Wanda
Bogdańska
Gdynia
Słoneczna niedziela 21 lipca 2002 r.
Wstaję rano i nie mogę uwierzyć,
że dzisiaj lecę do Kanady, do Toronto na spotkanie z Janem Pawłem II oraz młodymi
przyjaciółmi z całego świata na kolejne, już siedemnaste Światowe Dni
Młodzieży. Na lotnisku we Wrzeszczu spotyka się cała nasza grupa, pięć osób
na wózkach, cztery o kulach, jedna niesłysząca i opiekunowie na czele
z ks. Stanisławem Ładą, diecezjalnym duszpasterzem osób niepełnosprawnych,
organizatorem i przewodnikiem grupy oraz ks. Bogusławem, ks. Diakonem Rafałem
i klerykiem Adamem, jedyna, jak się później okazało, zorganizowana grupa
niepełnosprawnych z Polski, w sumie 21 osób.
Po odprawie lecimy do Warszawy, a potem do Toronto i po 10 godzinach jesteśmy na miejscu. Wieczorem na lotnisku wita nas rodzina państwa Lutych, kanadyjskich Polaków, rodem z Pruszcza Gd., którzy sponsorowali naszą pielgrzymkę. Po gorącym powitaniu zostaliśmy zawiezieni do ich domu, w Mississanga koło Toronto, właściwie chyba nawet dzielnicy tego miasta. Przyjmowali nas bracia Bogdan i Krzysztof z żonami, ich siostra Beata z mężem Jackiem i mamą Barbarą. Tutaj miała być nasza baza - przez dwa tygodnie mieliśmy tutaj mieszkać. To co dla nas przygotowali, przeszło nasze najśmielsze oczekiwanie, gościli nas, karmili, organizowali wycieczki, nawet wynajęli specjalny mikrobus - niech Pan Bóg im za to wynagrodzi.
Wszędzie widziało się elementy logo Światowych Dni Młodzieży - krzyż, liść klonu i żółtą obręcz, symbolizującą wiarę ludzi młodych. We wtorek uczestniczyliśmy w Mszach Św. i konferencjach, prowadzonych przez ks. Biskupów m.in. Z. Zimowskiego, S. Stefanka i J. Tyrawę oraz kapłanów z pobliskiej parafii pod wezwaniem Św. Maksymiliana Kolbe, był to czas refleksji i zastanowienia się nad własnym życiem, nad dostrzeganiem obok siebie drugiego człowieka, swojego bliźniego.
W środę, 24 lipca był Dzień Polski, czyli wielkie spotkanie w Centennial Park, na terenie byłej skoczni narciarskiej, grup z Polski i Poloni, z całego świata, w sumie około 15 tys. uczestników. Była wspólna modlitwa z udziałem Prymasa Józefa Glempa, dwunastu biskupów i 300 księży, a następnie występowali wokaliści, muzycy i zespoły. Była to wielka radość dla nas wszystkich.
Następnego dnia do Toronto przybył Ojciec Św., odbyła się ceremonia powitania, pierwsze łzy radości, przeżyliśmy niezapomniane chwile w sektorze księży, w Parku Exhibition. W piątek, 26 lipca, na Nathan Philips Sguare, przed ratuszem w Toronto, rozpoczęła się celebracja Drogi Krzyżowej, szczególnie wzruszyła mnie stacja piąta, gdzie Szymon Cyrenejczyk pomaga nieść krzyż Jezusowi. W tym momencie podjechał niepełnosprawny chłopak na skuterku i położył sobie ramię krzyża na ramieniu, tak jakby chciał w ten sposób pokazać, że my dźwigając ból i słabość, ofiarujemy je za innych.
W sobotę, po Mszy Św., jedziemy do Dowusview, gdzie wieczorem rozpocznie się całonocne czuwanie z papieżem. Mili wolontariusze wprowadzają nas do sektora dla niepełnosprawnych, czyli na ogrodzony siatką plac, pośrodku którego znajduje się hangar z polowymi łóżkami dla każdego niepełnosprawnego oraz karimatami dla opiekunów. Tuż za ogrodzeniem jest lądowisko helikoptera, jesteśmy bardzo blisko trasy przejazdu Ojca Św. do ołtarza, gdy więc przybywa, od papamobile dzielą nas zaledwie dwa metry. Jest !!! Wzruszenie, łzy radości, zewsząd słychać okrzyki "Kochamy Ciebie", "Czekamy w Polsce", dookoła morze flag naszych biało - czerwonych i innych, z całego świata. Godzina 19.30 - wspólną modlitwą, muzyką i śpiewem, prezentacją świadectw i orędziem papieskim rozpoczyna się całonocne czuwanie. I tak do rana do godziny 9.30, do Mszy Św. celebrowanej przez Jana Pawła II, kończącej Światowe Dni Młodzieży.
A gdy padły niezapomniane słowa "Wy jesteście solą dla ziemi, wy jesteście światłem świata", zrozumieliśmy, jak wiele od nas wszystkich zależy. Ta pielgrzymka przepełniła moje serce szczęściem i radością. Jestem wdzięczna Bogu za to, że mogłam spotkać się z Ojcem Św. i młodzieżą z całego świata na pięknej ziemi kanadyjskiej. O tym, że jest naprawdę piękna mogłam się przekonać wielokrotnie, kiedy to w tygodniu po uroczystościach popłynęliśmy statkiem pod wodospad Niagara, gdy wjechaliśmy windą na ponad 550 - metrową wieżę widokową, by oglądać Toronto, siedząc wygodnie w obracającej się restauracji, gdy wybraliśmy się do Wonderland, ogromnego wesołego miasteczka czy do Midland Point czyli kanadyjskiej Częstochowy. To były niezapomniane dwa tygodnie, wróciliśmy z Kanady zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi.
Wanda Bogdańska