wielkiego.

Bo Juliusz Leo marzył

uczynić Wielkim Kraków.

Dzięki swojej energii

zostawił wiele znaków.

On uzyskał zniesienie

starych fortyfikacji.

Zaczęto rozbudowę

miejskiej komunikacji.

Miasto mu też zawdzięcza

Rudawy regulację

Akademia Handlowa

zaś reorganizację.

Budowę kolektorów,

też on zapoczątkował.

Nawierzchni dróg i ulic

też była odbudowa.

 

Nastrój rewolucyjny

w mieście się rozprzestrzenił

głównie, gdy w mieście osiadł

Włodzimierz Iljicz Lenin.

Miasto stało się centrum

życia politycznego,

aż do wybuchu wojny

I-ej wieku owego.

 

Jeszcze przed jej wybuchem

w rejonie pod Krakowem

zgrupowano strzeleckie

oddziały młodzieżowe.

I w sierpniu  roku tysiąc

dziewięćset czternastego

słuchali słów komendanta

Józefa Piłsudskiego.

W mieście powstał Naczelny

Komitet Narodowy

w celu koordynacji

przygotowań wojskowych.

Wojna była kosztowna,

nowej broni użyto,

karabinów i czołgów.

Wiele ludzi zabito.

Bliskość frontu odczuli

także mieszkańcy miasta.

Czas ewakuacji

i zamieszania nastał.

Trudność w zdobyciu chleba

i choroby zakaźne,

pogłębiły niedolę Krakowa

dość wyraźnie.

Na chleb oraz na mąkę

wprowadzono talony,

lecz przez trudności ciągle

przydział był obniżony.

I do tego wszystkiego

jakość się pogarszała,

bo miazga ziemniaczana

dokładana bywała.

Drogie były ogromnie

przedmioty przemysłowe.

Dla biednych niedostępne

szczególnie odzieżowe.

Było, że ceny rosły

nawet i pięciokrotnie.

Stwarzało to trudności

życiowe wielokrotne.

W Krakowie moc mieszkańców

pomocy wymagało,

sierot, wojennych, kalek

jeńców z Rosji niemało.

Zaczęto więc urządzać

demonstracje głodowe,

które w głośne rozruchy

zmieniły się w Krakowie.

Epidemia hiszpanki

wśród zgłodniałej ludności

z ogromną liczbą zgonów

dopełniła całości.

 

Listopad roku tysiąc

dziewięćset szesnastego,

nastąpiło stworzenie

tu Królestwa Polskiego.

Lecz powierzono władzę

w owym tworze państowym

bez określania granic

na okres tymczasowy.

Uczucie nienawiści

do państwa Austriaków

wyrażano przeróżnie

przez wszystkich krakowiaków,

wiece, głoszone hasła,

strajki i demonstracje.

Czuło się, że nadchodzi

kres wrogiej okupacji.

Wówczas dwóch zasłużonych

miastu śmierć pochłonęła,

"stańczyka" - Tarnowskiego

i prezydenta Lea.

 

Jesień, tysiąc dziewięćset

osiemnastego roku.

W poprawie bytu ludzi

czekano dalszych kroków.

W październiku, do sali

Rady Miejskiej w Krakowie

parlamentu zaborców

przyszli polscy posłowie

i podjęli uchwałę,

na mocy której Kraków

i ziemie nam zabrane,

własnością są Polaków.

Została powołana

Komisja Likwidacji,

a oddziały krajowe

zbierały się do akcji.

Chcąc opanować miasto

zaborców rozbrajano,

zrywano obce nazwy,

odwachy zajmowano.

Natychmiast wywieszono

sztandary narodowe.

Bez krwi rozlewu władzę

przejęto nad Krakowem.

Jako pierwsze z miast polskich

obce jarzmo zerwało.

W swych dziejach miasto nowy

już rozdział otwierało.

Tutaj nastały wreszcie

lata niepodległości.

Mieszkańcy oddychali

już klimatem wolności.

 

Znowu nastały czasy,

w których miasto krakowskie

weszło w skład Odrodzonej

Rzeczpospolitej Polskiej.

Ale nie było lekko.

Retencja gospodarcza

nawet gniewnych nastrojów

wielu ludziom dostarcza.

Demonstracje, protesty

dochodzą znów do głosu

i skutkiem tego w kraju

dochodzi do chaosu.

Wkrótce wojna domowa

w kraju zapanowała,

ale era sanacji

wszystko uzdrowić miała.

     powodu urządzania

wnętrz zamku wawelskiego

zaczęło się zbieranie

sprzętu muzealnego.

Skarb ten uzyskiwano

z pomocą różnych akcji,

z darów i depozytów

kupna, rewindykacji.

 

W maju tysiąc dziewięćset

trzydziestego piątego

pochowano w katedrze

Józefa Piłsudskiego.

Cierpiał przez to ród polski,

cierpieli krakowianie

nie wiedząc, że niechybnie

stokroć gorsze nastanie.

 

Z chwilą agresji Niemców

na nowe państwo polskie,

skarb zamkowy opuścił

także ziemie krakowskie.

I miecz koronacyjny,

Zygmuntowskie arrasy

czekały już w Kanadzie

na nowe, lepsze czasy.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jak po bruku krakowskim

ostrym dźwiękiem swych kroków

zabrzmiał but hitlerowski.

I słyszałeś odgłosy

bomb zrzucanych w oddali,

ale ciebie najeźdźca

jakimś cudem ocalił.

Byłeś świadkiem wydarzeń,

które w żyłach krew mrożą,

aresztowań mieszkańców,

do obozów wywożeń.

Rozpanoszył się Niemiec

tutaj w miejscach dość wielu

i zniszczenia poczynił

dalsze też na Wawelu.

Tu zasiadał namiestnik

i oprawca narodu

oraz polskiej kultury

twego wzgórza i grodu.

Frank gotyckie komnaty

Kazimierza Wielkiego

na Bierstubę zamienił

dla kaprysu swojego.

A w ogrodach królewskich,

na ich dolnym tarasie

do kąpieli z betonu

zrobił basen w tym czasie.

W Senatorskiej komnacie

kino swoim urządził,

tak się tu szarogęsił,

dewastował, kradł, rządził.

Kilka domów na wzgórzu

hitlerowcy zburzyli

i z pomnikiem Kościuszki

też podobnie zrobili.

Muzeum etnografii

usunięciu poddali,

natomiast lapidarium

bez słów zlikwidowali.

W kamienicy na Rynku

pod szesnastym numerem,

gdzie był sklep z porcelaną,

też zajęto sal szereg.

Z okolicznych pałaców

skradli piece i sprzęty

czyniąc "Klub Nur Für Deutsche"

dla Polaków zamknięty.

Poniszczyli Uczelnię,

która tyle lat trwała,

ale ręka niemiecka

jej nie uszanowała.

Eksponaty bezcenne

skradli z Collegium Maius,

które nigdy już potem

nie wróciły do kraju.

Wśród nich były rysunki

Wita Stwosza i listy.

Wykładowcy zginęli

także z ręki faszysty.

Pod pozorem otwarcia

Akademii Krakowskiej

profesorów ściągnęło

dowództwo hitlerowskie.

Aż stu trzydziestu ośmiu

w sumie ludzi zabrano.

Uwięziono przybyłych,

do obozu wysłano.

Wielu innych zbrodniarze

najróżniejszych krakowian

w krematoriach bestialsko

zdołali zamordować.

Ciężko było, areszty

i uliczne łapanie,

egzekucje, tortury,

razem z rozstrzeliwaniem.

Wykańczali w obozach,

na gestapo więzili,

Przez uliczne głośniki

jeszcze tym się szczycili.

Wówczas wszyscy mieszkańcy

tragedie przeżywali.

Nikłe wieści od bliskich

rzadko otrzymywali.

Władze okupacyjne

szczególnie się uwzięły

na żyjących tu Żydów.

Wpierw ich w getta zamknęły.

Żyjąc w strasznych warunkach

wielu się wykończyło,

moc tych, którzy przeżyli

w krematoriach kończyło.

Były to czasy głodu,

przeróżnych spekulacji,

strachu, nikłych nadziei,

oraz ulicznych akcji.

Lecz przez cały czas wojny

tu działało podziemie,

aby zrzucić niemieckie,

narzucone im brzemię.

Okupacja faszystów

trwała pięć lat, bez mała.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

tej radości, co trwała,

gdy w twe progi wkroczyli

wreszcie wyzwoliciele,

czyli wojska radzieckie

(podobno przyjaciele).

Przez to zamek wawelski

i zabytków moc grodu

uniknęło zniszczenia

pierzchających stąd wrogów.

Roku tego samego

pierwsze władze państwowe

uznały Wawel za pomnik

przeszłości narodowej.

Staraniem Dyrektora

Alfreda Majewskiego

bezcenne zbiory zamku

powróciły do niego.

 

Nastały nowe czasy.

Ruscy wyzwoliciele

naznaczyły nam ustrój

na lat dziesiątek wiele.

Lecz ci, co polityki

na co dzień nie tykali,

jedynie własnym życiem

i pracą zajmowali,

nie mieli scysji z władzą.

Wielu mieszkańców miasta

korzystało z dóbr czasu,

jaki tu wtedy nastał.

 

Zbudowano szkół wiele

podstawowych, liceów,

utworzono w Krakowie

dużą liczbę muzeów.

Budowano fabryki

oraz nowe zakłady.

Ulicami kroczyły

w święta barwne parady.

Przybywało aut w mieście,

które cię zatruwały.

Rzesze nowych mieszkańców

stale się powiększały.

Ale to, co lat temu

nawet pięćset powstało,

choć ich twórcy nie żyją

dalej stoi jak stało.

I zachwyca swym pięknem

niejednego turystę,

który sycąc swe oczy,

z twoich dóbr wciąż korzysta.

 

 

          * * *

 

Wszystkie wojny, nieszczęścia

jakich było tu wiele

nie obeszły się dobrze

z wzgórzem zwanym Wawelem.

Odnowiony po wojnie,

i oddany dla ludzi,

Byłeś świadkiem, Krakowie

 

 

PRADZIEJE

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

ciszy w swoich granicach,

nie zwano cię  - "Gród Kraka",

nie miałeś miana - stolica.

Nic cię wtedy nie truło,

żaden ściek, dym z komina,

dziura w płaszczu ozonu,

ni zużyta benzyna.

Jeszcze wtedy na pewno

żyłeś w świecie prawdziwym

i bez cywilizacji

byłeś czysty, szczęśliwy.

 

Każdego dnia po nocy

świt słońcem ciebie witał,

przecinające rzeki

mruczały w swych korytach.

Porastały cię pola

i puszcze zacieniały,

po których liczną rzeszą

zwierzęta harcowały.

Wśród twoich drzew wiatr hulał,

a ptaki gniazda wiły,

krzewy rodziły owoc

i grzyby się pyszniły.

Barcie pełne miodu

zachęcały niedźwiedzia.

Nikt jeszcze ciebie nie znał,

o tobie nikt nie wiedział.

 

 

WIEK VII i VIII

 

Na VII-my wiek datuje

tu życie swe początki.

Mówią to znaleziska

i nieliczne pamiątki.

Po tej pamiętającej

już czasy te epoce

w Krakowie pozostały

zaledwie cztery kopce.

Krakowie, skąd pochodzi

źródło twego imienia?  

Czy ma to jakiś związek

z Krakiem, wodzem plemienia,

które zamieszkiwało

kiedyś tu ową ziemię,

czy może jeszcze inne

ma swoje pochodzenie?

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

przed laty bardzo wielu

jak życie się tworzyło,

nieopodal Wawelu,

w obszarach twych nad Wisłą,

gdy ludzie osiadali.

Mieszkania swoje pierwsze

w ziemiankach budowali.

A potem w półziemiankach

już dachem nakrywanych,

stopniowo wreszcie w chatach

prymitywnie stawianych.

Wtedy to właśnie zboża

uprawę rozpoczęli.

W ręcznych, kamiennych żarnach

ziarno na mąkę mełli.

Naczynia im potrzebne

tu z gliny wypalali,

natomiast z brązu różne

narzędzia sporządzali.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

ciągłej stopniowej zmiany,

garncarstwo ulepszono,

gdy piec był stosowany.

Zamiast brązu, żelazo

ludność tu używała

i na tej ziemi handlem

także się zajmowała.

Ze zwierząt korzystano,

by była żyzna gleba,

a z zebranego zboża

zaczęto wypiek chleba.

 

 

WIEK IX

 

W wieku IX-tym, a ściślej,

w jego drugiej połowie,

byłeś już wcale silnym

ośrodkiem, Krakowie.

Złożonym z wsi i grodu,

dążącym w głównej mierze

do stania się osadą

o miejskim charakterze.

Kiedy gród dawnych Wiślan

już rozrósł się szalenie

na szlaku Ruś i Praga,

miał w handlu swe znaczenie.

Dzięki temu, że stał się

ważniejszym i rozrosłym,

wkrótce wraz z okolicą

zwą cię "państwem krakowskim".

 

 

WIEK X

 

Gdy komuś się powodzi

i inny mu zazdrości,

to siłą uzależnia

od swojej go zwierzchności.

Twoim panem się stała

silna Wielkomorawia,

X-ty wiek to władza

Srogiego Bolesława.

Ten czeski król miał córę,

Dobrawę. Ją ożenił

z królem północy, Mieszkiem.

Ślub wiele tu odmienił.

Bo tam, gdzie nie chciano

wyrzec się własnej wiary,

zmuszano przyjąć nową,

żegnając zwyczaj stary.

A potem Mieszko I,

co nad Polską króluje,

w walce z Bolkiem Pobożnym

gród Kraków utrzymuje.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak książę Odnowiciel

ze zniszczonego Gniezna

przeniósł tutaj stolicę.

Stałeś się odtąd centrum

życia polskiego rodu,

a z nim nastąpił rozkwit

architektury grodu.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

gdy Polską rządził Chrobry,

w potyczkach król odważny,

dla ludu swego dobry.

Za niego na Wawelu

wciąż się krajobraz zmieniał,

dla władców stanął zamek

z ciosanego kamienia.

Na czasy syna Mieszka,

czyli króla Chrobrego,

przypadło założenie

biskupstwa krakowskiego.

Być może i w tym czasie

z kamienia był ciosany

stary wawelski obiekt,

rotunda Marii Panny.

Ten król w rozwoju miasta

bardzo wiele odegrał,

powstała dzięki niemu

krakowska też katedra.

Nowa budowla wielka

nad Smoczą Jamą staje.

Do dzisiaj jeszcze dawnej

legendy strzec się zdaje.

Kościół i polityka

na Wawelu panuje.

Rzemiosłem ludność grodu

lub handlem się zajmuje.

Tu gdzie dziś miejsce Rynku,

z kramami są kwiaciarki,

były piece hutnicze

zwane dawniej dymarki.

 

Gdy Bolesław Wstydliwy

dobrem miasta się zajął

wkrótce królewskim kosztem

handlowe kramy stają.

Rozwija się nauka,

kultura i zdolności

i to przesądza sprawę

o Krakowa przyszłości.

 

 

WIEK XII i XIII

 

Przez cały wiek XII-ty,

połowę XIII-go

nastają ciężkie czasy

dla miasta krakowskiego.

Choć chcą cię zdobyć wszyscy

nie dajesz się wrogowi,

nie zdoła obcy zniszczyć,

książęta dzielnicowi.

Stąd pewna jest legenda.

Właśnie na jej osnowie

radości Lajkonika

tyś świadkiem wciąż, Krakowie.

 

Jakby na przekór wszystkim

ty każdym swym zakątkiem

wciąż bujnie się rozrastasz

przez wszystkich lat dziesiątki.

 

Wam wszystkim tekst przysłowia

jest bardzo dobrze znany,

że "nie od razu Kraków

był właśnie zbudowany".

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak w czasie panowania

Wacława z Czech,

zmieniają słabe obwałowania.

By bronić przed Mongołem

albo wrogiem ościennym,

wały ziemno-drewniane

zastąpił mur kamienny.

Wchodziło się przez basztę

z kamienia wyciosaną,

w romańskim zdobną stylu

Bramą Floriańską zwaną.

 

 

WIEK XIV

 

XIV-ty wiek dla ciebie

to rozkwit twój i sława,

przeżywasz koronację

Łokietka Władysława.

Ten polski król w katedrze

podczas uroczystości

królewskie otrzymuje

insygnia i godności,

przysługujące władcom,

a z Gniezna przeniesione.

I odtąd koronacje

tu miały być święcone.

Tu rodzi się następca

Kazimierz, Wielkim zwany.

Piętnaście lat tu później

był ślub jego i Anny.

 

Odważne są, choć trudne

rządy Władysławowe.

W tym czasie wyrastają

kamienne gmachy nowe.

A za bramą Floriańską

wielki się rynek mieścił,

kramy pełne towaru,

westchnień dziatek, niewieścich.

Sukno miejscowe, z daleka

zboże, sól i specjały.

Każdy coś kupił, zamienił

i kwitł ten handel cały.

Wjazd i wyjazd z owego

targowiska nocami

zamykano dokładnie

drewnianymi kratami.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

gdy król wjeżdżał w twe bramy

po swym zwycięskim boju

z krzyżakiem pod Płowcami.

