Jak  żyć w zgodzie ze spastycznością - cz. II

 

dr Irena Szarska - Martyn jest biologiem - fizjologiem

W codziennej walce z SM - ową spastycznością pomagają leki - przypominam:

Mniej powszechnie stosuje się:

Nie tylko leki pomagają w pokonywaniu spastyczności. Są też na nią inne  sposoby. Fizykoterapia to leczenie, w którym stosuje się bodźce fizyczne: światło, zimno, naświetlania, prądy o różnej częstotliwości, ultradźwięki, pole magnetyczne itp... Służy jako uzupełnienie leków lub jako podstawowa forma leczenia. Właściwie nigdy nie wywołuje skutków ubocznych. Często stosuje się ją jako przygotowanie do innych metod usprawniania - np. krioterapia przed ćwiczeniami. Większość zabiegów wymaga specjalnej aparatury i umiejętności. Stąd w przychodniach i sanatoriach wykonuje je uprawniony personel.

Jedną z jej metod stosowanych przy SM jest tonoliza. Zabieg  polega na działaniu prądów (nieważne jak się nazywają) płynących do nadmiernie napiętego mięśnia. Wytwarza je i wysyła przewodami do przyłożonych elektrod, specjalny stymulator - np. PULSOTRONIC ST - 6 D. Seria zabiegów rozluźnia spastyczny skurcz. Zmniejsza nadmierne napięcie, nie pozwala, by stawał się bolesny. To samo urządzenie może służyć też do wywoływania skurczów mięśni - jest to niedopuszczalne przy SM! Nawet gdy nam się wydaje, że byłoby dobrze, by nasze mięśnie ćwiczyły same - niestety nic z tego dobrego nie będzie. One tylko zmęczą się wtedy i skamienieją w bolesnym przykurczu. A tonoliza - powinna przynieść poprawę. Nawet, gdy jej nie zauważymy - to jednak nie zaszkodzi, a niczego od nas nie wymaga.

Inną metodą fizykoterapeutyczną bardzo skuteczną w SM jest krioterapia - leczenie jak największym zimnem. Komora niskotemperaturowa to urządzenie, w którym całego człowieka poddaje się działaniu skrajnie niskich temperatur nawet ok. - 140o (gdy stosuje się azot) przez krótki czas - 2-3 minut. W komorze jest bardzo sucho co sprawia, że tylko w pierwszej chwili czujemy chłód, potem lekkie kłucie i już  jest po wszystkim. Zabieg jest bezpieczny a efekt zjawia się prawie natychmiast. Na kilka godzin znosi ból, rozluźnia mięśnie, poprawia ich ukrwienie. Takie komory ma np. Małopolskie Centrum Krioterapii w Krakowie, niektóre sanatoria np. w Busku. Częściej w gabinetach sanatoryjnych i w przychodniach można trafić na aparaty do krioterapii wybranych powierzchni ciała. Strumień dwutlenku węgla chłodzi do ok. - 75o. Specjalne końcówki wydmuchujące - zależnie od kształtu i wielkości - działają na grupę mięśni, jeden z nich lub na wybrany punkt (kriopunktura). Do tych zabiegów służą np. KRIOPOL R i inne. Krioterapię możemy też stosować sami, bez specjalnego wyposażenia. Okłady z lodu rozluźniają i poprawiają ukrwienie mięśni. Pokruszony lód zawijamy w ręcznik i przykładamy do nadmiernie napiętych, bolących mięśni. W pierwszych chwilach jest nieprzyjemnie, potem jest lepiej. Pierwszy okład może trwać najwyżej dwie minuty. Następny i kolejne będą coraz łatwiejsze. Warto je wydłużać. Ale bez przesady - nie ma sensu przekraczać 5 minut. Takie okłady dają ulgę spastycznym mięśniom rąk i nóg. Można je stosować codziennie. Nie ma też nic złego, jeżeli krótki lodowy kompres powtórzymy co kilka godzin. W domu czymś zbliżonym do krioterapii całego ciała jest chłodny prysznic lub kąpiel w ledwo ciepłej wodzie. Sama kąpię się tak od wielu lat - wiem, że za ciepła kąpiel oznacza  nieuchronne kłopoty z wyjściem z wody!

Spastyczność jest codziennym wrogiem w SM. Nie można pozwalać jej tylko zwyciężać. Czasem warto wykorzystać ją! Nie ma sensu branie maksymalnych dawek leków, kiedy taki sam efekt dają już mniejsze - a sztywniejsza noga lepiej służy w chodzeniu o kuli, z laską, przy balkoniku itp.

