Tytułowy CUD to związki Ciało-Umysł-Dusza
W 1987 roku byłam w Stanach jedną z wielu, wielu bezrobotnych. Świat wyglądał szaro, bardzo szaro. Był to okres intensywnej korespondencji z Marią Kassur i innymi Osobami z SM w Polsce. Był to okres słuchania radia i oglądania telewizji do oporu. Pamiętna audycja o drużynach piłkarskich przygotowujących się do meczu. Pierwsza drużyna ćwicząca wrzucanie piłki do kosza, druga wyobrażająca sobie wrzucanie, trzecia łącząca ćwiczenia praktyczne z wyobrażaniem, czwarta nie robiąca nic. Pytanie: która drużyna wygrała i jaka była ich końcowa kolejność? Wygrała drużyna trzecia, ostatnia była czwarta. Ćwicząca była druga, a wyobrażająca trzecia. Musisz ćwiczyć, ale jeżeli praktyczne ćwiczenia są połączone z widzeniem siebie zwycięzcą wykonującym dane zadanie, to zwycięstwo jest bardziej prawdopodobne. Wtedy wydawało mi się to mało poważne. Dziś wiem, ze dotyczy wszystkiego z czym mamy w życiu do czynienia.
W telewizji oglądałam Richarda Schuller'a, przemawiającego w niedziele z Kryształowej Katedry Kalifornijskiej na cały świat. Kaznodzieja mówił, że fakty nie liczą się, tylko nasze nastawienie do nich. Podchodziłam do tych słów z wielką rezerwą. Faktem było, że nie miałam pracy, nie miałam żadnych źródeł utrzymania, żadnych oszczędności, żadnej perspektywy dostania pracy. W odpowiedzi na moje podania o pracę, słyszałam: "Jesteś kobietą, cudzoziemką, masz ponad czterdzieści lat, zapomnij o tym". Byłam zrozpaczona i słowa Dra.Schullera brzmiały dla mnie jak oczywista kpina.
Podobnie myślą Osoby z SM, kiedy zaczynam do nich mówić jak powyżej. Przekonałam się po latach, że obie informacje są prawdziwe.
W tym samym czasie mój maż David pracujący na Oddziale Neurologii Uniwersytetu Stanu Maryland, uczestniczył w badaniach nad wpływem interferonu alfa na przebieg rzutów SM. Musiał opisać swoje wyniki. Dokładny, analizujący każdą myśl, super intelektualista miał trudności w ułożeniu swoich wyników w jedną całość. Miałam czas, więc poukładałam to wszystko, a przy okazji wpadł mi w ręce wykres. Ten wykres wyraźnie pokazywał, że chorzy w czasie dostawania interferonu mieli mniej rzutów, niż w okresie przed leczeniem. To co rzuciło mi się w oczy to fakt, ze linia obrazująca ten spadek rzutów była równoległa do linii obrazującej może nieco mniejszy spadek, ale spadek rzutów w grupie otrzymującej placebo. Do tej pory mam ten rysunek na przezroczu i pokazuję moim słuchaczom siłę efektu placebo.
Już wtedy Amerykańskie Towarzystwo MS podawało w swoich pisemkach informacje, że efekt placebo odgrywa w SM rolę w ponad 70%. Dopiero później z prac i z Kursu organizowanego przez Herberta Bensona, M.D. w Harward University dowiedziałam się, że efekt placebo może być większy niż 90%.