Zaledwie lat dwa po tym

moc łez wylało wielu,

gdy zmarłego monarchę

żegnano na Wawelu.

Lecz jak to w życiu bywa:

Król zmarł. Niech żyje nowy!

 

Po koronacji nastał

czas już Kazimierzowy.

Kazimierz, zwany Wielkim

to król z wrażliwą duszą

miłując artyzm, piękno

do dzieła szybko ruszył.

Ozdobił swą siedzibę,

czyli wawelski zamek

wymyślnie tak, że trudno

by oddał to atrament.

Dobudowane wieże

służyły za komnaty,

malarstwo nadawało

charakter im bogaty.

Jedną z nich Kurzą Nogą

zwą wszyscy na Wawelu.

Po dziś dzień stojąc strzeże

tajemnic wieków wielu.

Z rozmachem przerabiano

niektóre wielkie sale,

gdzie król chadzał i dwórki,

i pewnie były bale.

Zamiast drewnianych stropów,

filary i sklepienia,

kunsztowne, piękne rzeźby

czyniły dopełnienia.

 

Dotąd w architekturze

romański styl panował,

a od tej pory gotyk

już nad nim zatriumfował.

W romańskim stylu kamień

do budów używali.

W gotyku znano cegłę,

więc cegłę stosowali.

Uczynił król Kazimierz

na wzniesieniu wawelskim,

godny miana monarchy

zamek iście królewski.

 

Król nie tylko o siebie

lecz dbał o całą ziemię,

dla tych spragnionych wiedzy

utworzył Akademię.

Mężczyźni tu jedynie

nauki pobierali,

wybitni profesorzy

przedmioty wykładali.

Studenci po łacinie

zgłębiali tu tajniki

nauki astronomii,

prawa, matematyki.

 

Rozrastały się w mieście

i domy i kaplice,

tętniły gwarem handlu

i place i ulice.

Kupcy zwozili tutaj

to, czego brakowało,

a z miasta wywozili

czego gdzieś było mało.

Przez Kraków w różne strony

jechały pełne fury,

sukna, wełny czy wosku,

miedzi, ołowiu, skóry.

"Drogą pruską" z Krakowa

śpieszyły karawany

do Torunia i Gdańska

wzdłuż wybrzeży wiślanych.

Ze starego Krakowa

mieli kupcy krakowscy

od ujść Odry na Szczecin

inny szlak ku północy.

Na południe, przez Bochnię,

aż ku Sączu Staremu,

Karpatami do Koszyc 

i ku Morzu Czarnemu.                               

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

wielkiej uroczystości,

gdy król w domu Wierzynka

dostojnych witał gości.

Tu przy Rynku i Grodzkiej

w Wierzynka Kamienicy

byli zaproszeni

królowie, dostojnicy.

Zjechali monarchowie

już szlakiem tu utartym

na ślub królewskiej wnuczki

z cesarzem Karlem IV.

Uczta była bogata,

delicje smakowano,

a dla humoru trunki

wykwintne kosztowano.

Według starej legendy,

którą Długosz utrwalił

tam na złotej zastawie

jadło gościom dawali.

Wierzynka dawno nie ma

lecz imię jego słynie

od czasu tamtej uczty.

I długo nie przeminie.

 

Gdy zbudowano Ratusz

z wieżą, co dumnie stała,

w nim rada, sąd, magistrat,

i ława miejsce miała.

Miejsce odosobnione

kryło jego podziemie,

właśnie tam władze miasta

umieściły więzienie.

Obok wieży na Rynku

wkopano "hańby słupek",

to pręgierz dla przestępców

i kojec dla przekupek.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

chwili, gdy król umierał,

podniosłą ciszę zgonu

żałosny płacz rozdzierał

Władca Kazimierz Wielki

Kraków zastał drewniany,

odchodząc zaś zostawiał

w większości murowany.

 

W dniu, gdy grzebano króla 

Kraków nowego witał,

syna Andegawenów

wnuka Piastów, Ludwika.

Podwójny był to władca,

12 lat panował.

Matka musiała rządy

regencyjne sprawować.

Gdy zmarł, dwa lata później

przybyła do Krakowa

jego córka Jadwiga,

by po nim tu królować.

W katedrze koronacji

wspaniałej, co się zowie,

nadziei serc Polaków,

byłeś świadkiem, Krakowie.

Wkrótce wyższe uczucia

na zamku górę wzięły,

gdy przybyło poselstwo

księcia Litwy, Jagiełły.

I już w rok później, Wawel

znów pięknie gości witał,

przybył litewski książę,

a wraz z nim jego świta.

Jagiełło na sam widok

młodej, ślicznej królowej

po prostu aż oniemiał,

z zachwytu stracił głowę.

Po kilku dniach w katedrze

Władysław chrzest przyjmował

i przed ołtarzem tamże

małżonce swej ślubował.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie,

ty końca czasów Piasta

lecz i początków, kiedy

czas Jagiellonów nastał.

Zgon ostatniego Piasta

tu, na krakowskiej ziemi

sprawił zahamowanie

rozwoju Akademii.

Ale młoda królowa

w swej wspaniałomyślności

dała na Akademię

swe wszystkie kosztowności.                                                  

Za żywota królowej

i biskupa Radlicy

odbyła się budowa

Mariackiej też kaplicy.

Na kościele nie jedna

wieża w górę wyrasta.

Niższa, kościelna, z dzwonem.

Wyższa to własność miasta.

Trębacze z wieży szczytu

nad spokojem czuwali,

hejnały grając strażom

hasła im podawali.

Aby przestrzec przed wrogiem

lub dać znać o pożarze

trębacz hejnały grywał,

by go słyszały straże.

Raz trafiły trębacza

strzały obcych żołnierzy.

Na pamiątkę przerwany

grają hejnał na wieży.

 

Piękna była królowa,

ale cóż komu po tym.

W krótkim życiu piękniejsze

były wszystkie jej cnoty.

Opłakiwał małżonek,

dostojnicy i prości,

tracąc z nią ogrom serca

i wspaniałej mądrości.

Czescy Żydzi przybyli

pod tego wieku koniec,

chcąc zamieszkać w Krakowie

po praskim pogromie.

 

 

WIEK XV

 

Popatrzmy znów na Rynek

gdy wiek XIV mijał,

kiedy tak prężnie handel

w Krakowie się rozwijał.

Te stare jeszcze kramy

za czasów Wstydliwego

tu już nie wystarczały.

Potrzeba coś nowego.

By zawierać transakcje,

towary gdzie lokować

murator miejski, Marcin,

gmach nowy pobudował.        

Stanęły, więc na Rynku

gotyckie Sukiennice,   

był okazały ratusz,

po bokach zaś ulice.

W przejściu gmachu Sukiennic

"miecz krwawy" tu "waruje".

Znaczy, że magdeburskie

prawo obowiązuje.

To prawo, jakie wtedy

"trzęsło" całym Krakowem,

dwurodzajowe było,

ale bardzo surowe.

Na "gardło", albo "ręce"

po prostu się dzieliło,

zależnie od przestępstwa,

jakie się przekroczyło.

Drobne, czyli kradzieże

karano ucinaniem

ręki, ucha, języka,

albo napiętnowaniem.

Na ośle ośmieszanych

po Rynko wieźć zmuszano,

albo wkoło obchodząc

na głowie z psem, kazano.

Mógł też na pośmiewisko

być w kuny zakuwany,

że w niedzielę pracował,

za rozpustę schwytany.

Za obrazę klientów

przekupki zakuwano,

a znów jawnogrzesznice

przed kościołem stawiano.

Tych skazanych na chłostę

stawiano u pręgierza,

a pomocnik katowski

jemu karę wymierzał.

Przy ratuszu stał pieniek

dla najgorszych przestępców.

Kat uśmiercał toporem

bandytów, innowierców.

Winnych w Wisłę wrzucano

w workach pozaszywanych,

z psem, kurą lub jaszczurką

razem tam, w toń wrzucanych.

A w podziemiach ratusza

izbę tortur zrobiono,

cały zestaw narzędzi

do tego umieszczono.

Tu Piwnica Świdwicka

też słynna się mieściła,

od wspaniałego piwa

nazwę swoją nosiła.

 

Rząd rozmaitych kramów

krył przeróżne przedmioty

wytworne materiały,

drogocenne klejnoty.

Było najlepsze płótno,

aksamit jak marzenie,

Jedwabie, adamaszki,

a nawet i korzenie.

Nieopodal ratusza

tu różne "jatki" stały,

które już inny rodzaj

towaru zawierały.

Później w cechu zrzeszonym

zbudowano Schmetterhaus,

by rzemieślnik, gdy wykonał,

sprzedać gdzie towary miał.

Była tutaj kontrola

na poziomie wysokim

na popiół szedł zły towar,

lub dla miejskiej biedoty.

Resztę miejsca na rynku

zajmowały stragany,

z węglem drzewnym, czy drobiem,

z chlebem, sprzętem drewnianym.

Razem z handlem, rzemiosło

kwitło też w "Grodzie Kraka",

różnorodna w swym kunszcie

umiejętność wszelaka.

Na Rynku w kamienicy,

co pod 13-tką była

zwana Pod Złotą Głową

apteka się mieściła.

Cały czas budowano

kościoły i kaplice,

wznoszono w nich ołtarze

uświetniając stolicę.

 

Król z zapisu Jadwigi

wiele zrobił dla kraju

Tym pragnącym nauki

stworzył Collegium Maius.

Dom za domem łączono

i na nowe zmieniano.

Wkrótce urzekającą

im Uczelnię oddano.

Gmach Collegium to okaz

też stylu gotyckiego,

pięknej architektury

okresu ówczesnego.

Wspaniały wykusz zdobi

uczelniane fasady,

dziedziniec otaczają

dekoracyjne arkady.

Na parterze lektoria,

to wykładowe sale.

Zaś aulę Collegium zdobią

z napisami portale.

Mniejszy "Plus ratio quam vis".

Tu myśl się umieściła,

która mówi, że "rozum

więcej znaczy niż siła".

Na pierwszym piętrze gmachu,

były uroczystości

i wybory rektora,

pokoje dla znacznych gości.

Żacy zamieszkiwali

w bursach obok Uczelni

i ich profesorowie

mieszkania swe tam mieli.

W tym Uniwersytecie

swoją wiedzę zdobywał

sam Mikołaj Kopernik,

gwiazd tajniki odkrywał.

 

Wrzało życie w Krakowie

i monarcha nie zwlekał,

pojął nową królową

i na syna znów czekał.

Potem znowu na zamku

radości duch panował,

gdy po walce z krzyżakiem

zwycięstwo król świętował.

Na pamiątkę z Grunwaldu

flagi wroga zwieziono

i w katedrze wawelskiej

dumnie je powieszono.

Ogromne to zwycięstwo

świetności przysporzyło

królowi i Polakom,

bo w świecie znaczne było.

 

Nie miał król szczęścia w życiu

jeśli o żony chodzi,

dopiero po czwartym ślubie

wreszcie syn się urodził.

Miał na imię Władysław,

pierwszy syn Jagiellona

drugi żył rok niecały,

lecz niestety, ten skonał.

Trzeci z synów, Kazimierz,

siedem lat ledwie skończył,

gdy Władysław Jagiełło

własny żywot dokończył.

Wielki to był polityk,

wojak od miecza tęgi.

O jego wiedzy, męstwie

liczne mówią nam księgi.

Na następcę wybrano

z synów króla, starszego.

Młody król przyjął imię

Władysława III-ego.

Młody Jagiełło krótko

siedział na polskim tronie.

W sześć lat później ślubował

on węgierskiej koronie.

Wkrótce w bitwie król zginął

i co z tego wynika?

Więc królem okrzyknęli

młodszego Jagiellończyka.

Za kilka dni po ślubie

król został poproszony,

by objął władzą Prusy

i włączył do Korony.

 

Byłeś świadkiem uniesień,

podniosłych uroczystości,

ale i widzem smutków,

łez i wielkich żałości.

W rok po ślubie królewskim

w swej części południowej,

nawet zamek dotknęło,

paliłeś się, Krakowie.

 

Z małżeństwa z Austriaczką

król miał niemało dzieci,

było ich dziewięcioro.

Świętym z nich został trzeci.

Jadwiga, dwie Elżbiety,

mrze jedna w maleńkości, 

pierwszy z synów Władysław,

Jan Olbracht, król w przyszłości.

Następnie Aleksander,

syn Kazimierz, po ojcu,

Zygmunt, przyszły król Stary

i Fryderyk na końcu.

 

Za czasów Kazimierza

żył dobrze i nam znany

kanonik z wykształcenia

Janem Długoszem zwany.

Był wychowawcą synów

króla Jagiellończyka.

Na kartach kronik dzieje

ojczyzny swej zamykał.

 

Tak samo i w tym wieku

w Krakowie zamieszkiwał

Witt Stwosz, wspaniały rzeźbiarz,

co cudów dokonywał.

Wyrzeźbił piękny ołtarz,

ogromnie okazały.

Aż kilkanaście metrów

ma wzdłuż i wszerz on cały.

Odtąd Mariacki Kościół

miliony odwiedzały

i te kunsztowne rzeźby

ołtarza oglądały.

Składa się w sumie z pięciu

swych zamykanych części.

Ludzkie oko z zachwytem

to arcydzieło pieści.

Święte figury mają

cudowne wprost zdobienia,

bogatą polichromię

wykańczają złocenia.

Prawie trzy metry liczy

każda z postaci owych.

I z pnia jednego każde

jest dzieło to lipowe.

Postacie głównej sceny

rzadki artyzm cechuje

i realizm szczegółów

w nich się też obserwuje.

Jest niemal ilustracją

ówczesnego nastroju,

przeróżnych typów ludzkich,

ubiorów i ich krojów.

I życia wewnętrznego

w ich domach i w warsztatach.

Oto jak scenografia

obrazu jest bogata.

Ten ołtarz to zabytek

największy jest w gotyku

i najwspanialszy okaz

ze wszystkich pentaptyków.

 

W drugiej połowie wieku

piętnastego, Krakowie,

żydowskiej się bóżnicy

przyglądałeś budowie.

Piękna i dwunawowa,

jedyna w swym rodzaju.

Jedna z trzech w Europie,

jedyna taka w kraju.

Jest dawna tu tradycja

z synagogą związana,

odpowiednik melodii,

która była przerwana.

Podobnie jak trębacza

zabiła wroga strzała,

tak też hakofoth Żydów

napaść Turków przerwała.   

Z końcem święta Szałasów

koniec Biblii czytają

i podczas Simchet Tora

od nowa zaczynają.

Świętują tańcem, śpiewem,

bóżnicę okrążają,

radośnie zwoje Tory

w ramionach swych trzymają.

Tych hakofoth jest siedem,

raz w połowie czwartego

wtargnęła horda Turków,

wycięła w pień, każdego.

Odtąd w tej jednej bóżnicy

urywa się fala radości,

w połowie czwartego hakofoth

czytają Psalmy żałości.

 

Na kilka lat na Litwę

wyjechał król i świta.

Tam zmarł, przywieźli ciało.

Nie miałeś kogo witać.

Książęta przebywali

każdy z nich w innej stronie.

Władysław był i w czeskiej,

i w węgierskiej koronie.

Królewicz Aleksander

na Litwie już pozostał.

Fryderyk kardynalski

w końcu majestat dostał.

 

Znów nowy król zasiadał

tu na krakowskim tronie,

Jan Olbracht z Jagiellonów

ślubował znów Koronie.

Za jego czasów Turków

poselstwo przyjechało.

Na Rynku ich wielbłądy

z końmi biwakowały.

Gdy przyjął gości z Turcji

odważnie się wyprawił

na Wschód, ale przegrany

powrócił spod Mołdawii.

Aby zapewnić miastu

obronę, według planu

natychmiast rozpoczęto

budowę Barbakanu.

Był w swoim kształcie kołem

nawet dość okazałym,

zaś całość wody fosy

wokoło otaczały.

Liczne bramy i baszty,

łańcuchy utrudniały,

w razie, gdy obce wojska

natrzeć na miasto chciały.

 

Dobiegał wiek piętnasty.

Przed końcem w wieku owym

wyjechał do Wenecji

pierwszy powóz pocztowy.

Rodzinie Montelupich

to miasto zawdzięczało,

że właśnie Urząd Poczty

w swoich granicach miało.

Jan Olbracht zmarł w Toruniu.

Niedługo, więc królował.

Natychmiast jego zwłoki

przywieźli do Krakowa.

 

WIEK XVI

 

Momentu, gdy korona

na Jagiellona głowie

zabłysła znów swym blaskiem

byłeś świadkiem, Krakowie.

Królewicz Aleksander

Polakom znów ślubował.

Lecz rządy swe na tronie

bez żony swej sprawował.

Albowiem żona jego

inne wyznanie miała,

a katolicką wiarą

straszliwie pogardzała.

Niedługo Aleksandra

radowała korona.

Gdy na Litwę wyjechał

to tam jak ojciec skonał.

 

A w rok później na zamku

znowu wiwatowali.

Gdy na Wawel przyjechał

królewicz Zygmunt w gali.

