Irena Abramska
Temat, którym się teraz zajmiemy, spędza sen z powiek ludzi od tysięcy lat. Po co żyjemy? Jaki jest sens cierpienia? Co powinniśmy osiągnąć, do czego dojść u schyłku żywota? Tymi i podobnymi pytaniami niech pełnosprawna część ludzkości martwi się sama. Filozofowie mają tęgie głowy, niech dalej deliberują, bo do sedna sprawy doszły dopiero jednostki. My spróbujemy ograniczyć rozważania i poszukać sensu życia naszego - SM-owego.
Od dłuższego czasu rzadko opuszczam mieszkanie. M-ileś tam stało się moim naturalnym środowiskiem. Ilość docierających bodźców zewnętrznych jest wyraźnie ograniczona. Kontakty bieżące mam tylko z ludźmi dobrze znanymi, więc są niezbyt stresujące. Czynności codzienne trudne i rutynowe. Zmaganie z oporną materią własnego ciała i otaczających przedmiotów bardzo wyczerpujące. Zmienne samopoczucie waha się w zwariowanej sinusoidzie, bo więcej "dołków" niż "górek". Jak tu w tym wszystkim odnaleźć sens istnienia?
A jednak, o paradoksie, są to świetne warunki do jednej, jedynej pracy, jaką możemy z pewnością wykonać, a mianowicie do doskonalenia samego siebie.
Ale co tu, kurczę, doskonalić? Przecież jesteśmy świetni, a dzięki trudnemu życiu pójdziemy pewnie do nieba najkrótszą drogą - obruszy się niejeden. Myślę jednak, że jest to i owo do zrobienia.
Chińskie powiedzenie mówi, że nawet najdłuższą podróż zaczyna mały krok. Zatem spróbujmy go postawić.
Krok 1 Mówimy zawsze prawdę
Nie kręcimy, nie zmyślamy, nie ubarwiamy. O mijaniu się z prawdą nawet nie wspomnę. Jeżeli nie możemy powiedzieć prawdy - milczymy. Wiem, że dorośli ludzie przeważnie nie kłamią, ale często uważamy za niewinne wykręty typu: "źle się czuję" gdy nie chcemy czegoś zrobić lub "nie będzie mnie w domu" gdy nie chcemy kogoś widzieć. To, niestety, też są kłamstwa i starajmy się ich unikać. W tym miejscu często pada zarzut, że prawda może być przykra i dlatego oszczędzamy jej innym. Prawda zaszkodzić nikomu nie może, jednak nie należy jej mylić z brutalną, niepotrzebną szczerością. Staramy się być życzliwi i prawdomówni.
Krok 2 Szanuj bliźniego swego jak siebie samego
Zaczniemy od przypowieści. Do rabina przyszedł uczeń i zapytał: "Powiedz mi, czym jest nasza święta księga Tora? Co w niej jest napisane?". Stary rabin podumał chwilę, a potem rzekł: "Synku, tam jest napisane: nie rób drugiemu, co tobie niemiło, a reszta to tylko komentarze."
Otóż to. Treść wszelkich książek, uczących współżycia z ludźmi da się sprowadzić do słów mądrego rabina. Generalnie nie mówimy i nie robimy innym tego, czego nie chcemy, by nam czyniono. Jest to najbardziej uniwersalny sposób postępowania z innymi ludźmi, dający gwarancję, że nie popełnimy błędu i nie sprawimy nikomu przykrości. Na przykład nie lubimy być obgadywani - nie obgadujemy, nie chcemy, aby nas krytykowano - nie krytykujemy itd. W każdej sytuacji wystarczy chwilę pomyśleć, a wzorzec postępowania nasunie się sam.
Dwa pierwsze kroki są jednakowe dla wszystkich. Kolejny jest zacznie trudniejszy. Wymaga wnikliwego spojrzenia na samego siebie i odwagi przyznania się do naszych indywidualnych wad. Na szczęście tylko przed samym sobą.