W tymże 1987 roku dzięki znajomym z Fogarty International udało mi się ściągnąć na wizytę do Stanów dr Annę Dragon. Byłyśmy w kontakcie od jakiegoś czasu i wiedziałam o jej jedynym na świecie oddziale rehabilitacyjnym w Rybniku, przeznaczonym wyłącznie dla Osób z SM. Jej chorzy byli w lepszym stanie i stan ten nie pogarszał się tak jak u innych. Dr Dragon uczyła ich nie tylko intensywnej rehabilitacji fizycznej. Jako neurolog i psychiatra w jednej osobie, z doktoratem na temat depresji w SM, umiała rozładowywać ładunek stresowy, dodawać otuchy, wiary w zwycięstwo i pomagać pokonywać stany depresyjne u swoich chorych. Chorzy byli również leczeni ultradźwiękami, usprawniającymi przepływ limfy, czyli oczyszczanie organizmu z toksyn. Oddział w Rybniku miał osiągnięcia znacznie lepsze, niż gdziekolwiek indziej na świecie.
W czasie wizyty Ani razem zwiedzałyśmy wielodyscyplinarne ośrodki rehabilitacji dla Osób z SM w Stanach. Były one skupione wokół nowej organizacji: Consortium of MS Centers ustanowionej rok przedtem przez czterech amerykańskich neurologów, dla których niewystarczające było czekanie na ustalenie przyczyny SM i wyeliminowanie choroby. Taki był cel IFMSS i Amerykańskiego Towarzystwa SM. Zbieranie funduszy na te cele stanowiło główne działanie tych organizacji. Consortium chciało pomóc chorym teraz.
Dla Doktorów Labe Shineberg (urodzonego w Lodzi), John Conomy, Jack Burks i Randhall Schapiro tylko wielodyscyplinarna rehabilitacja była w stanie zapewnić osobie z SM należyte leczenie zależnie od potrzeb. Rehabilitować trzeba było teraz, a nie kiedyś.
Razem z Anią, w maju 1987, zwiedzałyśmy Ośrodki Consortium i oddziały Amerykańskiego Towarzystwa SM. W Minneapolis w Stanie Minesota uczestniczyłyśmy w drugim zjeździe Consortium. Nie mogłam zrozumieć wtedy, dlaczego taki praktyk, bo nie naukowiec, jak Dr Schapiro, miał w swoim zespole nie tylko rehabilitanta, terapeutę zajęciowego, psychologa, pracownika społecznego, ale duchownego oraz rehabilitantkę specjalizującą się w terapii zaburzeń seksualnych. To dopiero kilka lat później w moim programie mieliśmy i osobę duchowną i pielęgniarkę od nietrzymania moczu "nurse continence", która zajmowała się wszystkimi sprawami fizjologii.
W Nowym Jorku złożyłyśmy wizytę Sylwii Lawry, założycielce ATSM i IFMSS (jej Ojciec był Łodzianinem). Rozmawiałyśmy z Dyrektorem Programów Dr Robertem Slaterem. Dr Slater, ni stad ni zowąd, powiedział, ze na najbliższy Zjazd IFMSS, który ma odbyć się w Washington, DC, przewodnicząca Sekcji Osób z SM Barbara Kerewsky - Halpern poszukuje mówcy do tematu: Przekwitanie i SM (Menopause and MS). Mówca ma być neurologiem, kobietą, mieszkająca w okolicach Washingtonu, zajmującą się SM. Słuchałam nie wierząc własnym uszom. Wtedy nie tylko przemawiałam na moim pierwszym zjeździe IFMSS, ale wciągnęłam Franka Ulhmana, mego pacjenta z MS i psychologa. Frank mówił o postawach psychologicznych i nastawieniach do choroby i życia u osób z SM i oczywiście o sprawach seksualnych. Pamiętam ogromne zainteresowanie słuchaczy i wdzięczność, ze na forum IFMSS, gdzie zwykle mówiło się wyłącznie o zdobywaniu funduszy na badania naukowe mogące znaleźć "cause and cure" ("przyczynę i wyleczenie"), mogą być wreszcie poruszane takie życiowe codzienne tematy, niezwykle ważne dla chorych.
