dr Bogusław Borys
Klinika Chorób Psychicznych
Akademii Medycznej w Gdańsku
Samotność dla wielu ludzi jest ogromnym
problemem. Dla wielu bywa też ważną potrzebą, przynajmniej na
jakiś czas. Nie jest zatem pojęciem jednoznacznym.
Najczęściej kojarzy się człowiekowi źle, ale nie jest to jej
jedyne oblicze.
Samotność z wyboru
Zdarza się, że człowiek sam poszukuje samotności. Bywa więc samotność z wyboru. Źródłem takiej samotności jest zwykle jakaś głęboka potrzeba psychiczna, czy nawet duchowa. W takiej sytuacji człowiek na ogół sam decyduje, w którym momencie i na jak długo chce się oderwać od wszystkiego i wszystkich, którzy go otaczają. Taka samotność jest człowiekowi po prostu od czasu do czasu potrzebna. Niekiedy źródłem tej potrzeby jest chęć zwykłego odpoczynku od nadmiaru spraw, od zbyt licznych, nie zawsze łatwych kontaktów z ludźmi. Innym razem idzie o sprawy jeszcze ważniejsze. Pojawia się potrzeba przemyślenia jakiegoś trudnego problemu, konieczność podjęcia skomplikowanej decyzji, czy też potrzeba dokonania dotychczasowego bilansu życiowego. Czasem jest to po prostu chęć bycia przez chwilę ze sobą samym. Powód takiej potrzeby samotności jest zwykle jakoś ważny dla osoby, która jej szuka. Po takim odosobnieniu, które niekiedy trwa jedynie krótką chwilę, człowiek wraca odświeżony i wypoczęty. Niejednokrotnie też bogatszy wewnętrznie. Ten rodzaj samotności jest więc elementem higieny psychicznej wkomponowanym niejako w równowagę psychiczną człowieka. Na taką samotność - co jest rzeczą zrozumiałą - nikt nie skarży się. Wręcz przeciwnie, bywa ona niekiedy trudnym do zrealizowania luksusem.
Ciemniejsze barwy
Ale nie o tym rodzaju samotności będzie tu
przede wszystkim mowa. Jak wspomniałem na samym początku,
samotność na ogół kojarzy się ludziom źle. I właśnie tak
widzianej samotności chciałbym kilka uwag poświęcić.
Przechodząc do tego wątku trzeba też od razu zaznaczyć, że
ta narzucona, niechciana samotność, również ma przynajmniej
dwa oblicza. Jest samotność spowodowana niejako fizycznym
brakiem ludzi i jest też samotność wśród ludzi. Źródło
tej pierwszej mieści się głównie poza człowiekiem; są po
prostu obiektywnie dostrzegalne przyczyny tej samotności. Drugi
rodzaj samotności ma swoje istotne źródło przede wszystkim w
człowieku, w jego wnętrzu. W każdej z tych dwóch samotności
człowiek czuje się na nią skazany. A zatem jawi się jak zły
los, niemal fatum, z którym trudno żyć. Mówiąc o tej
samotności myślimy zwykle o jakiejś niechcianej, dręczącej
izolacji, nieznośnym wyobcowaniu, czy odepchnięciu.
Niejednokrotnie kojarzy się to z brakiem zrozumienia i
akceptacji, poczuciem niepotrzebności, czasem nawet pogardy ze
strony otoczenia. Wszystko to sprawia człowiekowi ból,
powodując przygnębienie, które z kolei często prowadzi do
głębokiej depresji. Depresja jeszcze szczelniej izoluje od
innych, wywołuje jeszcze głębsze poczucie niepotrzebności. I
tak pogłębia się spirala niechcianej, czarnej samotności,
która wielokrotnie przybiera już formy zachowań
patologicznych. Ta niedobra samotność towarzyszy ludziom dość
powszechnie. Trudno powiedzieć, czy kiedyś było więcej osób
samotnych niż obecnie, ale na pewno teraz ich nie brakuje.