Utartym już zwyczajem

król podczas koronacji

zatwierdził przywileje,

i prawa różnych nacji.

Król Zygmunt się ożenił

z Barbarą Zapolyanką

dni trzy nie było końca

turniejom i hulankom.

Dając tylko dwie córy

królowi zmarła żona.

W sześć lat później przybyła

na dwór księżniczka Bona.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jak piękny był wjazd owej,

wspaniały ślub w katedrze,

koronacja królowej.

Tłumy krakowskich mieszczan

z zachwytem oglądały

przepych królewskich strojów.

Dni siedem bale trwały.

Wkrótce rodzą się pierwsze

dzieci królowej Bony,

córka jej Izabela,

i syn, dziedzic Korony.

Kraków i obce dwory

z wielką chwałą na ustach

cieszyli się z urodzenia

księcia Zygmunta Augusta.

Zygmunt i Włoszka mieli

tylko jednego syna,

oraz trzy córki: Zofia

Anna i Katarzyna.

Kraków w wieku XVI-tym,

gdy trwało Odrodzenie

piękny był i bogaty

i miał swoje znaczenie.

Jednym ze znakomitszych

był miastem Odrodzenia

jakie kryła Italia,

Westfalia czy Nadrenia.

Ta stolica Polaków

miała wiele ludności

wyuczonych w rzemiośle

przeróżnej specjalności.

Byli piekarze, krawcy,

złotnicy i stolarze,

ludwisarze, miecznicy,

kusznicy i garncarze.

Kowale i ślusarze,

szewcy, białoskórnicy,

paśnicy, rusznikarze,

a i kardybanicy.

Na Rynku sprzedawano,

tak samo jak przed laty,

wyrobów moc, korzenie,

drogie sukno na szaty.

W Sukiennicach bogatszy

był towar sprzedawany.

Miejscowy wyrób, żywność

mieściły inne kramy.

Dbano, by nie za drogo

kosztowały towary.

Walutą były grosze

dzielone na denary.

Złotem i grzywną płacił

kto bardziej był bogaty.

Największą wartość miały

talary i dukaty.

W różnych tu sprzedawano

jednostkach miary towar,

garniec, kopa, ćwierć, połeć,

łokieć - metra połowa.

Rzeźnicy w mięsnych jatkach

kusili wiszącymi

połciami wieprza, woła,

ćwierciami cielęciny.

Szacarze bardzo często

do jatek zaglądali,

i weterynaryjny sprawdzian

przeprowadzali.

A znów pod gołym niebem

przekupki wciąż krzyczące

pieczywo sprzedawały,

potrawy też gorące.

Piwnice ratuszowe

zaś wszystkich zapraszały,

by napić się tu piwa,

wina, miodu, gorzały.

Mikołaj Rej z Nagłowic,

ja wcale nie przesadzam,

na Rynku często goszcząc

lubił się tam przechadzać.

Po rojnym, gwarnym placu

też Stańczyk spacerował,

z prostych krakowaian lubił

on sobie podworować.

Przyjeżdżali tu także

i inni kupcy liczni,

jedni z różnych stron kraju,

a drudzy zagraniczni.

We wszystkie wtorki, piątki

na targu handlowano

i z okolicznych wiosek

tu towar sprzedawano.

Na wozach albo w koszach  

reklamowano owy

plon wiejski, chleb, jarzyny,

i produkt nabiałowy.

Dzięki królowi miasto

miało swe uprawnienie.

Od towarów z importu

pobierano oclenie.

Zdarzało się, że byli

wśród kupców przemytnicy.

Nagrodę za schwytanie

dostawali strażnicy.

Tu była też niejedna

uroczystość państwowa,

tu świetnie się bawiła

ludność miasta Krakowa.

 

W tysiąc pięćset dwudziestym

piątym roku w "Cracovii"

książę pruski hołd lenny

złożył w Rynku królowi.

 

Nie tylko miłe chwile

widzieli krakowiacy

za wiarę i przestępstwa

tu umierali tacy.

Niemało na sumieniu

ma dusz była stolica

kiedy do egzekucji

stanęła szubienica.

Tu zawsze wrzało życie

pełne gwaru, hałasu,

głośniejsze raz, raz słabsze

w zależności od czasu.

Nigdy Rynek krakowski

rytmu nie miał takiego,

stroju, barw i bogactwa

jak z wieku XVI-go.

 

Miasto wciąż się zmieniało

w zależności od tego

na jaką kiesę stać było

tego, albo owego.

Dwu lub trzyokienne

mieszczańskie domy były

w oknach kraty, a obok

podwórza wychodziły.

A szlachta i duchowni,

także wzorem z Italii,

przy swych drewnianych domach

podcienia budowali.

Zaś dookoła Rynku,

skrywają tajemnice

w Krakowie najpiękniejsze

mieszczańskie kamienice.

Wystrój renesansowy

miały nawet spichlerze,

magazyny, kaplice,

ratusz i jego wieże.

Liczne były kaplice

i kościoły też liczne,

ozdobione bogato,

kolorowe i śliczne.

Z przepychem przeogromnym

wielmoże powielali

wawelski zamek,

kiedy pałace budowali.

Miały one charakter

iście renesansowy,

podcienia i krużganki

z dziedzińcem arkadowym.

 

Z tych najbogatszych kupców

ze świata mieszczańskiego

na rajców wybierano

do urzędu miejskiego.

Wielu najznakomitszych

żyjących krakowiaków

dbało o swą siedzibę,

dbało o miasto Kraków.

Pamięć nie zapomniała

o wsławionych mieszczanach.

Pamiętasz Jana Turzo,

Bonera i Kaufmana.

 

A roku tysiąc pięćset

dwudziestego pierwszego

dało się słyszeć dźwięki

dzwonu Zygmuntowego.

Czuwali nad stopem dzwonu

niemieccy ludwisarze,

ciężko było na Wawel

wtoczyć się z tym bagażem.

Umieszczono na wieży

ten potężny instrument,

aby głosił on sławę

i Jagiellonów dumę.

A stopu spiżowego

serce trzystukilowe

uderzając wspomina

te czasy Zygmuntowe.

 

I na Wawelu, w zamku

zaczął się okres nowy,

zaczęto go ozdabiać

w stylu renesansowym.

Przebudowano skrzydło

nie tylko południowe,

ale i to północne

też przeszło przebudowę.

Królewscy muratorzy

z ziem włoskich sprowadzani

opletli go od środka

pięknymi krużgankami.

Bogata polichromia

zdobi niejedną ścianę,

kolumny z rozetami

są złotem wykańczane.

Pokryto dachówkami

pałacowe komnaty,

wszędzie zmieniał się wystrój

coraz bardziej bogaty.

Rozbudowano kuchnie,

pałacowe piwnice

wzniesiono też grobową

Zygmuntowską kaplicę.

Najwyższy sąd królewski

na zamku się znajdował,

a na parterze skarbiec

klejnoty królów chował.

Z czasem i wschodnie skrzydło

pałacu zbudowano,

na którym wrzało życie,

bawiono się i grano.

Król Zygmunt mur obronny

przy zamku dobudował,

w katedrze ołtarz główny

też nowy zafundował.

 

Królewska rezydencja

powiększała się stale.

Wraz z południowym skrzydłem

stanęły jego sale.

Z tej strony połączono

z katedrą cały zamek.

Ukończono wiodącą

i na dziedziniec bramę.

Przy wystroju wnętrz zamku

pracowali stolarze,

znakomici snycerze

i wspaniali malarze.

Sprowadzono aż z Brugii

wiele pięknych arrasów

z dziejami Polski, które

dotrwały naszych czasów.

Ten wiek mówi o pierwszej

takiej wieści źródłowej:

"Rurmus wodę dostarczał

dla ludności zamkowej".

 

XVI-ty wiek to rozkwit

nauk humanistycznych,

ale pod jego wpływem

także i sztuk plastycznych.

Z tych czasów się wywodzą

znakomici malarze,

wieloma też dziełami

zasłynęli rzeźbiarze.

Wielu znanych pisarzy

jest z wieku XVI-go,

znasz Mikołaja Reja,

Jana Kochanowskiego.

"A NIECHAJ NARODOWIE

WŻDY POSTRONNI ZNAJĄ,

IŻ POLACY NIE GĘSI,

IŻ SWÓJ JĘZYK MAJĄ".

Te wciąż dźwięczące słowa

poznał nie jeden człowiek.

A razy wiele więcej

słyszałeś ty, Krakowie.

Dbali o polski język

już nie tylko pisarze

jak Rej czy Kochanowski,

czy szkolni bakałarze.

Baczyli, by się zwrócić

ku swej ojczystej mowie

bardziej prości mieszkańcy

i ci wielcy, królowie.

Do polskości w tym czasie

skłania się ludność wszystka.

Pochodzący z obczyzny

spolszczyli swe nazwiska.

Akademia krakowska

zapełniana żakami

była nie tylko z kraju

lecz i cudzoziemcami.

Chłonęli oni wiedzę

z ochotą i z zapałem

zajmując się umysłem,

nie tylko własnym ciałem.

Bo nie samej nauce

lecz wszelkiej konwersacji

czas wolny poświęcali

z powodu reformacji.

Gdy prawdy Lutra z Niemiec

dotarły do Krakowa,

nadziei była pełna

niejedna polska głowa.

Nosiła ona znamię

prócz lepszego istnienia,

i przed Bogiem równości,

właśnie pewność zbawienia.

Jednak na Akademii

poprzez wpływy kleryków

w rozwoju reformacji

nie mogło być wyników.

Nowa nauka w zamku

także przeciek swój miała

przez wpływ z ościennych dworów

umysły zapładniała.

Lecz choć stare dogmaty

ośmieszano tam wielce

w zamian też nie dawano

im niestety, nic więcej.

Zwołany sąd biskupi

uznał heretykami

i toczył ostrą walkę

z tymi innowiercami.

Innowiercom wymierzał

bardzo surowe kary

przeciwny nowej wierze

Wysokość Zygmunt Stary.

Kilku krakowskich mieszczan

bezmyślnie oskarżono.

Wajglową jako pierwszą

na stosie tu spalono.

Te hasła reformacji

podjęli krakowianie.

Walczyli z duchowieństwem

i szlachta i mieszczanie.

 

Znów święto na Wawelu,

któreś widział, Krakowie.

Spoczęła znów korona

na Austriaczki głowie.

Królewicz Zygmunt August

pojmując ją za żonę

w katedrze z rąk biskupa

przyjął polską koronę.

 

A roku tysiąc pięćset

czterdziestego ósmego

przepełniła cię smutkiem

śmierć Zygmunta Starego.

Ucichły mądre żarty

poczciwego Stańczyka,

śmieszki dwórek królewskich,

nawet lekka muzyka.

Ceremonia pogrzebu

uroczysta tak wielce.

Żegnało go ze łzami

nie jedno ludzkie serce.

Żegnały go procesje

przejętych krakowiaków,

smutnych mieszkańców zamku,

duchownych oraz żaków.

Aż tysiąc świec trzymało

setki żaków w kapturach,

Potem koni trzydzieści,

za nimi zbrojnych tura.    

I mar trzydzieści po nich

przykrytych złotogłowiem,

w strojnych szatach na koniach

znamienici panowie.

Za panami pacholę

z tarczą oraz z herbami.

Wkoło mar szli dworzanie

z palącymi świecami.

Potem panowie rada,

a za nimi posłowie.

Na ostatku insygnia

nieśli wojewodowie.

Z mieczem pan miecznik Wolski,

potem sceptrum niesiono,

jabłko, pan sandomierski

i krakowski z koroną.

Wreszcie ciało królewskie,

które nieśli dworzanie,

za nim król Zygmunt August,

Bona, panny i panie.

Na tym pogrzebie byli

dostojni i książęta,

oraz ludność krakowska.

Ty to jeszcze pamiętasz.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

znanej dobrze nam pary

ostatniego z Jagiełłów

i Radziwiłł Barbary.

Widziałeś to kochanie,

słyszałeś czułe słowa,

bo August swoją żonę

ogromnie umiłował.

Małżeństwo to sprawiło

wyjazd królowej Bony,

bowiem ona nie chciała

dla syna takiej żony.

Ty słyszałeś też, kiedy

rozpacz ciszę rozdarła,

gdy królowa Barbara

po trzech latach umarła.

Nie potrafił się dźwignąć

król ze swego cierpienia.

Żył jedynie przeszłością,

wyłącznie dla wspomnienia.

Ale chcąc mieć dziedzica

ożenił się raz trzeci

z Katarzyną z Habsburgów.

Nie doczekał się dzieci.

 

Za czasów tego króla

i dla wyznawców Lutra

nastąpił czas odwilży

oraz lepszego jutra.

U Marcjana Chełmskiego

często się spotykali,

gdzie nowe nabożeństwa

tam swoje odprawiali.

Gdy pożar dotknął ratusz

też podczas reformacji,

budynek oraz wieżę

poddano renowacji.

Do jednej z kul na szczycie

zdobiącej ratusz owy

włożono opis zdarzeń,

oraz Testament Nowy.

Na sejmie w mieście Piotrków,

który król wtedy zwołał,

przyrzekł decyzję podjąć

tyczącą się kościoła.

Próbowano połączyć

dla czystej Ewangelii

różne kościoły w jeden

przez ich przedstawicieli.

Zbierano się po domach.

Z początku u Bonera.

Wkrótce na pomieszczenie

krakowski zbór trzos zbierał.

Gdy wymagana suma

została uzbierana,

budynek zakupiono

wnet przy Świętego Jana.

Ewangeliccy wierni

przywileje dostali,

posiadanie cmentarzy,

i szkół oraz szpitali.

Król pozwolił, by zbory

wolność nabożeństw miały,

żadne biskupie sądy

ich nie prześladowały.

Dzięki panu Trecemu

gimnazjum postawiono,

lecz nowej teologii

po niemiecku uczono.

 

W roku tysiąc pięćsetnym

i pięćdziesiątym piątym

pogorzały Sukiennic

wszystkie mury i gonty.

Budowniczy il Mosca

wybudował gmach nowy

jeszcze piękniejszych Sukiennic

w stylu renesansowym.

 

Nie cieszyłeś się długo

królewską obecnością.

Królowa wyjechała

znudzona samotnością.

Bo król był ciągle w Wilnie,

wreszcie wcale nie wrócił.

A lat trzynaście później

twój lud się znowu smucił.

Byłeś świadkiem, Krakowie

smutku i pożegnania,

gdy z Litwy zwieźli ciało

tu celem pogrzebania.

Śmierć króla zakończyła

te czasy Jagiełłowe.

Odtąd tu przybywali

elekcyjni królowie.

Niewiele król zostawił

po sobie w tamtych czasach,

nie mówiąc o brukselskich

oponach i arrasach.

Lubiąc piękno obwiesił

nimi sale zamkowe

mające sceny z Biblii,

albo godła państwowe.

 

Ponad dwa lata trwało

bezkrólewie na tronie.

Henryk Walezy przyjął

tron ten po Jagiellonie.

Wjazd jego do Krakowa

był bardzo okazały.

Z zachwytem i podziwem

tłumy go oglądały.

Był tu cztery miesiące

nie doczekawszy lata,

bo pewnej nocy uciekł

na wieść o śmierci brata.

Po niewdzięcznym Francuzie

tron stał osierocony,

bo dwa kolejne lata

nie wkładał nikt korony.

 

Wreszcie królewna Anna,

a z domu Jagiellonka

w pałacu się zjawiła

czekając na małżonka.

Kiedy Stefan Batory

spotkał się wreszcie z Anną

ślub im dano w katedrze,

potem koronowano.

Nie doczekał dziedzica

Stefan z królową Anną,

bo była w dniu zaślubin

leciwą w latach panną.

Za czasów Batorego

święcił Rynek krakowski

ślub siostrzenicy króla

z hetmanem, imć Zamoyskim.

Wspaniały był to widok.

Wszystkie oczy zachwycał.

Wesołość było słychać

aż na bliskich ulicach.

Kamienica krakowska

zwana "Pod Baranami"

brzmiała śpiewem, muzyką,

weselnymi tańcami.

Chociaż król w polityce

to była "tęga głowa",

przez dziesięć lat niewiele

uczynił dla Krakowa.

 

A co się dalej działo

z reformacją w Krakowie?

Dalszy ciąg moich rymów

niech wszystko to opowie.

Oprócz już utwierdzonych

w swej prawdzie luteranów

pojawił się w tu w mieście

także i zbór arianów.

Głosili ci, że Trójca

to wiara w wielobóstwo.

Zalecali wspólnotę,

dorosłych chrzest, ubóstwo.

Ale wciąż ich zwalczano,

wypędzano z Krakowa

i jednak nie udało

im tutaj się zachować.

Duchowni katoliccy

po walce z arianami

zaczęli się rozprawiać

także z luteranami.

Pierwsi zaczęli żacy,

gdy inni dołączyli,

mimo sprzeciwu władzy

krakowski zbór zniszczyli.

Nie chciało duchowieństwo

zwycięstwa innych nacji,

aby stolica była

stolicą reformacji.

 

Po śmierci Batorego

stolica oblegana

była przez obce wojska

księcia Maksymiliana.