Krok 3 Rzeczywistość jako zwierciadło
Weźmy do ręki lusterko. Jeżeli jesteśmy w złym nastroju, takie samo ponure oblicze ujrzymy w lustrze. Jeżeli się uśmiechniemy - nasze zwierciadlane vis a vis uśmiechnie się do nas. Na tej samej zasadzie otaczająca rzeczywistość jest tylko odbiciem naszego wnętrza. Wszystko to, co widzimy, odnajdziemy w sobie samych. Światów jest tyle, ile ludzi, bowiem każdy z nas postrzega coś innego. Tu właśnie mamy cenną wskazówkę i wiemy już, jaka nasza cecha wymaga zmiany. Na przykład: jeżeli uważamy, że ludzie są skąpi i złości nas to (ale nie jakaś jedna osoba), przyjrzyjmy się sobie uważnie. Jeżeli sami jesteśmy hojni, skąpstwo innych nie będzie nas wcale obchodzić. Wszystkie wady, które drażnią nas w ludziach, wymagają przepracowania w nas samych. Sytuacja przenoszenia własnych cech na zewnątrz jest dobrze znana psychologii i nosi nazwę projekcji.
Ludzie chcą ciągle zmieniać świat. Niestety, niewielki mamy wpływ na to, co się dzieje. Natomiast jest wiele do zrobienia, gdy przyjrzymy się sobie. Musimy też dać innym prawo do bycia takimi, jakimi są. To ich sprawa - pod warunkiem oczywiście, że nas nie biją - wtedy także nasza.
Każdy ma swoją ścieżkę i podąża nią samotnie, ale świat zewnętrzny dostarcza nam informacji pomocnych w wędrówce, trzeba tylko chcieć i umieć patrzeć.
Cała praca nad sobą dotyczy też oczywiście ludzi zdrowych. My mamy nad nimi jedną, niesłychaną przewagę. Mamy więcej czasu na czytanie, przemyślenia i zastanawianie się nad sensem wszystkiego. Często jesteśmy sami w domu, nikt nam nie przeszkadza. Są to warunki naprawdę komfortowe, dostępne nielicznym.
Rozwój człowieka odbywa się poprzez rozwiązywanie kolejnych problemów. Gdy przydarza nam się coś ważnego, musimy znaleźć odpowiedź na pytania:
"dlaczego przydarzyło się to mnie?"
"dlaczego teraz?"
"dlaczego właśnie to?"
Tu tkwi rozwiązanie. Gdy nauczymy się przyglądać rzeczywistości, najlepiej zgodnie z zasadą "koń jaki jest - każdy widzi", będzie łatwiej zaakceptować wszystko to, co nas spotyka. Ważne jest też stwierdzenie następujące: zmieniając siebie, zmieniamy także świat. I jest to jedyna możliwość wpływania na wszystko, co nas otacza. Obowiązuje bowiem zasada rezonansu, o której innym razem.
Piszę i piszę, a do wyczerpania tematu daleko. Myślę, że jeszcze do niego wrócimy. Pozwólcie więc, że teraz zakończę słowami Paulo Coelho (fakt, że czyta go młodzież, jest moją osobistą radością) z książki "Podręcznik wojownika światła".
Wojownicy światła mają w oczach osobliwy blask. Żyją i stanowią część życia innych ludzi. Rozpoczęli swoją ziemską podróż bez tobołków i bez sandałów. Często bywają tchórzliwi i nie zawsze postępują tak, jak trzeba. Cierpią z powodu błahych spraw, bywają małoduszni, czasami uważają, że nigdy nie uda im się dorosnąć, albo sądzą, że nie są godni błogosławieństwa, czy cudu. Nie zawsze wiedzą, co właściwie robią na świecie i często spędzają bezsenne noce myśląc, że ich życie nie ma sensu. Dlatego właśnie są wojownikami światła. Ponieważ się mylą. Ponieważ zadają sobie pytania. Ponieważ poszukują sensu i - z całą pewnością - kiedyś go odnajdą.
Dzisiejszy artykuł dedykuję wszystkim, którzy chcą sensu poszukiwać oraz pewnemu panu o rogatej duszy.
Pozdrawiam wszystkich cieplutko,
Irena Abramska