STRACHY MOJE (SM) i DELFIN

 

Joanna Woyciechowska MD, PhD, Shelby, NC, USA

Strachy moje , czyli moje SM nie opuszczają mnie, odkąd pierwszy raz stanęły na mojej drodze zwiastując swoją obecność pierwszym objawem neurologicznym. Uderzyły tak mocno i tak niespodziewanie, że równowaga moja została zachwiana na dobre. Wyobcowaniem przez nie buduję teraz nowe strachy, już odruchowo, już sam zupełnie podświadomie zakręcam sobie pętlę dookoła szyi. Buntuję się przeciw wszystkiemu, co na drodze. Już teraz nie umiem odróżnić dobra od zła. Wszystko jest dla mnie wrogie i macki strachu piętnują wszystko, co mnie otacza. Nie ufam. Nie wierzę. Nie mam nadziei. Nie mam wiary. Nie ma we mnie miłości. Strach mój ma wielkie oczy.

Czuję się, jak w pułapce bez wyjścia. Szok choroby, szok trudności piętrzących i walących się na mnie zabrał całą radość życia. Depresja zawładnęła wszystkim, co jest moje i wyrywa mi resztki tego, co mam. Patrzę na siebie i już nie wiem czy to ja. Kim jestem? Co tu robię? Po co to wszystko? Czasem płaczę i wtedy jest lżej. Czasem mogę się wyżalić tu czy tam, ale w tym nigdy nie ma pewności. Czy ludzie zrozumieją? Czy to tylko współczucie, którego z jednej strony mi potrzeba, a z drugiej jest tak upokarzające. Nigdy nie wiadomo, co drugi człowiek myśli, a wiadomo, że ta choroba burzy najlepsze przyjaźnie i najlepsze małżeństwa. Sieje niepokój i zasiała go we mnie.

Boję się. Ten strach ma tak ogromne oczy, że zasłania już wszystko przede mną. Niewątpliwie zasłania całą moją teraźniejszość i czarnymi kolorami maluje przyszłość. Nic nie wiadomo, co ze mną będzie, a widmo tego najgorszego nie opuszcza mnie. Podkowa mego szczęścia odwróciła swe końce w dół,. Czuje się jak w klatce.

Nie umiem się skarżyć, ale w rezultacie SM, moje widzenie świata zmieniło się tak dalece, że to nie kto inny, tylko ja wypowiadam treści, jakie nigdy nie wyszły by z ust moich w okresie przed tą chorobą. Napadam na innych i na moich najbliższych i na tych, co wskazują inne drogi, niż te znane mi i z góry zapowiedziane, drogi Strachu Mego.

Wiem, że wcześniej czy później obudzę się. Wiem, że mam przed sobą długą i męczącą wspinaczkę. Wiem, że ta wspinaczka niezależnie od tego, jak będzie uciążliwa, doprowadzi mnie do mego celu. Wiem już, po co jestem tutaj na tej ziemi i wiem, że czeka mnie całkiem heroiczna zmiana kierunku moich żagli. Zmiana mych myśli i moich uczuć. Nie mogę przecież zmienić kierunku wiatru, ale wiem, że moja wiara w słuszność tego wszystkiego, co mi się przytrafia, pozwoli mi również uwierzyć w potrzebę mego zaufania w ten proces. "Pękaniem kory drzewa rosną" i we mnie muszą popękać więzy moich dawnych przekonań i barier myślowych budowanych przez lata.

Czeka mnie dobra robota na zmiany w moim postrzeganiu mnie i mojego świata i innych i ich światów. Kontakt i wymiana myśli z innymi osobami z SM pozwala mi widzieć ich słabe i mocne strony. Wymiana myśli pozwala mi budować mój nowy wizerunek mnie i programować siebie, tak jak informatyk programuje komputer. Muszę to widzieć oczami wyobraźni i jednocześnie głęboko wierzyć, że to jest możliwe, wbrew memu umysłowi i wbrew memu doświadczeniu. Możliwe jest widzenie dobra w każdym człowieku i w każdej sytuacji, możliwy jest proces zdrowienia poprzez taką technikę, zakładając, że umiem odpuścić sobie spiętrzone góry Strachu Mojego.

Wiem, że jedyną skuteczną metodą jest przewentylowanie go przez filtry mojej miłości do mnie i do wszystkich bez wyjątku. Energia mego zdrowienia wróci z powrotem do mnie i z wiarą, nadzieja i miłością rozpocznę stosować te wszystkie niezbędne sugestie potrzebne mi dla odzyskania mego zdrowia. Zdrowia, które jak rozumiem zaczyna się od mego spokoju ducha, moich myśli, moich uczuć i mojej wewnętrznej dyscypliny dla zaopiekowania się mym ciałem potężnie zaniedbanym. Wiem, co mam robić i wiem, że nie moim zadaniem jest czekanie na efekty mej pracy. Wiem , żeby odzyskać moje wewnętrzne zdrowie, warunek zdrowia całościowego, "jak delfin łagodny i mocny", muszę spojrzeć z jego radością na siebie, przed siebie i w górę oraz zobaczyć siebie w skoku po Moje Szczęście.

Polecana lektura " Love is letting go of fear" Jerry Jampolsky.

Joanna Woyciechowska