Przybył hetman Zamoyski,

by bronić miasto Kraków

i po sześciu tygodniach

odparto Austriaków.

 

Wkrótce po tym, na zamku

ktoś nowy się pokazał.

Przez Kraków uroczyście

przejechał Zygmunt Waza.

Wzdłuż całej jego drogi

portrety rozmieszczono

królów z linii Jagiełłów,

bo przez to podkreślono

łączność nowego króla

właśnie z Jagiellonami.

Mijane kamienice

obito kobiercami.

Tej nocy było jasno.

Świeciło świec tysiące,

zaś nastrój uświetniały

instrumenty grające.

 

A w cztery lata później

podobną miał oprawę

wjazd Anny Austriaczki

przez Kraków, na sam Wawel.

Strojono kamienice.

Muzyka w stylu włoskim.

Było to widowisko

godne władczyni Polski.

Zmarła królowa Anna,

a po Batorym wdowa.

Ksiądz, Piotr Skarga wygłosił

przepiękne o niej słowa.

Po ślubie rodzą się córki

i syn, dziedzic korony.

Lecz król się nie nacieszył

życiem córek, ni żony.

 

Z końcem wieku zaraza

przybyła do Krakowa

i morem tu żyjących,

zaczęła dziesiątkować.

Uciekało z Krakowa

mieszkańców bardzo wielu.

Nawet sam Zygmunt Waza

śpiesznie uszedł z Wawelu.

Król Zygmunt III Waza,

wnuk Zygmunta Starego

jednocześnie był władcą

także państwa szwedzkiego.

 

Pięć lat przed końcem wieku

zamek palił się srodze.

Całe skrzydło północne,

narożnik przy Kurzej Nodze.

Natychmiast po pożarze

jęli się przebudowy

całego zamku w stylu

już wczesnobarokowym.

Pokryto nowym dachem

już miedzią wyłożonym.

Dokonano naprawy

też fasad uszkodzonych.

Wykonano tu nowe

kominki i portale.

Najwspanialszy ogrzewał

tę Pod Ptakami salę.

Zrobiono nowe stropy,

dekorację stiukową,

wieżę Zygmunta III-go,

nową klatkę schodową.

 

Po zarazie stolicę

przeniósł Waza z Krakowa

do Warszawy. Tam rządy

lżej mu było sprawować.

Warszawa bliżej Szwecji

wszak będąc położona,

a Wazie ciągle szwedzka

marzyła się korona.

Odtąd król na Wawelu

o wiele rzadziej gościł.

Jedynie na spotkania,

wielkie uroczystości.

Wawelski zamek stał się

miejscem święceń państwowych,

koronacji, pogrzebów,

wizyt, obrad sejmowych.

 

WIEK XVII

 

Przyszedł wiek siedemnasty,

ciężki dla ciebie, Krakowie.

Kolejne wydarzenia

dalszych czasów świadkowie.

Byłeś świadkiem, Krakowie

inwazji wojsk w twych stronach.

Choć palono, grabiono,

nikt ciebie nie pokonał.

Miasto z trzech się składało

i było bardzo liczne,

Kraków, Kazimierz i Kleparz,

przedmieścia okoliczne.

 

W tym czasie żyli w mieście

przeróżni rzemieślnicy.

W tej odzieżowej branży

krawcy byli, czapnicy,

barchanicy, kuśnierze,

szewcy i płóciennicy,

sukiennicy, garbarze,

byli także paśnicy.

A z branży metalowej

byli tutaj ślusarze,

nożownicy, kowale

złotnicy i iglarze.

Były inne rzemiosła

dzisiaj już zapomniane,

na przykład powroźnicy.

Oraz dziś dobrze znane,

te ze spożywczej branży,

jak: rzeźnicy, masarze,

piekarze, twórcy chleba,

znakomici pszczelarze.

Szczególnie na Kleparzu

browar skomasowano

i moc zajazdów, w których

podróżnych nocowano.

 

Konstancja Austriaczka

przybyła do Krakowa.

Znów ślub i koronacja

i znów królowa nowa.

Gdy zbliżał się tu koniec

królewskiej egzystencji,

rodzi się Jan Kazimierz

w wawelskiej rezydencji.

Opustoszały zamku

królewskie wszystkie sale,

bo każdy król przyjeżdżał

tylko na wielkie gale.

 

Na wielkorządcę zamku

Jana Płazę wybrano.

Za niego na Wawelu

prac wiele dokonano.

Głównie zaś drugie piętro

objął Płaza remontem.

Dach na altanie pokrył

tarcicą, później gontem.

Pomalowano kraje

będące przed altaną,

a przy niektórych gankach

balasy nowe dano.

W trzech salach nowe okna

i piece tam wstawiono.

Posadzkę zaś nowymi

płazami wyłożono.

W pokojach na altanie

posadzki murowane,

nowe okna z błonami,

dwa piece malowane.

W prezbiterium i w nawach

po śmierci Jana Płazy

ozdobiły katedrę

polichromia, obrazy.

Z fundacji Tylickiego,

a projektu Trevano

mury z trzema bramami

wokół niej zbudowano.

Rozbudowując dalej

rezydencję królewską,

wzniesiono nową wieżę

zwaną później Sobieską.

 

W osiem lat po ćwierćwieczu

król nowy się ukazał

wjeżdżając uroczyście,

Władysław IV-ty Waza.

Gdy pochowano matkę,

i ojca, Wazę starego,

nazajutrz dokonano

koronacji młodego.

 

A w sześć lat później jeszcze

od wjazdu królewskiego

przeprowadzono remont

skarbca katedralnego.

Dziesięć lat trwały prace

nad renowacją ową,

lecz katedralny skarbiec

miał teraz szatę nową.

Zrobiono nowy portal

i mensę ołtarzową,

założono posadzkę

w skarbcu także nową.

Sprawiono nowe szafy

i skrzynie nowe zbito,

na paramenty liturgii.

Zaś miedzią dach pokryto.

 

W tym czasie przerobiono

na pałac Krzysztofory.

Od imienia Krzysztofa

zwie się go do tej pory.

Krzysztof farmaceuta,

pierwszy władca przybytku,

on rozpoczął budowę

właśnie tego zabytku.

Żył on w wieku XIV- tym,

aptekarz z wykształcenia.

Przyjechał aż z Ferrary,

był Włochem z pochodzenia.

Drugi właściciel gmachu

imć Adam Kazanowski,

człek najbogatszy w Polsce,

także marszałek dworski.

Gotyckie kamieniczki

w liczbie trzech, połączono

i dla tego człowieka

na pałac przerobiono.

W długiej, obszernej sieni,

(karety tam wjeżdżały)

mieści się kordegarda,

hajducy w niej siadali.

W bocznej części dziedzińca,

dużo dalej od sieni

były, stajnia, wozownia,

w piwnicy zaś alchemik.

Pałac do najpiękniejszych

zaliczany w Krakowie

zajmuje część dość dużą

pierzei przyrynkowej.

 

Kolejnym ciosem była

znów zaraza morowa,

co uśmierciła wiele

ludzkich istnień Krakowa.

Wiele ludzi uciekło

z miasta ku innym stronom.

A to, co tknęła zaraza

niszczono i palono.

Dalsze tutaj zniszczenia

najeźdźcy uczynili,

tylko czwartą część mieszczan

i domów zostawili.

W czasie walki o Kraków

Kleparz spaleniu uległ,

młyn na Piasku, Biskupie

Stradom, oraz niektóre

klasztory. Krakowianie

najbardziej ucierpieli

od Szwedów, bowiem haracz

zaborcy zeń ciągnęli.

Najeźdźcy zza Bałtyku,

gdy gród okupowali,

katedrę oraz skarbiec

królewski zrabowali.

Przez wojny ze Szwedami

mieszkańców ubywało.

Zarazem rzemieślników

niewielu tu zostało.

Przez cały czas mieszczanie

byli strasznie grabieni.

Przez sprzymierzone wojska

ogromnie obciążeni.

 

A roku tysiąc sześćset

pięćdziesiątego siódmego

po Szwedach tutaj stały

oddziały Rakoczego.

Cesarskie wojska, które

służyć pomocą miały

w efekcie bardzo drogo

krakowian kosztowały.

 

Gdy po połowie wieku

sejm tutaj obradował

kazał fortyfikacje

Krakowa rozbudować.

Naprawić uradzono

wszystkie w wojnie nabyte

zniszczenia na Wawelu

na koszt Rzeczpospolitej.

Jeszcze nie odpoczęła

biedna ludność Krakowa,

jak Jerzy Lubomirski

zaczął ją atakować.

Rozmawiano z goszczącym

tu Janem Kazimierzem,

lecz obietnice króla

zostały na papierze.

Abdykacja monarchy,

która wnet nastąpiła,

a po niej bezkrólewie

niczego nie zmieniło.

Uchodząc z kraju sprawdził

kaplicy swej budowę,

skradł ze skarbca klejnoty

żegnając się z Krakowem.

Przez te wszystkie doznane

w czasie wojen zniszczenia

zamek nie mógł swym gościom

udzielić już schronienia.

Na zamku bardzo często

przez wieku tego trwanie

komisje prowadziły

inwentaryzowanie.

 

Korybut Wiśniowiecki

na króla powołany

nie zrobił nic, wciąż Kraków

był w stanie opłakanym.

Mocą ustawy sejmu

skarbiec otaksowano

i klejnoty Jagiełłów

w dużej mierze sprzedano.

Minęło lat trzynaście.

Skończyła się budowa

kaplicy Wazów, którą

Kazimierz ufundował.

 

W ćwierć wieku po połowie

wieku siedemnastego

święciłeś uroczyście

wjazd Jana Sobieskiego.

Godnie go powitano

jak na władcę przystało.

Potem koronowanie

dwojga się odbywało.

Bo gdy prymas w koronę

Jana głowę ubierał,

w chwilę później przyjęła

ją Maria Kazimiera.

I tym razem monarcha,

ze świtą oraz z żoną,

nie mógł na zamku mieszkać,

bo nic tu nie zrobiono.

Chcąc pomóc miastu, które

poniosło wielkie straty

Sobieski Jan na sejmie

uchwalił znieść opłaty.

Na zmianę sytuacji

wpływ bardzo duży miała

zaraza tu morowa,

co aż trzy lata trwała.

Za sprawą Trzebickiego

mimo zarazy wiana

w katedrze się odbyła

nie jedna nowa zmiana.

Północne skrzydło gmachu

katedry podwyższono

i wieżę Zegarową.

Miedziany hełm wzniesiono.

 

Gdy Jan III do Wiednia

z odsieczą się wybierał,

w katedrze się modliła

zań Maria Kazimiera.

Gdy podczas mszy w katedrze

goszczono Kazimierę,

poseł doniósł zebranym:

"- Król został bohaterem!".

Gdy wrócił w wielkiej glorii

radośnie go witała

cała ludność Krakowa

i za herosa miała.

 

Po odjeździe monarchy,

świty i jego żony,

opiece Jana "Tretki"

zamek był powierzony.

Do niego należała

zamku restauracja.

Po nim na jego syna

spadła kontynuacja.

Pięć lat później wyznaczył

król Jan III-ci Sobieski

dużą kwotę na remont

wszystkich komnat królewskich.

Restauracja zamku

pięć lat około trwała,

a grupa specjalistów

pracami kierowała.

Posadzki, okna, rynny

oraz drzwi założono,

a część dziedzińca zamku

tam brukiem wyłożono.

I zamkowe krużganki

też odremontowano,

natomiast ściany komnat

świeżo pomalowano.

Gdy wielkorządcą zamku

został Adrian Bełchacki,

ustalono wzmocnienie

wzgórza fortyfikacji.

Sześć tysięcy złotówek

na ten cel przeznaczono,

a koszt remontu zamku

król wziął na swoje łono.

 

W okresie bezkrólewia

ucierpiał lud krakowski

kiedy pod miastem stanął

z wojskami Baranowski.

Żołnierscy deputaci

żądania wysunęli,

dla swojego marszałka

ogromnie dużo chcieli,

więc: aksamitny kontusz

podszyty sobolami

i złotogłowy żupan.

Na kontusze aksamit.

Żądali lamy, futer

rysich i sobolowych,

bławatu na żupany.

A dla wszystkich wojskowych

chcieli po puzdrze cyny

dla wszystkich konsyliarzy.

Kobierce, pistolety

i trzos dla komisarzy.

Lecz lata sześćdziesiąte

mieszczanie pamiętając,

by zmylić ich, sposoby

przeróżne wymyślają.

Darują antał wina

i biją wołu, cielę,

dziesięć tysięcy złotych,

lecz to nie dało wiele.

Sejmik wreszcie nakazał

im dobrze się sprawować,

natomiast marszałkowi,

by miasto uszanował.

Jak gdyby było mało,

ludziom wciąż dokuczano.

W sejmie opłaty miejskie

wciąż i wciąż podwyższano.

Podatek na towary

nałożono w tym czasie,

by wydrzeć właścicielom

najwięcej ile da się.

Ściągano od kupiectwa

horendalne opłaty

zubożał piękny Kraków,

choć przed tym był bogaty.

Nie stać było mieszkańców,

by domy budowali,

łatając zatem stare

skarpami podpierali.

Jedyną inwestycją,

do której los ich zmuszał

był po pożarze w mieście

remont wieży ratusza.

 

Po śmierci króla Jana,

rok później w tamtych czasach

Wawel witał nowego,.

Augusta z rodu Sasa.

Król wiedząc, że znów Szwedzi

są miasta zagrożeniem,

kazał fortyfikacji

poprawić umocnienie.

U końca tego wieku

Kraków był obciążony

przez grabież, mór i wielkość

opłat nań nałożonych.

 

 

WIEK XVIII

 

Nowy wiek XVIII-ty

zaczął się niewesoło.

Wciąż walki i grabierze,

naprawy i tak wkoło.

Pierwsze dziesięciolecia

wieku osiemnastego

to żniwa okupacji,

powietrza morowego.

 

Insygnia wywieziono

ze skarbca koronnego,

przed kolejną inwazją

na gród wojska szwedzkiego.

Gdy oblężono zamek

załoga nie wytrwała,

z dowódcą Wielkopolskim

dość szybko się poddała.

Przez okupantów wybuchł

największy w dziejach pożar.

Przez tę bezmyślność Szwedów

trzy dni aż zamek gorzał.

Przez cały czas na alarm

bito w dzwon Zygmuntowski,

by ratowali wszyscy

ten zabytek krakowski.

Prawie całość drugiego

tu piętra się spaliła.

Tylko salę Poselską

ta klęska ocaliła.

 

W tysiąc siedemset drugim,

w porze wczesnej jesieni

Szwedzi uszli. Los mieszczan

na kilka lat się zmienił.

W tysiąc siedemset piątym

kolejna komplikacja.

W tym czasie była trzecia

Krakowa okupacja.

Przez gospodarkę obcych

folwarki poniszczono,

a miejskie przedsiębiorstwa

zgnębiono i zgrabiono.

Zaraza szalejąca

okrutna w skutkach była,

bo aż 2/3 części

mieszkańców uśmierciła.

 

Kiedy odeszli Szwedzi

przybył król August z Sasów.

Zaczął prace umocnień.

Trwały dziesięć lat czasu.

W katedrze naprawiono

to ramię południowe.

Pokryto nowym hełmem

szczyt wieży Zegarowej.

Gdy sejm przeznaczył kwotę

na zamek, trzy tysiące,

zaczęto więc naprawy,

w sumie pięć lat trwające.

Gdy na najwyższym piętrze

prace już ukończono,

z pieniędzy skarbca, drugie,

kolejne odnowiono.

Całość zamku została

nowym dachem pokryta

i w całości dachówką.

Znowu mógł gości witać.

 

W trzy lata później Kraków

znów nowych gości bawił.

Król August III-ci z żoną

na zamku się pojawił.

Najpierw był pogrzeb królów

podczas bytności jego,

Augusta Mocnego

i Jana Sobieskiego.

Ostatni taki pogrzeb

oglądał Kraków stary.

Była też koronacja

nowej królewskiej pary.

Ten król się nie przejmował

Krakowem z mieszkańcami.

W tym czasie kilka kaplic

objęto remontami.

Na Skałce zbudowano,

jedynie w czasie owym,

klasztor razem z kościołem

też w stylu barokowym.

Na dziedzińcu kościoła

sadzawka kwadratowa,

rzeźbami otoczona

i każda barokowa.

Ujęta w narożnikach

obeliskiem, na których

srebrne orły warują,

a każdy z nich u góry.

Monumentalne schody

wiodą w dół do podziemi,

gdzie krypta jest z grobami.

Leżą w niej zasłużeni.

Tam spoczywa Jan Długosz,

i Ignacy Kraszewski,

Siemiradzki, Siemieński,

Wyspiański i Malczewski.

Jeszcze inni pisarze

i poeci nam znani

w tym uroczym zakątku

także są pochowani.

 

Czasy Sasów to okres

nieuctwa i ciemnoty,

czas zabobonów, stosów

i ogromnej głupoty.

Bezmyślna "Złota Wolność",

która się panoszyła,

do upadku Krakowa

także się przyczyniła.