Samotność tak rozumiana nie ogranicza się do jakiegoś
szczególnego przedziału wiekowego, czy inaczej określonej
grupy ludzi. Spotyka się bardzo samotne dzieci, i to nie tylko w
domach dziecka, czy oddziałach szpitalnych. Samotność na pewno
nie obca jest nastolatkom. Doznaje jej wielu ludzi w średnim
wieku, nawet tych, którzy mają swoje rodziny. Nie omija
również, a wręcz przeciwnie - stanowi ogromny problem - ludzi
w starszym wieku. Nie oszczędza nawet tych, którzy dysponują
dużymi pieniędzmi. Zdarza się też - i to wcale nie rzadko -
ludziom z pierwszych stron gazet, zarówno politykom,
przedstawicielom świata kultury, sportu czy rozrywki. Czasem
pojawia się tylko na krótko, jak zły sen, a niekiedy dopada na
długo powodując, że życie staje się na jakiś czas, a
niekiedy na bardzo długo nieznośnym koszmarem. Jest więc
wszędobylska i pojawia się w różny sposób. Stąd - jak
sądzę - nie wymaga precyzyjnego definiowania, bo chyba wszyscy
wiedzą, o czym tu mowa.
Po tym dość czarnym obrazie owej niechcianej samotności
spróbujmy przyjrzeć się jej dwom, dość różnym obliczom.
Brak ludzi
Najpierw o samotności spowodowanej fizycznym brakiem ludzi
wokół lub też brakiem tylu, czy takich osób, którymi ktoś
chciałby być otoczony. Ludzie tak samotni skarżą się przede
wszystkim na brak kręgu przyjaciół i znajomych. Mają niedosyt
przebywania z ludźmi sobie życzliwymi. Są to często ludzie z
różnych względów mieszkający samotnie. Z tym problemem
borykają się też zwykle ludzie nowi, czy obcy w jakimś
środowisku - przynajmniej w początkowym okresie pobytu,
W ten sposób samotni bywają często ludzie starsi, chorzy oraz
osoby niepełnosprawne. Warto przy tych grupach osób zatrzymać
się nieco dłużej.
Samotność o zmierzchu
Samotność człowieka starszego wiąże się często z jego
sytuacją oraz okolicznościami życiowymi, które mu
towarzyszą. To właśnie w tym wieku, częściej niż ludziom
młodszym, zdarza się przeżywać śmierć współmałżonka,
czyli najbliższej osoby. Jak trudne bywa to przeżycie, tak
naprawdę zdają sobie sprawę tylko ci, którzy to sami
przeżyli. Cios bywa tym cięższy, im głębszy i silniejszy
był związek uczuciowy tych dwojga. Zdarza się, że taka wyrwa
emocjonalna staje się przyczyną głębokiej depresji,
doprowadzając w efekcie do rychłej śmierci drugiej osoby. A
zatem jest to niezmiernie bolesna świadomość, którą nie
zawsze i nie w pełni potrafią zniwelować nawet bardzo
kochające dzieci i wspaniałe wnuki. Dodatkowym źródłem
poczucia osamotnienia osób starszych jest zmniejszające się
grono dawnych przyjaciół i znajomych. Świadomość topnienia
tego kręgu osób, z którymi wiązały się lata młodości,
bywa istotnym przyczynkiem pogłębiającego się poczucia
osamotnienia. Ważnym czynnikiem w tym procesie bywa też fakt,
że człowiek starszy niełatwo nawiązuje nowe kontakty. Im jest
starszy, zwłaszcza psychicznie starszy, tym trudniej zapełnić
mu te luki emocjonalne. Tak naprawdę, chyba nawet tego nie chce.
Dodatkowym, niekorzystnym elementem pogłębiającym samotność
człowieka starszego jest stan jego zdrowia. To właśnie w tym
okresie życia często dostrzega się wyraźne osłabienie
organizmu i narastające dolegliwości bólowe, które
niejednokrotnie unieruchamiają człowieka powodując dodatkowe
źródło izolacji fizycznej. Wszystko to oraz pewnie kilka
innych jeszcze przyczyn składa się na obraz specyficznej
samotności człowieka starszego. Nie jest to na szczęście
problem absolutnie nieprzezwyciężalny. Niemniej wszyscy,
którzy mają kontakt z osobami starszymi muszą sobie zdawać
sprawę, że samotność, ta bardzo przykra, stanowi dużą i
bardzo trudną część życia człowieka starszego. Stąd
potrzeba organizowania ciekawych form życia intelektualnego i
towarzyskiego dla osób starszych. W jakimś zakresie, ale
dotyczy to tylko dużych ośrodków miejskich, spełniają tu
rolę uniwersytety trzeciego wieku. Stwarza to pewną szansę
przezwyciężenia zmory wieku starszego, jaką jest samotność.