Od Barbary Halpern - Kerewskiej dowiedziałam się w tym czasie o metodzie rehabilitacyjnej Feldenkrais. Podstawą tej metody jest możliwość odtworzenia straconej funkcji ciała dzięki możliwościom adaptacyjnym mózgu, który uczy się bez względu na wiek i bez względu na stopień uszkodzenia. Barbara zdradzała mi tajniki tej metody, zwanej tez Mind / Body, przy wielu naszych następnych spotkaniach. Uczyła Osoby z SM: POWOLI i uczyła siebie tego słowa w wielu językach. Była gościem w Duluth, gdzie uczyła moich chorych na SM, jak wstawać i jak poruszać się w sytuacjach, kiedy dla nich te aktywności zdawałoby się należały już do historii. Jeżdżąc po świecie z takimi naukami Barbara odwiedziła Osoby z SM w Warszawie i w Krakowie. Barbara sama medytująca i praktykująca Yogę przestrzegała mnie, żebym nie wychylała się za bardzo ze swymi teoriami na temat SM. Moje doświadczenia prowadziły mnie jednak dalej.
W Duluth uczyłam się o możliwościach pokonywania SM od moich chorych. B. G. młoda matka dwojga małych dzieci zaczęła swa chorobę gwałtownymi zaburzeniami równowagi. Po leczeniu doszła do siebie, żeby po kilku miesiącach znowu gwałtownie stracić władzę w prawych kończynach. Jej lewa połowa mózgu wg obrazu MRI była kompletnie zniszczona. B.G. przeżyła szok i kilkutygodniową rehabilitację. Wyszła ze szpitala z kompletnym niedowładem połowiczym. Była jedną z pierwszych pacjentek leczonych w tym czasie Betaseronem. Wyrzuciła z domu nieużytecznego męża, opiekowała się dziećmi i bardzo solidnie ćwiczyła. Powoli wracały ruchy nogi, potem ręki i najpierw kule, potem czworonóg, wreszcie laska przestały być potrzebne. Dopiero długo potem B.G. powiedziała mi o swojej własnej technice. Każdego dnia wieczorem modląc się prowadziła rozmowy z prawa połową swego mózgu. Prosiła, żeby ta prawa połowa przejęła funkcje zniszczonej lewej półkuli. Ostatni raz widziałam B.G. podpisującą się prawa ręką.
M. została przyprowadzona do mnie przez rehabilitantkę, której nie podobało się rozpoznanie pourazowego kompletnego niedowładu lewej kończyny dolnej. M. chodziła o kulach i w długiej do pachwiny żelaznej szynie na lewej nodze. Badania potwierdziły SM. Któregoś dnia M. przyszła na wizytę z bardzo silnym migrenowym bólem głowy. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi ją zatrzymać w szpitalu. Napisałam w rozpoznaniu rzut SM, chociaż nic nowego nie działo się poza tą migreną. Następnego dnia M. miała świeży niedowład prawych kończyn. Po leczeniu solumedrolem poprawiła się zupełnie po tej prawej stronie, ale lewa noga została bezwładna jak była. W czasie kolejnych jej pobytów w szpitalu, cały mój zespół rehabilitantów, pracując z nią pokazywał jej i tłumaczył rysunki z książki Ernest'a Rossi. Pierwszy rysunek obrazujący wpływ stresu psychicznego na układ immunologiczny i jako rezultat rożne możliwości chorobowe w tym SM. Drugi rysunek pokazywał wpływ ćwiczeń relaksujących, wyobrażeniowych na działanie komórek całego ciała, na poziomie DNA i RNA i zmieniający na poziomie molekularnym pracę komórek całego ciała w określonych okresach czasowych. M. ćwiczyła, ale ze szpitala wyszła jak poprzednio z porażona lewą nogą o kuli. Dopiero po kilku miesiącach wróciła z tą samą kulą i w tej samej szynie tyle, że z dziwną miną na twarzy. M. miała mi coś do pokazania. Odstawiła kule, zdjęła szynę. Lewą nogę, którą nie ruszała przez dziesięć lat podniosła i założyła na prawe kolano. Moja szczęka opadła ze zdumienia.