 

Roku tysiąc siedemset

sześćdziesiątego czwartego

to dla ciebie, Krakowie,

okres czasu nowego.

Od tego roku liczą

początek Oświecenia.

Byłeś świadkiem, Krakowie,

jak wystrój ci się zmieniał.

 

Ze skarbca koronnego

insygnia królów wzięto

na nową koronację,

lecz na warszawskie święto.

Konfederaci Kraków

i zamek okupili,

lecz pod naporem Rosjan

wnet miasto opuścili.

Po roku znów wrócili

konfederaci barscy.

Lecz po miesiącu uszli,

bo powrócili carscy.

I tak jeszcze raz jeden

był Kraków zdobywany

aż w końcu rozbiór Polski

zostaje podpisany.

Ruscy wawelski zamek

jeszcze bardziej zniszczyli.

Radni na sejmie kwotę

na remont wyznaczyli.

Lecz spalono przedmieścia,

most na rzece zerwano

i mieszczan bez skrupułów

palono, rabowano.

I skutkiem tego miasto

niemal na dno się chyli.

A rozbiór państwa sprawił,

że miasto podzielili.

Granicą była Wisła.

Kazimierz mu zabrano,

trudno było odrodzić

miejscowość tak znękaną.

W mieście pełnym zniszczenia

było też moc żebraków.

Pomimo wielkiej biedy

widać było pijaków.

 

Mimo rozbioru państwa,

a zarazem Krakowa

zaczęła się epoka

zwana Oświeceniowa.

Władze chcąc, aby Kraków

był centrum przemysłowym,

umożliwiali twórczość

pnącą ku rozwojowi.

Rozkwit manufaktury

wówczas obserwowano

i wielu robotników

do pracy najmowano.

Pierwszą kopalnię węgla

w Szczakowie założono

i żup solnych produkcję

w trzech miejscach rozszerzono.

Tu powstała mennica.

Tłoczono w niej miedziaki.

Na zamku otworzono

przedsiębiorstwo tabaki.

Do manufaktur kusi

zajęcie zarobkowe,

ściągają do nich chętni

żyjący za Krakowem.

Do licznych w Oświeceniu

manufaktur krakowskich

trudniono wielu "luźnych".

Pomagał Sierakowski.

Dla nich to na Stradomiu

drukarnię płócien stworzył,

a w Kazimierzu magiel

żelazny im założył.

 

Ostatnie lat trzydzieści

wieku osiemnastego

to wielka dynamika

rozwoju myślowego.

Jest to epoka walki

rozumu z przesądami,

nasycenia nauki

najnowszymi prądami.

Upadła Akademia.

Na gruzach jej stworzono

związaną z Oświeceniem

Szkołę Główną Koronną.

Znanym reformatorem

okresu Oświecenia

był ksiądz Hugo Kołłątaj

pragnący stare zmieniać.

Zreformowana Szkoła

w sensie oficjalnym

miała tylko dwa działy,

fizyczny i moralny.

Szlachta zaczęła myśleć

dzięki temu ruchowi:

"Nie tylko sobie samym,

czas pomóc i krajowi".

Dołączyli mieszczanie

i Staszic, publicysta.

Wreszcie nikt sprawy państwa

nie traktował na dystans.

Profesorowie szkoły

w okresie Oświecenia

zrobili wiele dobra

dla ludzkiego istnienia.

Jan Jaśkiewicz założył

tu Ogród Botaniczny.

Sierakowski stosować

moc zdobyczy technicznych

polecał w dziełach swoich,

by ulżyć spracowanym.

Inni w obronę wzięli

lud wiejski, uciskany.

Wyparła astrologię

reforma Kołłątaja,

duchowy pokarm, którym

szlachta się napełniała.

Walczył ze zniewoleniem

ludności w tamtych czasach,

ciemnotą, zabobonem

pozostałym po Sasach.

Dorobek kulturalny,

a także naukowy,

w Oświeceniu zdobyło

miasto wynik plusowy.

Przeciwnie gospodarczo,

wtedy nie odzyskało

znaczenia jako centrum,

jakie już posiadało.

 

W związku z nową wizytą

króla Poniatowskiego

zaczęto odbudowę

pałacu wawelskiego.

Dach wymieniono, oraz

dwa piętra odnowiono,

zmieniono elewację,

dziedziniec odnowiono.

Znowu wawelski pałac

stał dumnie w swej podstawie

jak przed wiekami, kiedy

zawdzięczał królom sławę.

I znowu cieszył oczy

wystrojem oraz smakiem,

jak gdyby zbudowany

był on pod dobrym znakiem.

 

Wjazd Zygmunta Augusta

był w królewskiej oprawie.

Zrobiono mu sypialnię

podobną jak w Warszawie.

Po audiencji, kiedy

przyjął znaczne osoby

z okolic i Akademii,

zwiedził królewskie groby.

Oglądał kapitularz

i skarbiec katedralny,

zwiedził krakowski Rynek,

oraz skład archiwalny.

Przyjął przysięgę księdza

Hugona z Kołłątajów.

Po wspaniałym obiedzie

gościł w Collegium Maius.

Przedmieściem, gdzie Kazimierz,

Stradom był i Wesoła,

z procesją szedł na Skałkę

aż wreszcie do kościoła.

Zaproszono monarchę,

by na balu się zjawił

do Sukiennic krakowskich,

gdzie z władzami się bawił.

A dziesięć lat przed końcem

wieku osiemnastego

dokonano wzmocnienia

bram i muru miejskiego.

 

Na siedem lat przed końcem

wieku XVIII-go

był II-gi rozbiór Polski,

wjazd wojska rosyjskiego.

W mózgach tliły się myśli,

aby zwołać powstanie.

Konspirowali, nie w kraju,

znani nam krakowianie.

Kołłątaj i Kościuszko,

Pawlikowski z Warszawy.

Chcieli, aby w Krakowie

nastąpił koniec sprawy.

Zaludnił się znów Kraków

i wzrosło ożywienie,

lecz w trosce o los miasta

było tamto złudzenie.

I na Rynku krakowskim,

w rok po II-gim rozbiorze,

wierności i oddania

Kościuszko śluby złożył.

Powstanie głoszono.

Wzmocniono mur obronny.

A na zamku się mieścił

oręż i skarb koronny.

Nie przeszły dwa miesiące,

pruskie wojska wtargnęły,

pod wodzą Elsnera Kraków

oraz zamek zajęły.

Z zamku insygnia królów

zostały zrabowane.

Wywiezione, już nigdy

nie wróciły na zamek.

 

Jak po I-szym rozbiorze

też do miasta należy

wymóg kwaterowania

i karmienia żołnierzy.

Słysząc złe wieści spoza

ludzie tu zamieszkali

ze strachem próbowali

jeszcze gorsze oddalić.

Panowała drożyzna,

nędza, głód i choroby.

Znowu się zapełniły

licznie krakowskie groby.

W rok później Kraków Austrii

Prusacy przekazali,

gdy III-ci rozbiór Polski

zaborcy podpisali.

 

Krakowie, Austriacy

zajęli twe obszary.

Odtąd wojsko na zamku

miało swoje koszary.

Naprawiono dach zamku,

kominy wyburzono,

zamurowano część okien,

część komnat podzielono.

Krużganki arkadowe

wówczas obmurowano,

z kuchni zrobiono szpital,

dziedziniec wysprzątano.

A na Rynku krakowskim

w cesarza obecności

Franciszkowi II-giemu

lud składał ślub wierności.

 

 

WIEK XIX

 

Źle zaczął się ten okres

dla ludności Krakowa.

Zniknęła Polska z mapy,

w zakazie polska mowa.

Germanizując ludność,

podatki nakładali.

I tak aż lat czternaście,

Krakowie, cię nękali.

Byłeś polski, Krakowie

zaszczutym i przygasłym

miastem, lecz austriackim

w tym wieku XIX-ym.

I ci, co wtedy ciebie

odwiedzali, Krakowie

nie byli to przyjaciele,

ale zaciekli wrogowie.

 

Odwiedzających twoja

sylwetka uderzała.

Moc wież kościelnych wiele

ci wdzięku dodawała.

A także liczne baszty

dawnych fortyfikacji,

podwójny wieniec murów

dodaje miastu gracji.

Wewnątrz murów ulice

szerokie, brukowane.

Po bokach regularnie

były zabudowane.

Domy zróżnicowane,

dwu-, lub czteropiętrowe

zdobiły wielokrotnie

attyki renesansowe.

Obcy na piękno Rynku

swą uwagę zwracali,

a Mariackim kościołem

wszyscy się zachwycali.

Z uznaniem oglądano

kunsztowne Sukiennice.

Szpeciły jednak miasto

w ruinie kamienice.

Sypał się w gruzy ratusz

nie tylko ze starości,

lecz z braku konserwacji

w okresie niemożności.

Zbrojownia, Postrzygalnia

w podobnym stanie były.

Ku upadkowi gmachy

Collegium się chyliły,

Bursa Prawników także

straszyła swym zniszczeniem,

a wielu domom mieszczan

groziło zawalenie.

Jak mogli Austriacy

naprawdę się starali,  

lecz żadnych starych ruin

nie restaurowali.

Ofiarą gorliwości

nowego gospodarza

był rozbiór Domu Wagi,

i kościołów Kleparza.

 

Lata walki o wolność

nie sprzyjały budowie.

To książę Poniatowski

zwrócił ci ją, Krakowie.

Piętnasty rok w tym wieku,

zaborcy podpisali

traktat, mocą którego

Wolnym Miastem cię zwali.

Podlegało trzem władcom

lecz miało konstytucję,

wolność słowa, wyznania

i swoje instytucje.

Tutaj władzą był Senat,

czyli senatorowie,

z Izbą Reprezentantów

rządzili po połowie.

 

A kiedy pokój w Wiedniu

był wreszcie podpisany

otworzyły się w dziejach

Krakowa nowe plany.

W dwa lata po nazwaniu

Miastem Wolnym Krakowa

ku czci księcia Józefa

była msza pogrzebowa.

Rok później, na Wawelu

dostojnie też tak samo

Tadeusza Kościuszkę

w katedrze pożegnano.

 

Nowy Senat Rządzący

nie posiadał miłości,

ni kultu nie przejawiał

do zabytków przeszłości.

Bowiem je zburzyć chciano,

więc bój się o nie toczył.

Dopiero Jan Radwański

zdecydowanie wkroczył.

Dzięki senatorowi

wtedy uratowano

Barbakan, z nim trzy baszty,

Bramą Floriańską zwaną.

Wyburzone obszary

wszystkie zniwelowano,

rażące brudem fosy

po prostu splantowano.

Prezes hrabia Wodzicki,

a miłośnik przyrody

dał pomysł, by te miejsca

porastały ogrody.

A więc je obsadzono

pięknymi alejami

rosnących szybko topól,

a później kasztanami.

Szereg prac porządkowych

na Wawelu zrobiono.

Roślinność wzgórza w obwód

zieleni Plant włączono.

Planty rychło zaczęły

zachwyt współczesnych budzić.

Do dziś zielony pierścień  

cieszy tysiące ludzi.

 

Rozebrano też ratusz,

ale bez wieży jego.

Na cegłę poszedł kościół

Świętego Walentego.

Kościół Gertrudy, Krzyża

na cegły przerobiono.

Bursy, Jerozolimską

i Ubogich zburzono.

Wiele strat poniósł Kraków,

lecz Komitet zwołano

do Upiększania Miasta,

by je porządkowano.

Po zburzeniu Ratusza

wieżę pozostawiono.

Rozebrano też odwach,

ale nowy wzniesiono.

Brukowano ulice

i chodniki dla pieszych.

Budowanie kanałów

oraz mostów lud cieszył.

Most na Wisły odnodze

łączył dwie miejscowości,

Stradom oraz Kazimierz.

Most wzniesiono w całości

z ciosanego kamienia,

na trzech wsparty filarach,

z balustradą z żelaza,

a w środku lamp para.

Tu w okresie pokoju

budowlany ruch ożył.

Burząc widok Mydlarni

na Planty się otworzył.

Rząd kupował i burzył

domy stare, zniszczone,

przez to wąskie ulice

zostały poszerzone.

 

Z Krakowa wiódł gościniec

do Królestwa Polskiego,

za rogatką, na Kielce,

do Prądnika Białego.

Słynna karczma tu była

nazywana "Pocieszka".

Żegnał się tu, kto jechał,

mógł, kto przybył, pomieszkać.

Zanim kolej powstała

mieszkali w niej furmani.

Rozwozili towary

aż do zamknięcia granic.

 

Miejscem częstych przechadzek

przez tutejszych lubianym,

gdzie zbierała się pianka

towarzyskiej śmietany,

był nieznany już dzisiaj

ogród Krzyżanowskiego.

Tutaj dokonanywano

biznesu nie jednego.

Miejsce leżące obok

zostało splantowane.

Tu wszelkie egzekucje

były dokonywane.

W obszarach Wielopola

Librowscy, właściciele

przedsiębiorstwa galarów

mieli swoje parcele.

Gdzie dziś kino "Uciecha"

tam ujeżdżalnie były.

Rzesze akademików

końską jazdę ćwiczyły.

 

Trzeba przejść most na Wiśle,

by na Kazimierz wkroczyć.

Tutaj świat odmienny

widziały ludzkie oczy.

Ruchliwy był i głośny

z przykrymi zapachami

nie posprzątanych ulic,

z brudnymi sklepikami.

W części żydowskiej miasta

w za ciasnych pomieszczeniach

mieszkała chmara ludzi,

w piwnicach, oraz w sieniach.

Sklepiki zajmowali

nieraz dwaj właściciele.

Czerniło się od istot

w bekieszach ulic wiele.

Ciasnota, przeludnienie

były sumą, że w getcie

Austriacy ścieśnili

Żydów w zajętym mieście.

Zostało to do czasów,

gdy Wolne Miasto trwało.

Ci Żydzi żyli z tego,

czym większość handlowało.

Kobiety strój nosiły

w rodzaju prześcieradła.

Każda na głowę w święta

ozdobne bindy kładła.

Chcąc ucywilizować

żydowskie pokolenie,

strój zmienić i ściąć brody,

wydano zarządzenie.

I dopóki swojego

wyglądu ktoś nie zmienił,

dopóty też nie było

mu wolno się ożenić.

Z aplauzem młódź przyjęła,

bo ich ten zwyczaj brzydził.     

Lecz bunt podnieśli starzy,

ortodoksyjni Żydzi.

 

I w części chrześcijańskiej

nie było okazale.

Z domów po lewej stronie

z cegły nie było wcale.

Na Podzamczu browary

rządowe miejsce miały.

Mieścił się tu skład węgla,

galary go spławiały.

W oberży Nadwiślańskiej

prócz interesu tego

znajdował się skład soli.

Królestwa skarb Polskiego.

A przed Kapucynami

i frontem do Plant stała

reitszula, dla żandarmów

swą ujeżdżalnię miała.

 

Rynek był centrum życia,

sprzedaży miejscem głównym.

Handlowano towarem

w Sukiennicach przeróżnym.

Nie wystawiane były

tak jak dawniej atłasy,

nie były to dla mieszczan

te dawne, dobre czasy.

Sprzedawano przedmioty

użytku codziennego,

oraz różne produkty

przemysłu spożywczego.

Ubogie kramy gmachu

Sukiennic dotykały.

Artykułem z żelaza

i winem handlowały.

Z przemytu sprzedawano

korzenie oraz arak,

cukier, kawę, herbatę,

i rzadkie wciąż cygara.

Płótno, sukno, jedwabie,

kaszmiry oraz szale,

bławaty sprzedawano

na składach, w Rynku dalej.

Wymagały remontu

krakowskie Sukiennice,

więc przeniesiono kramy

w pobliskie kamienice. 

 

Były firmy bankierskie,

kantory finansowe.

Semici posiadali

swe domy komisowe.

W przemyśle istniejącym

kapitał lokowano,

w górnictwie i hutnictwie,

lub ziemię kupowano.

Tylko jedna fabryka

tutaj w mieście powstała.

Od młockarń poprzez pługi

do radeł wyrabiała.

Rząd na sprzedaż żywności

Semitom zgodę przyznał

jedynie w dni targowe,

w pozostałe starzyzną.

Dwa razy w roku Kraków

cieszył się jarmarkami.

Handlowali i obcy.

Żydzi raczej książkami.    

Plac Gwardii Narodowej

zasłany kwiaciarkami.

Te kwiaty sprzedawały

pod własnymi daszkami.

Do kawiarni Pacaka

ogrodniczki wpadały

i w potężnych szklanicach

kawę czarną pijały.

Ich mężowie lubili

przebywać u Tomaszka,

gdzie wino i miód pitny,

serwowano we flaszkach.

Wiele było w Krakowie

takich "szynków kawowych".

Lokal z kawą był także

w gmachu sukiennicowym.

Centrum sprzedaży zboża,

smoły, tworzyw stolarskich,

przedmiotów powroźniczych

mieścił Rynek Kleparski.

 

Mówiąc o handlu trudno

o przemyśle nie wspomnieć.

Jednak pracę w warsztatach

utrudniano ogromnie.

Różne dziwne przepisy

przez władze wprowadzone

komplikowały pracę

ludności zatrudnionej.