Poczucie samotności, z którym człowiek starszy radzi sobie z
trudem, a częściej nie radzi sobie wcale, stanowi - o czym już
była mowa - zagrożenie depresją, a stąd już tylko krok do
wielu chorób somatycznych i bardzo znaczącego pogorszenia
jakości życia tego człowieka, na każdym odcinku.
Samotność w chorobie
Drugą grupą osób dotkniętych tym rodzajem samotności są
osoby chore, zwłaszcza ciężko i przewlekle. Sytuacja takiej
choroby stwarza okoliczności sprzyjające izolacji, co w efekcie
doprowadza do przeświadczenia o samotności w chorobie.
Wprawdzie w oddziałach szpitalnych, gdzie przebywają przewlekle
chorzy, wytwarzają się jakieś więzi społeczne, zwłaszcza
między chorymi, ale nie jest to regułą. Zależy od stanu
zdrowia, od możliwości ewentualnego poruszania się, od
aktualnego samopoczucia i tym podobnych czynników. Szczególnie
trudna, również pod tym względem, jest sytuacja osób chorych
mieszkających samotnie. Te osoby skazane są na dobrą wolę
sąsiadów, na rodzinę, znajomych, czy też innych ludzi dobrej
woli. Bywa jednak, że nikt nie ma czasu, co w efekcie skazuje te
osoby na wiele godzin samotności; często są to pełne
niepokoju i lęku godziny nocne. Nie zawsze lepsza bywa
psychiczna sytuacja chorych mieszkających z rodzinami. Praca
zawodowa, czy obowiązki szkolne najbliższych, a także
przewlekłość choroby i niejednokrotnie pewne zmęczenie
rodziny tą sytuacją sprawiają, że nawet w tych rodzinnych
okolicznościach chorzy czują się osamotnieni. Jest jeszcze
inne źródło specyficznej samotności w chorobie. Tym
źródłem bywa niejednokrotnie nieznośny ból. Nikt nie potrafi
go skutecznie uśmierzyć, tak przynajmniej odczuwa chory i ta
sytuacja sprawia, że czuje się on pozostawiony samemu sobie z
tym niemożliwym do zniesienia bólem. Poza tym jest jeszcze lęk
związany z realnym zagrożeniem życia. W tym lęku też trudno
partycypować komuś innemu, nawet bardzo bliskiemu i ta
świadomość również wywołuje poczucie samotności w sytuacji
zbliżającej się być może śmierci.