O Marlis, jej całkowitym niedowładzie kończyn dolnych trwającym około roku i jej spacerze na "snow shoes", czyli trakach śnieżnych już wiecie. Tu tylko bardzo ważna była sprawa czyszczenia wątroby przy pomocy wyciągu z pokrzywy, co zalecała Indianka .
Znacznie później dowiedziałam się od mego Japońskiego przyjaciela i lekarza z Tokio, że wątroba w SM musi być bardzo starannie czyszczona i odtruwana. Zarówno to stwierdzenie, jak jego propozycja dla moich pacjentów, żebym uczyła ich wdzięczności dla SM, brzmiały jak coś super nonsensownego. Dziś jeszcze słyszę jego slowa: "Joanna, tell your patients to learn: 'Thank you MS for your teachings'".('Dziękuję SM za naukę').
Wkrótce po tym spotkaniu zaczęłam pisać tutaj i pisać do Was o sposobie znajdowania samego siebie przy pomocy SM. Wiecie już o potrzebie zadbania nie tylko o Wasze ciało (rehabilitacja ruchowa i zajęciowa), ale (rehabilitacja psychiczna: myśli i uczuć) o Wasz umysł i Wasz duch czyli CUD.
Lata badań immunologów nad wpływem uczuć zmieniających funkcje układu immunologicznego są dla mnie wystarczająco przekonywujące. Przykłady podawane przez słynnego psychologa Henry Dreher'a , Ernest'a Rossi i innych są nie do obalenia. Mam też dane wpływu życia duchowego na przebieg choroby i zdrowie. Coraz więcej jest publikacji, bardziej lub mniej naukowych, począwszy od badań Lindy George z Duke University, wskazujących na bezpośredni wpływ życia duchowego, nie tylko na samopoczucie, ale na przebieg choroby, a zwłaszcza na jej zapobieganie.
Natomiast długo nie mogłam znaleźć odpowiedzi, dlaczego właśnie wątroba jest tak ważna i dlaczego ultradźwięki miałyby pomagać w SM, oraz co ma wspólnego z Centralnym Układem Nerwowym stan i przepuszczalność naszego układu pokarmowego.
W czasie wykładów w Dąbku mogłam już przekazywać informacje dotyczące zespołu nieszczelnych jelit poprzedzającego znaną w SM zwiększoną przepuszczalność Bariery Krew - Mózg. Temat prawidłowego odżywiania i czyszczenia organizmu był stosunkowo łatwiejszy do zrozumienia, mimo tego, że materiał pochodził wyłącznie z pola medycyny alternatywnej.
Praca autorów z Liverpool, publikowana w Neurology, Luty 2000, wyjaśnia tę sprawę. Osoby z SM maja genetycznie uwarunkowaną niesprawną enzymatyczną czynność oczyszczania organizmu z rodników tlenowych. Toksyny powstające w procesie utleniania nie są neutralizowane ani usuwane z ciała osoby z SM. Oddech Osób z SM zawiera pentan, a płyn mózgowo - rdzeniowy aldehyd malonowy. W rezultacie tego zatrucia powstają zmiany demielinizacyjne w CUN i uszkodzenia samych włókien nerwowych. Te zmiany nie mogą być korygowane przez interferony, które działając przeciwzapalnie i przeciwwirusowo, mogą wpływać tylko na zmniejszenie reakcji zapalnej w CUN a nie na niesprawność ruchu. Niesprawność enzymu jest proporcjonalna do niesprawności ruchu.
Rozumiem teraz dlaczego Indiańska uzdrawiaczka i Japoński lekarz mówili mi, żebym leczyła wątroby moich chorych i uczyła ich metod odtruwania. Od jakiegoś czasu już to robię. Nie mam tylko ultradźwięków, do których myślę powinna wrócić Ania.
Joanna Woyciechowska