Zobowiązałam się do napisania krótkiej relacji z przebiegu turnusu w Osieku w terminie 28.07 - 11.08.2000 r. Turnus był tak fenomenalny, że zadanie, którego się podjęłam, okazuje się zadaniem dla powieściopisarza. Jeszcze nigdy nie byłam na tak cudownych wakacjach. Trudno to opowiedzieć, a cóż dopiero opisać.
Pogodę mieliśmy bardzo dobrą. Tylko jeden dzień był z przelotnymi opadami. Pozostałe były słoneczne i ciepłe, ale bez męczących upałów. Jedzenie obfite i bardzo dobre, a apetyty wzmożone z powodu wspaniałego powietrza.
W czasie tego turnusu każdy znalazł dla siebie coś, co cieszyło i ciekawiło. Mimo, że grupa starogardzka składała się tylko z dziesięciu osób, a w tym tylko siedmiu należących do koła PTSR, potrafiliśmy wszystkich "zarazić"' swoim humorem. Od chwili przyjazdu aż do ostatniego dnia panował śmiech, śpiew, tańce, wspaniałe dowcipy i skojarzenia, a także uczciwe ćwiczenia często ze śpiewem i uśmiechem na ustach.
Była wycieczka, dwa ogniska, grillowanie, dwa oficjalne wieczorki taneczne, żeglowanie, jazda rowerami wodnymi i wiele innych atrakcji, które wymyślaliśmy na poczekaniu. Ten turnus był wyjątkowy i niezapomniany, wszyscy byli "na pełnym luzie". Dodatkową atrakcją była gitara, którą zabrał przewidujący Marek. Oczywiście grał i śpiewał, ale czasami do grania trzeba było prawie w kolejce stawać. Józek z kolei miał ze sobą materac do magnetoterapii i prócz zajęć zleconych przez lekarza, regenerowaliśmy się na materacu.
Po powrocie do domu trudno było przestawić się na "tor" zwykłej codzienności. Minęło już sporo czasu, ale myśli ciągle jeszcze biegną do "Dobrego Brata", bo wspomnienia są bardzo silne.
Zdjęcia, które przedstawiam, są wspaniałe, ale tylko uczestnicy turnusu wiedzą, jaką historyjkę dopisać do każdego z nich.
Tym, którzy czytają ten artykuł,
polecam:
1. Ćwiczenie wyobraźni
2. Nie kombinuj, jak koń pod górę
TYLKO
W przyszłym roku jedź z nami!
Muszę przyznać całkowitą rację Stasiowi Krawczykowi, że integracja jest podstawą więzi i wzajemnej tolerancji
BOŻENA HOLC