Samotność inwalidzkiego wózka
Bardzo istotnym problemem jest również poczucie samotności u
osób w jakikolwiek sposób niepełnosprawnych. Wszelkie
ograniczenia, czy to dotyczy narządów ruchu, wzroku, czy
słuchu stawiają ewidentne bariery, które poparte często
niewłaściwą postawą psychiczną są przyczyną narastającego
procesu izolacji fizycznej i psychicznej, a stąd już tylko
maleńki krok do ponurej samotności. W sytuacji
niepełnosprawności niestety bardzo łatwo jest stać się
osobą osamotnioną. Jeżeli człowiekowi niepełnosprawnemu
udaje się obronić przed samotnością i samotność nie stanowi
jego problemu życiowego, to jest to przede wszystkim jego
zasługa. Nie można oczywiście pomniejszać wagi zaangażowania
osób bliskich w tym zakresie. Ich pomoc jest bardzo istotna, ale
to jednak przede wszystkim on, człowiek niepełnosprawny swoją
postawą, często ogromnym wysiłkiem, zarówno fizycznym, jak i
psychicznym nie może pozwolić się zepchnąć na życiową
bocznicę. Tam pozostałaby już tylko nieznośna samotność i
jej ponure konsekwencje w postaci zgorzknienia, agresywnego
nastawienia do świata i ludzi oraz bardzo męczącej depresji,
która potrafi odebrać wszelką chęć do życia. A zatem
samotność, ta niechciana, jest jednym z najgorszych doradców
człowieka w ogóle, a człowieka niepełnosprawnego w
szczególności. Jak już wspomniałem, w sytuacji niesprawności
łatwo popaść w samotność. Człowiek nie w pełni sprawny z
racji swoich ograniczeń jest zależny od innych ludzi bardziej
niż ci, którzy są w pełni sprawni. Stąd, żeby przełamać
barierę niesprawności fizycznej, musi przełamać najpierw
barierę psychiczną, prosząc o pomoc. Dobrze, jeżeli wokół
są sami życzliwi ludzie, ale przecież nie zawsze tak bywa. Są
sytuacje, gdzie trzeba wręcz walczyć o to, by nie pozostać
samemu. To wymaga dużego wysiłku, sporej dawki cierpliwości i
niestety, czasem odporności, nawet na upokorzenia. W
niesprawności można oczywiście stopniowo się uniezależnić
od innych, ale to z kolei wymaga morderczej pracy i wiary w to,
że będzie lepiej. Wielu ludzi niepełnosprawnych osiąga
nadspodziewanie dużo w tym zakresie i to powala im bardzo
skutecznie bronić się przed samotnością.
Jedną z bardzo ważnych, naturalnych potrzeb psychicznych
każdego człowieka, niepełnosprawnego też, jest potrzeba
przynależności, zwana czasem potrzebą afiliacji. Każdy z nas
przynależy, a przynajmniej ma taką potrzebę, by być
włączonym w różne grupy, czy społeczności. Należymy do
jakiejś rodziny, grona znajomych, czy przyjaciół, stanowimy
cząstkę narodu i społeczeństwa, wchodzimy do jakiejś grupy
zawodowej, organizacji politycznej, społecznej, czy religijnej.
Taka chęć przynależności jest zakodowana w naturze ludzkiej.
Jeżeli człowiek czuje się jakoś wyłączony z tych różnych
grup, czy społeczności, brak mu wystarczających dowodów na
to, że inni chcą go tam mieć, wtedy czuje się niechciany,
niepotrzebny, odrzucony... w efekcie - samotny. Możliwość
realizacji potrzeby przynależności jawi się czasem jako
poważny problem psychiczny osoby niepełnosprawnej. Człowiek
nie w pełni sprawny ma niekiedy poczucie, że bywa tylko
tolerowany w tych różnych grupach. Odnosi wrażenie, że inni
po prostu nie chcąc mu robić przykrości, tylko dlatego go
tolerują. Taka świadomość odbiera satysfakcję z
jakiejkolwiek przynależności. To, o czym mówię, na
szczęście nie jest zjawiskiem powszechnym wśród
niepełnosprawnych, ale nie można tego problemu nie dostrzegać.
Dlatego bardzo dobrze, że istnieją różne organizacje
zrzeszające również ludzi niepełnosprawnych, czy też grupy
wsparcia organizowane w tych kręgach. Stwarzają one szansę
wykazania się zaangażowaniem społecznym. I wtedy
przynależność do takiej organizacji nie jest jedynie czymś
darowanym, czymś na kredyt. Człowiek ma poczucie, że tu
rzeczywiście coś realnego wnosi. Mimo zmęczenia, czasem nawet
zniechęcenia, sprawia to prawdziwą radość, ale przede
wszystkim stanowi skuteczną barierę przeciw samotności.
Samotność wewnętrzna
Dotychczas mowa była przede wszystkim o tej samotności, która
ma swoje źródło w zewnętrznie dostrzegalnych przyczynach. Z
kolei warto przyjrzeć się nie mniej trudnej, a może nawet
trudniejszej do pokonania, samotności usytuowanej w środku, we
wnętrzu człowieka. To nie brak ludzi stanowi tu istotny
problem, bo oni są. Czasem jest ich nawet zbyt wielu. Problemem
są wewnętrzne bariery, które tak naprawdę nie pozwalają
wyjść ku innym ludziom. Człowiek ociera się o innych, czasem
bywa wręcz stłoczony ludźmi, a wewnątrz czuje się bardzo
samotnie.