Były zakłady karet,

głównie własność kowali.

Stelmachów i siodlarzy

u siebie zatrudniali.

Nietrudno się doliczyć

zakładów przemysłowych;

dziewięć fabryk bławatnych,

dwadzieścia tytoniowych.

Siedem zakładów karet.

niewiele fabryk mydeł,

zakłady piwa, sukna,

karmelków i powideł.

Warsztaty krawców, szewców,

kuśnierzy i bednarzy,

stolarzy, tapicerów,

kowali i garncarzy.

Warsztaty zegarmistrzów,

czapkarzy, sukienników,

rymarzy i siodlarzy,

tokarzy i złotników.

Byli wytwórcy waty,

i wyrobów cynowych,

instrumentów chirurgii,

kapeluszy na głowy.

Oprócz zamieszkujących

kupców i rzemieślników

było tutaj moc szwaczek,

dozorców i strażników.

Żyli także sprzedawcy,

furmani, urzędnicy,

lampiarze, listonosze,

flisacy i woźnicy.

Stąd wożono towary

poszukiwane dalece;

mydło, farby, grzebienie,

obuwie, likier, świece.

Szczotki, cegły, dachówki

i naczynia bednarskie,

materiały tekstylne,

piwo, meble stolarskie.

 

Pewne dzielnice miasta

swe specjalności miały.

Garbarów warsztat skórę

na rzeczy przerabiały.

Głównie na Kazimierzu

miodosytnicy żyli,

gdzie lubiany przez mieszczan

miód pitny im robili.

Lecz obce rynki handel

krakowski zalewały,

przez co rozwój przemysłu

miejskiego utrudniały.

Manufaktury Rządu

gasły przez brak funduszy

i brak niektórych części,

jak blechy i folusze.

Przez obcą konkurencję,

która się rozrastała, 

przez co rodzimy przemysł

w zarodku zabijała.

Górnictwo i hutnictwo

rozwijało się zdrowo.

W wielu dobrach reformę

wprowadzono czynszową.

Rozmach w dobie powstania

Krakowskiej Republiki

i w okresie następnym

dał plusowe wyniki.

 

Komitet Renowacji

Pałacu Wawelskiego

chciał go wyremontować

z datków ludu polskiego.

 

W tych czasach w polityce

szlachta się wynosiła.

Z Senatem, z sądownictwem

i z sejmem się wadziła.

I dwory opiekuńcze

do Miasta się wtrąciły.

Przez butność żaków prawa

Uczelni ukróciły.

Podsycano nastroje

ingerując w rozruchach

chciano każdą najbłahszą

waśń niczym wiatr rozdmuchać.

Nasyłano tu szpiegów

różnych prowokatorów,

tworząc zły obraz rządu

wobec ościennych dworów.

Te trzy wrogie mocarstwa,

Austria, Rosja i Prusy

czyniąc tak planowały

do rebelii ich zmusić.

Zlikwidować pragnęli

Wolne Miasto ci gniewni.

Zabierając im wolność,

chcieli ich uzależnić.

 

Znów kolejne nieszczęście

spotkało lud tej ery,

kiedy w mieście szalała

epidemia cholery.

Szpital mieścił się w zamku.

Ambulans wykonano,

by chorych z ulic, z domów,

na Wawel holowano.

 

Odwiedził Kraków Chopin,

zwiedził Zygmunt Krasiński,

i Cyprian Kamil Norwid,

zilustrował Płonczyński.

Wtedy o jeden obiekt

wzbogacono zwiedzanie.

Pozwolono nacieszyć

wzrok ludzki w Smoczej Jamie.

 

Z Warszawy przybywały

nowiny o powstaniu.

Tak jak tamci myśleli

jedynie o wytrwaniu.

Gdy upadło powstanie

zwane listopadowym,

zaborcy chcąc skraść wolność

pretekst szukali nowy.

Tym dogodnym momentem

do jego uzyskania

w wiekowym "Grodzie Kraka"

stał się wybuch powstania.

Gdy wyzwolono miasto

powstał Rząd Narodowy.

Ogłoszono Manifest

nie tylko dla miejscowych.

W nim to wzywano naród

do obrony ojczyzny.

Obiecał chłopom ziemię

i zniesienie pańszczyzny.

Lecz punktów nie spełniono.

Przez państwa koalicji

znowu padło powstanie,

gród podlegał Galicji.

W czasie trwania powstania

walczyło bardzo wiele

chłopów z wsi okolicznych

z Jakubem Szelą w czele.

 

Wolne Miasto wcielono

znowu do Austriaków.

Wojska zajęły Wawel,

zamek i miasto Kraków.

Cały dziedziniec zamku

porządnie splantowano,

urządzono plac ćwiczeń,

ufortyfikowano.

Znowu cierpieli ludzie,

dobra dewastowano,

nawet królewskie groby

ohydnie rabowano.

Wygląd miasta sposępniał,

a lud upadł na duchu,

z ulic znikły powozy,

w handlu nie było ruchu.

Zamykały się sklepy,

opróżniały warsztaty,

zapełniały szpitale.

A na mieście poza tym

wałęsali się głodni,

bladzi i wynędzniali,

którzy kawałka chleba

niegodnie też szukali.

Ludzie na śmierć czekali,

ona zbierała żniwo

wielkie, że nie pamiętał

najstarszy w mieście żywot.

Marazm i odrętwienie

życia gospodarczego

przywiodło do kryzysu

miasto czasu owego.

Gospodarka w Krakowie

gdy weszli Austriacy

ogromnie podupadła,

więc brakowało pracy.

Po klęsce rewolucji

znikało, wysychało

wiele źródeł produkcji,

bezrobocie wzrastało.

Gdy towary z importu

swe ceny podwajały

rzesze zbiedniałych mieszczan

żyć z czego tu nie miały.

Liczne aresztowania

czyniło bardziej smutnym

ówczesne życie miasta.

Bowiem strasznie okrutne

stosowano tortury

wobec byłych powstańców,

a także do życzliwych

im Krakowa mieszkańców.

Powołana komisja

dokuczała ludności

sprowadzając do zera

poczucie ich wolności.

Zaborcy wprowadzali

utrudnień bardzo wiele.

Lud pokój odnajdywał

jedynie w swym kościele.

 

W rok po tym miałeś gościa,

znękany "Grodzie Kraka".

Cieszyłeś swym widokiem

wspaniałego Balzaka.

W swym podróżnym dzienniku

przepięknymi strofami

wyraził zachwyt zamkiem

i jego szczegółami.

O kościele tak pisał:

"Wart, by jechać do niego,

pełen kaplic z grobami

nie mające równego,

jakie tu jest bogactwa.

Myślę chyba, że w Rzymie

można spotkać podobny,

albo w Belgii jedynie".

Przez trzy dziesięciolecia

malował gród krakowski

Nepomucen Głowacki

oraz Józef Brodowski.

Bardzo wiele obrazów

jeszcze po nich zostało.

Dzięki nim oglądamy

to, co nie ocalało.

 

Wieści o powołaniu

gdzieś Gwardii Narodowej,

starciach z władzą, przyniosły

dyliżanse pocztowe.

Studenci, rzemieślnicy,

i biedota Krakowa

domagali się, aby

więźniom wolność darować.

Komitet Narodowy

powołano w tę porę.

Siedzibą Komitetu

był pałac Pod Cristophorem.

Do Komisarza się udał

powołany Komitet.

Otwarto drzwi więzienia

dotychczas niezdobyte.

Było to dla Krakowa

pierwszą wieścią radosną.

Wszystkich powstańców miasto

na szczyt teraz wyniosło.

Gdy amnestię cesarską

mieszkańcom ogłoszono

dla więźniów politycznych,

to wnet ich uwolniono.

Wracali emigranci.

Znieśli cenzurę prasy.

I młodzież i mieszczanie

chcieli mieć lepsze czasy.

Kiedy z wieży Mariackiej

strażnik wołał: "- Do broni!",

nie jeden z krakowiaków

na pomoc miastu gonił.

W pożar kierunek ognia 

pokazywali trębacze,

latarką, chorągiewką,

czy w dzień, czy w noc, inaczej.

Poprawę życia chłopów

przyniosła Wiosna Ludów.

Gubernator Galicji

dokonał dla nich cudu.

Tenże Stadion Franciszek

podjął własną decyzję

wyprzedzając cesarską

i zniósł chłopom pańszczyznę.

Znowu jaśniejszej chwili

byłeś świadkiem, Krakowie,

powołania do życia

Sejmu, Rady Krajowej.

Do szkół, urzędów, sądów

wróciła polska mowa.

Nie jeden Polak w rządzie

ważny etat zajmował.

Nie było jednak lekko

i nawet krew przelano,

gdy nowym emigrantom

do miasta wstęp wstrzymano.

Walczyli krakowianie

na mieście z Austriakami,

lecz to się zakończyło

wieloma ofiarami.

Pogrzeb poległych w walce

w demonstrację się zmienił.

Patriotyczne nastroje

sprzyjały pracy podziemi.

Stworzono nową Radę,

ciągle konspirowano,

bowiem odzyskać wolność

cały czas zamierzano.

Kolejne zamierzenie

w efekcie nie przetrwało.

Chociaż wiele czyniono,

ale się nie udało.

 

Wygnanie ducha walki

dziesięć lat w sumie trwało.

Powrotu jej tu strzegło

rządowe wrogie ciało.

Znów jak po pogrzebaniu

wolnego już Krakowa

miasto ogarnął marazm

i nędza przemysłowa.

Wybuchł ogromny pożar

na krakowskich ulicach

w morzu płomieni znikła

nie jedna kamienica.

Sto siedemdziesiąt domów

straszny żywioł pochłonął.

Księgozbiór Biblioteki

w niewielkiej części spłonął,

który w Collegium Maius

właśnie się wówczas mieścił.

Posiadał rękopisy

o zabytkowej treści.

Kataklizm spowodował                                      

kolejną klęskę miasta.

Nagle życie zamarło

i czas apatii nastał.

Wprawdzie skarb Biblioteki

cenny uratowali,

ale zbiorów prywatnych

nie zdołano ocalić.

 

W gospodarce chwilowo

życie się ożywiło.

Głównie w tym, co się wówczas

z budownictwem łączyło.

Dziesiąta część budynków

odnowy wymagała.

Lecz dzięki obcym majstrom

swój wygląd odmieniała.

Choć nowy styl się dostał

w to, co się budowało,

ale ubóstwo w mieście

ciągle się pogłębiało.

Gruzem pozawalane

były ulice, drogi,

a na królewskim zamku

przytułek dla ubogich,

niedołężnych i kalek,

lub wojsko przebywało.

W ratuszu obcy burmistrz.

Smutku było niemało.

W Rynku stały armaty,

lecz nie strzegły ratusza,

ale gdyby groziła

polska rogata dusza.

Do kilku szkół uczęszczano,

by w niemczyźnie się szkolić,

która biednym jedynie

pracę zdobyć pozwoli.

Na Uniwersytecie

Jagiellońskim zniesiono

z wykładów język polski,

niemiecki wprowadzono.

Zwolniono z Akademii

profesorów niektórych.

Skrępował rozwój prasy

sąd, represje, cenzury.

Do swojej dawnej roli

język niemiecki wrócił,

a urząd cyrkularny

znów wolność tu ukrócił.

 

Lecz klęska Austriaków

w okresie wojny włoskiej

zmieniła położenie

polityki krakowskiej.

Znowu w sercach krakowian

nowe się pojawiły

nadzieje, a wraz z nimi

świeże siły wstąpiły.

Miejscy konserwatyści

w tej walce politycznej,

stali na pewnym gruncie

haseł głoszonych licznie.

Zażądano spolszczenia

administracji, sądów,

szkół, Uniwersytetu

i prawa własnych rządów.

Zaczęto demonstrować,

zawrzało także w prasie.

Wieść o nowym powstaniu

przybyła w owym czasie.

 

Zaczęło się od fali

nabożeństw patriotycznych

budząc ekstazę wiary

i pragnień serc rozlicznych.

W kościołach rozdawano

drukowane apele.

Na msze owe, mieszkańców

przybywało wiele.

Policja podejrzliwie

patrzyła na te akcje,

bo wkrótce przerodziły

się w wielkie demonstracje.

Strzelano do powstańców,

aż dwustu ich zabito.

Żałobny przemarsz miastem

policja z bronią wita.

 

Jesień, tysiąc osiemset

sześćdziesiątego drugiego,

zaczęło się tworzenie

podziemia kolejnego.

Łącząc się z działalnością

powstaniową z Warszawy,

Biali wraz z Czerwonymi

chronili biegu sprawy.

Choć często się ścierali,

w dziejach porozbiorowych,

nigdy nie był wysoki

jak ten poziom duchowy.

Lecz odwlekano wybuch,

głównie powstańcy Biali.

Jak szkodliwe to było

wkrótce się przekonali.

W Warszawie władze carskie

brankę tam zarządziły

polskiej młodzieży w ruskie

szeregi wojsk wcieliły.

Wiadomość wywołała

w mieście istną panikę,

przyśpieszenie powstania

było branki wynikiem.

Pełna napięcia, trwogi

była ta noc styczniowa.

Lecz wieść ta nakazała

im zimną krew zachować.

Zbroiła się więc młodzież,

krakowscy rzemieślnicy.

Mieli poparcie starszych,

a nawet zagranicy.

Ruszono więc na Miechów.

Mimo klęski krakowian,

Langiewicz swoją siłą

powstanie uratował.

Piękną stronicę w dziejach 

tamtych powstańczych czynów

miał Marcin Borelowski,

Lelewel z pseudonimu.

Lecz im bardziej powstańcom

cywilni pomagali

tym ostrzej Austriacy

przeciw występowali.

Zaczęły się areszty

i dotkliwsze szykany,

zaostrzono cenzurę

chcąc zgnieść prześladowanych.

Na polecenie Wiednia

imć namiestnik Galicji

wobec powstańców wydał

stosowanie restrykcji.

Nastał stan oblężenia.

Potem aresztowania,

rewizje, śledztwa oraz

straszne prześladowania.

Publiczne znieważanie

nieznanych tu rozmiarów.

Ci, którzy się chronili

znikali z tych obszarów.

 

Miasto opustoszało,

żałoba panowała.

Czasem z ostępów leśnych

na Wawel docierały

milknące echa walki

bohaterskiego oporu,

który do końca bronił

ojczyzny swej honoru.

Zamykała się karta

żałobnego rapsodu

walki o niepodległość

Polski i jego rodu.

 

Zdarzyło się nieszczęście

w mieście dnia ostatniego

roku tysiąc osiemset

sześćdziesiątego drugiego.

Tego dnia pękło serce

Zygmuntowego dzwonu.

W zakładzie Zieleniewskich

ponownie przetopiono.

Dwukrotnie jeszcze takie

zdarzenia miały miejsce,

kiedy pękało dzwonu

trzystukilowe serce.

Aby je rozkołysać

potrzeba wielkiej siły.

i aż tuzina osób,

by ciężar poradziły.

Mówi się, że dźwięk dzwonu

i chmury rozbić zdoła

i prześliczną pogodę

potrafi on wywołać.

Przysłowie brzmi: "Gdy dzwonią

weń w Boże Narodzenie,

to aż do Wielkiej Nocy

słychać to jego brzmienie".

I nie ma w tym przesady,

co tutaj powiedziano.

Chodzi o wieś krakowską,

która się zwie Wielkanoc.

 

Osadzono w więzieniu

Langiewicza Mariana,

bowiem był dyktatorem

styczniowego powstania.

Przywieziono też innych

uczestników z Rzeszowa,

zamknięto ich na zamku,

tam areszt się znajdował.

 

Po powstaniu wciąż w mieście

był zastój przemysłowy.

Ludność się zajmowała

twórczością usługową,

handlem, drobnym rzemiosłem.

W "fabrykach" w czasie owym

pracowało niewiele

robotników miejscowych.

Zakłady Zieleniewskich

najważniejsze tu były,

w nich maszyny rolnicze

i urządzenia robiły.

Fabryka Peterseina

też miała swe znaczenie,

mająca skład młockarni

i własne urządzenia.

Lecz największą grał rolę

przemysł rolny w "Cracowii",

ważny obiekt, tak zwany

"królewski młyn" stanowił.

Po pożarze obszary

te zmodernizowano

i w sprzęt wyposażono,

by czym pracować miano.

Sześćdziesiąt pracowników

mieliło zboże w korcach

liczonych rocznie nawet

w kilkadziesiąt tysiącach.

Ważnym obiektem były

zakłady olejarskie,

fabryka albuminu,

firma konserw jajczarskich.

Ci jedynie na eksport

produkty wysyłali,

do Azji, Ameryk obu,

a nawet do Australii.

Fabryka mebli giętych

trudniła osób dwieście

i kilka firm budowlanych

znajdowało się w mieście.

Zakłady czyszczenia pierza,

mydła, Łacikowskiego

wytwórnia czekolady,

cukierków Lipińskiego.

Firma mąki kościanej,

dwie fabryczki zapałek.

Oto przemysł fabryczny

ówczesny niemal cały.

Niedorozwój przemysłu

skłonił władze Krakowa,

by rządową fabrykę

tytoniu wybudować.