Przede wszystkim nie można stwarzać sobie samemu warunków, w których spastyczność wygrywa. Będzie tak zawsze, gdy długo nie zmienimy pozycji! Siedzimy nieruchomo przed telewizorem z wygodnie ułożonymi nogami. Przez pewien czas wszystko jest w porządku - nagle bolesny skurcz przypomni o niej. Nie warto na to czekać -  lepiej wcześniej ruszyć się, rozetrzeć nogi...  Spastyczność nasila się, gdy ubieramy się za ciepło i w rzeczy zbyt dopasowane. Jeżeli nosimy np. luźne skarpetki, to palce stóp pozostaną wyprostowane, lub przynajmniej nie będą tak bardzo kuliły się. W za ciasnych - wykrzywią się w spastycznym skurczu i utrwali się ich przykurcz. Najlepsze są skarpety bawełniane, wełniane lub z czegoś podobnego. Skurcze powstają też przez ich ciasne gumki i mocne ściągacze. Ideałem są skarpetki tzw. dla cukrzyków (diabetyków), które nie obciskają. Ze zwykłych trzeba wyskubać część gumek - np. wydawałoby się, że bardzo dobre są skarpetki frotte. Dobre, ale dopiero gdy przetnie się większość wplecionych tam cieniutkich gumek. Damskie rajstopy, pończochy - wyglądają niegroźnie, a mogą narobić sporo złego. Gdy nie przeszkadzają nam zmiany napięcia, problemu nie ma. Kiedy pojawia się - trzeba pożegnać się z za mało elastyczną lycrą i wybierać tworzywo mniej obciskające, nawet gdy jest mniej eleganckie.

Często spastyczny skurcz mięśni, staje się przykurczem, który powoduje trwałe niewygodne, dziwne ustawienia kończyn, czasem sprawiające ból. Ogranicza ruchy całkowicie lub zmniejsza ich zakres. Ponieważ spastyczność nie daje o sobie zapomnieć - więc pamiętajmy, by wciąż z nią walczyć. Jeśli przykurcz kuli nam palce rąk, trzeba dłoń zawsze tak ułożyć, oprzeć ją o cokolwiek, by jak najbardziej je rozprostować. Jak najczęściej trzeba jedną ręką wyginać, prostować i rozciągać palce drugiej. Nie można nawet na chwilę zapominać o tym. Zresztą szybko takie zachowanie staje się nawykiem. Nawet na wózku trzeba nauczyć się, że nie można tylko siedzieć - musimy co jakiś czas ruszyć się: spróbować chwycić się poręczy zablokowanego wózka i próbować unieść się - nawet gdy ruch jest niewidoczny i trwa tylko moment... Chodzi o to, by nie utrwalać przykurczy, które powstają, gdy zbyt długo tkwimy nieruchomo. To nie jest tylko sprawa korzyści, jakie przynoszą ćwiczenia. Chodzi o ciągłe przeciwstawianie się spastyczności. Nawet największe trudności nie mogą zwalniać z walki z nią! Część kłopotów zwiększa się (niestety) przez nasze zaniechania.  

Wielu osobom wydaje się, że im dłużej będą chodziły same, bez żadnej pomocy tym lepiej. To nie całkiem prawda. Dla jak najdłuższego utrzymania możliwości chodzenia bez narastania spastyczności trzeba zrezygnować z butów takich, jakie nam się podobają - trzeba nosić takie, które nie zwiększają zmian. Chodzenie np. w klapkach ma sens tylko dotąd, gdy nie wykrzywia palców, które usiłują "trzymać" podeszew. Gdy trzeba, należy zamontować mocne uchwyty i poręcze. Spazmatyczne łapanie się byle czego, ścian, chwiejnej szafeczki tylko nasila spastyczność. Boimy się niepewnego oparcia, przez co sztywniejemy a wtedy dopiero jest źle! Można chwycić się rury, kaloryfera, ciężkiej pralki itp. Lepiej jednak mieć w strategicznych miejscach pewne uchwyty. Przy futrynach drzwi, w łazience przy umywalce, przy wannie, przy ubikacji - jak najmocniejsze i jak najwięcej. Nigdzie nie może być śliskiej podłogi, wannę należy wykładać matą przeciwpoślizgową, podłogę kabiny prysznicowej też. Najlepiej zamontować tam specjalne uchylne siedzisko i poręcze. Wszystkie te udogodnienia są w sklepach. Wiele z nich może też zrobić ktoś z umiejętnościami majsterkowania. Od kilku lat służą mi bardzo dobrze uchwyty z solidnego i gładkiego drewna. Są mocno przykręcone do drewnianego regału przymocowanego na stałe do ściany. Przy nich staję choćby na moment, kilka razy dziennie. Ufam im - są przytwierdzone śrubami przechodzącymi na wylot i zabezpieczone z drugiej strony. Nasze nogi sztywnieją, gdy nie mamy pewnego podparcia np. poruszamy się bez żadnej pomocy po śliskiej podłodze, ruchomym dywaniku... Chwytanie się gładkich ścian, jeszcze sprawę pogorszy. Dlatego lepiej pomóc sobie kulą, balkonikiem itp. Spastyczność nasila się, gdy boimy się, męczymy, gdy jest nam gorąco. Gdy mamy na nogach śliskie i ciasne buty. Dla SM-owca powinny one mieć piętę i nie ślizgającą się podeszewę, gumową lub z tworzywa, muszą być wygodne, nieciasne, ustawiające stopę tak, by nie krzywił się staw skokowy - tzn. by nie krzywiła się noga w kostce. Najczęściej, jeżeli zbyt długo nosimy obuwie takie, jakie nam się podoba - spastyczność skazuje nas na buty ortopedyczne walczące z tym co już zrobiła i zapobiegające dalszym zmianom.

Irena Szarska - Martyn