Sądzę, że bardzo ważnym źródłem tak rozumianej samotności
jest swoisty obraz samego siebie. Idzie oczywiście o ten obraz
prawdziwy, a nie ten, który mamy na pokaz, na użytek innych
ludzi. Ten wizerunek to określony zespół cech, które na
podstawie aktualnych i wcześniejszych doświadczeń uznajemy za
własne, nas charakteryzujące. Dotyczy to własnego wyglądu,
posiadanych umiejętności i uzdolnień, cech charakteru,
własnych pragnień i dążeń, pozycji wśród innych ludzi,
potrzeb psychicznych oraz możliwości ich realizacji, uznawanych
wartości i tym podobnych elementów. Istotne zręby tego obrazu
siebie tworzą się w dzieciństwie, ale w zależności od
różnych, późniejszych sytuacji życiowych ten obraz rozwija
się i zmienia w ciągu całego ludzkiego życia. W bardzo
istotny sposób ma to wpływ na to, czy czujemy się samotni
tylko czasem i na krótko, czy też samotność jest stanem,
który towarzyszy nam często, a być może stanowi istotny
problem całego życia. I naprawdę nie zależy to od tego, czy
taki człowiek żyje w wielotysięcznym mieście, czy na
bezludnej wyspie. On czuje się bardzo samotny, bo samotność to
przede wszystkim w nim.
Poczuciu samotności sprzyja oczywiście negatywny obraz siebie.
Im bardziej jest on niekorzystny, tym częściej i głębiej
człowiek czuje się samotny. Bo któż mógłby i chciałby tak
naprawdę być blisko kogoś, kto jest nieciekawy, nieudany, kto
jest uosobieniem braku jakichkolwiek uzdolnień i umiejętności
? Jak wyjść do ludzi i być z nimi mając świadomość samych
negatywnych cech ? To są myśli człowieka, który bardzo źle
siebie ocenia i który w efekcie jest ciągle samotny. Na
szczęście takie zdecydowanie czarne widzenie siebie nie zdarza
się tak bardzo często. Taki obraz siebie ma niewątpliwie osoba
będąca w głębokiej depresji i właśnie między innymi
dlatego czuje się tak bardzo samotna.
Mówiąc o człowieku samotnym wśród ludzi - jak to już
powiedziano - mamy najczęściej do czynienia z kimś, kto widzi
siebie w ciemnych, nieciekawych barwach. Bariera, która wyrasta
między nim, a ludźmi dotyczy więc niskiej oceny siebie. To ona
sprawia, że zakładając z góry odrzucenie przez innych, woli
się sam izolować, być może to mniej boli ? Ale samotni
wśród ludzi bywają też ci, którzy mają nadmiernie
wygórowane mniemanie o sobie. Czyli też nieprawdziwy obraz
siebie. Tacy ludzie nie chcą zniżać się do innych, tych
przeciętnych. Szukają równych sobie, ale na ogół ich nie
znajdują lub też popadają z nimi w ostry konflikt
rywalizacyjny i w efekcie też pozostają samotni. Czasem jest to
jeszcze bardziej gorzka samotność.
Drogą do wyjścia z kręgu tych samotności jest korekta - w
górę, czy w dół - obrazu siebie. Nie jest to wprawdzie
zadanie ani łatwe, ani krótkotrwałe, ale możliwe do
wykonania. Wymaga zwykle różnych form pomocy psychologicznej, z
psychoterapią włącznie.
A zatem można być bardzo różnie samotnym. Warto jednak
pamiętać, że ta niedobra, niechciana samotność, w ogromnej
mierze zależy od tego, co jest we wnętrzu człowieka samotnego,
od jego obrazu siebie. Stąd zmiana tego obrazu na bardziej
realistyczny, na bardziej prawdziwy, jest szansą wyjścia z tego
destrukcyjnego stanu. Samotność - jak pisze prof. Kępiński -
jest sprzeczna z naturą człowieka i w ogóle wszystkich istot
żywych.
BOGUSŁAW BORYS