 

Tę 1/5-tą miasta

to Żydzi stanowili,

1/3-cią wojskowi,

a resztą Polacy byli.

A struktura klasowa

mieszkających w Krakowie:

Liczba proletariatu

równała się połowie.

Ich głównym utrzymaniem

była praca fizyczna.

W drugiej połowie była

sprzedawców liczba liczna.

Sporo było ludności

rzemiosłem się trudniącej,

i trochę burżuazji

przemysłem kierującej.

Kierowała też handlem.

Było również ziemiaństwo,

początkujący bankierzy,

a na końcu i państwo.

Inteligencją miasta

byli tu adwokaci,

grono nauczycielskie,

lekarze, biurokraci.

Liczną grupę też miało

duchowieństwo w Krakowie.

Najzamożniejszą warstwą

byli tu proboszczowie.

Żeńską połowę w mieście

klanu arystokracji,

bawiła filantropia

na rzecz tej niższej nacji.

Warunki robotników

ogromnie trudne były.

Dni robocze piętnaście

nawet godzin liczyły.

Straszliwie niskie płace

dostawały kobiety

i bez kwalifikacji

mężczyźni też, niestety.

Przez zastój budowlany,

czynszowe drogie było.

W jednej izbie po kilka

aż rodzin się mieściło.

Nędza, głód i niemożność

utrzymania czystości

były główną przyczyną

tutejszej śmiertelności.

 

Gdy Henryk Siemiradzki

poznawał krypt zagadki,

pisząc o nekropolii

tak doniósł do swej matki:

"bo odjąwszy wrażenie

którego się doznaje,

cóż, że więcej mi po tym

widzeniu pozostaje.

Czarny jest marmur trumny

króla Jana III-go

z fundacji ostatniego

władcy państwa polskiego.

Ale trumna Kościuszki

jest z piaskowca szarego

i taka sama trumna

księcia Poniatowskiego.

A Jagiełłów, Batorych,

Kazimierza Wielkiego,

Łokietka, oraz Piastów

nie mają wejścia swego.

Dlatego pokazywać

ich wszystkich tu nie mają,

niechajże więc w spokoju

tu sobie spoczywają".

 

Gdy żył tu Jan Matejko,

z Łepkowskim i Żebrowskim,

podjął się konserwacji

i krypty Zygmuntowskiej.

Te wszelkie sarkofagi

i trumny odnawiali,

do zwiedzania ciekawym

je przygotowywali.

Wszystko korytarzami

nowymi połączono.

W ten sposób zwiedzającym

pobyt umożliwiono.

Wyspiański i Ekielski

chcieli, by rząd pozwolił

przebudowy Wawelu

na polską "Akropolis".

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jeszcze w tym wieku zmiany,

kiedy twój ciemiężyciel

został tu pokonany.

Walcząc z Prusami Austria

wojnę z nimi przegrała,

tworzeniu się autonomii

przez fakt ten pomagała.

Uległa osłabieniu,

więc coraz trudniej było

w podległych krajach trzymać

porządek nawet siłą.

Choć próbowano zmiejszyć

owo uzależnienie

nadal napotykano

na niezadowolenie.

Grupa konserwatystów

i mieszkańców Krakowa

tej nowej sytuacji

pomogła się kształtować.

Była organizacja

nazwana Stańczykami,

Tarnowski i Bobrzyński

byli jej działaczami.

Byli oni lojalni

wobec władz austriackich,

negując konspirację

i akcje demonstracji.

Koniec lat sześćdziesiątych,

dzięki dalszym działaniom,

w wyniku zmian, Galicji

autonomię przyznano.

W początkach nowej ery

miasto statut dostało,

na mocy której własny

samorząd powołało.

Jednak prawo wyboru

elity do rządzenia,

uzależniono stanem

dóbr oraz wykształcenia.

 

Z uzyskaniem statusu

niezależnego miasta,

okres prezydentury

Józefa Dietla nastał.

Był rektorem Uczelni,

lekarzem z wykształcenia

twórcą balneologii.

Dążył do powiększenia

ilości szkół w Krakowie,

bowiem w myśli planował,

aby Kraków się liczył

jak stolica duchowa.

Dbał o porządek w mieście,

sprawność administracji,

dążył, aby zabytki

poddano konserwacji.

Następny, Zyblikiewicz

adwokat z wykształcenia.

Zadbał, by Sukiennice                      

doznały odnowienia.

Podczas restauracji

pod okiem Prylińskiego

z konsultacją Matejki

nabierał piękna swego.

Wówczas na krenelażu

renesansowej attyki

umieszczono dwie rzeźby

koguta i indyka.

Wad dwojga prezydentów

symbolem są, niestety.

Dietl - to zarozumialec,

Zybikiewicz - impetyk.

W ich przejściu miecz żelazny

ciągle się tu znajdował,

choć prawo magdeburskie

ten gmach nie obejmował.

W Sukiennicach nie tylko

towarem handlowano.

Bankiet na setki osób

tu zorganizowano.

Gdy skończono odnowę.

otwarcie gmachu tego

połączono ze świętem

Józefa Kraszewskiego.

W dolnej hali Sukiennic

osiemset ludzi było

i pięćdziesiąt lat jego

twórczej pracy święciło.

Zybikiewicz zarządził

Wisłę wyregulować,

zasypać przebieg Starej

Planty uporządkować.

W jego prezydenturę

imć Czartoryski książę

to miastu podarował

skarb archiwalnych książek.

 

Ściągały wciąż wycieczki.

Kraków zaczął stopniowo

być stolicą nauki

i Mekką narodową.

W okresie kadencji Weigla

kursował tramwaj konny,

utworzono gimnazjum,

działały telefony.

Czwartemu, Szlachtowskiemu,

a doktorowi prawa

zawdzięczamy gaz miejski,

regulację Rudawy.

Także Collegium Maius

oddano obiekt nowy

i podjęto decyzję

teatru też budowy.

Magistrat zdecydował

by Planty upiększono.

Na ich obszarach wkrótce

pomniki postawiono.

W ciągu dziesięciolecia

stanęła liczba spora:

pomnik Lilli Wenedy,

Grażyny, Litawora.

Jagiełły i Jadwigi,

i harfiarza jednego,

i Artura Grottgera,

Michała Bałuckiego.

W tysiąc dziewięćset czwartym

na Plantach wykonano

wysepkę z łabędziami

i staw razem z fontanną.

 

Akademia Sztuk Pięknych

trudne początki miała.

Artystów i rzemiosło

w jednym cechu skupiała.

Szkołę rzeźby, rysunku

nareszcie utworzono,

aż w wieku XIX-ym

na wydział przekształcono.

Błąkała się uczelnia,

w różnych miejscach bywała,

w końcu dzięki Matejce

własne miejsce dostała.

Gmach, w którym się znajduje

władze Matejce dały,

lecz mistrz daru nie przyjął,

więc szkole przekazały.

Wyjednał też od miasta

fundusze na budowę,

i wkrótce budowlane

stanęło dzieło nowe.

Nim wejdzie w wiek XX-ty

dużo się tu odmieni,

a szkoła awansuje

do miana Akademii.

Autonomia jedynie

dawała możliwości

nauki i kultury

rozwój w pełnej wolności.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

nowego realizmu,

tych pierwszych agitacji

w rozwoju socjalizmu.

Z Warszawy zbiegł Waryński

rozpoczął tu działania,

lecz policja wykryła,

były aresztowania.

Protestował krakowski

ruch proletariacki

dołączali doń chłopi

przeciw kręgom kułackim.

Bowiem w życiu mieszkańcom

nic się nie poprawiło,

prócz oświaty, kultury,

nic więcej nie przybyło.

Pierwsze kroki stawiały

ruchy socjalistyczne,

nie mając wykształconej

swej siły politycznej.

Jeszcze nie zagrażały

tutejszemu ziemiaństwu,

ani klasie rządzącej,

ni zaborczemu państwu.

 

W tym czasie w starym mieście

przeżywał miłe chwile

cesarz Franciszek Józef

i pan Domeyko z Chile.

Na zamku też świętował

dwudziestopięciolecie

swej pracy Jan Matejko

na malarskiej palecie.

Ten znakomity malarz

w Maryjackim kościele,

wykonał polichromię

kunsztowną w swoim dziele.

Zdołał pogodził sprzeczność

elementów stylowych,

dbając o jednolitość

artyzmu w dziele owym.

 

Wreszcie po wielu latach

zwłoki Mickiewiczowskie,

w katedrze pochowano.

W kaplicy Zygmunowskiej

dzięki Odrzywolskiemu

gruntownej konserwacji

poddano wszystkie groby,

odnowy elewacji.

Ulanowska na zamek

jęła zbierać fundusze,

a więc w miejscach publicznych

umieszczono moc puszek.

W sumie od władz i ludzi

zebrano trzy miliony

obiegowej waluty,

a były to korony.

Odkupiono od wojska

wreszcie zamek wawelski,

aby wyremontować

ten przybytek królewski.

Zbudowano na Olszy

im koszary wojskowe,

także potrzebny szpital

i urzędy sądowe.

 

A ulicę Krupniczą

Muzy upodobały,

lecz najbardziej malarze.

Tutaj zamieszkiwały

wielkie znakomitości,

Matejko, Rodakowski,

Weiss, Malczewski, Tetmajer,

Wyspiański, Wyczółkowski.

Mieszkał tu też Mehoffer,

który już wtedy znaczył.

Jego syn przebudował,

zrobił z domu pałacyk.

Wzbogacił go o salon.

W tej koncertowej sali

w ostatnich latach tutaj

sławni koncertowali.

 

A tuż przed końcem wieku

zmiana w Rynku oblicza,

stanął pomnik w 100-lecie

urodzin Mickiewicza.

 

I w życiu krakowiaków

trochę się odmieniło,

gdy życie gospodarcze

nagle się ożywiło.

A było to związane

z budowaniem zaplecza

zbliżającej się fali            

"przysłowiowego miecza".

Imperium Austro-Niemiec

szykując się na wojnę

z wojskami carskiej Rosji

umacniało się zbrojnie.

Przejawiało się owo

działanie w rozbudowie

baz zaopatrzeniowych

twierdz, trakcji kolejowej.

 

 

WIEK XX

 

W początkach tego wieku

obserwujesz znów dalszy

w twych granicach, Krakowie,

tu rozwój gospodarczy.

Najważniejszym okręgiem

przemysłu dla Krakowa

podlegająca miastu

jest kopalnia węglowa.

W dalszym ciągu przeważa

wytwórczość rzemieślnicza,

przede wszystkim ta drobna

i branża chałupnicza.

Wciąż rządowa fabryka

tytoniu jest na czele.

Zatrudnia pracowników

z Krakowa bardzo wiele.

Ważne są też fabryki

wszystkie Zieleniewskiego,

zakłady papierowych

wyrobów Bełdowskiego.

Zalicza się doń zakład

sody amoniakalnej,

rzeczy platerowanych

gwoździ, oraz drukarnię.

Zakład Portland-Cementu

i wiele innych mniejszych.

Wszystkie one tworzyły

przemysł ten niegdysiejszy.

Jednak przewagę miały

warsztaty rzemieślnicze.

Te nie koncentrowały

więc klasy robotniczej.

Choć skrócono dzień pracy,

lecz to niewiele dało.

W praktyce zarządzenie

inaczej wyglądało.

Nie zmieniło się w sumie

życie najniższej klasy.

Dla nich to ciągle były

głodu i nędzy czasy.

Lecz mimo tego stanu

mieszkańców przyrastało.

Prawie półtorej setki

tysięcy miasto miało.

 

Gdy ostatnie oddziały

już Wawel opuściły

brygady remontowe

do prac tam przystąpiły.

Królewskiej rezydencji

zaczęto renowację.

Ciągnięto też w katedrze

tamte zaczęte prace.

I podczas prac badawczych

tamże przeprowadzanych

dokonano odkrycia

Rotundy Marii Panny.

Z innych cennych reliktów

stylu przedromańskiego

odkryto resztki grodu

i stolpu zamkowego.

Podpisano umowę,

że odtąd władze kraju

Wawelskiego przybytku

właścicielem zostają.

 

W tym czasie się wyłonił

nowy ruch narodowy

w walce o demokrację,

wyłącznie z warstw ludowych.

Grupa proletariatu

do mas tych dołączyła.

Wspólnie 1-go Maja,

Dzień Pracy obchodziła.

Nastrój gorączkowego

podniecenia się czuło.

Lecz klas posiadających

przerażenie się snuło.

Wysuwano żądania

zmniejszenia czasu pracy,

taniego budownictwa,

lepszej aprowizacji.

Treść haseł podczas wieców,

strajków się powtarzała,

do których notorycznie

wciąż partia się włączała.

Duży wpływ w ożywieniu

ruchu robotniczego

miała też rewolucja

narodu rosyjskiego.

Solidaryzowała

z nimi ludność Krakowa.

A wpływom tym uległa

też młodzież lewicowa.

Tu miały bazy partie

i zaborów rosyjskich.

W mieście tym przebywali

Warski, Kon i Dzierżyński.

 

Ważnym momentem miasta

był rozwój instytucji.

W dziejach miejskich to okres

niewygód rewolucji.

Rola dwóch prezydentów

Lea oraz Friedleina

w tym omawianym czasie

nie taka jest zwyczajna.

W księgę zasług dla miasta

należy wpisać owych.

Za ich władzy powstało

wiele obiektów nowych.

Mieszkańcom byt codzienny

w tym czasie ułatwiono,

bo tramwaj elektryczny,

wodociąg założono.

Wybudowano Teatr

imieniem Słowackiego

i osiem szkolnych gmachów

dla Krakowa Wielkiego.

Bo Juliusz Leo marzył

uczynić Wielkim Kraków.

Dzięki swojej energii

zostawił wiele znaków.

On uzyskał zniesienie

starych fortyfikacji.

Zaczęto rozbudowę

miejskiej komunikacji.

Miasto mu też zawdzięcza

Rudawy regulację

Akademia Handlowa

zaś reorganizację.

Budowę kolektorów,

też on zapoczątkował.

Nawierzchni dróg i ulic

też była odbudowa.

 

Nastrój rewolucyjny

w mieście się rozprzestrzenił

głównie, gdy w mieście osiadł

Włodzimierz Iljicz Lenin.

Miasto stało się centrum

życia politycznego,

aż do wybuchu wojny

I-ej wieku owego.

 

Jeszcze przed jej wybuchem

w rejonie pod Krakowem

zgrupowano strzeleckie

oddziały młodzieżowe.

I w sierpniu  roku tysiąc

dziewięćset czternastego

słuchali słów komendanta

Józefa Piłsudskiego.

W mieście powstał Naczelny

Komitet Narodowy

w celu koordynacji

przygotowań wojskowych.

Wojna była kosztowna,

nowej broni użyto,

karabinów i czołgów.

Wiele ludzi zabito.

Bliskość frontu odczuli

także mieszkańcy miasta.

Czas ewakuacji

i zamieszania nastał.

Trudność w zdobyciu chleba

i choroby zakaźne,

pogłębiły niedolę Krakowa

dość wyraźnie.

Na chleb oraz na mąkę

wprowadzono talony,

lecz przez trudności ciągle

przydział był obniżony.

I do tego wszystkiego

jakość się pogarszała,

bo miazga ziemniaczana

dokładana bywała.

Drogie były ogromnie

przedmioty przemysłowe.

Dla biednych niedostępne

szczególnie odzieżowe.

Było, że ceny rosły

nawet i pięciokrotnie.

Stwarzało to trudności

życiowe wielokrotne.

W Krakowie moc mieszkańców

pomocy wymagało,

sierot, wojennych, kalek

jeńców z Rosji niemało.

Zaczęto więc urządzać

demonstracje głodowe,

które w głośne rozruchy

zmieniły się w Krakowie.

Epidemia hiszpanki

wśród zgłodniałej ludności

z ogromną liczbą zgonów

dopełniła całości.

 

Listopad roku tysiąc

dziewięćset szesnastego,

nastąpiło stworzenie

tu Królestwa Polskiego.

Lecz powierzono władzę

w owym tworze państowym

bez określania granic

na okres tymczasowy.

Uczucie nienawiści

do państwa Austriaków

wyrażano przeróżnie

przez wszystkich krakowiaków,

wiece, głoszone hasła,

strajki i demonstracje.

Czuło się, że nadchodzi

kres wrogiej okupacji.

Wówczas dwóch zasłużonych

miastu śmierć pochłonęła,

"stańczyka" - Tarnowskiego

i prezydenta Lea.

 

Jesień, tysiąc dziewięćset

osiemnastego roku.

W poprawie bytu ludzi

czekano dalszych kroków.

W październiku, do sali

Rady Miejskiej w Krakowie

parlamentu zaborców

przyszli polscy posłowie

i podjęli uchwałę,

na mocy której Kraków

i ziemie nam zabrane,

własnością są Polaków.

Została powołana

Komisja Likwidacji,

a oddziały krajowe

zbierały się do akcji.

Chcąc opanować miasto

zaborców rozbrajano,

zrywano obce nazwy,

odwachy zajmowano.

Natychmiast wywieszono

sztandary narodowe.

