Dawno nie rekomendowałam lektury godnej przeczytania.
Do napisania o książkach Prentice Mulforda sposobiłam się już dawno, ale zawsze było coś innego do omówienia.
Mam przy biurku regał, gdzie o wyciągnięcie ręki stoją książki najmilsze memu sercu. Te, do których chce się wracać nieskończoną ilość razy. "Przeciw śmierci", "Moc ducha", "Moc życia", Możliwe niemożliwego", to właśnie takie książki.
Gdy wiele lat temu sięgnęłam po nie pierwszy raz, wniosły do mego niezbyt optymistycznego wówczas życia niecodzienny powiew świeżości i inności. Natchnęły mnie tak dobrą i ożywczą myślą, że uczucie to pamiętam do dzisiaj.
Mulford nazwał mi wtedy dokładnie uczucia, które plątały się po mnie nie nazwane.
O czym właściwie są te książki? Czy ja wiem? O wszystkim. O nas, o innych ludziach, o relacjach międzyludzkich, o świecie i o tym, co zrobić, żeby się tego świata nie bać. Kiedy uczestniczyć w życiu innych ludzi, a kiedy powiedzieć stop. Co to jest rodzina i kto jest naprawdę naszym bliskim.
Spróbujmy przytoczyć parę zdań:
"Nie potrzebuję dwóch teorii do jednej rzeczy - ani dwóch pokrywek do jednego garnka. Nie mogę też nosić trzech par spodni na raz, jakkolwiek pożyteczna to część garderoby."
"Moc życia"
"Unikaj ludzi, którzy są zależni i tchórzliwi i przez swe ciągłe oczekiwanie nieszczęścia sprowadzają w końcu nieszczęście. W ich towarzystwie - kimkolwiek by byli - będziesz wchłaniał w siebie ich ducha i nieświadomie inaczej działał, niż byś chciał - przestaniesz być sobą."
"Przeciw śmierci"
"Sympatia jest siłą. Istnieje przysłuchiwanie się czynne temu, co ktoś mówi, które na mówiącego działa zapładniająco; a życzliwość jednego jedynego człowieka bez cienia szyderstwa ni zazdrości jest prądem, niepowstrzymanie naprzód pchającym naszą sprawę, a którego wartości na pieniądze określić się nie da."
"Moc ducha"
"Medycyna i środki popadające pod zmysły powinny tylko dopomagać czynności otrząśnięcia się z niemocy. Biegły i współczujący lekarz jakiejkolwiek szkoły może stać się wielce pomocny. Wszystko zależy od umysłu i wiary, z jaką przyjmujemy lekarstwo i wskazówki doktora."
"Możliwe niemożliwego"
Kim był Prentice Mulford? Amerykaninem. Urodził się w 1834r.
Bardzo barwna postać. Był żeglarzem, łowcą wielorybów,
poszukiwaczem złota, kaznodzieją, dziennikarzem, wydawcą,
nauczycielem.
Gdy zmęczyło go puste miejskie życie, zaszył się na moczarach w New Jersey i postanowił zbudować sobie własnoręcznie dom, bez żadnej wiedzy na ten temat. Zaczął oryginalnie, acz logicznie - od podłogi. Historia budowy tego domu jest treścią jego "Mocy życia". Naprawdę niewiele książek ma tyle wdzięku i humoru.
Wielbicielem Mulforda był Bolesław Prus, który pisał: "Istnieje w polskim tłumaczeniu Stanisława Michalskiego dziwna książka Amerykanina Mulforda pt. 'Przeciw śmierci', którą radziłbym parę razy odczytać."
Inny wielki orędownik Mulforda - Stanisław Hadyna - napisał przedmowy do tych książek. W przedmowie do "Mocy ducha" wspomina:
"A kiedy na wieczornych spotkaniach z młodzieżą 'Zespołu' (*1) czytałem im te bliskie sercu fragmenty "Mocy ducha" - słuchali, jak zaczarowani. Oczy świecące, policzki zarumienione ... potem nagle ktoś zaklaskał, reszta uważała, że powinna pójść za nim. Najlepsze było jednak zakończenie jednego ze spotkań z Mulfordem: kiedy powiedziałem im już 'dobranoc' i wszyscy wyszli z kominkowej sali, zostałem jeszcze, aby pogasić światła. Wtedy z ciemnego korytarza doleciały do mnie dwa głosy. Poznałem je. Należały do dwóch młodych górników, obaj basy. Komentowali zebranie ... i Mulforda oraz mnie. Należeli chyba do tej kategorii, którą Gustaw Morcinek określił jako 'złoto pod pyłem'. Całe moje przemówienie wraz ze słowami Mulforda podsumowali w dwóch kapitalnych zdaniach. Oszczędnie i zwięźle.
Pierwszy: '- Chopie! Ja ci padóm: Ón ma ptoka!'
Drugi: '- Ja, tak wyglóndo, Paulku, ale to je pieróńsko piekny ptok' " (*2)
Nic dodać, nic ująć.
Życzę wszystkim przyjemnej lektury.
IRENA ABRAMSKA
(*1) Zespół - Zespół Pieśni i Tańca "Śląsk"
(*2) Mieć ptoka - śląskie: być trochę zwariowany