"Przełom Tysiąclecia"

Pod takim właśnie tytułem został w listopadzie ubiegłego roku ogłoszony konkurs na pamiętnik, opowiadanie, refleksję w jaki sposób wróciły do aktywnego życia osoby, które nagle w wyniku choroby lub wypadku stały się zależne od innych.

Inicjatorami konkursu byli: program trzeci Polskiego Radia, Fundacja Aktywnej Rehabilitacji i dziennik Rzeczpospolita.

Finał całej akcji nastąpił 20 maja tego roku podczas uroczystego koncertu w studiu radiowej trójki.

Na konkurs nadesłano 215 prac, z których szacowne jury wybrało 27 wypowiedzi. Z nich powstała książka pt. "Przełom Tysiąclecia". Tytuł ten jest zresztą zupełnie nieadekwatny do zawartości. Treścią jest 27 bardzo trudnych ludzkich losów. Opisy zmagań z chorobą lub kalectwem z pomocą, lub, niestety, wbrew otoczeniu.

Jakie historie pojawiają się najczęściej? Właściwie nie ma jednego schematu. Trochę podobne są do siebie wypadki samochodowe. Trzask i całe życie zmienia się w ciągu kilku sekund. Jest kilka opisów utraty wzroku i mozolna nauka ogarnięcia rzeczywistości.

Opowieść SM-owa jest tylko jedna i chyba rozumiem dlaczego.

Ludzie po wypadku lub utracie wzroku mogą osiągnąć później jakiś stabilny stan zdrowia. Przystosować się do nowych warunków i nauczyć w miarę dobrego funkcjonowania. W naszym przypadku jest to niemożliwe. SM wisi nad nami niczym miecz Damoklesa. Labilny organizm zaskakuje ciągłymi zmianami i stresuje niemożliwością przewidzenia co będzie jutro. Męczliwość nie pozwala na zbyt wielki wysiłek. W takiej sytuacji naprawdę trudno o pochwałę aktywnego życia.

Ale wracajmy do książki. Jest lekturą wielce wzruszającą i pouczającą. Oto kilka fragmentów wybranych prac:

Lilla Latus - Zduńska Wola

"(...)
A bariery?
Najtrudniejsze do pokonania są te, które są w nas samych. Gdyby w tej chwili jakaś dobra wróżka zniosła wszystkie bariery architektoniczne, to nie wydaje mi się, by wszystkie osoby niepełnosprawne, które miesiącami nie wychodzą z domów, nagle pojawiły się na ulicach, koncertach, w sklepach. Pokonanie własnych lęków, kompleksów jest trudniejsze niż pokonanie schodów. Nie można tłumaczyć wszystkich swoich problemów niepełnosprawnością. Z drugiej strony często zapominamy, że świat nie należy tylko do młodych, zdrowych, pięknych i bogatych. W cywilizowanym społeczeństwie powinno być miejsce na pomoc słabszym, na regulacje prawne wyrównujące szanse. To nie powinna być jałmużna, a kolejna zdobycz cywilizacyjna.
(...)"

Jan Arczewski - Lublin

"(...)
Żyjąc czterdzieści lat mogę powiedzieć, że niepełnosprawności nie da się pokonać, bo czy się tego chce, czy nie, to ona każdego dnia stawia nowe wyzwania, zawsze przy mnie jest. Aby coś pokonać, to trzeba bić się, a to kosztuje wiele energii. Niepełnosprawność trzeba oswoić, przyjąć jako jedną ze swoich cech, która nie zawsze ułatwia życie, która nieraz przeszkadza, ale która odpowiednio pielęgnowana potrafi tak wkomponować się w człowieka, że można tak z nią żyć, jakby jej nie było. Ważne jest, aby tego chcieć i aby wyjść naprzeciw ludziom, którzy chcą nam w tym pomagać. Moja historia jest tego najlepszym przykładem.
(...)"

Czarek Sochacki - Koło

"(...)
Pierwszym, najważniejszym krokiem, a bywa, że jedynym sposobem odnalezienia się w życiu przez kogokolwiek, jest możliwość przeżywania dni w poczuciu bezpieczeństwa wynikającym z akceptacji przez otoczenie. Akceptacja drugiego człowieka takim jakim jest, to umożliwienie mu budowania z kimś i dla kogoś, nadania życiu treści. Forma owego wspólnego życia jest oczywiście wartością drugorzędną.
Wszystkim tym, którzy bezmyślnie i bezserdecznie tworzą kokon wokół życia innych ludzi, życzę kolorowych snów.
(...)"

Jędrzej Jaxa Rożen - Wrocław

"(...)
Ciemną nocą,
w sali przyjęć
spotykają się z przetrąconymi grzbietami:
paralotniarz, co spadł z nieba,
pijak, co spadł ze schodów,
chłopak, co wszedł na niewłaściwą dyskotekę.
Nie wiem kto z nich mądrzejszy
a kto głupszy.
Każdy stracił swoje skrzydła.
(...)
Oczywiście, początkowo bardzo pomogła mi nieznajomość wielu szczegółów późniejszego życia, nieświadomość ułatwiająca zaakceptowanie go. Ale wszystko sprowadziło się do zwykłej konsekwencji zrozumienia dawno, dawno temu podstawowej prawdy:
Świat jest piękny.
I, do cholery, warto w nim żyć.
(...)"

O prawdziwym szczęściu w nieszczęściu mogli pisać ci, których los obdarzył rozumnymi, kochającymi ludźmi w najbliższym otoczeniu. Są jednak też przypadki zmagań bardzo samotnych. Dobrego słowa nie przeczytałam o instytucjach powołanych do "pomocy" i "opieki", ale nie dziwi mnie to. Wszyscy mamy smutne doświadczenia z nimi związane.

Myślę, że tę skromną książkę powinni przeczytać przede wszystkim ludzie zdrowi. Przybliży im to świat tajemniczy i dla nich niezrozumiały. Świat, którego uczestnikami sami mogą się stać w każdej chwili. A nam pozwoli uświadomić sobie, że obok żyją ludzie o życiorysach tak samo trudnych jak nasze i chociaż nie widać tego na ulicy to jest tych osób naprawdę sporo.

Cały dochód z książki ma być przeznaczony na zakup wózków inwalidzkich dla dzieci, o czym powiadamia Was zadumana nad ludzkim losem,

Irena Abramska