Bez krwi rozlewu władzę

przejęto nad Krakowem.

Jako pierwsze z miast polskich

obce jarzmo zerwało.

W swych dziejach miasto nowy

już rozdział otwierało.

Tutaj nastały wreszcie

lata niepodległości.

Mieszkańcy oddychali

już klimatem wolności.

 

Znowu nastały czasy,

w których miasto krakowskie

weszło w skład Odrodzonej

Rzeczpospolitej Polskiej.

Ale nie było lekko.

Retencja gospodarcza

nawet gniewnych nastrojów

wielu ludziom dostarcza.

Demonstracje, protesty

dochodzą znów do głosu

i skutkiem tego w kraju

dochodzi do chaosu.

Wkrótce wojna domowa

w kraju zapanowała,

ale era sanacji

wszystko uzdrowić miała.

     powodu urządzania

wnętrz zamku wawelskiego

zaczęło się zbieranie

sprzętu muzealnego.

Skarb ten uzyskiwano

z pomocą różnych akcji,

z darów i depozytów

kupna, rewindykacji.

 

W maju tysiąc dziewięćset

trzydziestego piątego

pochowano w katedrze

Józefa Piłsudskiego.

Cierpiał przez to ród polski,

cierpieli krakowianie

nie wiedząc, że niechybnie

stokroć gorsze nastanie.

 

Z chwilą agresji Niemców

na nowe państwo polskie,

skarb zamkowy opuścił

także ziemie krakowskie.

I miecz koronacyjny,

Zygmuntowskie arrasy

czekały już w Kanadzie

na nowe, lepsze czasy.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

jak po bruku krakowskim

ostrym dźwiękiem swych kroków

zabrzmiał but hitlerowski.

I słyszałeś odgłosy

bomb zrzucanych w oddali,

ale ciebie najeźdźca

jakimś cudem ocalił.

Byłeś świadkiem wydarzeń,

które w żyłach krew mrożą,

aresztowań mieszkańców,

do obozów wywożeń.

Rozpanoszył się Niemiec

tutaj w miejscach dość wielu

i zniszczenia poczynił

dalsze też na Wawelu.

Tu zasiadał namiestnik

i oprawca narodu

oraz polskiej kultury

twego wzgórza i grodu.

Frank gotyckie komnaty

Kazimierza Wielkiego

na Bierstubę zamienił

dla kaprysu swojego.

A w ogrodach królewskich,

na ich dolnym tarasie

do kąpieli z betonu

zrobił basen w tym czasie.

W Senatorskiej komnacie

kino swoim urządził,

tak się tu szarogęsił,

dewastował, kradł, rządził.

Kilka domów na wzgórzu

hitlerowcy zburzyli

i z pomnikiem Kościuszki

też podobnie zrobili.

Muzeum etnografii

usunięciu poddali,

natomiast lapidarium

bez słów zlikwidowali.

W kamienicy na Rynku

pod szesnastym numerem,

gdzie był sklep z porcelaną,

też zajęto sal szereg.

Z okolicznych pałaców

skradli piece i sprzęty

czyniąc "Klub Nur Für Deutsche"

dla Polaków zamknięty.

Poniszczyli Uczelnię,

która tyle lat trwała,

ale ręka niemiecka

jej nie uszanowała.

Eksponaty bezcenne

skradli z Collegium Maius,

które nigdy już potem

nie wróciły do kraju.

Wśród nich były rysunki

Wita Stwosza i listy.

Wykładowcy zginęli

także z ręki faszysty.

Pod pozorem otwarcia

Akademii Krakowskiej

profesorów ściągnęło

dowództwo hitlerowskie.

Aż stu trzydziestu ośmiu

w sumie ludzi zabrano.

Uwięziono przybyłych,

do obozu wysłano.

Wielu innych zbrodniarze

najróżniejszych krakowian

w krematoriach bestialsko

zdołali zamordować.

Ciężko było, areszty

i uliczne łapanie,

egzekucje, tortury,

razem z rozstrzeliwaniem.

Wykańczali w obozach,

na gestapo więzili,

Przez uliczne głośniki

jeszcze tym się szczycili.

Wówczas wszyscy mieszkańcy

tragedie przeżywali.

Nikłe wieści od bliskich

rzadko otrzymywali.

Władze okupacyjne

szczególnie się uwzięły

na żyjących tu Żydów.

Wpierw ich w getta zamknęły.

Żyjąc w strasznych warunkach

wielu się wykończyło,

moc tych, którzy przeżyli

w krematoriach kończyło.

Były to czasy głodu,

przeróżnych spekulacji,

strachu, nikłych nadziei,

oraz ulicznych akcji.

Lecz przez cały czas wojny

tu działało podziemie,

aby zrzucić niemieckie,

narzucone im brzemię.

Okupacja faszystów

trwała pięć lat, bez mała.

 

Byłeś świadkiem, Krakowie

tej radości, co trwała,

gdy w twe progi wkroczyli

wreszcie wyzwoliciele,

czyli wojska radzieckie

(podobno przyjaciele).

Przez to zamek wawelski

i zabytków moc grodu

uniknęło zniszczenia

pierzchających stąd wrogów.

Roku tego samego

pierwsze władze państwowe

uznały Wawel za pomnik

przeszłości narodowej.

Staraniem Dyrektora

Alfreda Majewskiego

bezcenne zbiory zamku

powróciły do niego.

 

Nastały nowe czasy.

Ruscy wyzwoliciele

naznaczyły nam ustrój

na lat dziesiątek wiele.

Lecz ci, co polityki

na co dzień nie tykali,

jedynie własnym życiem

i pracą zajmowali,

nie mieli scysji z władzą.

Wielu mieszkańców miasta

korzystało z dóbr czasu,

jaki tu wtedy nastał.

 

Zbudowano szkół wiele

podstawowych, liceów,

utworzono w Krakowie

dużą liczbę muzeów.

Budowano fabryki

oraz nowe zakłady.

Ulicami kroczyły

w święta barwne parady.

Przybywało aut w mieście,

które cię zatruwały.

Rzesze nowych mieszkańców

stale się powiększały.

Ale to, co lat temu

nawet pięćset powstało,

choć ich twórcy nie żyją

dalej stoi jak stało.

I zachwyca swym pięknem

niejednego turystę,

który sycąc swe oczy,

z twoich dóbr wciąż korzysta.

 

 

          * * *

 

Odnowiony po wojnie,

i oddany dla ludzi,

którzy go odwiedzają,

i wciąż ich zachwyt budzi.

Sam zamek ich zaprasza

na przecudowne sale,

gdzie ślady życia królów

jeszcze można odnaleźć.

W katedrze poczuć nastrój

dawnych uroczystości,

lub w krypt się w ciszę wtopić

i tych i Zygmuntowskich,

gdzie leżą dawni władcy,

wielcy bohaterowie,

Słowacki i Mickiewicz,

jest Piłsudski w Krakowie.

Tu cztery lata temu

spoczął generał Sikorski.

Jeden pusty sarkofag

jest w przybytku krakowskim.

Czeka króla, którego

obca ziemia żegnała,

a Polska jego powrotu

nigdy nie doczekała.

Czy w słońcu jest,

czy w strugach deszczu

się go znajduje,

dawną potęgę wzgórza

każdy turysta czuje.

Najliczniej odwiedzane

jest to muzeum w świecie,

państwa polskiego symbol,

co trwa już tysiąclecie.

To świadek najwspanialszy

dziejów naszych krajowych,

to świadek najważniejszy,

także ponadczasowy.

 

A co się dzieje dzisiaj

na uniwersytecie,

który wielkością słynie

niemal na całym świecie?

Studenci zgłębiają wiedzę

nadal w Collegium Maius

i wielu z zagranicy,

a nie tylko ci z kraju.

Gmach gotycki Collegium

urzekł już niejednego

przybyłego turystę,

oraz studiującego.

Nie tylko z poziomu wiedzy

lecz z wyglądu też słynie.

Czar prawdziwej poezji

kryje w sobie dziedziniec.

Od góry jest zwieńczony

wysokimi dachami,

krytymi na czerwono

z dużymi okapami.

Pierwsze piętro budynku

galerią ozdobione,

kamienną balustradą

starannie umocnione.

Jakby nagle przerwana

galeria ta od wschodu

i stąd wiodą bywalców

stare dwa trakty schodów.

Na południe prowadzą,

na północ i na parter.

Wokół podwórza biegną,

są na filarach wsparte

podcienia arkadowe

rzeźbione krystalicznie.

I gotyckie sklepienie

krużkanka też jest śliczne.

Budynek można nazwać

składnicą pełną gliku

form architektonicznych

późnego już gotyku.

A od strony krużganka

odrzwia pięknie zrobione.

Kiedyś, w czasach odległych

były nawet złocone.

Na II piętrze Collegium

Muzem się znajduje

dawne skarby Uczelni

skrzętnie tam przechowuje.

Na dziedzińcu straż trzyma

od wieku XIX-go

statua Kopernika,

a dłuta Godebskiego.

U wejścia Jagiellońskiej

tak też jak przed wiekami

wiszące na węgłach domów

strzegą go łańcuchami.

 

Dziś Skałka jest zakątkiem,

który tonie w zieleni,

pełnym jakiejś zadumy

otaczającej przestrzeni.

Tam spoczywa nie jeden

znakomity mąż polski

oprócz tych wymienionych,

Lenartowicz i Solski.

Leży tu Pol Wincenty,

Asnyk i Szymanowski,

zasłuchani w melodie

szumu liści krakowskich.

 

Około sto lat temu

po tych dzisiejszych Plantach

rozbrzmiewały koncerty

i nie jedna hulanka.

Gdy bogactwem kolorów

wieczorna zgasła zorza,

barwne iluminacje

rozświetlały przestworza.

Niedozwolone było

w tych przed nocą godzinach

by ławkę zajęła służka,

lub "publiczna gadzina".

Po wojnie ich atrakcją

były rude wiewiórki,

nie bojące się ludzi,

brały orzech w pazurki.

Ruchliwa arteria, która

otacza plant powierzchnie

zakłóca dzisiaj ciszę

i zatruwa powietrze.

Mimo to, w dni słoneczne

często tłumy miejscowe

przemierzają spacerkiem

alejki asfaltowe.

Jako oaza zieleni

nadal tu funkcjonuje,

której w tym wielkim mieście

tak ogromnie brakuje.

                                      

Pałac Pod Cristophorem

w swojej nadziemnej części

Muzeum Historyczne

miasta Krakowa mieści.

Piwnice zaś przejęli

dziś plastycy Krakowa.

Mogą wystawiać prace,

muzycy koncertować.

Tadeusz Kantor tutaj

czasami także bywał,

grając sztuki z teatrem,

co Cricot się nazywał.

 

Dom mistrza Mechoffera

wypełniony dziełami:

świecznikami, meblami,

obrazami, rzeźbami.

Gdy poddano przeróbkom

przeróżnym pałac owy

odtąd tworzy on całość

z Muzeum Narodowym.

Zajrzyjmy w okolice

tak bliskie Wierzynkowi.

W ostatnią wojnę były

bliskie okupantowi.

Po wojnie klub się mieścił

dyskusyjny "Kuźnica",

potem restauracja.

Do dziś gości zachwyca.

Pan Książek tu otworzył

gospodę swą z wyszynkiem.

Przez pamięć dla historii 

dał nazwę "Pod Wierzynkiem".

Europejska sława

zaczęła się od chwili,                  

kiedy restaurację

wkrótce upaństwowili.

Dzięki wspaniałej kuchni

rosła kariera duża,

rządził dziś nieżyjący

mistrz kucharski, Kałuża.

Choć lata pięćdziesiąte

to czasy norm, limitów,

dyrektyw i receptur,

ale klientów zachwytu.

Dzięki Kałuży, gościom

w świat pobiegła opowieść:

"- Nie ma sobie równego

jedzenia jak w Krakowie.

Kelnerzy są znakomici,

a z okien restauracji

ściele się piękny widok

na Rynek, kościół Mariacki".

O dalsze kamienice

"Wierzynka" poszerzono,

"Hetmańską", dom Morsztynów

z Pinocińską złączono.

Przy remoncie odkryto

relikwie zabytkowe

i nadal tam jak w domu

czuje się każdy człowiek.

Tam, gdzie był ślub Gryzeldy

z Batorów świętowany,

dziś gości zwolenników

"Piwnica Pod Baranami".

 

Zajrzyjmy też na Rynek,

wieczny salon Krakowa,

gdzie tak pięknie nie jeden

element się zachował.

Niegdyś stał tutaj spichlerz

w stylu renesansowym,

gotycki ratusz z wieżą,

odwach garnizonowy.

Wieża stoi samotnie

i dzisiaj jest skrzywiona

o około pół metra

od pionu pochylona.

Na szczyt idąc, gdzie zegar,

sto stopni przejść należy.

Wart ten wysiłek tego,

co ujrzeć można w wieży.

Znajdują się w niej piękne

w gotyckim stylu komnaty.

Zapełniają je cenne

przeszłości eksponaty.

Muzeum Historyczne

w tej wieży umieściło

dziejów władz dokumenty,

broń jaką się nosiło:

halabardy, muszkiety,

hełmy straży krakowskiej.

Przedmioty użytkowe,

pamiątki burmistrzowskie.

W odrestaurowanych

piwnicach gmachu tego

kawiarnia jest i scena

Teatru Ludowego.

A podczas dni słonecznych

ludzie fotografują

siebie na tle lwów sennych,

które wejścia pilnują.

 

Wejdźmy i do pięknego

kościoła Mariackiego.

Zachwycił swym wystrojem

wiernego nie jednego.

Ten ołtarz w Europie

ze wszystkich najpiękniejszy

i ścienna polichromia

kościoła także cieszy.

Wykonał ją najlepszy

artysta co się zowie.

Wszystkich jego arcydzieł

byłeś świadkiem, Krakowie.

Matejkę zwać możemy

także i kronikarzem.

Pędzlem uwieczniał fakty

polskiego państwa zdarzeń.

Gdy malował "Rejtana",

“Batorego spod Pskowa"

i "Bitwę pod Grunwaldem”,

czynił to dla Krakowa.

Uwiecznił on "Kościuszkę

też pod Racławicami".

Namalował "Hołd Pruski"

swoimi pędzelkami.

Jeszcze kilka nam znanych

obrazów namalował,

ale lubił ogromnie

osoby portretować.

Dzięki niemu zostało

wielu też utrwalonych

na płótnie królów polskich,

"Stańczyka", portret żony.

 

Nie ma tu już odwachu,

spichlerza, ni ratusza,

ale stoi skarbonka,

aby serca poruszać.

Niech bywalcy wrzucają

przysłowiową złotówkę,

na odnowę, by Kraków

stale tryskał nam zdrówkiem.

Od stuleci rozbrzmiewa

hejnał z wieży, przerwany,

aby nigdy nie został

dawny fakt zapomniany.

Juwenalia na Rynku

tłum krakowian świętuje.

Tu Lajkonik od wieków

wciąż radośnie cwałuje.

 

Mijają wieki, lata,

a on wciąż najpiękniejszy.

Dziś podobnie jak kiedyś

spacerowiczów cieszy.

Wciąż jest sercem dla prawie

milionowej ludności,

która dumna jak żadna

ze swej jest miejscowości.

Jaki piękny jest kiedy

w pełnym słońcu skąpany

i stadami gołębi

srebrnych rozświergotany.

I bogatym od kwiatów

niezrównanych kwiaciarek,

i sprzedaży drobiazgów

tych przygodnych handlarek.

W cichą noc rozświetlony

ciepłym światłem latarni,

sennie snują się nim

marzyciele lokalni.

W płycie placu jak w lustrze

podczas nocy deszczowej

 

widać Wieżę Mariacką.

 

PIĘKNY JESTEŚ,

               KRAKOWIE!

 

Mało spraw poruszyłam,

obiektów opisałam,

bo za mało papieru,

czasu wiele nie miałam.

Gdybym chciała opisać

o tobie prawie wszystko

zebrałoby się pewnie

stronic tych setki blisko.

Wycieczka po twym mieście

wiele więcej opowie.

Choć ja cię nie widziałam

pokochałam, Krakowie!

Wiele byłeś miesięcy

w mych środach i wtorkach.

Dzisiaj z żalem ogromnym

żegnam Ciebie.

 

 

 


 

 

 

B i b l i o g r a f i a :

 

“Szkice z dziejów Krakowa”  -  praca zbiorowa zainicjowana przez prof. Kazimierza Lepszego

“Kalendarium dziejów Wawelu do roku 1905”  -  Ryszard Skowron

“Kraków osobliwy”  -  Jan Adamczewski

“Wzgórze wawelskie”  -  Kazimierz Kuczman

“Kraków - Przewodnik”  -  dr Władysław J. Dobrowolski

“Dzieje Krakowa w latach 1796-1918”  -  Janina Bieniarz, Jan M. Małecki i Józef Mitkowski

“Dzieje Polski”  -  Dariusz Banaszek, Tomasz Biber, Maciej Leszczyński


powrót do spisu treści



GALERIA O FUNDACJI AKTUALNOŚCI WOJCIECH TATARCZUCH STRONA GŁÓWNA

Webmaster: Justyna Kieresińska